Skocz do zawartości

[Slice of life] [Komedia] [Shipping] Sprytnie, ale nie tym razem!


KreeoLe

Recommended Posts

Drżąc postanowiłam pełznąć jak najdalej od ognia. Z każdym ruchem czułam jakby coś rozdzierało mi bok, za każdym razem z mojego gardła wydobywał się krzyk. W połowie drogi do nikąd, zlana potem, poddałam się. Nie miałam już siły iść dalej. Ból stał się oszałamiający, nawet nie miałam już siły płakać. Ciężko oddychałam. Leżałam na samym środku biblioteki, więc moje ciało będzie łatwo znaleźć. To..tak to się kończy? Myślałam, że umrę jako staruszka, pewna, że zrobiłam w swoim życiu wszystko co chciałam. Z Charlim. Kto się zajmie mamą? To ja się nią opiekowałam. Tata wyjechał. Co się stanie kiedy mnie zabraknie? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

  • Odpowiedzi 71
  • Created
  • Ostatnia odpowiedź

Top Posters In This Topic

   Czułaś wszechogarniający ból, nie mogłaś oddychać. Leżałaś, kuląc się, na środku biblioteki, z twarzą zalaną łzami. Oprócz bólu w boku, czułaś ostre pieczenie w płucach. Wzięłaś ostatni oddech, zamiast tlenu do płuc wdarł się dym. Zamknęłaś oczy, czując jak ogień pali twoje kopyta, zbliżając się do ciała. Nim straciłaś przytomność, usłyszałaś jak przez mgłę, że ktoś krzyczy. Krzyczy do ciebie i potrząsa bezwładnym z bólu ciałem.

   Potem była tylko ciemność.

 


 

   Obudziłaś się po... jakimś czasie. Nie wiedziałaś, jak długo minęło. Wszystko cię bolało, nie mogłaś poruszać kończynami. Dopiero po kilku minutach zaczęłaś przypominać sobie, co się stało. Miałaś mocne zawroty głowy. Odniosłaś wrażenie, jakby twoje gardło było rozdzierane od środka, mimo, że nawet nie wykrztusiłaś z siebie słowa. Powoli otworzyłaś spuchnięte, zapłakane oczy, mrużąc je przez jasne światło wpadające przez okno.

 

     – Budzi się! – Usłyszałaś czyjś głos.

 

   Sala szpitalna. Leżałaś w łóżku. W pokoju dostrzegłaś nieznanego kucyka, chyba lekarza, swoją matkę i... Charliego. Twój ukochany ogier stał zaraz obok ciebie, trzymając cię za kopyto.

Edytowano przez KreeoLe
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

C-charlie? - wyjąkałam cicho. Co on tutaj robi? Co robi tu moja mama? Ile przespałam? Co z resztą szkoły? Skąd się wziął ten pożar? Tak bardzo chciałam zadać te wszystkie ale nie mogłam. Wszystko mnie tak bardzo bolało. Zamiast tego skuliłam się, wywołując jeszcze wielki błąd. Na mojej twarzy pojawił się grymas. Bardzo trudno ruszało mi się nogami więc dałam sobie spokój ze zmianami pozycji. Spojrzałam na Charliego i cichutko zapytałam:

C-co się stało?

Edytowano przez Timber.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- April... - Wyszeptał cichutko Charlie.

Nachylił się nad tobą i delikatnie ucałował w czoło, co było jak lek na twoje rany. Pogłaskał cię po kopytku. Po prawej siedziała twoja matka - łzy bezgłośnie spływały po jej policzkach. Milczała.

Charlie po chwili odezwał się:

- Ciii, spokojnie, już po wszystkim. Ja, twoja mama, przyjaciele, jesteśmy tu - wszystko jest już dobrze... - Mówił spokojnie.

Za szklanymi drzwiami stała Tea i jej przyjaciółki, Soon Rapid ze swoimi kolegami i kilka osób z twojej klasy. Byli tu - a więc żyjesz.

- W szkole wybuchł pożar - tłumaczył Charlie. - Byłem w grupie ratunkowej razem z... Soon'em... Przeszukiwaliśmy bibliotekę.

Zagryzł zęby i poczerwieniał - nie lubił go. Ale chodziło o coś więcej:

- To... To on cię znalazł - spuścił wzrok, zgrzytając zębami. - On cię stamtąd wyniósł... i reanimował...

Miał wyrzuty sumienia, czułaś to. Czy mówiąc reanimacja miał na myśli...? Oh, to dlatego Charlie tak zareagował... Gdybyś mogła, otarłabyś kopytem usta i czegoś się napiła. Charlie miał łzy w oczach.

- Przpraszam... Nie, ważne, że żyjesz. Tylko to się, liczy...

Powoli zaczynałaś rozumieć sytuację.

Edytowano przez KreeoLe
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Och...fuj - parsknęłam cicho. Cholera. Chyba nie za bardzo chciałam to wiedzieć...ale zaraz, jeśli mówi mi to Charlie to musiał to widzieć...a po tym co zrobiłam w parku...może on jednak odwzajemnia to co czuję? Gdybym ja zobaczyła jak jakaś klacz go całuje, podeszłabym, dała jej w dziób, rozpłakała się i uciekła. Ale ja nie jestem nim. Spojrzałam na niego ze smutkiem i wyszeptałam:

To nic nie zmienia Char...bynajmniej nie dla mnie - z trudem uniosłam kopytko i delikatnie otarłam łzę, która spływała mu po policzku. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

   Charlie podniósł na ciebie wzrok, już uśmiechając się delikatnie. Pogłaskał cię po grzywie.

 

     – Jak się czujesz? – spytał w zamian. – Zostaniesz wypisana na początku przyszłego tygodnia, leżysz tu od kilku dni. A egzamin odbędzie się przynajmniej za półtora tygodnia po twoim wyjściu, może dłużej. Doprowadzają szkołę do porządku i szukają sprawców.

 

   Domyślałaś się, że Charlie coś do ciebie czuje. W takim sensie, jak ty do niego. Widać nie chciał mówić o tym bezpośrednio, wprost. Może nie teraz, będzie na to wszystko czas...

Edytowano przez KreeoLe
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Bywało lepiej...- mruknęłam cicho i spojrzałam na ogiera. Nagle do głowy wpadła mi jedna myśl. Zastanawiało mnie czy z moim ciałem wszystko w porządku. Nie mogłam za bardzo ruszać nogami, bardzo bolał mnie lewy bok. Z przerażeniem odkryłam, że nie czuję lewej tylnej nogi. Nie miałam siły żeby spojrzeć czy nadal ją mam więc na moją mordkę wypełzł tylko wyraz strachu, który łatwo było zauważyć 

Edytowano przez Timber.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

   Charlie pogłaskał cię po policzku.

 

     – April... – zaczął ponuro. – Niestety...

 

   Zamilkł. Skierował wzrok na twoją matkę, która cicho płakała. Teraz i ona zabrała głos - był chrapliwy, rozpaczliwy:

 

     – Kochanie... Nie wiemy jeszcze, czy... będziesz w pełni sprawna.

 

   Bałaś się, ogarnęło cię przerażenie. Jak to? Co miała na myśli twoja mama? Czy już zawsze będziesz kuśtykać, jeździć na wózku inwalidzkim? Zadrżałaś - nie chciałaś tego, była to jedna z najgorszych opcji w tym momencie. Teraz nikt nic nie mówił. Nikt też nie zdradził dokładnie, w jaki sposób nie będziesz sprawna i co się stało... z twoim kopytem, bokiem. Na razie nie mogłaś się poruszać, nie miałaś siły usiąść i obejrzeć swojego ciała. Twoja matka spróbowała uśmiechnąć się słabo, jakby próbując cię pocieszyć.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Do oczu napłynęły mi łzy. Jak to nie będę w pełni sprawna? Może straciłam nogę? Błagam, cokolwiek oprócz straty nogi bądź paraliżu. Skierowałam swój przerażony wzrok na kucyka w białym kitlu. Był on średniego wzrostu i siwe, niemal białe włosy. Miał też trochę zmarszczek. Jego srogie i poważne spojrzenie lustrowało mnie uważnie. Bardzo często miałam kontakt z lekarzami ale mimo wszystko nie lubiłam ich

D-doktorze? C-co mi jest? - zapytałam drżącym głosem ogiera. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

     – Mięśnie i nerwy w pani lewym kopycie zostały mocno uszkodzone. Również i przez ogień, jak i przez wstrząs, uderzenie boku. Dlatego boimy się, czy na pewno uda się przywrócić pełne działanie w kończynie. – Odpowiedział poważnym głosem lekarz.

 

   Miałaś łzy w oczach. Czy... naprawdę? Co się stanie, jeśli nie będziesz miała czucia w kopycie? Czy z jedną bezwładną kończyną da się w jakikolwiek sposób poruszać. A może da się to jakoś uleczyć? Jakaś terapia, ćwiczenia? Operacja? Byleby nie tracić tak ważnej i potrzebnej w życiu kończyny.

 

     – April... – zabrała głos twoja matka. – Doktor Optimal Cut – zdradziła jego imię. – postawił przed nami ofertę. Cenę. Cenę operacji, która mogłaby przywrócić ci w pełni sprawność w kopycie – czyli że pozostawała operacja - nadzieja. – J-jednak cena t-to... 35 tysięcy bitsów*...

 

    Głos twojej mamy się łamał. Było jasne - nie mieliście nawet połowy z tej ceny. I właśnie w tym tkwił problem.

 


 

*bitsy - waluta w Equestrii, tutaj policzyłam jak w złotówkach, takie 35 tys. u nas ;)

Edytowano przez KreeoLe
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie mogłam uwierzyć w to co usłyszałam. Będę kaleką. KALEKĄ. Bez jednej nogi. Chyba, że...a może rehabilitacja? Czy to też możliwe? Może jednak dam radę stanąć samodzielnie na nogi? Przeczuwałam co mogłoby się zdarzyć ale w tej chwili najważniejsze dla mnie było odzyskanie władzy w moim lewym kopycie. Nawet jeśli ból będzie mi rozrywał mięśnie. Zrobię wszystko by móc normalnie chodzić

Czy istnieje jakaś inna droga? Rehabilitacja? Cokolwiek? - zapytałam już bardziej zdecydowanym tonem, patrząc się bezpośrednio w oczy ogiera. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

     – Przeprowadzimy dokładniejsze badania i stwierdzimy, czy rehabilitacja coś da. – Odparł.

 

   Przez głowę przeszła ci myśl, żeby jakoś zebrać pieniądze na operację - ale czy to możliwe? Tak wielka kwota... A może naprawdę istnieją jakieś ćwiczenia, które pozwolą przywrócić działanie mięśni?

   Charlie nadal głaskał cię po kopytku, jakby chcąc uspokoić. Twoja mama na chwilę wyszła porozmawiać z doktorem. Wtedy zostaliście sami. Ogier nachylił się do ciebie.

 

     – Nie martw się – wyszeptał. – Kocham cię, April. I nie zostawię cię. Już nigdy.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Kocham cię, April. I nie zostawię cię. Już nigdy.

Osłodkacelestiolunostarswilubrodaty!

On to powiedział! Kocha mnie! Nie wiedziałam czy mam się cieszyć czy płakać. Z jednej strony moja sytuacja jest trochę denna a raczej nawet BARDZO denna ale TO postawi nie na nogi! Teraz będę walczyć dla Charliego. Dla mamy. Dla siebie. Wyciągnęłam szyję i delikatnie pocałowałam mojego ogiera. Szczęście w nieszczęściu. Nawet nie obchodziło mnie, że za szklaną ścianą stoją moje pseudo-przyjaciółeczki i Rapid ze swoją kompanią pustaków. Teraz byłam jeszcze bardziej zmobilizowana do działania. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

   Ogier uśmiechnął się promiennie. Takiej reakcji oczekiwał - naprawdę chciał, byś nie rezygnowała i nie poddawała się, cokolwiek cię czeka. Naprawdę cię kochał. Wreszcie ci to powiedział, dowiedziałaś się o tym wprost. Szkoda tylko, że w takim momencie. Miliony uczuć szalały w twojej głowie, kątem oka dostrzegłaś za szklanymi drzwiami kucyki z rozdziawionymi ustami. Czy przez te drzwi było coś słychać? Chyba nie, chociaż mogłabyś przysiąc, że usłyszałaś jak Tea wykrzykuje coś do Soon Rapid'a. Twoje marzenie się spełniło. To dało ci siłę do działania i walki.

 

     – Zrobię wszystko, być była w pełni zdrowa – powiedział. – Jeśli nie będzie innego sposobu, pomogę zebrać pieniądze na operację. Gdybym mógł zrobiłbym więcej...

 

   Pokręcił ponuro głową, jakby smutny, że nie może ci w jakiś sposób pomóc.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Wystarczy, że będziesz, Char - powiedziałam uśmiechając się. Przeniosłam wzrok na kucyki za szklaną ścianą. Ujrzałam zaskoczone twarze Tea i jej przyjaciółek a także kolegów Rapid'a. On natomiast poczerwieniał ze złości. Wyglądał tak jakby chciał ukatrupić i mnie, i Charliego. Zmartwiłam się trochę. Co prawda Charlie był wyższy od niego a może i nawet silniejszy ale mimo to nie chciałam żeby doszło do bójki

Wiesz co...mam do ciebie małą prośbę. Proszę, uważaj kiedy będziesz wracał do domu bo Rapid wygląda jakby miał wyjść z siebie i stanąć obok - powiedziałam patrząc się na kuce za szklaną ścianą. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

     – Na razie zostanę przy tobie – odrzekł. – I niech Rapid się w nic nie wtrąca. Miło z jego strony, że tu przychodzi. Ale lepiej by było, gdyby nawet nie próbował ze mną zadzierać i zbliżać się do ciebie... Chyba, że będziesz tego chciała. Wszystko na twoje życzenie, April.

 

   Soon walnął kilka razy w szybkę kopytem, wywołując tylko jej lekkie drżenie. Nagle zauważyłaś lekkie zamieszanie w tłumie. Jakiś kucyk przebijał się przez trzecio-gimnazjalistów. Przez chwilę rozmawiał z dr Optimalem przed wejściem. Zauważyłaś, jak z rezygnacją kręci głową, a kuc ziemski odchodzi zdenerwowany. Miał ciemno-szarą sierść i krótką grzywę w kolorze siarki. Wydawało ci się, że skądś go znałaś... Ale nie mogłaś sobie przypomnieć kim był. Odszedł niestety, wydawało ci się, że lekarz wyprosił go. Albo prosił, żeby nie wchodził. Miałaś dziwne przeczucie, czułaś, że... Coś czułaś. Na pewno jeszcze spotkasz tego kuca.

   Charlie uśmiechnął się z troską.

 

     – Jesteś może głodna? Mogę poprosić pielęgniarkę, żeby przyniosła ci obiad szybciej.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Nie, dzięki...-powiedziałam oglądając zdarzenie za ścianą. Nie obchodził mnie Rapid, to ten tajemniczy kuc mnie zaintrygował. Widziałam go już kiedyś. Nie pamiętam gdzie ale widziałam. Dobra, koniec rozmyślania na teraz. Chciałabym chociaż spróbować wstać. Bardzo. Strasznie. Szczerze mówiąc było to dość wątpliwe ale chciałam tylko spróbować. Nie czułam lewej tylnej nogi więc będę musiała cały ciężar ciała przenieść na prawą. To chyba nie będzie takie trudne

Aaale i tak poproś pielęgniarkę. Chcę spróbować wstać - powiedziałam stanowczo to Charliego patrząc się mu prosto w oczy. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

   Pokręcił przecząco głową.

 

     – Nie dzisiaj, April – nie pozwolił ci. – Jeszcze nie teraz. Leż spokojnie, naprawdę lepiej żebyś się teraz nie podnosiła. Dla twojego dobra.

 

   Troszczył się o ciebie. Ale ty chciałaś wstać natychmiast i sprawdzić stan swojej nogi. W zamian tego ogier odkrył kołdrę z twojego tułowia. I wszystko wcale nie prezentowało się tak źle. Twoje lewe tylne kopyto było po jednej stronie osmalone i poparzone, poza tym nie miałaś na nim sierści. Większość była owinięta bandażem. Spojrzałaś na swój bok, zagryzając wargi. Był cały fioletowy. Sierść tam lepiła się, zapewne wcześniej w to miejsce były wsmarowywane najróżniejsze maście, które miały ci pomóc. Mimo wszystko nie wyglądało to tak tragicznie, jak sobie wyobrażałaś - chociaż dobrze też nie było. Nadal jednak nie chciałaś odpuścić mimo iż wiedziałaś, że Charlie nie pomoże ci wstać. Dla twojego dobra, lekarz zabronił.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Charlie...ja nie chcę wyjechać stąd na wózku - powiedziałam smutno i stanowczo zarazem. Dokładnie oglądałam swoją nogę i bok. Noga nie wyglądała jakoś strasznie źle ale bok mnie przeraził. Spróbowałam wyprostować lewą przednią nogę. Poczułam delikatny ból ale nie oszałamiający. A może na początek spróbować by usiąść? Tylko trzeba to jakoś inteligentnie opracować. Leżałam na prawym boku. Musiałabym się przerzucić na brzuch i wtedy spróbować usiąść. Tylko, że niezbyt mogłam to zrobić bo do tego była by mi potrzebna moja lewa tylna noga, w której nie miałam prawie w ogóle władzy. Jest jeszcze Charlie. Jeśli spróbuję wykonać jakikolwiek ruch to mogę być pewna, że unieruchomi mnie w zastraszającym tempie. Cholercia. Chyba będę musiała to załatwić drogą kompromisu...chociaż nie za bardzo chciałam się poddawać tak łatwo. To zdecydowanie nie w moim stylu...po dłużej chwili, zrezygnowana zapytałam:

A chociaż usiąść mi wolno? 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

     – Nie wyjedziesz, obiecuję ci to. Wyjdziesz w pełni zdrowa.

 

   Po twoim pytaniu ogier zastanawiał się chwilę, aż w końcu skinął głową.

 

     – Tylko ostrożnie, proszę. – Powiedział.

 

   Najwyraźniej nie był co do tego pewny, a widząc twoją minę zmartwił się. Złapał cię za kopytko i podtrzymał kark, niezbyt wiedząc jak to zrobić. Jednak i tak był bardzo delikatny - a przynajmniej się starał. I ty musiałaś spróbować utrzymać się w pozycji siedzącej, nawet jeśli... dość koślawej.

Edytowano przez KreeoLe
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Dobra. No to zaczynamy. Na początek swoje prawe kopytko przemieściłam na prawą stronę. Zabolało trochę. Potem zgięłam lewe i powoli zaczęłam prostować obie przednie nogi. Zabolało. Znajdowałam się w pozycji pół leżącej. Teraz najtrudniejsza sprawa - tylnie nogi. Spróbowałam przesunąć prawą nogę pod mój brzuch ale zabolało i to bardzo. Westchnęłam głęboko i skrzywiłam się. Byłam bezradna. Nienawidziłam tego uczucia. Ile bym teraz oddała za sprawne kopytko. No cóż...przynajmniej udało mi się ruszyć z małą ilością bólu. Lekko przybita ponownie się położyłam i powiedziałam:

Ech...chyba będę musiała jeszcze trochę poczekać. 

Edytowano przez Timber.
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

- Spokojnie, April. Na to będzie czas, nic od razu. - Uspokoił cię.

Do sali weszła ponura pielęgniarka z tacą na wózku. Przysunęła go koło łóżka i położyła przed tobą miskę z jakąś zieloną papką. Machnęła na Charliego kopytem.

- Wyjść proszę, muszę nakarmić pacjentkę. Odwiedziny za godzinę będą znów, żegnam. - Wygoniła go.

Zanim jednak wyszedł, szepnął do ciebie:

- Przyjdę jak najszybciej, trzymaj się. Kocham cię, April.

Potem pielęgniarka wepchnęła ci do ust łyżk z galaretą, więc nie mogłaś nic powiedzieć. Mimo iż leżałaś, papka gładko przeszła przez twoje gardło. Chyba takie były jej plusy, ale smakowała obrzydliwie.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Mocno zakasłałam po tym jak pielęgniarka wpakowała mi to pyszczka to zielone coś. Fuj. Moich szkolnych znajomych i Charliego już nie było. Miałam czas na chwilę refleksji. W przyszłym tygodniu wychodzę...albo wyjeżdżam. Wolałabym wyjść. I za dwa i pół tygodnia egzaminy a moje książki spłonęły. Cholera. Będę musiała sporo nadrobić. Może nawet napiszę dobrze ten test! Byłoby miło. Tylko jak mam powtórzyć około 6 lat nauki w 2 i pół tygodnia i jeszcze mieć czas na rehabilitację? W tym momencie chyba moje zdrowie jest ważniejsze...przestałam rozmyślać gdy do mojej jamy ustnej została wpakowana kolejna porcja zielonej papki.

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Będąc wciąż karmioną rozmyślałaś nad szkołą. Może pierwsze kilka dni tutaj poświęcisz na czytanie i przygotowania? Potem zapewne będzie rehabilitacja, wpierw najpierw badania. Będziesz miała mniej czasu, ale zawsze jakiś znajdziesz, żeby się uczyć. To mogło naprawdę pomóc na egzaminie, który i tak musiałby się odbyć.

Gdy pielęgniarka skończyła cię karmić galaretą, nie dała ci nawet wody i nic nie powiedziała - wyprowadzając wózek po prostu wyszła. I na jakiś kwadrans wszystko diabelnie ucichło. Nikogo nie było, nic się nie działo. Ciszę przerwały kroki.

Do sali wszedł ogier, którego wcześniej widziałaś. Ciemno - szara sierść, grzywa jak siarka. Chyba cicho płakał. Powoli szedł w twoją stronę, z mieszanymi uczuciami. Nagle odparł cicho:

- April, pamiętasz mnie? - Spytał cicho.

Nie, nie pamiętałaś. Jakby był gdzieś w pamięci, ale... Byłaś zdziwiona. Mogłaś się tylko domyślać o co mu chodzi. Wyglądał na mocno poruszonego.

Edytowano przez KreeoLe
Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach

Krew odpłynęła mi z twarzy. Kto to jest? Skąd zna moje imię? Dlaczego wydaje się taki...znajomy? Wpatrywałam się głęboko w jego zapłakane i przekrwione oczy, starając sobie coś przypomnieć. Wiedziałam, że skądś go znam. Buszował gdzieś głęboko w moich wspomnieniach. Nagle do głowy wpadło mi jedno wspomnienie. Jedno szczególne. Żyłam z nim długo. Nie myślałam o nim za wiele ale dopiero teraz to mogło mieć jakieś znaczenie. Kiedy miałam 7 lat do mojego domu wpadł jakiś kuc. Ogier. Matka się z nim kłóciła, żądał spotkania ze mną. Potem mama upadła na podłogę i...tutaj taśma mi się urwała. Mogę przysiąść, że to on. Przynajmniej tak mi się wydaje...tylko co on wtedy robił w moim domu?

Kim jesteś? C-co tutaj robisz? Skąd z-znasz moje imię? - zapytałam drżącym głosem. 

Link do komentarza
Udostępnij na innych stronach


Discord Server

Partnerzy

  • For Glorious Equestria
  • Bronies Polska
  • Bronies na DeviantArcie
  • Klub Konesera Polskiego Fanfika
  • Kącik lektorski Bronies Corner
  • Lailyren Arts
×
×
  • Utwórz nowe...