Gdy tylko zobaczyłem ten tytuł, to parsknąłem śmiechem. Czułem, że pod spodem musi być albo absurdalna komedia, która będzie ryła beret nie tylko pomysłem, ale i wykonaniem, albo totalne krapiszcze. Cóż, nie trafiłem. ponieważ złodziej sedesów to tylko i aż dobry fik. Nie wybitny, nie cudowny, tylko po prostu OK.
Fik opowiada o pani detektyw, któr uwielbia sok pomarańczowy i zajmuje się tytułową sprawą kradzieży sedesów. Przesłuchuje świadków, bada miejsca zbrodni i pracuje nad sprawą. A świadkowie bywają różni. Jak burkliwy ogier z torbą alko, czy miła pani domu, gotowa poczęstować panią detektyw obiadem i pączkami. Fajny motyw, choć osobiście dołożyłbym w tym miejscu jeden, albo dwa długie i rozbudowane opisy toalety z może obserwacją co taka toaleta mówi o jej bywalcach. Zapach, umeblowanie, dodatki, może zostawiona książka, albo domestos stojący w zasięgu, w którą stronę papier wisi… To by było coś. Przecież taki kibel naprawdę wiele mówi o użytkowniku.
Złodziej zostaje szybko złapany. I mógłbym na to narzekać, gdyby nie fakt, że po prostu głupio wpada. Nawet dobry pomysł. Ale złodziej jeszcze szybciej ucieka i kradnie pociąg, którym jechała bohaterka. Dlaczego? Bo jest szalony I dlatego też zdradza jej to, że musi jeszcze ukraść pięć sedesów by osiągnąć cel. Okej, jakimś cudem to kupuję. Mógł powiedzieć coś więcej, ale jego filozofowanie i szalona miłość do kibelków jest jakaś. Podoba mi się. Oczywiście mógłbym ponarzekać, że znów można by tu dać coś więcej, ale źle nie jest. Mamy dość treści by zbudować postać dziwaka/szaleńca, który ma masterplan, oraz jego kwaterę. Swoją drogą, nawet polubiłem tego gościa.
Mamy też to, co moim zdaniem jest w takim fiku obowiązkowe, czyli narrację pierwszoosobową. Nie wyobrażam sobie podobnej komedii detektywistycznej bez narracji pierwszoosobowej i przemyśleń głównej bohaterki. Niekiedy złośliwych i krytycznych, albo będących długim wewnętrznym monologiem o rzeczy niezbyt istotnej. Widzę, że autor starał się tutaj to wykorzystać, ale mam wrażenie, że nie do końca to wyszło, że tu był większy potencjał na humor. Zwłaszcza jakby to połączyć ze wspomnianym wcześniej motywem rozważań i oceny cudzych toalet. Tu by był spory potencjał.
Technicznie fik wygląda to OK. Nie widzę nic do czego możnaby się przyczepić. No może poza kilkoma razami, kiedy zamiast ą było o.
Podsumowując, mimo wszystko polecam. To niezły tekst, choć nie wykorzystuje w pełni swego potencjału. Szkoda też, że się skończyła na samym początku. Może gdyby się rozwinął i miał troszkę więcej wsparcia na początku, to dotarłby do poziomu Kucyka, zabawki i mydła w płynie (tak, wiem, że to nieco inny humor).