Skocz do zawartości

My little warhammer (40k) [NZ][Grimdark][Crossover][Sci-fi]


Jakie 3 rasy mam wprowadzic do fika?  

20 użytkowników zagłosowało

  1. 1. Jakie 3 rasy mam wprowadzic do fika?



Recommended Posts

Fick ten opowiada o przybyszach w Equestrii, których celem jest tylko śmierć... Zapraszam do czytania

 

Wersja google docs

Link

rozdział 1

Spoiler


My Little Warhammer
rozdział 1



W 41 milenium jest tylko wojna...
Imperium człowieka prowadzone przez Świętego Boga-Imperatora prowadzi wojne z licznymi obcymi oraz heretykami. W tym całym bałaganie zostaje odkryta nowa planeta zawierająca w miarę inteligentne istoty. Zostaje tam wysłany niewielki oddział Marines oraz misjonarz, którzy mają sprawdzić poziom zagrożenia mieszkańców, i w razie możliwości rozpoczęcie przygotowania planety do kolonizacjii. I tu właśnie zaczyna się nasza historia...


*****


- Coś się stało bracie? Spytal Titus Leandrosa - Znowu misja zwiadowcza?
Leandros przytaknął. Nigdy nie lubił misjii zwiadowczych. W sumie to chyba nikt nie lubił. Prawie zawsze na planecie nie było zagrożenia, oni oczyszczaliu ją z żyjątek i czekali na przybycie konwoju kolonzacyjnego. Ale teraz było inaczej. Zazwyczaj nie leciał z nimi Misjonasz. To było podejrzane. Lecz ich zadaniem nie było kwestionować. Kwestionowanie prowadzi do herezji.
-Lepiej nie myślmy tylko się szykujmy. Thunderhawk odlatuje za dziesięć minut
-Masz rację bracie, ale mam co do tego wszystkiego złe przeczucia.
-nie tylko ty, ale chodź, bo odlecą bez nas. Po krótkiej podróży po monumentalnym statku-fortecy Gwiezdnych Wilków Strzegącego systemu Gorlax i pobliskich dotarli na platformę lądowniczą oznaczoną numerem 15. Stamtąd odlatywał ich transport na kolejną misję. Tam zobaczyli też misjonarza. Był łysy, wysoki oraz krzepki. Zamiast jednego oka miał Wszczep elektroniczny.
- Myślałem że nie przyjdziecie. Powiedział oschle.
- Zdążyliśmy sir! odpowiedzieli oboje.
Nie zdążyli dokończyć rozmowy, ponieważ statek wystartował. Po długim locie zauważyli swój cel - Niewielką planetę wyglądającą jak wiele innych. Nagle rozpoczęły się turbulencje - Planeta miała inną atmosferę niż sie spodziewano. Pilot próbował utrzymać statek na kursie, gdy nagle się z czymś zderzyli. To coś było ciężkie, kopuła z hartowanego szkła pękła jak bańka, pilota wystrzeliło poza statek. Marines wiedzieli co robić, wzięli plecaki odrzutowe i wyskoczyli. Po chwili było słyszeć charakterystyczny szum plecaków, oprócz jednego. Plecak Titusa nie chciał sie uruchomić. Wada sprzętu była spotykana niezwykle rzadko, ale gdy już się zdarzała miała opłakane skutki. Titus spadał, mógł jedynie się modlić by pancerz wspomagany dał radę utrzymać go przy życiu podczas upadku. po kilku sekundach uderzył w coś płynnego - Jezioro! wpadł do jeziora! ma szanse przeżyć! Myślał, ale nie włączył filtru powietrza w pancerzu, a wypłynięcie na górę w pancerzu wspomaganym było praktycznie niemożliwe. Mógł jedynie mieę nadzieje, że zdąży wyjść zanim skończy mu się tlen... Tymczasem reszta drużyny wylądowała nieopodal. Po chwili dało się słyszeć krzyki:
-Gdzie Titus?, Nie ma Titusa!
Po chwili z wody wyłonił się potężny kształt pancerza wspomaganego. Marine zdążył wypłynąć. teraz pozostało określić dokładniej cechy planety. Nie mieli śmigaczy landa, zapewne roztrzaskały się kilka kilometrów stąd. Teraz mogli iść przed siebie i mieć nadzieję że znajdą jakąś polane na przyzwanie posiłków. Niestety nic nie znaleźli, a przed nimi wyrósł las. Oddział ze spokojem wkroczył między ponure drzewa. Po długiej wędrówce wreszcie drzewa zaczęły się rozrzedzać,
ukazując niewielką polankę, idealną by zrzucić śmigacz, mieli już wysłać prośbę, gdy nagle w krzakach zaczęło się coś poruszać. Po chwili wyszło z nich czworonożne stworzenie szaro-białym ubarwieniu. Zaczęło mówić coś w nieznanym języku. Titus stwierdził:
-Najwyraźniej nie stanowi zagrożenia, zlikwidować! po czym skierował pistolet bolterowy w kierunku stwora i wystrzelił. Dało się słyszeć echo strzału. Z martwego stwora zaczęła obficie ściekać krew. Titus stwierdził:
-Nie ma po co wzywać śmigaczy, z tak słabym przeciwnikiem damy sobie rade sami. Na pewno gdzieś blisko jest jakaś osada tych stworzeń. Wszyscy Marines poszli przed siebie, zostawiając martwe stworzenie w fontannie krwi. Mieli rację, po kilku minutach podróży znaleźli niewielkie miasteczko, pełne tych różnokolorowych stworów. Żaden z nich nie był uzbrojony. żaden z budynków nie był opancerzony. Najwyraźniej te stwory nie widziały jeszcze prawdziwej wojny. I tą prawdziwą wojnę przybysze tutaj sprowadzą.
-To będzie łatwiejsze niż myślałem. Powiedział pod nosem leandros.


C.D.N




Zapraszam do komentowania, piszcie mi co jest nie tak a ja postaram się to poprawić

Edytowano przez Dolar84
Dodanie wersji google docs
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Imiona są bardzo znajome :P Kojarzą się z Space Marine. Szkoda ze rozdział taki krótki.

Faktycznie imiona ,,troszeczkę" skopiowałem, ale nie miałem pomysłów na wymyślenie Własnych. Rozdziały są faktycznie krótkie, ale postaram sie wrzucać 2-4 dziennie, a jeżeli bede mial wenę to może wiecej :)


Rozdział 2

My little Warhammer

rozdział 2

Drużyna przygotowała już sposób na oczyszczenie miasteczka. Przez kilka dni obserwacji dowiedzieli się, że w nocy miasteczko praktycznie umiera, na ulicach nie ma prawie nikogo. To idealna pora żeby uderzyć i zniszczyć obcych. Gdy nastał zmierzch niewielka grupka żołnierzy oslaniana przez Leandrosa z karabinem snajperskim zaczęła powoli skradać się do osady.

Po chwili byli już w środku miasteczka, ale zauważyli coś niepokojącego - ktoś właśnie postanowił urządzić sobie przechadzkę. Marines mieli w planach ciche wybicie wszystkich zdalnie zdetonowanymi meltabombami, a jezeli Ten stwór ich zobaczy, skończy się to na otwartej walce z przewazającą sią wroga. Titus wyjął piłomiecz i powoli zaczął skradać się do ofiary. był już kilka metrów, gdy niechcący przewrocił jakąś statuetkę. hałas obudził kilku obcych, Cały plan z bombami się nie udał. Nie mieli wyboru. Misjonarz, któremu powierzonob detonator nacisnął przycisk. zdażyli podłożyć bomby tylko pod dwoma budynkami, ale to musiało starczyć. Domy zaczęły płonąć. Po chwili dało się słyszeć przerażające krzyki płonących stworzeę, jeden widocznie głupi wyskoczył z drugiego piętra, podczas upadku było słychac charakterystyczny chrzęst łamanego karku. Na wewnętrznym kanale hełmu leandrosa dało się słyszec tylko dwa słowa:

-Wsparce ogniowe!

Oddział marines wyskoczył z ukrycia i zaczął pluc pociskami z bolterów do biegających w panice obcych. Wszędzie było słychać wrzaski, wszystko zaczęło zalewac się krwią. Titusowi skończyły się naboje w magazynku, i nie marnując czasu na zmienianie go, wyciagnął piłomiecz i rzucił się w wir zarzynania obcych. Właśnie Odcinał głowę jakiemuś różowemu stworowi, gdy nagle trafił go promień fioletowej energii. Odrzucił go z olbrzymią siłą na kilka metrów, przebił budynek na wylot, ale dzięki pancerzowi niewiele m to przeszkodziło. Ale ten promien był groźny, jeżeli wiedziało sie gdzie trafić.

-Leandros! krzyknął przez kanał wewnętrzny - Sprawdź co rzuciło tym promieniem i to zastrzel!

-Przyjąłem. Odpowiedział beznamiętnie Leandros. Zaczął przeszukiwać lunetą karabinu tłum, ale znalezienie jednego, który miał broń było niemożliwe. W tym samym czasie Titus znów rzucił się z piłomieczem na obcych, mordował z ognikami w oczach. Po chwili poczuł, że ten sam promien uderza go w Krtań. Padł na ziemię, Okazało sie że obcy wycelował mu w słabe miejsce między hełmem a napierśnikiem. Czuł, że nie moze nic mówić. Powoli odchodził, tam gdzieś, w ciemność. jednak dzięki temu strzałowi Leandros zlokalizował wreszcie uzbrojonego stwora i strzelił mu prosto w czaszkę. Ten problem był juz rozwiązany. Zostało im jedynie dokończyć czystkę. Bracia, wściekli na obcych za smierć ich sierżanta, strzelali z wielką celnością. Obcy padali jeden za drugim. Większośc uciekła do lasu, albo gdzieś na równiny, ale nimi zajął się leandros.

Po wybiciu wszystkich żywych stworzen, powrócili do podstawiania bomb. Musieli wyrównać teren, Bo jeżeli jest wiecej takich uzbrojonych kucyków, ich oddział nie da sobie sam rady. Już za kilka godzin otrzymają upragnione wsparcie. Spalą tą planetę. Zemszczą się krwawo na stworach, które zabiły ich brata, człowieka z którym trenowali w obozach, z którym razem przechodzili przez męki psychiczne kapłanów, z którym walczyli przetrwanie po wypiciu z czary wilczarza, za zniszczenie tych wszystkich wspomnień, te istoty zapłacą najwyższą cenę.

C.D.N

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Autor tematu nie ma dostępu do działu MLN, więc ja będę dodawał następne jego rozdziały otrzymywane przez PW:

Rozdział 3

My little Warhammer

rozdział 3

pięciu wojowników ze spokojem czekało na wsparcie. Nagle usłyszeli tętent kopyt. Kilka stworów ze skrzydłami w zbrojach biegło na nich z szumem. Byli uzbrojeni w staromodne miecze. Marines natychmiast ustawili się w szyku bojowym, ale misjonarz bez słowa rzucił się na przeciwników. Nie słuchał sprzeciwu innych, przecież tu nie dowodzili. Myślał że ci marnie uzbrojeni obcy to nżaden kłopot dla takiego wojownika jak on. Mylił się. Po chwili był nadziany na miecze przeciwników. Odszedł w inne, lepsze miejsce.

- Lepiej nie dopuśćci do walki wręcz, bo skończymy jak nasz przełożony! Ostrzegł Leandros przez komunikator. - Łatwo mówić jżeli siedzi się na dupie zamiast strzelać! ponaglił go Lorgar. Marines po chwili nie mieli jak sie wycofać, a stworów nadal było więcej. Zaczęli powoli sięgać po piłomiecze, gotując się do walki. Kolejna seria, kolejny obcy trafiony, lecz nadal za mało by wygrać. Nagle dało się słyszeć silniki burzy, po kilku sekundach oddziały wroga zostały skoszone seriami z działek obrotowych. w górze było widac dwa Thunderhawki przygotowywujące się do lądowania. Siły obcych przerażone widowiskiem rozpierzchły się, a Thunderhawki powoli wylądowały. Z pierwszego wyszedł oddział zwyklych taktycznych marines, drugi powoli sie otworzył i marines ujrzeli cos rzadkiego - oddział weteranów uzbrojonych w energotopory. Ich zbroje były oklejone pieczęciami czystości oraz rysami i wgnieceniami świadczącymi o tym, że weterani niejedno widzieli. Jednak w statku ktos jeszcze był. Ktoś, kto roztaczał wokoło siebie aurę psioniczną. Po chwili z Thunderhawka wyszedł jegomość w srebrzystobiałej zbroi, bez oznakowania zakonu. Miał on dziwnie wyglądającą włócznię i podwójny pistolet boltowy uzbrojony w amunicję kraken. Emanowała od niego aura spokoju i opanowania.

- Zmiana priorytetu, podejrzenie wystepowania demonicznych sił, rozkaz natychmiastowego założenia obozu wywiadowczego. Powiedział ze spokojem przybysz. ,,A więc to łowca demonów, ciekawe" pomyślał leandros. Przybysz zwrócił się do niego:

- Dowodzisz tym oddziałem? Zapytał

- Nie sir, sierżant jest martwy

- W takim razie teraz ty dowodzisz. Twoja drużyna zostanie uzupełniona, macie sprawdzić to miejsce w polu 20 kilometrów, zrozumiano?

-Tak sir! odparł Leandros po czym zaczął pyzygotowywac się do zwiadu. Działo się coś dziwnego, jeżeli faktycznie okaże się że stacjonują tu siły chaosu, rozpocznie się bitwa ogólnoplanetarna! Po chwili oddział był gotów. Wyruszyli w las. Poruszali się okręgiem, Powoli zataczali kola od punktu wyjścia. Po dzesięciu kilometrach uslyszeli hałas. Nagle jakieś stworzenie przypominające wilka rzucilo się na Lorgara. Leandros szybko zareagował i strzelił w łeb stwora. O dziwo potwór rozpadł się na kawałeczki.

- Cholera, to miejsce jest dziwne. Skwitował Lorgar. Po kilku kilometrach las zaczął się rozrzedzać. Zauważyli polankę, na której było coś, co przeraziło ich do szpiku kości - Znak Khorne'a!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Rozdział 4

My little Warhammer

Rozdział 4

Marines stali i wpatrywali się w znak jak osłupieni. Znak był wypalony w ziemi, Nadal było czuć woń palonej trawy. Powoli, cały oddział przeszedł na drugą stronę pagórka. Leżał tam stos rozkładających się już trupów tubylców. Już mieli zaraportować to do bazy, gdy usłyszeli krzyki. Odwrócili się, i zobaczyli jeszcze żywego obcego, z powyrywanymi odnóżami. leandros wyjął urządzenie tłumaczące, i nachylił się nad stworem. Mieli nowe zadanie, a tubylcy może coś wiedzieli. Obcy jednak niewiele już widział, widocznie odchodził. Leandros tak jak podczas szkolenia wyjął środek przeciwbólowy, wbił w ciało stwora, odczekał dziesięć sekund i rozpoczął podstawową reanimację. bez pomocy konsyliarzy niewiele zdziała, obcy pożyje jeszcze przez kilka godzin. Jednak jeżeli przyślą u konsyliarza, obcy przeżyje. Po kilku minutach stwór obudził się i spojrzał nieprzytomnym wzrokiem na marines. Przeraził się, zaczął kwilić oś w nieznanym języku, próbował uciekać, ale wtedy zobaczył brak odnóży. Miał już mdleć, gdy Leandros wyciągnął drugi środek przeciwbólowy i wbił go w zyłę obcego. W tym czasie urządzenie szukało odpowiedniego języka. Po chwili zatrzymało się na napisie ,,Rubieża j. n. 95261" Leandros spokojnie odezwał się do obcego

-Nie chcemy zrobić ci krzywdy, ale odpowiadaj na nasze pytania. Wtedy przeżyjesz. - Urządzenie szybko przekalkulowało imperialny gotyk Leandrosa po czym zmieniło go na lekko piskliwy głos lektora. Po chwili stwór odpowiedział, maszyna znów przekalkulowała:

-co chcecie wiedzieć?

-Kto zrobił to wszystko?

-Nie wy? Może jedni z was? Byli podobni do was, tylko zbroje miały inny kolor. - Powiedział przerażony kucyk.

-Nie to nie my, to nasi najgorsi wrogowie. Tyle starczy. - Wezwij konsyliarza i transport! rzucił do nowego. Po kilku minutach dał sie słyszeć odgłos Transportowca Rhino. Po chwili wyłonił się niszcząc drzewa. Ale to nie był Rhino Imperium. przewiózł on wojowników chaosu. Po kilku sekundach z transportowca wybiegł oddział uzbrojonych zdrajców, którzy rozpoczęli ostrzał. Marines natychmiast rzucili się w poszukiwaniu osłon. Nowemu się nie poszczęściło, Dało sie słyszeć chrzęst pękającej czaszki, i marine padł na ziemię.

Rozpoczęła się taktyczna strzelanina, niepodobna do rzezi w siedzibie tubylców. Tutaj jeden błąd oznaczał śmierć. Leandros wyskoczył zza osłony, wystrzelił serię w jednego ze zdrajców i z szybkością przetoczył się do następnej, którą był głaz. Wytrzyma kilka minut, potem zacznie się kolejne poszukiwanie. Nacisnął przycisk na pasku i po mikrosekundzie wystrzelił z niego granat przeciwpiechotny. Wychylił się na sekundę i cisnął nim w grupkę przeciwników. Widział, że trzech zdrajców nie zdążyło odskoczyć i eksplozja skończyła się dla nich tragicznie. Szanse obu stron były równe, oba oddziały co chwila wyskakiwały zza osłon ostrzeliwując się nawzajem. Usłyszał krzyk, i zobaczył że Lorgar został trafiony. Żył, ale nie mógł walczyć. Leandros przeklął w duchu, po czym znów zaczął ostrzeliwywać marines chaosu. Jeżeli wsparcie nie nadejdzie, Ich oddział zostanie zniszczony.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Rozdział 5 (Teraz istnieje juz dostęp do tych działów, więc będę wrzucał fika sam)

My Little Warhammer

Rozdział 5

Sytuacja wyglądała kiepsko. Po kilku minutach strzelaniny zdolni do walki zostali tylko Leandros i Kratos, młodszy sierżant. Lorgar był ranny, reszta nie żyła. Z sił Chaosu też ubyło wielu wojowników, ale nadal nad nimi górowali. Marines kończyła się amunicja. cztery magazynki, trzy, jeden, wreszcie nie mieli czym strzelać. Kratos wyciągnął piłomiecz.

-Nie! oni tylko na to czekają! Odezwał się głos w wewnętrznym kanale - Musimy czekac aż oni sami do nas przyjdą, wtedy zaatakujemy z zaskoczenia! Po chwili do ich kryjówki wszedł pierwszy marine. Zanim zdążył się rozejrzeć, jego głowa wylądowała na ziemi. Powoli zbliżała się reszta przeciwników. Było widać już dwóch z nich. Zaczęli celować do nich z bolterów. Nagle Leandros i Kratos w tej samej chwili rzucili się na zdrajców. Jeden z marines miał pistolet boltowy, jednak już po sekundzie stracił go razem z ręką. Drugi nie pozostał obojętny i zalał strzałami Kratosa. Obrócił się w stronę leandrosa, by zobaczyć jedynie lufę pistoletu i huk wystrzału. Kratos był w stanie opłakanym, raczej tego nie przeżyje. Było słychać kroki innych marines chaosu, powoli ich otoczyli. Szykowali boltery, gdy nagle ziemia wokół kilku marines wybuchła, zmieniając ich w kawałki mięsa i metalu. Reszta Zdrajców obróciła sie w kierunku nowego celu. Był nim Drednot oraz kilku marines. Mech zaczął kosić niedobitki marines chaosu działkiem obrotowym. Bitwa rozgorzała na nowo. Leandros rzucił się na najbliższego zdrajcę z piłomieczem. Uskoczył przed piłotoporem, ktory przeciął powietrze w miejscu gdzie przed chwilą była jego głowa. Odwrócil się i zauważył Czempiona odzianego w pancerz niszczyciela. Leandros skoczył na zdrajcę, i szybkim ruchem wbił piłomiecz w odkrytą głowę potwora. Siły zdrajców nie miały zbytnich szans ze znacznie większym oddziałem, i po kilku sekundach konał już ostatni z nich. Sierżant podszedł do maine z białym hełmem i zapytał:

- Jesteście naszym wsparciem?

-Jakim wsparciem? Jesteśmy jednym z oddziałów patrolowych, szukaliśmy znaków obecności chaosu, gdy usłyszeliśmy odgłosy walki. - Odparł weteran.

- Czyli zakłócają nasze sygnały, sprytna taktyka. Odciąć od wsparcia i wyrżnąć nie zostawiając śladów. Jednak tym razem im się nie udało. Lepiej wyślijcie tu konsyliarza, mamy obcego który może powiedzieć nam coś więcej o zdrajcach. Najwyraźniej miał być ofiarą, gdy nagle zjawiliśmy się my.

- Nie mamy tu konsyliarza, musimy wrócić do obozu, mamy bardzo ważne informacje. - powiedział weteran - Lepiej ruszajmy. Grupka marines Wyruszyła w głęboki las, w drodze do obozu.

Wiem że wrzucam bardzo rzadko, ale mam tymczasowy Całkowity brak weny, do tego dochodzi brak czasu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Orkowie najwyraźniej wejdą pierwsi (najwięcej głosów) potem Eldarowie i Ig, ale nic nie jest jeszcze pewne

\

Mam zamiar dodać wszystkie rasy z ankiety, ale trzy najwyżej oceniane trafią pierwsze, a reszta około rozdziału 20-30. ale jeżeli ktoś chciałby żebym dodał też np. demony chaosu, wystarczy że napisze mi na priv a ja postaram się dodać dana rasę jak najszybciej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

Kolejny (niestety krótki, nie miałem weny :/) Postanowiłem, że będę to pisał krótkimi kawałeczkami prozy każdej z ras, żeby nie skupiać sie mocniej na każdej.

My Little Warhammer

Rozdział 6

Gdy tylko gąszze lasu zaczęły się rozrzedzać, dało się słyszeć odgłosy wystrzałów i wybuchów. Zanim ktokolwiek się obejrzał, drednot oberwał pociskiem Lascannona, co zamieniło go w dymiącą kupę metalu.

-Rozproszyć się! Zwarta grupa to łatwy cel dla altylerii!! Znaleźć cel ataku!! - Weteran wydawał rozkazy, sam biegnąc do najbliższej skały. Wybuchy rozdzierały powietrze, w którym też toczyła się walka - Land speedery walczyły z niezidyntifikowanmi pojazdami latającymi. Nagle z lewej strony dało się slyszeć potężne ŁŁŁŁŁŁŁAAAAAAAAA!!!!

I wtedy wiadome już bylo co zaatakowało obóz. Z krzaczorów wyłonił się sprawca wybuchu drednotoa - Mek z Lasgunem próbujący dobiec do najbliższego marine - nie zdążył, pocisk boltowy przeszedł mu przez głowę na wylot robiąc mu z mózgu krawą papkę. Marines wychylili się zza osłon, i zobaczyli Setki orków szarżujących na nieliczne już oddzialy Marines. Superżołnierze bronili się dzielnie, najwyraźniej nie mieli większych szans.

-Tron tery! Patrzcie w górę!!!

Nad ich głowami lewitowała potężna asteroida Ostrzeliwywująca Potężnymi działami niedobitki marines. Dla nich był to już koniec tej bitwy.

**********

-Szefje! Orkofe Skauy Som Jusz Nad Orbitom! Wykrzyknął Wielki mek do wodza stojącego na mostku kosmicznego wraku.

-Doskonale. Wielkie ŁŁŁŁAAAAA Bludfagga Wuaśnie Siem Rozpoczeuo! Odpowiedzial widocznie uieszony ork - Zniszczymy Ludziuf I Pujdziemy dalej atakujonc Resztem tego ukuada. Widok na mosotku był fascynujący. Zgromadzone Skauy powoli rozbijały się na ziemi.

-Niedugo wszystkje nasze siuy Bedom na planecie! Oznajmił mek, Jednak wielki ork był już w drodze do ostatniej już asteroidy

-Czas rzeby ta planeta Zobaczya co to prafdziwe ŁŁŁŁŁŁAAAAAAAAA!!!!!!! Choćta dużmuzgu, ŁŁŁŁŁŁAAAAA!!!!!!!!!!!!!

C.D.N

P.S Pisanie po "orkowemu" jest trudne, ale taka forma raczej zostanie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kolejny, już 7 rozdział. Niestety, Space Marines TYMCZASOWO wylecieli z gry.

My Little Warhammer

Rozdział 5

Wielki czarnoksiężnik Xenroth patrzył, jak heretycy nieskutecznie probują powstrzymać falę orków wylewającą sie na nich. Wydawało się, że zielonoskórzy nigdy się nie skończą, tak jednak nie było. Jako wysoki czempion Tzeentcha, Xenroth lubił intrygi. To jednak zaczęło się robić nudne. Zaczął rysować ręką w powietrzu, a po chwili pod najbliższą hordą orków otworzyła się ciemna rozpadlina, która wchłonęła ich do środka. Czarnoksiężnik zwrócił sie do pobliskiego marine i powiedział:

- Wyślij wiadomośc do statku. Niech zbombardują nasze koordynaty.

-Ale sir, nasi żołnierze tu są!

-Nie kwestionuj moich rozkazów! O naszych ludzi sie nie martw. - Odparł czarnoksiężnik, po czym rozpoczął jakiś dziwny rytułał. Po kilku minutach grudki ziemi i kamyków zaczęły się unosić, co oznaczało zbliżające sie bombardowanie. Żołnierze chaosu zaczęli się lękać, że ich przywódca oszalał. Jednak zanim pierwsza bomba padła na ziemię, czarnoksiężnik skończył ostatni ruch ręką i siły jego ludzi znikły przeniesione tajemnym wirem mocy.

**********

-ŁŁŁŁŁŁAAAAAAAA!!!!!! - tylko tyle dało się usłyszeć w odgłosach krwawej batalii. Bluddfag Raz za razem uderzał toporem w coraz liczniejsze siły marines chaosu. Za każdym jego uderzeniem dało słyszeć się agonialny krzyk marine. Wściekłość kierowała wielkim orkiem, dlatego jego ciosy były zabójcze. Herszt skoczył, i przeciął toporem jakiegoś marine na pół. Dwie połówki niegdyś potężnego wojownika uderzyły w ziemię z plaskiem. Tak, dla Bluddfaga był to raj. Odgłosy śmierci były dla niego niczym najlepsza muzyka. Taki był raj orka. Walka trwała w najlepsze, wrogowie powoli sie wycofywali, gdy nagle coś błysnęło, i siły chaosu znikły.

-Co Śem tu dźeje? Jak Ońi znikuy? - Dziwił się herszt. Nagle ziemia zaczęła drżeć, i pobliskie chopaki zaczęły zmieniać się w krawą masę. Po kilku minutach takiego piekła okazało się, że niedobitków zostało niewiele. To jednak nic nie znaczyło dla Bluddfaga. Ta armia, to był tylko początek.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 months later...

Bardzo ładne rozdziały, lecz nie do końca zgadzają się z prawdą. Np. Marines nie umieją utonąć w wodzie. Ich genetycznie zmodyfikowane ciało nie pozwala na to. Ale to tylko szczegół ^^ Oby tak dalej. Masz wyobraźnie.

PS. Marines wylądowali w lesie Everfree i zabili kuca o szaro-białym ubarwieniu – Zecora. Następnie zabili różowego kucyka w miasteczku niedaleko lasu – Pinkie Pie. Jeszcze dalej jeden z marine dostał fioletowym promieniem – Twilight Sparkle. Potem było wspomniane o uskrzydlonych i uzbrojonych obcych – straż księżniczki Celesti lub RD z Flutershy, jednak wątpię, aby Fluterka szarżowała na marines xD. Tak te rozdziały odebrałem osobiście  :)

Edytowano przez Zappter
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 years later...

Zamysł fika i fabuły jest całkiem spoko, ale zdecydowanie za szybko lecisz z tematem, rozdziały powinny być zdecydowanie dużo dłuższe oraz bogatsze o szczegółowe opisy jak i przemyślenia postaci żeby nadać im nieco więcej charakteru, zwłaszcza moment lądowania na planecie i reakcja na odkrycie cywilizacji pastelowych kucyków zasługuje na bardziej szczegółowe opisanie albo przynajmniej jakiś klimatyczny komentarz postaci np "No tego to ja się tutaj nie spodziewałem".

To samo tyczy się scen walki, momentami tam gdzie keczup powinien tryskać strumieniami na lewo i prawo jest po prostu ucięcie i przejście do wzmianki o trupie, tak jakbyś specjalnie cenzurował niektóre fragmenty przez co opowiadanie wydaje się niekompletne, a jako że fik i tak ma kategorie gore mógłbyś spokojnie polecieć po całości, tym bardziej że wybuchowe pociski boltowe jak i miecze łańcuchowe dają ci całkiem spore pole do popisu jeśli chodzi o opisywanie krwawych scen walki, więc zaszalej w tym temacie.

Dodał bym też jakiś poważniejszy wątek z kucykami żeby odgrywały dużo większą role w całym fiku niż tylko mięsko armatnie. Jako że kuc zwierz magiczny to pakt z chaosem byłby jak znalazł, nie mówiąc już o odkryciu Diskorda przez którąkolwiek ze stron konfliktu. W fiku jest też sporo literówek tak jakby coś poucinało ci polskie znaki takie jak "ę" czy "ś". Na koniec dodam jeszcze że na podstawie tego co napisałeś można by było spokojnie zrobić kilkanaście dobrych wielostronicowych rozdziałów bo pomysły masz naprawdę świetne tylko jakoś mało rozpisane. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...