Skocz do zawartości

Equestria: Płonąca zemsta


Arcybiskup z Canterbury

Recommended Posts

Brukowane uliczki oświetlały powoli zanikające promienie na tle różowego nieba. Kolejny dzień dobiegał końca. Niewielkie latarenki przy wejściach do domów zapalały się, a większość mieszkańców znikała w przytulnych mieszkaniach. Dwa cienie przesuwały się jeszcze po drogach. Jeden należał do postawnego, dumnie kroczącego jednorożca. Po drugim trudno byłoby rozpoznać właściciela. Smukły, podłużny, dość duży kształt. Salamandra ognista. Większość kucyków prowadzących spokojny żywot w małym miasteczku nie wiedziałaby o istnieniu tego stworzenia, co wcale nie przeszkadzało mu w egzystencji. Tak więc jednorożec i jego salamandra w ciszy przemierzali uliczki miasteczka. Na środku  napierśnika tajemniczego kuca znajdował się niewielki, czarny odłamek. Kamień, mógłby kto pomyśleć błędnie. Kamień bowiem nie był okruchem skalnym, a odłamaną częścią rogu potężnego Króla Sombry. I okruch ten był niezwykły, bo zachował w sobie część świadomości tyrana. A owa część wciąż pamiętała, że musi się zemścić..

Edytowano przez Nocturnal Light
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 292
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

- Ładna wioska, prawda Grzejnik? - spytałem kroczącą obok mnie salamandrę ognistą. Jedynego przyjaciela i towarzysza moich wędrówek. Znalzłem go jako jako i sam sprawiłe że się z niego wykluł. Od tamtego dnia byliśmy nierozłączni, dwaj przyjaciele... oh, ile to razem domów, szop, stodół, czy lasów spaliliśmy.

Teraz też by się przydało coś podpalić. 

Ah... nie nie. Przyjemności później. Teraz ważniejsze obowiązki. Tu mnie przywiodły podszepty rogu mojego nowego...hm... partnera. Od kiedy znalazłem ten dziwny kamień, który okazał się być kawałkiem rogu jednego z najpotężnijszych jednorożców jaki kiedykolwiek żył w Equestrii, postanowiłem poddać się jego podszeptom i słowo. Nie mówił wiele. Ale jak już się odzywał mówił tylko pojedyńcze słowa - ''Zemsta. Imperium. Księżniczka. Shining Armor''. 

 

Oh Shiny... mój drogi, najdroższy, znaienawidzony wrogu. Więc stałeś się księciem. Dobrze... ciesz się. Bo niebawem nawet kupa popiołu po tobie nie zostanie. Będę miał swoją zemstę, i odbiorę to co mi się należy, a co ty mi odebrałeś. Będziesz cierpiał za moje krzywdy. Długo i boleśnie. 

- Więc... - zastanowiłem się. - Gdzie teraz? Może tak by coś podpalić jednak? Jakąś szkołę, albo ratusz?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Salamandra spojrzała swoimi czarnymi, podobnymi do koralików oczami na kopytnego towarzysza. O, tak. Jeśli ktokolwiek byłby zawsze za rozpaleniem ognia, byłby to właśnie Grzejnik. Ciepłolubne stworzenie uwielbiało wprost płomienie będące bądź co bądź jego żywiołem. Dobrze byłoby i teraz nasycić się ich pięknem, ale najpierw... Noc zapadała, a schronienie nie miało w zwyczaju przychodzić do nikogo samo. Jednorożec musiał więc znaleźć sobie jakieś miejsce, inaczej spędziłby - nie pierwszą w jego życiu i prawdopodobnie nie ostatnią - noc na bruku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Dobra, w takim razie najpierw poszukamy noclegu, a jutro ten lokal podpalimy.

I za takim niemalże wesołym podejściem zacząłem szukać jakiegoś miejsca na nocleg. Miałem trochę kasy przy sobie, ale dawno się nikogo nie napadło. 

Znajdzie się hotel, prześpi się w nim, obrobi kasę i podpali lokal. Ah, brzmi jak całkiem dobry plan. To lubię.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Tuż za rogiem stał cel kuca. Drewniany dom  z dachem pokrytym strzechą. Aż zachęcał żeby stać się pożywką dla ognia. Krzywe, wiekowe deski obchodziły z farby, niewielkie okna zabezpieczone metalowymi prętami były brudne i przepuszczały bardzo niewiele światła z wewnątrz, wystarczająco jednak, by stwierdzić że budynek służył za karczmę. Dwie latarenki przy wąskich, ciemnych drzwiach kołysały się lekko z wiatrem. To było dobre miejsce. Grzejnik zajął pozycję za jednorożcem, ustępując mu drogi i czekając na wejście.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Robi się coraz ciekawiej. Karczma stwarza tyle pretekstów aby ją puścić z dymem jeśli coś mi się nie spodoba. Powodów może być wiele - zła obsługa, kiepskie żarcie, niewygodne pokoje, brud, że nie wspomnę o innych bywalcach gospody. 

- No, mój plujący ogniem przyjacielu... chyba dziś spędzimy noc w łóżku i z pełnymi brzuchami. - odpałem do salamandry. - Dla mnie ciepły gulasz, a dla ciebie gorące do czerwoności węgielki. Tak, wiem że uwielbasz węgiel. - podłaskałem go po głowie. - A kto wie, może uda się jakiemuś frajerowi ryj obić? Co ty na to Grzejnik? 

Wszedłem do środka, za mną wiernie człapał Grzejnik. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Zawiasy zaskrzypiały przy otwieraniu drzwi. Mogło to służyć jako sygnał o obecności gościa w gospodzie. Stara, drewniana i wytarta podłoga ugięła się pod ciężarem Slaga.
Kuc znalazł się w niewielkim holu, w którym ściany obwieszone były wszystkim czym tylko się dało, a zwłaszcza nadżartymi przez czas i kurz zwierzęcymi głowami i czymś, co w przeszłości mogło być roślinami. Na wprost było wejście do sali z której dochodziły hałasy świadczące o gościach trzeźwych jak świnie. Na lewo zajdowały się zamknięte drzwi, tuż obok nich - drewniane, wąskie schody prowadzące do góry. Pod przeciwległą ścianą stał zaś drewniany, ciemny i zapewne ciężki stół. Na hol wkroczyła podstarzała klacz ze spiętymi w ciasny kok, posiwiałymi włosami i wyblakłym, różowym fartuchem.

- Witam w naszym wspaniałym lokalu - rzekła ze znudzeniem, a z tonu jej głosu trudno było wywnioskować, czy to co mówiła było ironią, czy po prostu nie wierzyła w to, co mówi.

 - Czego sobie zacny gość... życzy? Pokój? Oczywiście, zwierzątko - spojrzała wymownie na Grzejnika - nie stanowi problemu.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Pokój dla jednej osoby, z legowiskiem dla zwierzaka. - zarządałem. Już mam kilka powodów aby puścić ten lokal z dymem. - Co dziś jest na kolację? Zresząt sam sprawdzę. - odaprłem i zwróciłem się do Grzejnika. - Chodź Grzejnik, przywitamy się z tutejszą hołotą. 

 

Po cyzm obaj poszliśmy w stronę gdzie dochodziły odgłosy bywalców. Czas się zabawić i spalić komuś grzywą, albo ogon. Heheheh..

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jasne, kochaneczku. Pokój już się szykuje - odrzekła klacz i powędrowała schodami do góry.

Tymczasem nikt z gości karczmy nie zwrócił szczególnej uwagi na Slaga. Zapewne wszyscy byli zbyt pijani na dostrzeżenie Grzejnika. Między stolikami krzątały się dwie młode klacze - kelnerki. Jedna z nich, o prostej, błękitnej grzywie i jasnym, kremowym futrze śmiała się i rozmawiała z obsługiwanymi klientami. Druga zaś, o złotym futrze i falowanej, jakrawo-rudej grzywie nie odzywała się do żadnego z nich i wyglądała na zamyśloną.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ruda klacz, wyrwana z zamyślenia spojrzała rubinowymi oczami na Slaga, po czym szybko odwróciła wzrok i niemal z ulgą przyjęła fakt, że jej błękitno grzywa współpracownica już zbliża się do klienta.

- Życzy sobie pan czegoś? - zaszczebiotała wysokim, wesołym głosem i zatrzepotała rzęsami.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Na początek... czegoś smacznego do jedzenia. - odparłem uśmechając się szelmowsko. - Może być na przykład jakaś sałatka, zupa, a najlepiej... pani. Tak słodko i uroczo pani wygląda, aż chciało by się panią schrupać na kolację.

 

Kto wie... może uda się z nią spędzić nockę? A jeśli tak to nawet rozważę możliwość niespalenia tej chałupy i zostawię ją w spokoju. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Klacz zachichotała.

- Och, zobaczymy co da się zrobić - rzuciła, po czym odeszła zrealizować zamówienie, odpowiadając przy tym na zaczepki ogierów z innych stolików. Gdy znikła, na sali ponownie pojawiła się jej cicha towarzyszka, w celu wytarcia stołów ścierką. Wydawało się, że jest czymś bardzo zaniepokojona.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Hej, cichutka! - zawołałem na sprzątającą kelnerkę. - Pozwól no tu na moment! Śmiało, nie ugryzę. Przynajmniej nie publicznie. 

Zaśmiałem się z własnego dowcipu i oczekiwałem przyjącia kelnerki. Jak sama nie przyjdzie, to sam się do niej pofatyguję. Jakoś nie lubię widzieć smutku na pyszczkach klaczy. Wolę je zadowalać i sprawiać żeby się śmiały i uśmiechały się. Najlepiej w łóżku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Awww... no i tak ci o wiele ładniej z uśmiechem. - odparłem szelmowsko, jednocześnie prezentując swoją bliznę na twarzy. - Podoba ci się? Nie, nie odpowiadaj. - machnąłem kopytem. - Coś taka smutna ślicznotko? Strasznie nielubię patrzeć jak klacz chodzi smutna. Wolę osobiście zadowalać i sprawiać żeby się uśmiechały. Jak ci na imię kochana?

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- To naprawdę nic takiego. Na imię mi Moth, panie. Nie chcę być nieuprzejma, ale wydaje mi się że druga jelnerka już... Już zdecydowała się na spełnienie prośby. A teraz wybaczy pan, zajmę się swoimi obowiązkami. - Klacz odwróciła się, i nie czekając na odpowiedź ruszyła w przeciwnym kierunku. Grzejnik tymczasem uniósł łeb i spojrzał z zaciekawieniem na odchodzącą postać.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Ta, dzięki Moth. - zawołałem za nią. Za to Grzejnik zwrócił na nią uwagę? - No co jest stary? Tobie też spodobał się plot naszej cichej Moth? - zmróżyłem oczy i spojrzałem za kelnerką. Też miałem takie zachowanie jak znalazłem odłamek rogu Sombry. Początkowa depresja i otępienie, ale może mi się tylko zdaje? 

- Grzejnik... poobserwujesz nasz cichą znajomą? Załatwię ci za to rozżarzone węgle. Ta, wiem że je uwielbiasz mały zapaleńcu. To jak będzie? 

Na zachętę rzuciłem mu kawałek węgla który miałem w torbie. Salamandra spałaszowała go od razu, i zaczął uważniej obserwować Moth. Ja zaś czekałem na tą drugą ślicznotkę. I nie ukrywam że poza jedzeniem i spaniem będę miał ochotę na... coś więcej. Wygląda na taką co lubi takie zabawy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Grzejnik wstał i ruszył w kierunku, w którym podążała przed chwilą klacz. Tym razem kilka par zmętniałych oczu skierowało wzrok na salamandrę i nie ukrywało zaskoczenia stworzeniem.

Z zaplecza z wdziękiem wysunęła się błękitnogrzywa piękność, niosąc trunek i miskę z jedzeniem. Cały czas uśmiechając się, podeszła do stolika jednorożca i postawiła tacę na blacie.

- O której nasze spotkanie, drogi panie? - zapytała cicho.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

No.. TO się nazywa świetna obsługa. O klienta trzeba dbać, i to w każdym aspekcie. 

Odstawiłem na moment jedzenie i picie. 

- Za godzinę kochaniutka. - odparłem lubieżnie ogarniając ją porządliwym spojrzeniem. - W moim pokoju. I nie mów mi pan, bo nie jestem stary. Lepiej powiedz, moja śliczna, jak ci na imię. - wziąłem półgłęboki wdech powietrza nosem. Poczułem jej zapach. - Hmm... pięknie pachniesz, gwiazdooka.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Mam na imię Ivy. A Ty, mój... drogi? - Klacz oparła się o blat stołu i zarzuciła grzywą z wdziękiem. W tej samej chwili z zaplecza wyłonił się Grzejnik, dziwnie sztywno i niezgrabnie stawiając łapy, oraz zataczając się lekko. Ciepłolubny zwierz zdołał podejść do stołu, po czym zwalił się koło jednej z nóg i znieruchomiał. Tylko poruszajacy się brzuch zdradzał, że salamandra wciąż żyła.

Edytowano przez Nocturnal Light
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jestem Slag. Poprostu Slag. - odparłem.  

Przysunąłem się nieco bliżej niej, chcąc klepnąć ją po tyłku, ale wtedy zauważyłem że Grzejnik idzie do mnie. A mnie omal szlag nie trafił, chociaż bardziej się zmartwiłem o kompana. Salamandry ogniste jak wyczytałem kiedyś są z natury odporne na choroby i większość toksyn. Ciężko sprawić żeby taki gad się otruł, ale to... on wyglądał jakby coś zjadł niestrawnego. 

- Grzejnik? Cholera jasna... - warknąłem i wziąłem salamadrę w kopyta. Dziwne... nie był taki ciepły jak zazwyczaj. Mój róg niemalże zapłoną ogniem jak zawsze kiedy czarowałem. Użyłem magii aby spróbować zbadać stan salamandry i rozgrzać go.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Ale ustalamy, że wydarzenia/zachowania/objawy postaci opisuję ja.

 

Grzejnik nie reagował. Po prostu spał, a temperatura jego ciała była tak niska, bo wpadł w sztucznie wywołaną hibernację, co zwierzętom tego typu raczej się nie zdarza.

- Co się stało z twoim smokiem, Slag? - zapytała klacz z wyrazem wyjątkowo uroczego debilizmu na pyszczku.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Jak wyjdzie na to że ktoś z tej karczmy mu zaszkodził umyślnie, to spalę tą budę tak że nawet fumdamenty nie zostaną. - powiedziałem z warknięciem do klaczy. - Gdzie tutaj jest kominek? I lepiej żeby palił się w nim ogień.

Grzejnik uwielbiał sypiać w paleniskach kominków. Ciepło powinno pomóc mu w dojściu do siebie. Zazwyczaj tak właśnie bywało.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Tam masz swój kominek - odwarknęła Ivy, nie kryjąc swojego poirytowania. Widocznie nie wiedziała jeszcze z kim miała przyjemność, albo jej próżność zacierała wszystkie ostrzeżenia idące od podświadomości. Istotnie, we wskazanym przez nią kierunku był kominek. Niewielki co prawda, ale na grzejnika calkiem wystarczył.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...