[ZAKOŃCZONE] Horse_Wars: Koniec Zakonu (by Nocturnal Light)

[Nightmare]

Obudził cię droid ogłaszający, że wylądowaliście.

[Arcybiskup z Canterbury]

Wyszłam ze statku, rozejrzałam się po lądowisku.

[Nightmare]

Musisz mi to robić???

---

Na lądowisku było dużo różnych statków kosmicznych i jeszcze więcej kucyków.

[Arcybiskup z Canterbury]

Ale... Co ja teraz zrobiłam?

____

Ruszyłam przed siebie, ignorując całkowicie innych.

[Nightmare]

Misiałaś się rozglądać?

---

Dotarłaś do centrum. Było tam mnóstwo straganów.

[Arcybiskup z Canterbury]

Straganów? W bazie Sithów?

___________________________________

Omijałam wszystkie kucyki na swojej drodze.

[Nightmare]

To też planeta! Gdzie ty idziesz?

---

Co chwila cię ktoś zaczepiał, oferując różne usługi.

[Arcybiskup z Canterbury]

No do siedziby.

________

Uparcie brnęłam przed siebie. Kilka razy potrąciłam kucyki idące w przeciwnym kierunku.

[Nightmare]

Odwracały się do ciebie, chcąc wypowiedzieć swoje zdanie o popychadłach, ale rezygnowali, kiedy widzieli z kim mają do czynienia. Przed tobą był ogromny czarny budynek. Siedziba.

[Arcybiskup z Canterbury]

Zrobisz mi jakiegoś wspólnika?

_________________________________________

Drzwi otwarły się przede mną. Wkroczyłam i rozejrzałam się.

[Nightmare]

pomyślę a ty uważaj. Nie mówiłam, że ktoś ci otworzył.

---

Ściany były czarne, ale ładne i czyste. Na końcu korytarza były spore drzwi.

[Arcybiskup z Canterbury]

Podeszłam do nich i kopnęłam je.

[Nightmare]

Otworzyły się, a za nimi stał twój mistrz i kilku innych ważnych sithów. Mistrz był bordowym jednorożcem o pomarańczowej grzywie.

[Arcybiskup z Canterbury]

-Hej. Co tam, mistrzu? Jakieś nowości? Coś ciekawego? Bo ja ostatnio odkryłam że Zakon jest w coraz gorszej formie. -Powiedziałam.

[Nightmare]

Mistrz nic nie odpowiedział, a jego róg zabłysnął. Drzwi za tobą zamknęły się z głuchym łoskotem.

[Arcybiskup z Canterbury]

-Coś nie tak? O co chodzi?- Musiałam mieć bardzo niepewną minę, ale nie cofnęłam się. Stałam wciąż w tym samym miejscu.

[Nightmare]

- Raczej o co chodzi, to ja pytam ciebie. Jak przebiegła misja? - zapytał swoim chłodnym głosem.

[Arcybiskup z Canterbury]

-Skoro masz do mnie o coś pretensje, to oznacza że znasz jej przebieg. W takim wypadku pytanie twoje zajeżdża głupotą i bezsensowną zaczepką. Coś jeszcze, mistrzu? -Gardziłam tym kucykiem. Moja pierwsza mistrzyni była dla mnie dobra, nie to co ten buc czepliwy.

[Nightmare]

- Tak. Czemu zdradzasz Sithów? - poczułaś, że lecisz na ścianę.

[Arcybiskup z Canterbury]

-Że niby kiedy, przepraszam? -Oprócz niemocy, poczułam też złość.

[Nightmare]

Mistrz stuknął kopytem o podłogę. Jakiś inny Sith wszedł do pomieszczenia obok i wrócił trzymając magią nieprzytomną CrystalGold. Z jej grzywy wyjął mały nadajnik.

[Arcybiskup z Canterbury]

-No i? Cokolwiek mówiłam, nie przeszłam na jasną stronę, więc do zdrady nie doszło. Wszystkie moje działania są na korzyść Zakonu. Źle pojmujecie hasło "zdrada".- Już chyba nigdy nie zadam się z alicornami.

[Nightmare]

ona nieprzytomna, więc czemu nie?

---

- Naprawdę? - niebezpiecznie się zbliży, a spod jego płaszcza wystawały cztery miecze.

[Arcybiskup z Canterbury]

Bo że niby naiwna.

____________________

-Jeśli masz zamiar mnie zabić, zrób to sam, bez wsparcia. Chyba że chcesz być wzięty za tchórza.-" ty plugawy robalu"

[Nightmare]

Miecze wyleciały spod płaszcza i włączyły się. Zaczęły wirować.