Skocz do zawartości

"Dziecię piasku" - Basel Fadi (Braeburn)


Komisarz Goblin

Recommended Posts

Zgraja rozwrzeszczanych, zapijaczonych ludzi, którzy prawo mają gdzieś, ma jednak resztkę dyscypliny... Basil miał rację, a ja byłem mu coś winny... - Tak... tak masz rację... Ale, najpierw muszę Cię przeprosić. Przeprosić za to, że naraziłem Cię na tego nadętego grubasa. Obiecuję Ci, że utnę mu łeb i zrobię z niego breloczek specjalnie dla Ciebie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 131
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

Basil lekko się uśmiechnął pod nosem. Patrząc przed siebie powiedział.

- Nic nie szkodzi przyjacielu. Wiem, że gdyby walka trwała dłużej na pewno byś wygrał.

Brama do górnego miasta pozostawiona bez straży nie była dla was problemem. Tym bardziej, iż Basil w 2 sekundy otworzył wrota wytrychem. On umie jednak więcej niż przypuszczasz...

Kroczyliście wśród pięknych eleganckich budynków. Wiele z nich ozdabiały potężne posągi i kamienne gargulce. Miałeś wrażenie, że każdy z nich patrzy się na was przygnębionym spojrzeniem.

Nagle o mało co nie wpadłeś na Basila gdyż ten zatrzymał się jakby zobaczył ducha. I można powiedzieć, że tak właśnie było. Jakieś 25 metrów przed wami stała zakapturzona postać. Miała na sobie ciemnoczerwony płaszcz i pas z wielkim metalowym kołem pośrodku brzucha. Grawerunek na kole przedstawiał coś w rodzaju ośmiornicy z ludzką czaszką zamiast głowy. Tajemnicza istota stała nieruchomo w miejscu.

- To Stygijczyk? - Wyszeptał twój zaniepokojony towarzysz.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Stygijczyk czy nie, wygląda co najmniej dziwnie. Nietaktem byłoby zaatakowanie go, bo jeśli nim nie jest, a jest kimś ważnym tutaj... to oberwie mi się. - Basilu... moją domeną jest walka. Nie robiło mi nigdy różnicy komu stawiam czoła. Liczyło się tylko zwycięstwo. Taki mój los... Pozostawię Tobie ocenę sytuacji... Wiedza Basila, na pewno jest większa od mojej. W końcu nacisk był tylko na naukę walki... Co za świat... a co jeśli to jest jeden z zabójców, których wcześniej ubiłem? Czas pokaże...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nieznajomy podniósł lekko głowę lecz nadal zakrywał on większość twarzy. Aczkolwiek gdy się odezwał, ujrzałeś że jego zęby są zaostrzone w szpic...

- Przybyłem tu, aby was zniszczyć nędzni Turanie! - Jego głos był równie pełen grozy co ryk rozwścieczonego lwa. Zanim zdążyliście cokolwiek zrobić wykonał on jakieś tajemnicze gesty rękoma, po czym schował je w rękawach. Jak gdyby zapomniał, że właśnie chciał was zabić.

Nagle zrozumieliście co się stało. Nieznajomy rzucił zaklęcie... Albo to jakaś sztuczka, bo przecież czarodzieje to tylko naciągacze i oszuści. Mimo to, kamienne posągi ożyły i zeskakują z budynków z nadludzką zwinnością. Pierwszy raz widzisz coś tak niezwykłego.

Jesteście otoczeni...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- O k***a! - wydałem z siebie okrzyk zdziwienia. - O ile człowieka, mogę usiec ostrzem, to nie jestem pewien czy przetnę kamień. Magia? Więc tak wygląda łańcuch pokarmowy w wielkich bitwach? Zwykły żołdak zostaje pokonany przez wyszkolonego najemnika, a ten przez hordę wrogów, ci zaś przez magię... - Bogowie... jeśli tylko mnie słyszycie... ten jeden raz użyczcie mi swej siły - próbowałem się modlić. Było to z mojej strony głupie, bo jestem ateistą. - Basilu, masz jakiś pomysł? Jeśli nie, to wiedz, że było miło Cię poznać...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Bogowie litości! - Krzyknął przerażony Basil. Kamienne bestie zbliżały się do was powoli. Ich ciężkie kroki sprawiały, że ziemia trzęsła pod waszymi stopami. Twój towarzysz mimo strachu wyciągnął swój miecz i chwycił go kurczowo w dłonie.

- To nie może się tak skończyć... Musimy uciekać!

Czarnoksiężnik stał jak stoi. Pod jego kapturem krył się szyderczy uśmiech...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Może to szalone... ale masz rację przyjacielu - odpowiedziałem Basilowi. W duchu jednak czułem żądzę krwi. Wyzwanie jakiego dotąd nie miałem, zarżnąć czarodzieja. W obecnej sytuacji wyciągnąłem tylko długi miecz i zdałem się na powolność kamiennych ożywieńców. Znów frontalny atak byłby szczytem głupoty, więc trzeba będzie taktycznie się wycofać w jakąś uliczkę, a potem uśmiercić tego szarlatana z zaskoczenia...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

- Rozdzielmy się! - Powiedział Basil.

Twój towarzysz zaczął odliczać.

3

Obydwoje obserwowaliście się mroczne kamienne sylwetki zbliżające się do was.

2

Ich ciężkie kroki zostawiały na bruku wgniecione ślady. Czarnoksiężnik zaśmiał się cicho, chowając twarz pod kapturem.

Nagle zdałeś sobie sprawę, że nie obmyśliłeś żadnej drogi ucieczki. Byłeś zbyt zajęty widokiem szydzącego maga.

Ale było już za późno...

1! Teraz!

Basil wystartował, wbiegając w zaułek. 3 gargulce weszły za nim.

Spojrzałeś przed siebie. Same budynki. Aczkolwiek, dostrzegłeś szanse ucieczki w postaci rynny na jednej z kamienic.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wielkiego wyboru nie miałem. Zwłaszcza, że nie lubiłem opuszczać pola bitwy. Czułem żądzę krwi na tym czarnoksiężniku i dopnę swego. Zanurzę w nim moje ostrza. Pozostało mi ruszyć na rynnę, a potem dalej w górę. Jak nadarzy się okazja ukryć się... Więc tak wygląda walka z kimś silniejszym, teraz on musi wypominać mi moje słabości...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żądzę krwi trzeba odsunąć jak najdalej od siebie. Nie wydaję mi się, by te kamienne gargulce dały mi myśleć o tym czarodzieju. Głęboki oddech... Dobyty długi miecz... i ruszyłem w stronę z której wchodził pierwszy gargulec by pokruszyć mu łapska. - Nawet gryzoń przyparty do ściany będzie się bronił! - zakrzyknąłem by dodać sobie odwagi. Co z tego będzie, to się okaże...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Gdy już pierwszy gargulec był prawie na dachu z całej siły uderzyłeś w jego szponiastą łapę. Spadł na dół z pokruszoną łapą i na dodatek złamał sobie kamienne skrzydła. Niestety dla twojego miecza również nie było to miłe przeżycie. Ta część miecza, którą uderzyłeś została strasznie wyszczerbiona.

Mimo to niebezpieczeństwo nie zostało zażegnane. Coraz więcej bestii wchodziło na budynek z zamiarem zabicia cię. Zaczynasz się nawet zastanawiać czy naprawdę było ich AŻ TYLE na budynkach.

Śmiech czarownika był coraz głośniejszy i coraz mniej kontrolowany. Długo nie wytrzymasz tutaj, a kto wie jakie jeszcze sztuczki zna ten szarlatan?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Lubiłem moje ostrze... Teraz jednak potrzebny mu będzie kowal, a mi dobry grabarz chyba. Jeśli tu zostanę, będę trupem. Muszę poszukać drogi ucieczki... Nie, nie ucieczki. To będzie taktyczny odwrót. Na tym dachu przecież musi być jakiś właz, albo inna możliwość ratowania swojego rudego dupska.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Więc został mi powrót na dół, lub szalone skakanie po budynkach. Jestem gibki, ale nie nieśmiertelny. Jeden błąd i upadek będzie mnie kosztować życie. Skakanie w takim razie odpada. Walka z czarodziejem, który jest przygotowany na ewentualność mojego powrotu też nie jest zbyt różana. Jednak, gdyby udało mi się zejść i uciec przed powolnymi, kamiennymi stworami... NIE! Nie uciec! Tchórz ucieka tysiące razy i tyle samo żyje. Bohater żyje raz... A najemnik, tak długo jak ma dla kogo pracować. To nie czas i miejsce na potyczkę z tym szarlatanem, ale nie mam innego wyjścia. Trzeba spróbować zakraść się do niego... Pozostało mi zleźć na dół i rozpocząć zabawę w kto pierwszy ten żyje...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Szybko zsunąłeś się po rynnie z powrotem na dół, tym razem bliżej czarnoksiężnika niż byłeś na początku.

Ten wciąż z uśmiechem na twarzy wyciągnął z rękawa zakrzywiony sztylet. Jego ostrze było ząbkowane i miało jakby na sobie zaschniętą krew. Po za tym był dość długi jak na sztylet. Prawie jak krótki miecz...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wyczuł mnie że tu wrócę? Wiedział, że pragnę walki z nim? Tylko dlaczego teraz... Z całą pewnością nie przyszedł tu po mnie, tylko po kogoś znacznie ważniejszego. Ten scyzoryk który on wyciągnął jest dla mnie jak wyzwanie, nie mogę już tego zignorować. Długi miecz musi odejść w niepamięć... - Zatańczmy! - zakrzyknąłem i dobyłem swoje dwa krótsze ostrza. Taktyka będzie prosta, oderżnąć mu te przeklęte ręce. Dwa ostrza to zawsze więcej niż jedno. Na pewno korzysta z trucizn, więc jedna rana i będę trup, więc zwyczajny grad ciosów nie jest rozsądnym pomysłem. Pozorowany zamach z lewej ręki i żwawy obrót ostrzem w celu natychmiastowej obrony, da mi pełne pole do pchnięcia w co się da. Każda rana na czarnoksiężniku mnie zadowoli. Będzie to przypieczętowanie moich umiejętności. Jednak jeśli to się nie uda, trzeba będzie od razu odskoczyć, by móc zaszarżować i tym razem uderzać nisko. Jednym ostrzem defensywnie, drugim zaś ofensywnie. Tylko ta cholerna magia... to wciąż czarodziej. Muszę również uważać na to co będzie robił rękoma i obserwować otoczenie. Kamienne gargulce przecież żyć mi nie dadzą. Trzymać się blisko niego nie dając mu szansy na czarowanie gestami i jednocześnie dając sobie jak największe pole do popisu. Czas na szarże... Bogowie, miejcie mnie w swojej opiece...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ku twojemu zdziwieniu, czarnoksiężnik nie atakował ciebie. Wręcz przeciwnie, gdy rozpocząłeś szarże gwałtownie rozciął sobie nadgarstek i pozwolił by krew spływała na ziemie przed nim.

Powoli zaczął się cofać, tak że krew utworzyła na ziemi smugę idącą w twoją stronę. To było dziwne...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Myliłem się, skakanie po budynkach było znacznie bezpieczniejsze. Teraz krew tego czubka płynęła do mnie w niewiadomym celu. Brawa dla mnie... Pozostało mi jedynie unikać tej stróżki pływającej jak ryba w wodzie i wciąż próbować usiec tego czarodzieja. Już nie urżnąć mu łapy. Nie będę ryzykował. Spalę go gdy tylko moje ostrza zakończą jego bicie serca...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • 2 weeks later...

Nagle czarownik machnął ręką dookoła rozpryskując swoją krew. Instynktownie odskoczyłeś, bojąc się juchy tego szarlatana. Dobrze postąpiłeś...

Czerwona ciecz rozbłysła i eksplodowała. Patrzyłeś na to i nie wierzyłeś własnym oczom. To nie może być człowiek, to jakiś demon. Zwróciłeś swój wzrok ku niemu i ujrzałeś go. Maniakalnie śmiejącego się mimo, że krew wciąż kapała z jego rany na nadgarstku zostawiając na ziemi płonący ślad.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Pięknie, no po prostu cudownie. Ani podejść do tego demona w ludzkiej skórze, ani uciec, ze względu ma kamienne posągi. Bogowie nie przepadają za mną... ale ja za nimi też, więc czegóż się spodziewać. Być może właśnie zaraz mnie otoczą. - Przykro mi... na moją śmierć jest jeszcze za wcześnie - rzuciłem spokojnie do czarodzieja. Każde gardło jest podatne na cięcia i powoduję śmierć. Świat nie zna wyjątków pod tym kątem. Na ucieczkę jest już za późno. Mimo swych własnych słów, muszę się teraz pogodzić z tymże to co zrobię może być ostatnią czynnością w moim życiu. Dwa krótkie ostrza. Szarża wprost, rzut jednym, kontynuacja zmniejszenia dystansu i ewentualne dobicie. Nawet jak mnie szarlatan zrani, to nie istotne. Walka zawsze jest ryzykiem, a każda rana, która nie zabija, ani nie okalecza trwale to tylko wspaniała blizna do kolekcji.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Skoczyłeś w kierunku czarownika, póki na ziemi nie znalazło się jeszcze dużo jego krwi. Rzuciłeś jednym mieczem, przebijając mu ramie. Miecz natychmiast stanął w płomieniach a twój przeciwnik przestał się śmiać. Machnął w twoją stronę krwawiącą ręką, ale zanim zdążył zrobić ci coś poważnego w jego brzuchu sterczała już rękojeść.

Kamienne posągi zamarły w bezruchu. Czarnoksiężnik nie dowierzając patrzył na swoją ranę. Jego ciało zaczęło płonąć.

Stał jeszcze moment zgarbiony, aż jego wzrok skierował się ku tobie. W jego oczach widniała nienawiść i pogarda.

Ale to nieistotne, Bowiem dziś to ty jesteś wygranym...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Żyję... Udało się... Nikt mi w to nie uwierzy, ja sam sobie nie wierzę. Patrząc na płonące truchło czarodzieja mogę stwierdzić jedno. Mam jedno wyszczerbione ostrze, a pozostałe dwa, no i cholerne szczęście? Jak dupek się dopali zobaczymy. Więc grabarz mi nie będzie potrzebny, ale kowal na pewno. Wpatrywanie się w to płonące truchło lub gargulce mnie nie bawiło. Chciałem odejść jak najdalej od tego. Chciałem też jednocześnie być blisko, by sprawdzić stan dwóch krótkich mieczy. - Na dziś mam dość - stwierdziłem. Usiądę sobie gdzieś w cieniu, poczekam aż truchło się dopali. Zabiorę co moje i potem będzie trzeba znowu ruszyć. Tylko gdzie? Może Basil mnie znajdzie...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zaczekałeś aż truchło się dopaliło pozostawiając jedynie popiół. Ostrza mieczy są rozgrzane do czerwoności, więc bez kowala się nie obejdzie. O ile w ogóle będą się jeszcze nadawać do czegokolwiek...

Posągi pozostały zupełnie tam, gdzie stały w chwili śmierci czarownika. Teraz tylko patrzyły na ciebie tym swoim pustym spojrzeniem.

W oddali słychać było szczęk żelaza, a na niebie unosił się gęsty dym. Walka rozgorzała na dobre w dolnym mieście.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ja na dziś wyczerpałem swoje szczęście. Nie mam nie zniszczonych ostrzy i jestem zmęczony. Zgiełk walki niech toczy się beze mnie. Jak wcześniej postanowiłem, tak zrobiłem. Cień jakiegoś budynku, usiąść na dupie i czekać na żywą duszę. Ta wojna, mnie nie dotyczy. Zrobiłem w niej już swoje...

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...