Skocz do zawartości

"Dziecię piasku" - Basel Fadi (Braeburn)


Komisarz Goblin

Recommended Posts

Gdy wymierzyłeś w strażnika, ten zastygł w bezruchu patrząc na ciebie, po czym odsunął się i zaczął oglądać przebieg walki.

Już dawno nie widziałeś takiej furii w oczach walczących. Tłukli się po mordach aż na górze znalazł sie ten strażnik.

Nagle w jego rękach błysnęła stal sztyletu...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 131
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Teraz był czas na interwencje. Pozostało mi znów dobyć ostrza, znów jednego z krótszych. Musiałem doskoczyć do dwójki leżących i jednym sprawnym ruchem przyłożyć ostrze do krtani strażnika z ostrzem. - Nie ładnie. Walka na pięści i taki akt niehonorowy? - spytałem będąc zażenowany strażnikiem. Czułem, że drugi może się na mnie czaić, niech tylko zrobi krok, a i na jego szyi znajdzie się ostrze.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Schowałem swoje ostrze i odszedłem od tej dwójki. Jedno było pewne, nie lubili się... - Nie wiem co jest kwestią sporną, ale walka zaczęła się na pięści i winna się tak skończyć. Gdy sięgnąłeś po ostrze, powinienem Ci odciąć dłoń, nie zrobiłem tego tylko dlatego, że jesteś tutaj strażnikiem... Basilu miło Cię widzieć. Ekhem, jak pewnie zauważyłeś zgubiłem się i miałem trochę kłopotów po drodze, ale grunt, że znów Cię widzę. Jest jakaś szansa, że ten niehonorowy człek nas przepuści?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jeszcze raz nazwiesz mnie niehonorowym to cię zabiję głupcze! - Ryknął jeszcze nabuzowany adrenaliną strażnik. W zasadzie jest on grubawy i jego dłonie bardziej pasują do trzymania kufla piwa, niż do walki. Oceniasz, że nie miałby on z tobą najmniejszych szans.

Zobaczyłeś kątem oka, że za wami zgromadziło się paru gapiów.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Przeczesałem ręką włosy i westchnąłem. Dysputa z tym człowiekiem nie miała dla mnie sensu. Był miernotą z wyglądu i charakteru, jak większość tutaj. Tłum był rządny rozrywki, jak zwykle, ale ja już miałem dość na dziś wrażeń. - Ty jesteś głupcem, jeśli myślisz, że by ci się udało - odparłem surowo. - Zresztą, nie istotne - zwróciłem się do drugiego strażnika. - Ile za przejście dla mnie i Basila sobie policzysz? Cicho liczyłem, że pieniądze za walkę z Garokiem wystarczą...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Człeczyna już się uśmiechnął na myśl o zysku, lecz stary znajomy Basila wybuchnął złością.

- NIC! To JA będę decydować kto przechodzi, a kto nie! PO MOIM TRUPIE!

To ostatnie wykrzyczał wkładając w to całą swoją złość. Stanął teraz z zaciśniętymi pięściami i czerwoną twarzą dysząc jakby właśnie przebiegł całą pustynię. Mierzyli się nawzajem z Basilem groźnie wzrokiem.

Dzięki Basilowi, przejście nie będzie łatwe...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dzień nie należał do najłatwiejszych. A nadęty burak był mi drzazgą w oku... - Załatwmy to inaczej... Pojedynkiem. Jeśli ja wygram, przepuścisz mnie i Basila. Jeśli Ty, oddam Ci całe swoje złoto i pójdę precz. Masz szansę odegrać się za to, że nazwałem Cię niehonorowym. Postawiłem wszystko na jedną kartę. Pozostała nadzieją, że nic nie spartolę, oby wygląd był również identyczny z umiejętnościami tego wrzeszczącego idioty. Jest jeszcze szansa, że ktoś z góry zaraz po mnie przyjdzie... Bo ktoś taki jak ja, narobił tu niemałego zamieszania...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobrze, ale mam do zaproponowania inne warunki.

Tu przerwał aby z szyderczym uśmiechem zakręcić wąsem.

- Jeśli ja wygram, Basil stanie się moim niewolnikiem. He he he...

Zarechotał paskudnie. Tym razem to Basil zrobił się czerwony. Zaczął coś mruczeń pod nosem. Nie musisz umieć czytać z ruchu warg, by wiedzieć że przeklina swego wroga na wieki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Odetchnąłem pełną piersią. Ale wciąż nie podobał mi się obrót spraw w jakim przedstawiał mnie strażnik. - Niewolnictwo? - powtórzyłem myśl. - Nie wymagasz za dużo? Jeśli chcesz przy tym obstawać, będziemy walczyć prawdziwą bronią. Do pierwszej krwi, lub śmierci. Najchętniej urżnął bym język temu zuchwalcowi, ale podejrzewam, że nie wysunie go specjalnie... - Basil spokojnie... widziałeś przecież na własne oczy jak walczyłem z Garokiem. Mówiłeś, że oprócz niego tylko Kristos jest lepszy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Podstępna kreatura? Ciekawe czym mnie zaskoczy... Zacząłem wyciągać dłoń by przypieczętować układ, ale zatrzymałem się. Nurtowało mnie jedno... - Po co czekać? Zwadę mamy teraz, a jest to sprawa raczej nie cierpiąca zwłoki. Może w ten sposób uniknę choć części sztuczek tej gnidy. Jeśli nie, będę potrzebował wskazówek Basila...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mina grubasa wykrzywiła się jakby w obrzydzeniu.

- Jesteś głupi?! Nie możemy walczyć na śmierć i życie w mieście. Zostalibyśmy obaj wtrąceni do lochów za takie coś.

- Pies ma rację. - usłyszałeś za sobą Basila. - Jeśli już chcesz się z nim pojedynkować, nie powinieneś robić tego w mieście.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Prawo w tym mieście bezprawia? Jak bardzo żałosny jest ten świat... By zmniejszyć ryzyko nieczystych zagrywek "psa", zapewne będę musiał się wysilić... - W takim razie, prowadź... Chyba nie myślałeś, że pozwolę ci stchórzyć. Idziemy od razu byś się nie rozmyślił. Grubasek jest nerwowy, na pewno zareaguje na taką zaczepkę...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Stchórzyć?! Chyba sobie żartujesz, gdy z tobą skończę to cię własna matka rodzona nie pozna! - Mówiąc to zbliżył swoją twarz do swojej, że aż poczułeś jego ciepły nieświeży oddech. Jest jakoś zbyt pewny siebie...

Grubas kazał zostać na miejscu drugiemu strażnikowi, a sam ruszył razem z wami w kierunku bram miasta.

Przez całą drogę nie zamieniliście ani słowa. Z miny Basila dało się wyczytać wyraźne oznaki zaniepokojenia. Pewnie obawia się o swój los. Za to twój przeciwnik uśmiechał się lekko, jakby już zdążył wygrać.

Gdy już znaleźliście się za brama, stanęliście naprzeciwko siebie. Basil stanął w cieniu murów miasta, a twój oponent schylił się ze spokojem, wziął trochę piachu i wtarł go w dłonie. Wcierał go długo i dokładnie, jakby od tego zależał wynik walki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Więc już wiem czego się spodziewać. Tak staranne wcieranie piachu w ręce świadczy tylko o jednym. Przeklęty grubas będzie chciał mnie oślepić. Numer z zabójcami był ciekawy i się udał... Ciekawe jak on na to zareaguje... Nadszedł czas bym dobył swoich krótkich mieczy po raz wtóry... - No, koniec tego bawienia się w kuwecie koteczku, gotowy? Pozostała mi ostrożność na jego każdy ruch. Muszę się pilnować, tylko bogowie wiedzą co on będzie dokładnie kombinował...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grubasek uśmiechnął się obleśnie, wyjął sejmitar i spojrzał na Basila.

- Jeszcze dziś będziesz moim małym niewolnikiem "przyjacielu" - To ostatnie powiedział z wyraźną ironią.

- Nie nazywaj mnie tak psie, jeszcze dziś to ty zginiesz z ręki mego przyjaciela. - Odpowiedział spokojnie Basil.

Twój przeciwnik nie zwrócił uwagi na obelgę i spojrzał w twoją stronę, przyjął postawę bojową uginając mocno kolana i rzekł. - Zaczynaj, no chyba że się boisz?

Paru gapiów, gdy zobaczyli, że coś się zaraz będzie dziać natychmiast przybyli na miejsce waszego pojedynku i zwyczajowo utworzyli wokół was koło. Chociaż mniejsze niż gdy walczyłeś z Garokiem. No i teraz stawka jest większa bo to walka na śmierć i życie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Taki grubas zabójcą? Pozory czasem mylą... Zacisnąłem mocno ręce na moich dwóch mieczach. Otwarty atak to szaleństwo... Złapałem głęboki oddech i przyjąłem postawę do walki. Zdecydowanie inną niż jego, choć również ugiąłem kolana i lekko się pochyliłem. Dużego pola manewru nie będę mieć... Pozostaję mi zbliżać się do niego powoli i uważać na obie jego ręce... reszta to czysta formalność. - Zatańczmy - mruknąłem i zacząłem również okrążać grubasa.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zacząłeś powoli okrążać przeciwnika. Szukałeś jakiegoś słabego punktu w jego obronie, gdy nagle stało cię coś całkowicie nieoczekiwanego.

W twoją stronę z dużą prędkością został rzucony sztylet. Uniknąłeś, aczkolwiek nie spodziewałeś się, że to grubas zaatakuje pierwszy.

Teraz przeszedł całkowicie do ofensywy, ale na szczęście jego ataki były łatwe do sparowania.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

W walce wręcz przeciwnik z niego żaden, ale... zachowuje się jak zabójca i cholera wie ile jeszcze ma takowych sztuczek jak ten sztylet w zanadrzu. Parowanie jego ataków nie jest czymś skomplikowanym. Najlepszą obroną jest atak... Długi miecz na jego sejmitar to szaleństwo. Moje ruchy będą spowolnione, a na zabójce to raczej nie najlepszy pomysł... Pozostaje mi ciśnięcie w niego tylko jednego z moich krótkich ostrzy i zebranie go, gdy tylko się nadarzy okazja, bo nie sądzę, że grubas da się tak łatwo. Będzie trzeba to powtarzać, albo wygrać walkę w zwarciu... Za dużo myślę, przecież muszę też uważać na to co on mi może przyszykować...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mimo iż dostał, wciąż jest niebezpieczny. Dojście do niego to samobójstwo, albo w najlepszym wypadku okaleczenie. Zresztą nie miało to znaczenia. - Walka miała być do pierwszej krwi lub śmierci. Jeśliś ranny pozostało mi podziękować za miło spędzony czas... Stałem się przezorny przychodząc do tego miasta, a może to coś innego? Kto wie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grubas podniósł głowę i zdziwiony spojrzał na ciebie.

- Nie zamierzasz mnie dobić? - Gdy to mówił na jego twarzy stopniowo pojawiał się uśmiech.

- Więc ja dobiję CIEBIE! - Nagle podniósł "wbity" w jego brzuch miecz i rzucił w twoją stronę. Jest o wiele sprytniejszy niż na jakiego wygląda.

Miecz zakręcił morderczy młyniec w powietrzu i o mało nie rozpołowił ci twarzy. Na szczęście dzięki zręcznemu unikowi zamiast twojej głowy, na ziemie spadło tylko kilka twoich włosów.

To niehonorowe zagranie jedynie cię rozzłościło, że miałeś ochotę rzucić się bezmyślnie na przeciwnika i urwać u głowę gołymi rękami...

Ale coś było nie tak...

Ludzie zgromadzeni wokół całkowicie stracili zainteresowanie waszą walką. Wszyscy byli teraz skupieni na czymś co przychodziło ze wschodu. Z ogólnego hałasu wokół udało ci się wychwycić tylko jedno wciąż powtarzane wśród tłumu słowo, które zmroziło ci krew w żyłach: "stygijczycy"

I wtedy ich ujrzałeś. Zza większej wydmy czarne postacie z powiewającymi płaszczami i rogatymi hełmami zaczęły się wyłaniać, niczym zwiastuni strachu. Chmara czarnych przybyszów zmierzała prosto w stronę bramy...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Więc pech mnie dziś nie będzie opuszczał? Może to pokuta za wymordowanie swojej przybranej rodziny? Nie... nie ma czegoś takiego jak bóg czy przeznaczenie. Jest tylko plugawa wola człowieka. Pozostanie tutaj nie wróży nic dobrego... Trza zebrać mój miecz i cofnąć się do bramy, może nas wpuszczą... jeśli nie. Trzeba będzie stanąć do walki...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wszyscy razem z tobą i Basilem wbiegli do miasta zanim wielkie wrota zostały zamknięte.

Sytuacja w mieście diametralnie się zmieniła. Przedtem miasto sprawiało wrażenie jednej wielkiej meliny, teraz jest to dobrze zorganizowana forteca pełna wyszkolonych żołnierzy.

Kusznicy i łucznicy zaczęli zajmować pozycje na murach. Tymczasem reszta piechoty zajęła się rozkładaniem balist i katapult a także rozgrzewaniem kotłów ze smołą.

Basil złapał cię za ramie.

- Sądze, że to dobry moment by dostać się do górnego miasta przyjacielu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...