[ZAKOŃCZONE] Horse_Wars: Koniec Zakonu (by Nocturnal Light)

[Nightmare]

Klacz rozłożyła skrzydła.

- Pegazem, jeśli o to chodzi.

[Arcybiskup z Canterbury]

-Zdążyłam to zauważyć. Nie, chodziło mi o przynależność... Służysz komuś? Wojsko, czy coś...

[Nightmare]

- Nie... Wolę się w to tak nie pisać.

[Arcybiskup z Canterbury]

-Dobrze. Zresztą, to nie moja sprawa. Kiedy będzie możliwość wydostania się stąd? Wiesz może?

[Nightmare]

- Jeśli zdemoluję jeszcze kilka pokoi, to może wylądują na jakiejś planecie, aby mnie wysadzić... - Pokemona się zamyśliła, co w połączeniu z jej zezem wyglądało... dziwnie.

[Arcybiskup z Canterbury]

-Wspieram całym sercem -"o ile je mam"- twoją działalność. Idę się rozejrzeć. - Założyłam iluzję niewidzialności i zastanawiałam się przez chwilę po wyjściu z pokoju, czy klacz zauważyła mój brak.

[Nightmare]

Pokemona rozejrzała się, a na jej twarz wpełzł diaboliczny uśmiech. Przeleciała pod sufitem i wleciała do najbliższego pokoju. Rozległ się stamtąd straszny hałas rozbijanego szkła i łamanych mebli.

[Arcybiskup z Canterbury]

Usłyszałam huk. "Ma dziewczyna potencjał". Ruszyłam w głąb korytarza nie zwracając uwagi na różne hałasy, spowodowane najprawdopodobniej przez Pokemonę.

[Nightmare]

Po chwili klacz wyleciała z pokoju. Wyglądała, jakby się jej kręciło w głowie, co przez zeza nie było pewne. Potrząsnęła głową i wpadła z hukiem do następnego pomieszczenia.

[Arcybiskup z Canterbury]

Mimowolnie odwróciłam się w jej kierunku. Nałogowiec? Bo jeśli nie, to ma dość oryginalne hobby. Odwróciłam się z powrotem i ruszyłam przed siebie. Rany odniesione w wyniku walki z mistrzem dawały znać o sobie.

[Nightmare]

Pegazica znowu wyszła z pokoju. Pomachała głową.

- To powinno wyst... - wpadła na ścianę.

[Arcybiskup z Canterbury]

Przewróciłam oczami i podbiegłam z powrotem do Pokemony.

-Bądź ciszej! Dopóki się nie oddalę stań na ziemi i nie wywołuj hałasu. Pięć minut. Dasz radę. -Z powrotem ukryłam się i ruszyłam przed siebie.

[Nightmare]

Klacz zasalutowała, ale huk już powiadomił wszystkich. Kevin prawie cię potrącił w biegu, a na miejscu wykonał facehoofa.

- Znajdźcie najbliższą zamieszkaną planetę. Macie tam się dostać jak najszybciej! - krzyknął do kucyków zgromadzonych dookoła. Wszystkie ruszyły jednym z korytarzy. Kevin spiorunował pegazicę wzrokiem i poszedł za nimi.

[Arcybiskup z Canterbury]

Odetchnęłam z ulgą, nie zauważyli mnie. Stwierdziłam jednak, że bez sensu jest łażenie po statku skoro i tak będzie trzeba lądować. Wbiegłam z powrotem do pokoju, zanim ktokolwiek zdążył zauważyć moje zniknięcie.

[Nightmare]

Pegazica weszła za tobą, nawet o tym nie wiedząc i usiadła na podłodze.

[Arcybiskup z Canterbury]

Zdjęłam iluzję, odwróciłam się i spojrzałam na nią z wzrokiem mocno beznadziejnym. Chyba nie miała co z sobą zrobić.

[Nightmare]

- Co? Miałam zdemolować pokój, aby wylądowali. - wzruszyła ramionami. Za oknem ponownie pojawiły się białe pasy gwiazd.

[Arcybiskup z Canterbury]

-Całkiem nieźle. Tylko jeden problem: Nie wiesz na jak bardzo niegościnną planetę cię wyrzucą.

[Nightmare]

- Etam, już nie raz robiłam takie akcje. Patrz. Sprawdź, czy masz miecz świetlny. - kiedy sprawdziłaś, nie było go na miejscu.

[Arcybiskup z Canterbury]

Przed chwilą był jeszcze na swoim miejscu - To twoja sprawka?

[Nightmare]

Zezowata pegazica wyjęła spod skrzydła miecz.

- Nie, ale zabrałam go z sejfu Kevina. - podała ci miecz.

[Arcybiskup z Canterbury]

Spojrzałam na nią zdziwiona. -Dzię...Dziękuję? Jak? Czemu mi pomagasz? -Poczułam się zmieszana.

[Nightmare]

- A czemu mam nie pomagać?

[Arcybiskup z Canterbury]

-Bo jestem z Zakonu Sithów, bo chcę władzy, bo nie waham się zabijać przeciwników... I kilka innych powodów.

[Nightmare]

- A tam, nie jest jeszcze AŻ tak źle. - uśmiechnęła się. Statek wciąż pędził przez kosmos.