Skocz do zawartości

Star Wars: Spod ciemnej gwiazdy


Recommended Posts

Nienaturalnie wysoka stawka za zwykłą ćpunkę była dość podejrzana od samego początku... Ale też naiwność Kel Dora - być może na pokaz - wprowadziła Krusska w błąd. Może to nie zwykłe igiełki śmierci brała? Może coś, co dodawało siły i energii? Jakiś dodatek arenaliny... Może i tak. W tym momencie do głowy Trandshanina wpadł pewien pomysł. zatoczyć koło i pojawić się tam, gdzie ofiara się go nie spodziewa. Wpatrując się w nawigator widać było, że cel stara się biec w kierunku przeciwnym do Krusska. A teraz musiała jeszcze zejść z dachu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wystarczyło, że Krussk pobiegnie do jakiegoś zejścia z dachu. Przyspieszył trochę, powoli zaczynając się obawiać, że jego ofiara mu zwieje, przez co straci szansę na zostanie łowcą nagród... i tysiaka. Nie może stracić tych pieniędzy, już zbyt się przywiązał do myśli, że to małe bogactwo będzie jego. Drętwiejąca ręka zaczynała go naprawdę irytować. Urywanie jej po zranieniu było nie tylko aktem wściekłości, ale także przezornością - Tranoshanin nie miał ochoty umierać na jakiś syf z powodu niedostatecznie szybko udzielonej pomocy medycznej... Zaraz, przecież w kieszeni miał medpacka! Starając się nie zwalniać, wyciągnął lekarstwo i przyłożył do rany, mając nadzieję, że jedno wystarczy, by uszkodzona ręka wyzdrowiała.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lek nie wywołał uczucia ulgi, a raczej spotęgował ból przez pieczenie. Trudno. Krussk musiał wytrzymać i gonić tak niewdzięczny cel dalej. I oto ujrzał między ludźmi swoje uciekające tysiąc kredytów, które nie oglądało się za siebie i pędziło niemal na złamanie karku. Kobieta przepychała się między tłumem, a w pewnym momencie specjalnie popchnęła któregoś z nic nieświadomych przechodniów tak, by się specjalnie przewrócił. Zapewne zostanie na śmierć stratowany i wywoła zator, a na tym jej zależało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Głupie medpacki. Trzeba było kupić porządniejsze. Ale nie teraz, teraz trzeba skupić się na tym przeklętym człowieku!

Nie bardzo obchodziło go, czy przewrócony człowiek zostanie stratowany czy nie, on chciał dorwać tylko swój cel, który zdawał mu się coraz bardziej oddalać. Może uda mu się trafić ją, chociaż w cokolwiek. Przycelował, minimalnie zwalniając, strzelił kilka razy, po czym znów puścił się pędem za "ćpunką". Sprawdził po prawej i lewej, czy gdzieś nie ma miejsca z mniejszą ilością przechodniów, aby dogonić zdobycz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ulica, na niekorzyść Krusska była zatłoczona równomiernie. Wszędzie łaziły różne rasy humanoidów... I nie tylko. W tej sytuacji nawet aparycja jaszczura była przeciwko niemu. Drobna zdobycz miała większą możliwość przeciśnięcia się między tłumem. Krussk oczywiście mógł taranować, ale i tak tracił w ten sposób czas...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Jaszczur zaklął głośno. Nagle wpadł mu szalony pomysł. Panika mogła tłumu, mogła mu tak samo pomóc, jak przeszkodzić. Ale skoro nie było przejścia, musiał zaryzykować. Ale co mógł powiedzieć? Że ją goni? Przy tej martwicy społecznej, nikt by mu nie pomógł. Że go zraniła? To też nie obchodziło tłumu. To musiało uderzać bezpośrednio w nich...

- Tamta człowiek ma bombę! Uciekać! - krzyknął wskazując swoją ofiarę. Teraz albo ją spowolnią, tłocząc się obok niej, albo uciekną od niej, zostawiając czyste pole strzału. Powinno się udać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Humanoidy będące najbliżej Krusska rozejrzały się po okolicy, zdziwione. Treść wiadomości widocznie nie do końca do nich dotarła. Wystarczyła jednak jedna kobieta będąca obok, by z krzykiem i piskiem wzbudzili chaos. Zaczęli uciekać w różnych kierunkach, tratując i popychając się nawzajem. Ci którzy usłyszeli głos Trandoshanina oddalali się od ulicy, pozostali zaś uciekali dla samego faktu uciekania, nie wiedząc przed czym właściwie się ratują.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Głupia szmata!

Ale o to chodziło, tłum zrobił swoje. Teraz wystarczyło, że Krussk, nie bacząc na innych przechodniów będzie konsekwentnie pchał się w stronę kobiety. Robił wszystko, byle tylko zmniejszyć dystans - odpychał ludzi, gryzł, kopał, walił kolbą po głowach, każda czynność zapewniająca mu kolejny cal do celu była konieczna.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

I w pewnym momencie ścigana zniknęła z pola widzenia. Na szczęście pozostawał jeszcze nawigator. Mimo wszystko sprawność ofiary robiła wrażenie. Jeszcze większe wrażenie zrobiła na Krussku jej głupota. Głupota takiej skali, że teraz Trandoshanin wiedział już, że ścigana z pewnością jest człowiekiem. Przepychając się przez tłum przez chwilę nie patrzał na nawigator i oto kobieta pojawiła się z tyłu i wycelowała blasterem w plecy jaszczura. Strzeliła. Jakże wielkie było jej zaskoczenie, gdy naturalny pancerz Krusska powstrzymał cios, a jego właściciel zasadniczo nic sobie z ciosu nie zrobił...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Krussk odwrócił się. Nie mógł się powstrzymać od podłego uśmiechu, patrząc na tą żałosną człeczynę. Wielu jego 'kolegów' z pracy nazywało jego uśmiech obrzydliwym, ale on nic sobie z tego nie robił.

I tu cię mam, głupi robaku.

Nie myśląc wiele, pognał w stronę ofiary, zamierzając ją powalić swoją masą, a następnie własnoręcznie pozbawić ją życia. Tak, jak lubił najbardziej.

Chyba dziś jednak skosztuje ludzkiej krwi.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kilka osób zostało potrąconych i szturchniętych, ale nie zdołały one pomóc kobiecie w wymknięciu się Krusskowi. Została przewrócona i przygnieciona do podłoża przez o wiele cięższego i większego Trandoshanina. Przy upadku broń nie wypadła jednak z jej rąk i wciąż próbowała bronić się, celując w głowę jaszczura. Wykrzykiwała przy tym różnego rodzaju szpetne przekleństwa określające napastnika i miotała się, bez większego skutku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Krussk starał się tylko jak mógł, żeby broń nie została wycelowana w niego, szczególnie w głowę. Nie umarłby od utrat kończyn, ale utrudniłoby mu to pozbycie się celu, który i tak sprawił mu mnóstwo problemów. Wystarczyło, że ręka go dalej piekła. Starał się spojrzeć jej w oczy, zobaczyć strach, przerażenie i niedowierzanie, że jej koniec już nadszedł.

Potem wystarczyłoby tylko wbić kły w jej szyję i patrzeć, jak krew tryska z tętnic, zobaczyć prawie zapomniany widok ruszających się mieśni, ścięgień i krtani, którą też z chęcią by przegryzł.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Ofiara szamotała się, jęcząc i płacząc niemalże z bezsilności. Bała się. Bardzo się bała. W pewnym momencie jednak znieruchomiała i uśmiechnęła się złośliwie, starając się ukryć przerażenie. Oswobodziła rękę z bronią i wycelowała sobie w głowę.

- Żryj mojego trupa! - wrzasnęła i pociągnęła za spust.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kawałki mózgu, czaszki i twarzy ochlapały Krusska. Był nieco zrezygnowany i poirytowany - w końcu, odmówiono mu uczty ludzkiego mięsa. Z drugiej strony... zabił cel. W pewnym sensie. Praktycznie pozbawione głowy truchło było dowodem na to, że ofiara nie żyje, a oto zleceniodawcy chodziło. Krussk puścił ofiarę, podniósł się, po czym zasyczał - ręka go trochę piękła. Co za cholera! Chciał splunąć, ale źle by to wyglądało dla oficerów prawa. A tak, mają ładne samobójstwo, a trandoshanin ma dodatkowe 500 kredytów. Teraz wystarczyło się spokojnie oddalić, może do jakiejś placówki medycznej, żeby naprawili łapę, a potem wystarczyło poczekać, by udać się na ustalone spotkanie ze zleceniodawcą.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Należało tylko stwierdzić, gdzie owa placówka medyczna się znajduje i czy nie jest przypadkiem poczekalnią przed krematorium. W tej części Coruscantu zbyt często odnajdywano zwłoki, by móc dociekać ich tożsamości i pochodzenia, a i opieka zdrowotna nie była zbyt dobra i mało kto jej ufał. Tu jednak pojawiała się zaleta bycia Trandoshaninem.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Uch, Krussk idioto. Lepiej wrócić do jakiejś przyzwoitszej dzielnicy. Nie zwracać na siebie uwagi, chociaż to było praktycznie niemożliwe, i gdzieś w normalniejszych okolicach znaleźć klinikę. Mógł poczekać, aż rana się sama zaleczy, ale ból był tak irytujący, że w jego głowie pojawiła się myśl, żeby odgryźć postrzeloną rękę. 

Nie, Krussk idziemy do jakiejś przyzwoitej klinki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie łatwo było zupełnie pozbyć się brudu z twarzy. Strzępki mózgu zeszły dość łatwo, w przeciwieństwie do krwi. Krew jednak można było wytłumaczyć zranioną ręką, tak więc wkrótce Krussk ruszył w poszukiwaniu punktu medycznego. Po jakimś casie jednak znalazł budynek jasno mówiący że to właśnie on jest owym punktem. Teraz pozostawało tylko wejść i uzyskać pomoc...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Wydech. Trzeba było być spokojnym i nie odgryźć niczego medykowi gdy go będzie reperował. Po czym spokojnym krokiem przekroczył próg placówki medycznej.

- Dzień dobry, chyba potrzebuję pomocy lekarssskiej - powiedział na wejściu w stronę portierni, znacząco zerkając na swoją rękę.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 1 month later...

Wysoki, postawny mężczyzna stojący w korytarzu krzyknął coś za siebie i podbiegł do Krusska.

- Proszę za mną - rozkazał. Szary fartuch miał lekko poplamiony zakrzepłą już krwią. Poprowadził Trandoshanina korytarzem. W pewnym momencie, przez jedne z uchylonych drzwi Krussk usłyszał rozmowę. Rozmowę zbyt spokojną na dyskusję pacjenta z medykiem.

Na krześle siedział łysy mężczyzna. Po ubiorze wywnioskować można było, że jest lekarzem. Uśmiechał się i mówił do drugiej postaci. Ta zaś stała oparta o ścianę. Wysoka kobieta ze spiętymi włosami, ubrana w przylegającą do ciała tunikę i ciemny, brązowy płaszcz z kapturem i luźnymi rękawami. Przy pasie wisiała broń. Metalowa, okrągła, podłużna rękojeść... Miecz świetlny.

- Co się panu wydarzyło? - zapytał medyk, zatrzymując się przy jednej z sal i otwierając drzwi przed Trandoshaninem. Nie denerwował się na widok jego rany. Zapewne wiedział, że nie groziła życiu właściciela.

Edytowano przez Nocturnal Van Dort
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Trandoshanin podążył za lekarzem. Po drodze jego wzrok przykuł miecz świetlny. Ta broń... tego właśnie szukał, była tak blisko... Lecz nie mógł tak po prostu do niej podbiec, strzelić jej w gardło i uciec. Była to kusząca propozycja, lecz w obecnym stanie, nie dałby rady, szczególnie, że jedi będzie najpewniej godnym przeciwnikiem, dużo trudniejszym niż ta "ćpunka".

- Nic takiego. Po prosssstu zostałem possstrzelony przesss głupią, ludzką ćpunkę - wyjaśnił trandoshanin, gapiąc się mało dyskretnie na właścicielkę mistycznej broni. Starał się zapamiętać jak najlepiej jej twarz, może kiedyś, gdzieś, w ciemnej uliczce spotka ją... Wtedy będzie wiedział, że ona jest jedi, a ona nie będzie wiedziała, że Krussk chce ją zabić i zabrać jej miecz.

Wystawił ranę w stronę medyka, by ten mógł lepiej ją obejrzeć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...

- Patrząc na Ciebie, to nie powinien być specjalny problem. Z tego co wiem wynika, że nawet zakażenia rzadko się wam zdarzają, więc opatrzę i będzie po problemie - rzekł medyk, bezpiecznie omijając część o ćpunce. Zapewne wiedział że takich tematów nie należy poruszać, tak jak pytać o to, co się stało. Opatrzyć pacjenta i jak najszybciej się go pozbyć - ot, korzystne rozwiązanie i gwarantujące przeżycie.

Lekarz podszedł do szafki i wyjął z niej małą buteleczkę z matowego szkła. Wylał trochę jej zawartości na kawałek gazy i docisnął ją do rany. Nawet nie piekło aż tak bardzo, jak Krussk się spodziewał. Potem owinął całość bandażem i zawiązał.

- Po problemie, jakby się zabrudziło to wymienić bandaż. To wszystko, co mogłem zrobić.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

×
×
  • Utwórz nowe...