My Little Pony: Przygoda w Zatoce Grzyw (PS5)
Kupiłem, ukończyłem, a to co widziałem, poniżej opisałem. "Przygoda w Zatoce Grzyw" to pierwsza od lat gra MLP, która nie jest typową "mobilką". I wiecie co? Lepiej żeby nią była...
Fabuła
Zbliża się jakiś tam festiwal, ale ktoś sabotuje przygotowania. Od razu mówię, że to Sprout, który nie może przeboleć, że kuce żyją w zgodzie. I tak oto Sunny wyrusza zbierać gwiazdki i wyświadczać przysługi.
Plusy
- Nie zawiesiła się ani razu
- Mini-gra taneczna daje radę
Minusy:
- Grę można ukończyć w - uwaga - niecałe DWIE GODZINY!!!
- Dosłownie każde zadanie (za wyjątkiem mini-gier) to cholerny "fetch quest"
- Muzyka w tle to trwające około 30 sekund proste melodyjki.
- Wieje nudą - zerowe urozmaicenie sprawia, że po pół godziny zacząłem ziewać. Zanim ktoś powie: "co się dziwisz, to gra dla dzieci" - tak, wiem. Tak się jednak składa, że grałem w Paw Patrol: Mighty Pups i bawiłem się znakomicie (głównie za sprawą radosnej atmosfery, której tutaj nie ma).
- fatalna mimika "twarzy"
- NPCe zostały przyspawane do chodnika i non stop robią to samo.
- zaledwie dwie lokacje (miasto i najbliższe okolice)
- Bardzo słaba oprawa audio.
Ocena? Jak dla mnie, to 1/10.
ODRADZAM.
Oto cała gra...