Czytałem ten fanfik dawno temu (chyba w 2015) więc postanowiłem go sobie odświeżyć i zderzyć pozytywne, nostalgiczne wspomnienia z rzeczywistością. I muszę przyznać, że wypadło całkiem dobrze.
Rozdziały 1-3 (i prolog)
Fanfik zaczyna się dość niewinnie, od sceny matki z dzieckiem, czekających na powrót taty. Szybko jednak nabiera tempa, bo nagle trzeba uciekać, miasto obstawił kordon wojska, a tłum jest nerwowy. Co gorsza, sytuacja szybko się zaognia, a potem wszystko wybucha. Trochę to chaotyczne, ale i zachęcające.
Po tym przenosimy się do właściwej fabuły, dużo później, gdzie na gruzach cywilizacji, niedobitki usiłują przeżyć i wznieść kolejną. A co się stało z poprzednią? Cóż, była zaraza, więc rząd postanowił zlikwidować wszystkich zarażonych. Magiczną atomówką. Informacje o tym mamy dawkowane dość skąpo i powoli, ale jak dla mnie wystarczająco. Mam nadzieję, że ten trend się utrzyma, bo to buduje bardzo fajny klimat niepewności i wątpliwości.
Główny bohater przybywa do miasta, gdzie spotyka zleceniodawcę, który chce mu zapłacić za pomoc w zabiciu najwyższego kapłana. Razem ruszają w podróż obfitującą w przygody i przemyślenia. W zasadzie nawet nie zdążą wyruszyć, a już miasto atakują Anihilatorzy. Tajemnicze bestie, które chcą niszczyć.
Może to nie brzmi jak super fabuła, ale naprawdę jest fajna, poprawna, a do tego bardzo klimatyczna, w połączeniu ze zniszczonym światem.
Z tego początku chyba najbardziej podobała mi się scena gdy bohaterowie z wieży obserwowali atak Anihilatorów, a później fragment w mieście przy zaporze.Ta pierwsza rzecz mogłaby być ciut dłuższa, ale i tak była całkiem klimatyczna. Zaś miasto… świetny pomysł z całkiem dobrą realizacją. Nie dziwię się czemu mieszkańcy zadziałali tak jak zadziałali. Próbowali w końcu strzec swojej tajemnicy i swoich rodaków.
I już tu (po tych kilku rozdziałach) muszę mocno pochwalić za światotworzenie. Na samej podstawie tego co mamy do trzeciego rozdziału można by zbudować już jakiś spinoff, albo snuć rozważania co do tego, kto jest odpowiedzialny za zagładę, czy jak przeżyć w tej nowej rzeczywistości? Z tego co pamiętam, to z czasem co nieco nam się wyjaśni, parę odpowiedzi będzie, ale raczej nie wszystko (i dobrze).
Ale ogólnie, świat mi się podoba. Jest klimatyczny, żywy i pełen niepewności co przyniesie następny dzień.
Opisy też są naprawdę dobre. Niby niezbyt bogate, ale potrafią zbudować klimat postapokalipsy i napięcie związane z atakiem Anihilatorów. Bójka w barze była też odpowiednio soczysta i krwawa by naszkicować nam postać głównego bohatera.
Sami bohaterowie ównież są całkiem spoko. Dość tajemniczy i niezbyt chętni sobie. Muszę jednak przyznać, że ich stosunek do siebie jest nawet zabawny. W ich przekomarzaniu się jest metoda na demonstrowanie czytelnikowi ich charakterów i zdradzanie pewnych informacji o nich. Jestem niezmiernie ciekaw co kryje jeden z ostatnich pegazów i jeden z niewielu jednorożców, które potrafią używać magii.
Jeśli chodzi o stronę techniczną, to wygląda chyba OK. Było trochę literówek i mam wrażenie, że czasami konstrukcja zdań mogłaby być lepsza, ale tragedii nie ma. Przez tekst się płynie, tylko czasami trafiając na kamień, czy coś.
Podsumowując, to bardzo przyjemny fik, a zderzenie z nostalgią jak na razie wygląda dobrze. Polecam i czytam dalej.
Rozdziały 4-6
Zacznę od strony technicznej, bo tu jest najmniej. Mam wrażenie, że trzyma poziom. To dobrze.
Ciekawiej za to robi się pod kątem fabuły. Nasi bohaterowie umknęli z utopijnej społeczności bez większego szwanku i ruszają w dalszą drogę. Nieświadomi tego, że ich tropem podążają bracia zakonni. Przyznaję, jestem trochę zaskoczony tym wątkiem i powodem tego. Zmienia to nieco spojrzenie na Chasera i jego motywację. Nie dziwię się też, czemu Vasc tak się wkurzył, gdy się dowiedział, że nie powiedziano mu całej prawdy a sytuacja jest zupełnie inna.
Podoba mi się też to, że dostajemy kilka przerywników z perspektywy mistrza zakonu i zarazem naszego celu. To fajnie rozwija sam zakon i co nieco rysuje nam plan jaki mają. Aczkolwiek mam wrażenie, że jest tego za mało. Bo o ile jestem w stanie przeżyć, że bohaterowie jednak dość szybko się przemieszczają, to jednocześnie chciałbym trochę więcej budowania postaci przywódcy zakonu, właśnie poprzez sceny przygotowania do rytuału, albo sceny z życia codziennego. Ale to wymagałoby z kolei więcej scen podróży żeby zachować proporcje między pokazywaniem głównych bohaterów a głównego złego. Bo muszę przyznać, że tu balans jest jak najbardziej zachowany. Zło jest w cieniu i czyha.
Mam też w sumie mieszane uczucia odnośnie fragmentu przemierzania porzuconego miasta. Widziałem, że autor coś tam kombinował z oddaniem klimatu porzuconych ruin i otaczającej samotności (i wyszło to nawet całkiem spoko), ale uważam, że tego było za mało.
W ogóle, widząc gdzie oni są i ile zostało do końca, chciałoby się rzec, że tego jest za mało. Nie obraziłbym się na drugie tyle fika.
Podsumowując, czuć już zbliżający się finał i choć nadchodzi on trochę za szybko, to dalej jest tu klimat, świetna narracja, fajny świat i w ogóle. Dalej polecam.
7-epilog
No i mamy zakończenie historii. Bohaterowie przybywają do celu i szykują się do ostatecznej walki dobra ze złem. A pomóc ma im ruch oporu. Mamy tu fajnie, naprawde sensownie przygotowany plan i nieźle opisane przygotowania, oraz dywersja. A wszystko po to by grupa spiskowców (i nasi bohaterowie) mogli wbić na rytuał i załatwić kapłana zanim ten odprawi rytuał.
I to chyba najlepsza część tego fika. Bo tempo akcji jest dobrze wyważone, opisy bardzo klimatyczne, walka dość chaotyczna, ale jednocześnie przyjemna i dobrze zbudowane napięcie. Znalazło się nawet miejsce na klasyczną propozycję największego złodupca.
Najbardziej mi się podobały w sumie przygotowania. Niby można je rozbudować, ale i tak ich przebieg i opisy po prostu były super. Utrzymywały odrobinę napięcia (choć przez cały czas byłem pewien, że się wszystko uda) i przyjemnie robiły klimat przygotowań.
Technicznie jak poprzednio.
Podsumowując całość tego fika, polecam. Owszem, Bester napisał lepsze rzeczy, owszem, ten fik ma trochę wad (głównie zbyt szybko rozgrywającą się pierwszą połowę), ale to dalej przyjemny ficzek ze świetnie wykreowanym światem i całkiem sympatycznymi bohaterami.