Skocz do zawartości

Złodzieje jabłek [Z] [Seria] [Crossover] [Comedy] [Random] [Sci-Fi]


Recommended Posts

Dwunastego lipca, 2013 roku zamieściłem tutaj swój pierwszy fanfik. Ot, niedługi [Oneshot], napisany na pełnym luzie i dla rozrywki, będący nieskomplikowanym crossoverem. Pomału mija rok odkąd to się stało, toteż pomyślałem sobie, że w ramach rocznicy i żeby ostatecznie zamknąć tę historię napiszę sobie kontynuację. Tak więc, nie przedłużając, prezentuję Wam nie jedno, lecz dwa opowiadania, o tym jak to Applejack wraz z przyjaciółkami zmagała się z przybyszami z obcego wymiaru. Pierwsze znajduje się w swojej najnowszej, poprawionej wersji. Odnośnie drugiego, chciałbym jeszcze raz podziękować GoForGold, Mei oraz Tricowi, za pre-reading. Wasza pomoc była tym ważniejsza, gdyż część druga tej historyjki jest... Dłuższa. I jeszcze bardziej oderwana od praw fizyki. I w ogóle, więcej się tam dzieje ;)

 

 

AKTUALIZACJA 12.04.2015. - Teraz dostępne jest również "Największe wyzwanie w historii", zwycięzca edycji specjalnej "Wojna postu z karnawałem" i pełnoprawna kontynuacja historii. Nie planowałem tego, po prostu tak wyszło ;P

 

 

DPAf4RF.png

 

Odkąd granice wymiarów są otwarte, różne światy zalewają różni złoczyńcy.

Na szczęście, swobodny przepływ istnień dotyczy także tych dobrych.

 

 

Złodzieje jabłek

[Oneshot] [Crossover] [Comedy] [Random] [sci-Fi]

 

Nieważne, czy żar leje się z nieba, czy śnieżna pierzyna przykrywa co się da. Nieważne, czy leje deszcz, czy też z nieba spada grad, wielki jak kurze jaja. Applejack zawsze ma coś do zrobienia. W swej farmerskiej karierze wiele razy zmagała się z pogodą, jednakże teraz przyjdzie jej stanąć oko w oko z... Najeźdźcami z innego świata! Klacz nie wie skąd przybili i kim dokładnie są, ale wie, że mają oni jeden cel - jabłka. Zaraz, zaraz, jeszcze cydr? To są dwa cele! Teraz żarty się skończyły, ale czy Applejack zdoła w pojedynkę znaleźć jakieś rozwiązanie?

 

 

Złodzieje jabłek powracają!

[Oneshot] [Crossover] [Comedy] [Random] [sci-Fi]

 

Podczas, gdy Applejack bezskutecznie stara się wszystkich dookoła przekonać o prawdziwości swych tłumaczeń, zmutowane jamraje pasiaste odnajdują w końcu sok z Gumijagód. Z jego pomocą specjalna przeciw-energia zostaje wreszcie stworzona, a nowa broń skonstruowana w oparciu o nią jest w stanie przeciwstawić się złu. W trakcie wydawać by się mogło decydującej bitwy, coś poszło nie tak i złoczyńcy zbiegli do innego wymiaru. Torbacze natychmiast ruszyły na ich poszukiwania, nie wiedząc, że ci już położyli łapy na Equestrii i zaczęli przygotowywać kontratak. Już wkrótce Twilight Sparkle i przyjaciółki przekonają się, że Applejack od początku miała rację. Czy moc przyjaźni okaże się skuteczna i tym razem?

 

Poniżej ten sam, duży tort, lecz podzielony na mniejsze kawałeczki ;)

Złodzieje jabłek powracają!

~ Część pierwsza ~

~ Część druga ~

~ Część trzecia ~

~ Część czwarta ~

 

 

Największe wyzwanie w historii

[Oneshot] [Crossover] [Comedy] [Random] [sci-Fi]

 

Spokojne dni upływające na budowaniu maszyn i bezowocnych próbach wyedukowania zmutowanych jamrajów pasiastych niespodziewanie zostają zakłócone przez przybysza z obcej planety. Niegdyś aktywny, samozwańczy najszybszy gość we wszechświecie, Nitros Oxide wyzywa Rainbow Dash na wyścig. Stawką ma być cała Equestria. Bohatersko zwalczając przeciwności losu, przyjaciele ruszają na Gasmoxię, gdzie właśnie trwa Karnawał. Co może pójść nie tak?

 

Poniżej wersja pociachana na cztery odcinki:

Największe wyzwanie w historii

~ Część pierwsza ~

~ Część druga ~

~ Część trzecia ~

~ Część czwarta ~

 

 

Poniżej garść materiałów źródłowych, z grubsza co się wzięło z czego, ponieważ nie każdy może orientować się co do krzyżowanego z krainą kucyków uniwersum. Mam nadzieję, że trochę to pomoże. Ostrzegam jednocześnie przed możliwymi spoilerami, zaleca się zerknięcie na listę po przeczytaniu opowiadań:

 

- Jest to crossover z uniwersum gier z serii "Crash Bandicoot", która zadebiutowała na konsoli Sony Playstation, w 1996 roku.

- Kończąca oryginalnych "Złodziei" kwestia Applejack to nic innego jak parafraza wypowiedzi Cortexa z normalnego zakończenia trzeciej części Crasha. W oryginale brzmi ona "Defeated again! This is not fair! Maybe I should retire... to a nice, big beach, with a nice big drink. And a woman, with a nice, big... bag of ice for my head!"
- Laboratorium na krze lodowej (Iceberg Lab) jest to ważna lokacja z "Crash Twinsanity". Obejmuje on laboratorium oraz okolice.
- Psychotron jest maszyną służącą do podróży między wymiarami. Wystąpiła ona w "Crash Twinsanity". Bohaterowie użyli jej, by dostać się do finałowych lokacji w grze.
- Rakietowe pingwiny występują jako przeciwnicy w "Crash Twinsanity".
- Melodia piosenki Pinkie Pie wykonywana jest w stylu acapelli, ponieważ właśnie w tej konwekcji powstał soundtrack do "Crash Twinsanity" i "Crash Tag Team Racing".
- Taniec, który tańczy Pinie Pie to Crash Dance. Teoria spiskowa mówi, że w późniejszych grach został on wycięty w ramach cenzury.
- Scena, w której mechaniczne ramiona Niny zostają skręcone to nawiązanie do jednej z grafik ekranu końcowego gry z "Crash Twinsanity".

- Pinkie Pie cytuje Owidiusza. Skąd o nim słyszała pojęcia nie mam ;P
- N-V pojawiło się w "Crash: Mind over Mutant". Urządzenie to tworzyło nowe mutanty, bezgranicznie oddane Cortexowi. Zmieniło również rodzeństwo Crasha, przez co musimy z nimi walczyć.
- Fort Applejack jest nawiązaniem do poziomów bonusowych w pierwszej części serii. Niektóre z nich składały się wyłącznie z rozbijalnych skrzynek.
- Jajonado jest nawiązaniem do idiotycznego filmu pod tytułem "Sharknado", gdzie niesione tornadem rekiny terroryzowały losowe miasto i losowych ludzi (w CGI).
- Wspomniana w fiku wyspa oraz stacja kosmiczna to nawiązania do pierwszej i drugiej części serii oraz do "Crash Bandicoot: The Wrath of Cortex", w którym widzimy nową stację.

- UFO, czyli jeden z wyciętych z "Twinsanity" konceptów nareszcie doszedł do skutku - w fanfiku ;)

- Jakkolwiek mam nieciekawe zdanie o "Tytanach", jest to gra kanoniczna. To w niej miało miejsce wspomniane w opowiadaniu zastąpienie Cortexa.

- Melodia N. Gina pochodzi z "Crash of the Titans".
- Komunikat Chrysalis to nic innego jak przeróbka puenty jednego ze spotów wyborczych Twojego Ruchu.
- Wszystkie pojawiające się w fiku zwierzaki wystąpiły w drugiej i trzeciej części serii, jako wierzchowce.

- Wspomniano o Kool-Aid Manie? Może chce Wam się pić?
- Bazooka Crasha pochodzi z części "Warped" oraz "The Wrath of Cortex".

- Świat do którego trafia Spike na samym końcu to jedna z lokacji "The Legend of Spyro: Dawn of the Dragon". Spotyka tam innego purpurowego smoka ;)

- W pewnym sensie, główny wątek "Największego wyzwania..." jest nawiązaniem do fabuły gry "Crash Team Racing", wydanej na Playstation w 1999 roku. Tam po raz pierwszy, w roli antagonisty, wystąpił Oxide, który wyzwał Ziemian na wyścig.
- Tłumaczenie Coco, dlaczego na Marsie nie ma życia nie wzięło się z powietrza. Pośród https://www.youtube.com/watch?v=rK8cEbzMlkE, znajduje się wypowiedź Oxida, który sam chwali się, że zanim wyruszył na Ziemię, ścigał się na Marsie i zwyciężył, pozostawiając planetę zniszczoną, opustoszałą.
- Przedstawiony obraz Gasmoxii jest moim własnym wymysłem. W grach nigdy nie została ona wystarczająco dokładnie opisana, czy wytłumaczona.
- Gasmoxia w fiku oraz panujący w Equestrii system są w pewnym sensie parodią Polski, z pozdrowieniami dla https://www.youtube.com/watch?v=IoFeuTSGQe8.
- Wspomniany w fiku "Lovely Sweet Dreams Emulator" istnieje naprawdę. Gameplay można zobaczyć https://www.youtube.com/watch?v=WsAIamk5SWo.
- Scena treningu oraz finałowy wyścig są luźnym nawiązaniem do "Rocky' ego".
- Sam wyścig to ukłon w stronę "Crasha Team Racing" i https://www.youtube.com/watch?v=nQAlDpbof6A. Oxide startuje przed zakończeniem odliczania, podczas lotu strzela rakietami i zostawia za sobą Nitro.
- Oxide dysponuje w fiku zmodyfikowanym pojazdem z "Crasha Team Racing". Wzmianka o jego porażkach w jednym z wywiadów jest nawiązaniem do "Crasha Nitro Kart", w którym kosmita również się pojawił.
- W opowiadaniu znajduje się dużo elementów zaczerpniętych z gry przeglądarkowej Ogame, między innymi Antymateria i jej działanie.

 

 

 

Mam nadzieję, że o niczym nie zapomniałem.

 

Komentarze, opinie i uwagi bardzo mile widziane.

Edytowano przez Hoffman
  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Mimo iż jest to całkiem ciekawy pomysł, nie dałem rady czytaj dalej niż do momentu na 3. Stronie

Jakoś taki obraz Big Mc'a nie przypadł mi do gustu, a reakcje kucykow były takie średniawe.

Rainbow dash wleciala przestraszona do stodoły, została przytulona i juz wszystko ok?

Styl pisania jest faktycznie dobry, pomysł oryginalny a odpowiedzi wraz z opisami dobrze napisane

Jedyne co mi się nie spodobało, to charakter kucykow, który jakoś nie zgadzal się z moimi profilami z serialu :rainderp:

Wg mnie 7/10

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 4 weeks later...
Jedyne co mi się nie spodobało, to charakter kucykow, który jakoś nie zgadzal się z moimi profilami z serialu

 

Spoko. Moje pierwsze opowiadanie, z czasem zapewne się wyrobię. A Big Macintosh częściej się odzywał, gdyż tego wymagała jego rola w całym tym zamieszaniu (a bezpośrednią przyczyną zmiany zachowania był stan w jakim się znalazł). No i zawsze jakaś nowość... Chyba.

 

Poza tym, chciałbym oznajmić, że pierwszy post został nieco zaktualizowany i link prowadzi teraz do wersji poprawionej fika. Skupiłem się głównie na zapisach dialogów i na interpunkcji, ale ciężko mi ocenić, czy wyłapałem sam wszystkie błędy. Jeśli jakieś zauważycie - napiszcie.

Edytowano przez Hoffman
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 10 months later...

Zabawmy się w tematonekromantę…

 

Mija okrągły rok od publikacji pierwszych „Złodziei” (będących jednocześnie moim pierwszym fanfikiem), toteż najwyższy czas oficjalnie ogłosić, że powstał sequel (z wypaśną jak na moje możliwości okładką! Yay!) ;)

 

Historia sprzed roku została zamknięta, więc nie będzie mnie już nawiedzać. Numer dwa jakimś sposobem wyszedł znacznie dłuższy, toteż jest więcej akcji, więcej głupot, więcej Pinkie Pie, więcej biegania i skakania, więcej łamiących prawa fizyki i logiki sytuacji, więcej postaci i całej reszty. Przy okazji, oryginalni „Złodzieje jabłek” zostali poprawieni i zaktualizowani do najwyższej wersji.

 

Jednym z głównych „ficzerów”, jest nowa kreacja Applejack. Czytając jej kwestie wyobraźcie sobie wiejski akcent. Albo pomieszany z rosyjskim. Albo z góralskim. Albo jaki tam chcecie ;P

 

Jeszcze raz dziękuję osobom, które pomogły mi w kwestii pre-readingu/ przedpremierowych opinii, to jest GoForGold, Mei oraz Tricowi. Bez Was to by się nie udało.

 

Nie przedłużając, zapraszam do lektury tego wariactwa. Czytajcie i komentujcie, to może powstanie nowy Crash na PS4 ;P

 

Pozdrawiam!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 3 weeks later...

Tak, jak obiecałam – oto komentarz napisany w momencie, w którym autor stracił już nadzieję, że on się kiedykolwiek pojawi.

 

Zacznijmy może od tego, co powinno być na końcu: POLECAM ten tekst. Nieważne, że jest to Crossover ze światem, którego zapewne nikt poza autorem nie zna (wybacz, Hoffman, tę drobną uszczypliwość, po prostu Crossover z grą z 1996 roku jest dla mnie czymś równie niepojętym, co rekiny porywane przez tornado i terroryzujące niewinnych plażowiczów. Równie dobrze mógłbyś napisać Crossover z Mario i pairingiem Sombry z „princess from another castle”… albo jeszcze lepiej – ze smokiem strzegącym „princess from another castle”. W takim związku byłoby zdecydowanie więcej ognia). Nieważne, że gdyby nie okładka, miałabym problem z wyobrażeniem sobie bohaterów. Ważne jest to, że „Złodzieje jabłek” to świetna, zabawna historia podszyta sporą ilością absurdu i dość specyficznego humoru.

 

W sumie nie wiem, od czego powinnam zacząć, więc wrócę do starej, sprawdzonej listy.

 

1. POMYSŁ. Już ci się przyznałam, że coś podobnego widzę po raz pierwszy… Nie wiem, co ty brałeś, że taka idea zrodziła się w twojej szacownej głowie, ale masz moje pozwolenie – bierz tego więcej. Oryginalność – odhaczona, random – odhaczony, ogólne popieprzenie – poziom over 9000. Miło jest raz na jakiś czas oderwać się od konwencjonalnych opowiadań, w których normalność wylewa się z ekranu. Mimo że miłości do obyczajówek się nie wyrzeknę, choćby mnie przypiekali żywym ogniem, „Złodzieje…” podobali mi się bardzo właśnie ze względu na tę inność.

 

2. STYL. Zgadnij, o czym mogę tutaj pisać? ;) (Hoffman (niepewnie): O stylu? Madzia: No nie gadaj!). Historia jest dobrze opowiedziana, większych zgrzytów nie dostrzegłam, a wstawki odnarratorskie dodają dziełu lekkości.

 

Dystans między klaczami zwiększył się znacznie, zaś ich jeźdźcy o mały włos nie pospadali z grzbietów. Obie siostry zaczęły krążyć, zaś maski na ich twarzach nie przestawały wymieniać się coraz to bardziej znaczącymi spojrzeniami, świadczącymi o ich zacięciu. Zapewne pyszczki sióstr wyglądały podobnie, choć nie była to złość skierowana ku sobie nawzajem, a raczej coś, co można by porównać do odpychających się, tych samych biegunów magnesu. Należało owe bieguny zmienić na przeciwne, by zamiast odpychać się i walczyć, królewskie siostry znów stanowiły zgrane rodzeństwo, miłościwie i zgodnie panujące nad niemałym krajem. Porównanie tak głębokie, że prawie się utopiłem.

 

Zalatuje kliszą? A jakże, to jest właśnie ten moment, w którym bohaterki nagle sobie zdają sprawę, że źle zrobiły i się jednoczą. Bawcie się dobrze.

 

W ogóle opowiadanie jest fajne, takie na luzie. Widać, że było pisane dla przyjemności i to się chwali.

 

Niektóre fragmenty czytało się tak, jakby brało się udział w rozgrywce w grze – chodzi szczególnie o momenty bezpośrednich starć antagonistów z protagonistami. Nie mówiąc o tym, że końcowa scena Luna-Aku Aku vs. Celestia-Uka Uka to regularna walka z bossem. Nie wiem, jak wygląda ten cały „Crash” (nawet nie obejrzałam zrzutów z ekranu, o ile takie istnieją, ale ze mnie ignorant), ale czytając wyżej wspomniane fragmenty miałam przed oczami obraz typowej platformówki z latającymi obiektami i strzelającymi statkami kosmicznymi.

 

3. BOHATERIOWIE. Gdy pisałeś o „drobnym eksperymencie językowym”, stawiałam raczej na jakieś innowacje w narracji, a nie na sposób mówienia AJ. Cóż, oryginalnych „Złodziei…” przeczytałam bezpośrednio przed wgryzieniem się w kontynuację, więc gwara naszej ulubionej farmerki była dla mnie miłym zaskoczeniem. Zabieg ten bardzo pasuje i do bohaterki, i do sytuacji, i do tagów – to wszystko spowodowało, że wywody Applejack czytałam z bananem na ryju. Bardzo fajnie to wyszło, swojsko i naturalnie. Swoją drogą – dopiero kiedy człowiek widzi język stylizowany na gwarę, uświadamia sobie, jak na co dzień mówi ;).

 

– Kaj pięści nie używasz, co to ma być, paraolimpiada jakaś?! – denerwowała się farmerka.

 

U mnie w domu „kaj” używa się wyłącznie w znaczeniu „gdzie”… Ale ja się nie znam – ledwie kilkanaście słówek. A ty, Hoffman, skąd jesteś w ogóle? Ten język to „z książek” czy „z doświadczenia”? (Od czasu do czasu miałam wrażenie, że specjalnie przeginasz z tą gwarą u AJ. Dało to przyjemny, karykaturalny efekt. Jestem pod wrażeniem, że udało ci się wyciągnąć jej najbardziej charakterystyczne cechy i przerysować je do granic możliwości, jednocześnie nie czyniąc z niej idiotki. Miło z twojej strony :P.)

 

Ktoś tam wyżej podniósł zarzut, że w pierwszej części Big Mac był zbyt gadatliwy. Mnie to nie przeszkadzało – w końcu był mocno zalany ^^. Zastanawiam się tylko, dlaczego nie wszyscy członkowie rodziny Apple mówią gwarą… (Apple Bloom – czarna owca. NA STOS!)

 

Reszta Mane 6 wyszła wzorcowo – każda została doskonale oddana. Dostaliśmy parę znanych fandomowych i kanonicznych flisz. (Twilight – pisanie, Pinkie – totalne popieprzenie, Rarity o ponętnych kształtach – przy tych „dwóch kulkach w okolicy piersi” prawie się spłakałam ze śmiechu. Anthro – brawo, znowu trafiłeś w coś, czego nienawidzę :D. Następnie shumanizowana Lyra i RD, której zachowanie pod wpływem N-V skojarzyło mi się – nie wiedzieć czemu – z „crash, kill, destroy, swag”). Naprawdę nie ma się do czego przyczepić.

 

Wróciła prawdziwa Rarity, rzekomy Element Szczodrości.

 

Właśnie o tym mówię :P. Jeszcze był fragment, gdzie na pytanie: „I co teraz mamy zrobić?” Rare odpowiada: „Powinnyśmy się wykąpać, bo całe się przebarwimy od tych żółtek”, ale jak na złość nie umiem go znaleźć.

 

W ogóle z tego, co wiem, pierwotnie Rarity miała reprezentować Element Inspiracji. Zamiana na szczodrość była największą pomyłką twórców MLP. A potem zdziwienie, że bohaterka ukazana jako najbardziej fałszywa istota pod słońcem nie jest lubiana. Zważywszy, że serial przeznaczony jest de facto dla dzieci, nie sądzę, by wyrządzono taką krzywdę tej postaci świadomie. Wydaje mi się, że jej idea po prostu zmieniła się w trakcie pisania scenariusza, a wtedy było już za późno na poprawki.

 

Cała barwna hałastra wzięta z gry również wyszła przednio. Antagoniści są MHROCZNI i ACH JAK BARDZO ŹLI, a do tego debilni i pocieszni jak w kreskówkach (no i jeszcze staloworęka Nina z ironicznymi odzywkami: „Już wolę dostawać smary na swoim terenie”). Banda jamrajów – cud miód. Fantastyczne stworki. (Skąd ci przyszło do głowy, żeby wysłać ich do Equestrii? Świat nie przestaje mnie zadziwiać. Pozostaje mi chyba tylko powiedzieć za Alutką:

 

3990b4a_alutka.png

 

i czekać, aż napiszesz opowiadanie z Norkiem xD.)

 

Przy okazji: takie głupie pytanie z dupy wzięte – czy N-V to „en fał” czy „en pięć”? Bo jak znam siebie, to przez całą lekturę czytałam źle ^^.

 

4. RANDOM. Coś, czego nie znoszę, tutaj okazało się największą siłą tekstu.

 

 

– Plamy z ziemi, rozdwojone końcówki, PRECZ! – wystraszył się alabastrowy mutant, widząc na swym grzbiecie żółtą klacz.

– A to się skąd wzięło? – zdziwiła się Coco, dostrzegając dziurę w przestrzeni.

– Aloha wszystkim! – Pinkie Pie z szerokim uśmiechem na pyszczku wyjrzała z tej samej dziury w przestrzeni, z której przed chwilą spadła Fluttershy. – Znalazłam takie coś, portale robi!

– Jakie portale, skąd to masz? – zapytała Coco, mając na oku Rarity, która starała się zrzucić z siebie Fluttershy.

– Znalazłam, leżało! – odparła dziarsko Pinkie, po czym schowała się w przestrzeni.

 

Pinkie u wszystkich jest dostarczycielką randomu – ty nie jesteś wyjątkiem. W porównaniu jednak do jamrajów nasza różowa pianka wypada nad wyraz normalnie. W „Złodziejach…” same wydarzenia są mocno schizowe, ale cieszę się, że z tym nie przesadziłeś (zesłałeś na kolorowe taborety dziewczynę ze stalowymi rękami, hełmofon zmieniający osobowość oraz stado miśkopodobnych stworzeń zachowujących się jak na permanentnym haju – tak, rzeczywiście nie przesadziłeś). Dodatkowym smaczkiem są te wszystkie szczegóły nawiązujące (albo i nie) do różnych fajnych rzeczy: „Siedzę na koniu tyłem”, spolszczenie imion bohaterów w pierwszej części (Tenczowym Darkiem mnie zabiłeś totalnie), puszczenie oczka w stronę zagorzałych wielbicieli polityki, no i jeszcze perła absolutna, czyli Matriarchat przez wielkie M.

 

– Tak jest, oczywiście, ale ten podatek od bycia ogierem serio można by znieść… – zasugerował jeden z wojaków.

 

Kocham <3.

 

Fancypants to ozdóbka. Blueblood to kretyn. Shining Armor to pantoflarz.

 

I jeszcze to. Najlepsza charakterystyka męskiego rodzaju w MLP, jaką dane mi było przeczytać.

 

A skoro już cytuję, to przypomniał mi się jeszcze jeden cudowny fragmencik:

 

– Wiesz, taki stały partner konsumuje bardzo dużo czasu – Rarity włączyła się do rozmowy. – Po prostu zmartwiłyśmy się, że zabrakłoby ci czasu dla nas i całe nasze życie zmieniłoby się… Nie to, że zmiany nie są potrzebne w ogóle, ale każdy perfekcjonista powie ci, że zmiany powinny następować dokładnie wtedy, kiedy są pożądane, nigdy wbrew woli temu, kto tworzy sztukę – klacz odchrząknęła. – Nie byłyśmy pewne, czy byłabyś w stanie pogodzić to wszystko, no a gdyby jeszcze w twoim związku pojawiły się dzieci…

– ŻE CO?! DZIECI?! – wrzasnęła zszokowana Twilight. – Na litość, dlaczego mi tak źle życzycie?!

 

Przysięgam na wszystkie świętości, że w tym miejscu przerwałam lekturę i przez kilka dobrych minut płakałam ze śmiechu. Najlepsze jest to, że tego samego dnia u Nicza przeczytałam podobną opinię nt. posiadania potomstwa – i to wypowiedzianą ustami mojego ulubionego bohatera. TYLE WYGRAĆ.

 

Ciamajdy o wysokich ilorazach boją się, że potencjalni geniusze postrącają ich ze stołków, więc zawczasu się ich pozbywają, wmawiając opóźnienie w rozwoju i takie tam. A to właśnie oni są prawdziwą elitą.

 

Tak to sobie tłumacz :P.

 

Z innych świetnych cytatów:

 

– Ależ doktorze, to nic takiego… W niektórych stanach to nawet legalne (…)

 

– Nie martwcie się, wielce czcigodne przedstawicielki i przedstawiciele obcego świata, którego nie znam, ale skanery nie wykazują obecności ani Ameryki, ani Rosji, ani Japonii, więc nie ma tu nikogo, kto mógłby mnie powstrzymać!

 

Po ostatniej burdzie w Canterlotcie, królowa Chrysalis była bardzo rozgoryczona faktem, że zamiast ciał poległych Podmieńców (które można by przeznaczyć na obiekty treningowe dla początkujących changeańskich nekromantów, czy też na karmę dla zwierzątek domowych), księżniczka Celestia przysłała kartofle.

 

No i wreszcie:

 

Sześć klaczy, czwórka zmutowanych jamrajów pasiastych, tygrysica, niedźwiadek polarny, miniaturowy T-Rex i magiczna maska, która miała odgrywać ważną rolę mentora, a zamiast tego utonęła gdzieś w akcji. Niemniej jednak, wciąż umacniała pozytywnych bohaterów swą magią.

 

Chyba najtrafniejsze podsumowanie całości.

 

5. BŁĘDY. Znalazłam błęda, znalazłam błęda! Ju-hu, znalazłam błęda u Hoffmana! Dostanę herbatnika?

 

Crash niestrudzenie biegł i skakał, rozbijając skrzynie z których był zbudowany applejackowy fort (…)

 

„Applejackowy” wielką – przymiotniki tworzone od imienia są tak wyjątkowe, że honoruje się je wielką literą. A przynajmniej TUTAJ tak mówią.

 

Gdzieś tam przy końcu widziałam też „zęby” zamiast „żeby”… albo odwrotnie. W każdym razie właśnie stałam się zołzą roku, oznajmiając, że błąd jest, ale nie wskazując jego dokładnego położenia. Taka zła Madzia, buhaha!

 

(A tak serio – bardzo ładny, „wypachniony” technicznie tekst. Gratulacje dla korektora… i dla ciebie, bo skoro ty jesteś autorem, to korektor nie miał wiele do roboty.)

 

6. INNE. Kończąc powoli ten przydługi komentarz, zapewnię cię, że ta historia nie jest przeciągnięta. Czytało się to wybitnie dobrze, opowiadanie jest pełne, radosne, śmieszne i po prostu idealne na gorący, letni wieczór. Zapewnia świetny relaks i nieprzesadzony, niemęczący random. Godne polecenia.

 

Na pewno wrócę kiedyś do tego popieprzonego świata.

 

Pozdrawiam ciepło,

Madeleine

 

PS. Suplement z najważniejszymi informacjami to miły gest, który powinien być praktykowany przez wszystkich crossoverowych pisarzy.

 

PPS. W porównaniu z wesołą i lekką całością, nieco filozoficzne zakończenie sprawia wrażenie dość… dziwne. Tak miało być?

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wiedziałem, że się na Tobie nie zawiodę ^^

 

Przede wszystkim, cieszy mnie tak wysoka ocena kreacji postaci, jak również fakt, że tekst sprawdził się jako komedia z przesadnymi wręcz ilościami randomu w sobie. Poza tym, fajnie że wyłapałaś znakomitą większość nawiązań (jak i to, że „na końcu był boss”) ;) Zarówno w poszczególnych odcinkach przygód Crasha, jak i w serialu z kucami odwołań do różnych rzeczy nie brakuje, toteż i ja postanowiłem spróbować. Było trochę do szeroko rozumianej kultury, trochę do Polski, a także co nieco do fandomu i rzeczy jakie potrafi wyprodukować.

 

Tak jak po ukończeniu drugiego „Ponybiusa”, tak i po nowych „Złodziejach”, jestem trochę wyczyszczony z, nazwę to, „bardziej egzotycznych” pomysłów. Tak więc chwilowo nie będzie gore, creepypast, crossoverów, komedii, a zamiast tego wrócą zupełnie zwyczajne obyczajówki, przy których co nieco odpocznę (a obok których, mam nadzieję, jako miłośniczka gatunku nie przejdziesz obojętnie).

 

ACZKOLWIEK, niewykluczone że będę eksperymentował z co niektórymi tagami. Ale ze zdrowym rozsądkiem, co by nie przesadzić… Choć ostatnio korci mnie, by polecieć w jakiś lekki surrealizm.

 

A teraz przechodząc do konkretów…

 

 

 

po prostu Crossover z grą z 1996 roku jest dla mnie czymś równie niepojętym, co rekiny porywane przez tornado i terroryzujące niewinnych plażowiczów.

 

No… Seria w 1996 zadebiutowała, a potem była długo kontynuowana. Wszak laboratorium z maszynką do skakania po wymiarach pochodzi z gry wydanej w 2004, zaś samo N-V wzięte jest z gry wyprodukowanej w roku 2008. Czerpałem elementy z różnych części, także tych nowszych… Czyli chyba nie jestem aż tak stary?

 

 

A ty, Hoffman, skąd jesteś w ogóle? Ten język to „z książek” czy „z doświadczenia”?

 

Prawdę mówiąc, gwara ta wzięła się trochę z tego i trochę z tego. Sam nie pochodzę z miejsca, które szczyciło by się takową, więc miałem świadomość, że w oparciu o same słowniki po prostu nie zrobię tego dobrze. Dlatego też nie ograniczałem się wyłącznie do jednego źródła. Część wziąłem z literatury, część z głowy, kilka wymyśliłem, pobawiłem się tu i ówdzie szykiem, by nie oddawać idealnie istniejącej już gwary, ale stworzyć inną, jedynie opartą (w większym lub mniejszym stopniu) na takowej.

 

Sadząc po Twojej opinii, eksperyment się opłacił i wyszło sympatycznie, jednakże ciekawi mnie, czy przy nie-komediach również widziałabyś ten styl wypowiadania się. Jak myślisz?

 

 

(...) RD, której zachowanie pod wpływem N-V skojarzyło mi się – nie wiedzieć czemu – z „crash, kill, destroy, swag”).

 

Szczerze, dopiero po napisaniu kwestii „muszę ich zniszczyć”, zdałem sobie sprawę o czym tak naprawdę myślałem tworząc te mutację.

 

 

Przy okazji: takie głupie pytanie z dupy wzięte – czy N-V to „en fał” czy „en pięć”? Bo jak znam siebie, to przez całą lekturę czytałam źle ^^.

 

Dla mnie też było to „en fał”… Dopóki nie usłyszałem jak w grze wypowiadają tę nazwę podobnie do słówka „envy”. Czyli jest to takie „en wii”, z lekkim przeciągnięciem głoski „i”. Dopiero potem skapnąłem się, że w Stanach "V" to nie "fał", tylko "wii", więc wszystko gra ;) Jak podaje Bandipedia, twórcy gry chcieli by to urządzenie było parodią Iphona i ma to związek z taką a nie inną wymową, czego ja nie do końca rozumiem.

 

 

PPS. W porównaniu z wesołą i lekką całością, nieco filozoficzne zakończenie sprawia wrażenie dość… dziwne. Tak miało być?

 

W ten sposób było mi wygodnie nawiązać do narratora z „Siewczyni niezgody”, który na końcu również w siebie zwątpił. Chyba powinienem dać mu podwyżkę.

 

Poza tym, uniknąłem sytuacji w której powstałaby mała sprzeczność, bo skoro Crash i cała reszta mają przybywać niby ze świata rzeczywistego, to jak to możliwe, że kucy żadnych nie znają? Dlatego też dodałem nieco dziwną, filozoficzną otoczkę, by zasugerować, że to jedynie „podobny” wymiar, ale nie dokładnie taki sam jak nasz.

 

Czytasz fanfiki uważnie i ze zrozumieniem, skutecznie wyłapując nie tylko błędy ortograficzne i stylistyczne, jak również potknięcia w kwestii prowadzenia fabuły. Tag [Random] w tym przypadku nie byłby usprawiedliwieniem, toteż skoro kwestia ta nie znalazła się pod piątym punktem Twej analizy, toteż jest to dla mnie znak, że zabieg na zakończenie się udał ^^

 

 

Bardzo dziękuję za długi i obszerny komentarz jak i wydanie pozytywnej opinii na temat fanfika. Miałem względem niego sporo wątpliwości. Cieszy mnie to, że znalazło się trochę cytatów, które szczególnie zapadły w pamięć, jak i to że historia nie jawiła się w Twoich oczach jako zbyt rozciągnięta. W ogóle, jest mi bardzo miło, że znalazłaś tyle pozytywów i że

 

 

Czytało się to wybitnie dobrze, opowiadanie jest pełne, radosne, śmieszne i po prostu idealne na gorący, letni wieczór. Zapewnia świetny relaks i nieprzesadzony, niemęczący random.

 

Aż nie mogę w to uwierzyć ;) Naprawdę dziękuję, nie spodziewałem się aż tak dobrego wrażenia i mam nadzieję, że jak już jakimś cudem opowiadanie wpadnie w ręce kogoś jeszcze, wówczas będzie ono podobne.

 

 

Pozdrawiam!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tak więc chwilowo nie będzie gore, creepypast, crossoverów, komedii, a zamiast tego wrócą zupełnie zwyczajne obyczajówki, przy których co nieco odpocznę (a obok których, mam nadzieję, jako miłośniczka gatunku nie przejdziesz obojętnie).

 

Nie przejdę ;). (Chociaż dojście do celu może zająć trochę czasu, bo marny ze mnie piechur :D.)

 

Czyli chyba nie jestem aż tak stary?

 

Zależy. Jeśli GRAŁEŚ już w tę grę w roku 1996... mam złe wieści ^^.

 

Sam nie pochodzę z miejsca, które szczyciło by się takową

 

No to całkiem nieźle ci wyszło... jak na gorola :P.

 

Przy okazji, łap kawał:

Siedzi se syneczek przi kałuży i pije ta woda. 
Na to przichodzi tako stareczka we plyjdzie i pado mu: 
- Synek, nie pij tyj wody, bo to je sam maras, puć sam ino do mie, dom ci szolka tyju... 
- Proszę, co pani mówiła? 
- A nic, nic, pij, pij goroliku, pij...
 
(Na pocieszenie dodam, że ja też nie wiem, co ta kobieta mu zaproponowała ;).)
 

czy przy nie-komediach również widziałabyś ten styl wypowiadania się

 
To zależy. Nie widzę przeciwwskazań, by AJ posługiwała się jakąś gwarą, w końcu sam serial akcentuje jej (i nie tylko jej) odmienność w tym zakresie... Może faktycznie tego typu zabiegi najlepiej sprawdzają się w komedii (cóż, po części to wina naszego dubbingu, który przyzwyczaił nas do tego, że Apple'owie, mimo wiejskiego pochodzenia, mówią normalnie, co jest trochę durne), ale w sumie, jednocześnie podkreślają wiarygodność bohaterów. Reasumując: tak, widzę coś takiego w każdym gatunku, ale na pewno nie w formie, jakiej użyłeś w "Złodziejach...". Tam widać bowiem, że ona jest specjalnie podkręcona.
 

– A może winnam se pojechoć na piykną, sporą plażuchnę, z piyknym, sporym cydrem… I z ogierem z piyknym, sporym… Kiensem lodu na moją łepetynę…

 

To na przykład brzmi zbyt karykaturalnie na taki, powiedzmy, dramat. Tak się składa, że mieszkam w miejscu, gdzie się gwary używa, a dodatkowo spora część mojej rodziny pochodzi ze wsi bliżej wschodniego pasa kraju - słyszę na co dzień tych ludzi i uwierz mi, że ani pani w sklepie, ani staruszek na przystanku, ani kierowca w autobusie, ani sprzątaczka czy pan pocztylion nie mówią tak, by osoba spoza terenu nie mogła ich zrozumieć (wiem, bo sama gwary nie panimaju). Ot, pojedyncze słówka wplatane w normalną mowę. Nie widzę więc powodu, dla którego AJ miałaby nie mówić od czasu do czasu se, ja w sensie tak, ganz egal, bajtel, kaj, kery, łobiod, jerona (albo słowa z jakiejkolwiek innej gwary, tacy Kaszubi podobno mają fajną) itp., itd. Dodałoby jej to charakteru, z którego polscy twórcy dubbingu skutecznie ją wyprali. (Głos też nie jest już ten zadziorny i wiejski - bez urazy dla pani Moniki Pikuły.)

 

Eksperymentować można, byle w granicach rozsądku. Jednym słowem: jest dobrze, jak jest dobrze :P.

 

Dopóki nie usłyszałem jak w grze wypowiadają tę nazwę podobnie do słówka „envy”.

 
O rany, faktycznie, V to u nich "wi"... Jak każde wolno myślące dziecko w życiu bym na to nie wpadła :P.
 

że jak już jakimś cudem opowiadanie wpadnie w ręce kogoś jeszcze

 
Pierwszy grzech tego opowiadania - jest Crossoverem z czymś, czego nikt nie zna, a ludzie wybitnie nie lubią tego, czego nie znają.
Drugi grzech tego opowiadania - w długiej na 70 stron kontynuacji pierwszych kilka nie zawiera nawet śladowych ilości kucyków, a ludzie wybitnie itd.
Trzeci grzech tego opowiadania - nie ma tagu Human i TCB. Sorry, Hoffman, Crossover to trochę za mało, żeby się wybić, na przyszłość postaraj się bardziej xD.
 
No, pisz tam te swoje obyczajówki i goń Dolara, żeby ogłosił kolejną edycję Konkursu Literackiego.
 
Pozdrawiam,
Madeleine
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 8 months later...

BUM! Powracam z kolejnymi łzami Feniksa i kolejną częścią serii! Jak widać, pierwotny zamiar, by był to tylko i wyłącznie jeden, krótki wybryk, nie przeszkodził w powstaniu części drugiej. Skoro tak, toteż względnie zamknięte (a tak naprawdę otwarte na oścież ;P) zakończenie "dwójki" nie przeszkodziło w powstaniu "trójki", zwłaszcza, że temat konkursu okazał się więcej, niż bardzo ciekawy ;) No a poza tym...

 

Nie wiem, co ty brałeś, że taka idea zrodziła się w twojej szacownej głowie, ale masz moje pozwolenie – bierz tego więcej.

 

Ponieważ potraktowałem owe pozwolenie na serio, wziąłem tego więcej, a zatem cokolwiek, co wydarzyło się w najnowszym opowiadaniu nie odstaje aż tak od absurdów zaserwowanych wcześniej... Poza tym, że część trzecia zdaje się być najbardziej przechylona w stronę polityki i science-fiction. Niemniej, zachęcam do lektury. Tak jak miało to miejsce poprzednim razem, opowiadanie wyszło dużo dłuższe. Zwolennicy fanfikowych behemotów na pewno nie będą zawiedzeni ;)

 

Z tejże okazji, zaktualizowałem nawet okładkę serii, jak również listę nawiązań. Enjoy! (or not... ;P)

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 5 months later...

Spokojnie, nie chodzi o czwartą część serii :P

Aby ułatwić czytanie i przyspieszyć ładowanie tekstu, postanowiłem sequel i threequel podzielić na mniejsze kawałki. Jak teraz sobie na to zerkam, z perspektywy czasu, dochodzę do wniosku, że powinienem był to zrobić o wiele wcześniej. Ale nieważne. Od dzisiaj, "Złodzieje jabłek powracają!" oraz "Największe wyzwanie w historii" są dostępne również w formie czterech krótszych opowiadań, połączonych ze sobą odnośnikami. Zmieniłem też tagi w tych wersjach - nie mogą to już być Oneshoty, skoro je podzieliłem ;) 

Poza tym, natrafiłem na kilka błędów, natury formatowania tekstu. Poprawiłem je, teraz powinno być dobrze.

Pozdrawiam!

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 7 years later...

I kolejny świetny fanfik znaleziony gdzieś w głębinach forum. A w zasadzie trzy fanfiki i każdy z nich doczeka się osobnego komentarza. 

 

Zacznijmy od złodziei jabłek. 
Mamy tu do czynienia ze świetnie napisaną komedią i dobre wyglądającym crosoverem z Crashem Bandicootem. (A przynajmniej dla mnie, kogoś kto nigdy nie grał w Crasha, wygląda to dobrze.) Całość utrzymana w stylu lekkich, prostych i absurdalnych komedii, i kojarząca mi się z czasami… raczej początku fandomu i początku serialu. Ale nie samego początku, kiedy fiki powstawały na hurra, czasami w jedną noc, tylko trochę późniejszymi czasami. 
Wracając, Applejack ma problem, bo do jej świata i na jej farmę przybyły… Crashe, czyli… antropomorficzne Jamraje Pręgowane. Pomarańczowe, niewychowane i bardzo destruktywne. Kradną jabłka, wypijają cydr, bekają, częstują Big Maca ziołem i deprawują młodzież. A co najważniejsze, zachodzą za skórę Applejack. Oczywiście konflikt musi się zaognić, aż do momentu, w którym destrukcja zaczyna obejmować miasto, a CMC ganiają wokół, żądając czegoś, o czym nie mają kompletnie pojęcia. Iście piękna katastrofa.
Do kompletu mamy też naprawdę wspaniałe opisy, wtrącenia narratorskie i pomysły. Z tych ostatnich, to szczególnie mnie ujęło jaranie zioła z Big Maciem i wszystkie tego konsekwencje. Łącznie ze „zmianą” imion bohaterek. I tak do Applejack wołają Jacek, na Rainbow Darek, a Scootaloo została chodzącym KFC. Destrukcja miasta i jazda na Rarity też wyszła świetnie. Taki piękny, kontrolowany jedynie przez autora chaos. Podobały mi się również docinki Twilight, gdy Applejack przyszła do niej po pomoc. Trochę nie w jej stylu, ale trafne i dość złośliwe by bawić. 
I jeszcze słówko o akcencie Applejack. Początkowo miałem z nim drobny problem. Wydawał mi się raczej góralski (choć co ja tam wiem), ale dość szybko machnąłem ręką na to skąd pochodzi, bo to świetny dodatek, który jeszcze dodaje klimatu do opowieści i jest kolejnym elementem, który bawi. Wprawdzie mogłaby się pojawić scena, w której przybysze mówią, że nie rozumieją co ona mówi i nastąpiłby etap tłumaczenia komuś kto nie rozumie, przez kogoś, kto nie rozumie jak można nie rozumieć prostego, normalnego języka. Choć kto wie, może się to jeszcze pojawi w innym fiku z serii. 
Tak czy inaczej, wszystko to świetnie tworzy szaloną komedię, która nie przestaje ani na chwilę bawić.

 

No i na koniec strona techniczna. Tu też oczywiście wszystko w porządku. Nie zauważyłem nic, co by mnie odrywało od znakomitej lektury. Z drugiej strony, to Hoffman, czyli naprawdę wysoka klasa, więc nawet nie było się co spodziewać błędów. 

 

Podsumowując, polecam rękami i nogami i zabieram się za kolejne dzieło z serii. 


Złodzieje Jabłek powracają

 

I mamy więcej tego dobra. 

Akcja zaczyna się dość szalenie, od samego środka walki z bossem, gdzieś na biegunie. Oczywiście opisanej tak, że bez najmniejszego problemu można sobie wszystko wyobrazić. Zupełnie jak w grze. Kamera z tyłu i arbuzowy statek atakuje latającą machinę Cortexa, a gdzieś na dole wóz walczy z armią pingwinów. Potem płynne przejście na laboratorium, szykujące atak ostateczny i na naszego towarzysza, który podkrada się do rakiet by je przeprogramować. Nigdy nie grałem w Crasha, ale jestem sobie w stanie dokładnie wyobrazić jak to wyglądało. I oczywiście okraszone dobrymi opisami i złośliwymi dialogami między bohaterami obu teamów. 
Jednak zamiast napisu You Win, czy coś, pokonany Cortex ląduje ze świtą w Equestrii, niedługo po wydarzeniach z pierwszej części. A jaki ona miała wpływ na część drugą? No, Applejack została okrzyknięta Cydroholiczką i zaczęła się zbroić, Twilight bada tajemnicze ziółko, którym upalili Big Maca, a Cheerlie prowadzi zajęcia z WDŻu, czy jak to się teraz w szkołach zwie. 
Tak czy inaczej, Cortex wraz z ekipą lądują w Equestrii i postanawiają przejąć tu władzę (a potem na ziemi). Zamierzają wykorzystać do tego takie fajne urządzenie co to wszystko robi i sprawia, że się jest naj. Rainbow urosły od tego uszy i duch walki, a Rarity… grzywa i parę innych rzeczy, tak, że wszyscy zaczęli się za nią oglądać. No, mały skutek uboczny to kontrola umysłów kucyków, ale kto by się tam tym przejmował. 
Nie ma co dalej spoilerować, to naprawdę warto przeczytać, bo tam się dzieją naprawde dobre rzeczy. Nie mam zielonego pojęcia, jak Hoffman był to w stanie wymyślić, ale szanuję bardzo jego pomysły. Sam bym chciał tak umieć pisać. 

 

Jeśli chodzi o postacie, główny złoczyńca jest bardzo spoko. Przywodzi mi na myśl gry i animacje z lat dziewięćdziesiątych (które w przeciwieństwie do lat siedemdziesiątych naprawde były trzydzieści lat temu). Zły, wyposażony w złą i przerysowaną technologię i niezbyt urodziwy. 
Bardziej mnie jednak kupiła Nina i jej wrednozłośliwy charakterek, zblazowanie i krytycyzm wobec wszystkiego. Pięknie swym komentarzem torpeduje pomysły, czy sugestie, oraz gasi innych. Rozwaliło mnie jak podała drugie imię Cortexa, które oczywiście musi być dla wszystkich śmieszne i zabawne. Ja wiem, że to żart rodem z animacji (w Ed Edd i Eddy, w polskiej wersji Eddy miał na drugie Ziutek, a Chudy, Marion. Aż dziwne, że człowiek takie rzeczy pamięta)
Z pozytywnych, też Coco znalazła miejsce w moim serduszku bo stanowi świetną przeciwwagę dla destrukcyjnych Crashy. Poza tym, po prostu przyjemnie mi się czytało sceny z nią. 
A i znów wraca Applejack ze swoim akcentem. Naprawdę fajny dodatek do niej. Przynajmniej jak się człowiek przyzwyczai. 


Oczywiście opisy, żarty, pomysły i złośliwostki są świetne jak poprzednio i doskonale współgrają z równie szaloną fabułą. Zwłaszcza nowe pomysły autora zasługują tu a szczególną uwagę. Bawiłem się przednio, zarówno przy docinkach na temat Twilight i jej wybranka, jak i mutacjach Rarity, czy przygotowaniach Applejack do wojny (aż się przypomina How Applejack won the war). A biorąc pod uwagę, jaki ten fik jest stary, to część, jeśli nie większość żartów była świeża i nieoklepana, albo w ogóle tu debiutowała. I to w wielkim stylu. 

Strona techniczna też na wysokim poziomie, ale to przecież u Hoffmana standard. 

Podsumowując, to są ci sami wspaniali złodzieje jabłek, tylko  więcej, bardziej i mocniej. Dalej gorąco polecam. Myślę, że będę nawet skłonny powiedzieć, że to najlepsza część. Aczkolwiek wydaje mi się, że warto przeczytać pierw oryginalnych złodziei jabłek. 

 

Największe wyzwanie w historii.

Zakończenie tej trylogii. Czy to dobrze? Na to pytanie odpowiemy sobie później, najpierw ważniejsza rzecz, czy to jest tak samo dobre jak poprzednie. 

Otóż jest. 

 

Tym, razem akcja zaczyna się mniej więcej tam, gdzie skończyła się akcja poprzedniego fika. Nasza banda Jamrajów buduje maszynę, która ma ich zabrać do domu. A w międzyczasie Twilight podjęła się tytanicznego zadania, czyli nauczyć Crashe abecadła. Ale pięknie wygląda jej frustracja poziomem uczniów i tym, jak Pinkie sobie z nimi radzi przy pomocy drewnianych klocków. 
Oczywiście żeby nie było za normalnie, to przylatuje se jakiś kosmita i wyzywa Rainbow Dash na wyścig. Jak wygra, to zmieni Equestrię w parking. A jak wygra Rainbow, to wygra. Nie no, spoko wyzwanie, z takimi fajnymi nagrodami. Na całe szczęście, Rainbow chce się sprawdzić, a Celestia nie ma problemu by postawić całą planetę w wyścigu, o którym ma niewiele pojęcia. Swoją drogą, ten temat jest poruszony na konferencji prasowej, która z jednej strony wygląda karykaturalnie i prześmiewczo, a z drugiej jednak dość realistycznie. Poza tym, to zalążek jednego z ciekawych wątków, które będą miały naprawdę niezły finał (i więcej sfrustrowanej Twilight). 
Tak czy inaczej, mane6 i jamraje lecą w kosmos się ścigać. A w międzyczasie Twilight studiuje prawo Equestrii. A im bardziej je studiuje tym bardziej jest sfrustrowana i załamana tym jak ono wygląda i ile jest podatków. Oj, chyba Hoffman dobrze się bawił, pastwiąc nad nią w tym fiku. Szanuję i popieram.


Dobra, nie chcę zdradzać więcej, co tam się dzieje (bo dzieją się rzeczy srogie), ale nie mogę nie pochwalić Punkie Pie. Widziałem wiele ciekawych pomysłów na Pinkie i inne postacie z mane 6 (choć co do Pinkie, to najcieplej wspominam Pinkie Tesla Pie), ale anarchistyczna, prowadząca lud Gasmoxii na barykady Punkie Pie z irokezem jest naprawdę jakaś. Choć mamy tu sporo scen z Coco, to chyba Punkie mnie w tym fiku kupiła najbardziej. Swoją drogą, samo wprowadzenie rewolucji biedoty do tego fika jak najbardziej pasuje i świetnie wpisuje się w całą, nieco bardziej polityczną fabułę. 
Więc tak, ten fik jest fabularnie równie szalony i zabawny co poprzednie, choć idzie w odrobinę innym kierunku. Co nie jest złe. Po prostu jest inne.

Opisy również stoją na wysokim poziomie. Bez trudu można sobie wyobrazić zarówno postacie, nową planetę jak i wszystkie te szalone rzeczy, które się tam dzieją. Mam jednak wrażenie, że jest tu więcej dygresji narratorskich, które może nie każdemu przypadną do gustu. Mi się osobiście podobają, bo pasują do lekkiego stylu całego fika. 

 

Strona techniczna też OK. 

 

Podsumowując ten fik, to trzyma on poziom poprzednich, zarówno pod kątem pomysłów, jak i ich wprowadzenia. 

 

A podsumowując wszystkie trzy fiki, to są one naprawdę cudowne. Doskonale się  przy nich bawiłem i… i nie wiem czy chcę więcej. Z jednej strony, to czytało się przewspaniale i chętnie bym jeszcze popatrzył na ten zabawny świat, pośledził przygody jamrajów pasiastych, posłuchał akcentu AJ i w ogóle. Ale z drugiej, w tej formie to wygląda jak zamknięty cykl i dopisywanie mu czegoś mogłoby zaszkodzić. 
Aczkolwiek może jakaś inna komedia w tym stylu? 
 

  • +1 1
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Chcesz dodać odpowiedź ? Zaloguj się lub zarejestruj nowe konto.

Tylko zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony

Utwórz konto

Zarejestruj nowe konto, to bardzo łatwy proces!

Zarejestruj nowe konto

Zaloguj się

Posiadasz własne konto? Użyj go!

Zaloguj się
×
×
  • Utwórz nowe...