Skocz do zawartości

Tablica liderów

Popularna zawartość

Pokazuje zawartość z najwyższą reputacją 08/07/23 we wszystkich miejscach

  1. Pora wrócić do Kresów, zaczynając od „Z najlepszymi życzeniami”. Wprawdzie po połowie lektury zauważyłem, że ten fik już czytałem przy okazji poprzedniej serii rozdziałów, ale i tak postanowiłam go dokończyć, zanim przejdę do kolejnych opowiadań z kresowych serii. Zwłaszcza, że czyta się przyjemnie i trafił mi się jeden z chyba trzech Kresowych fików okołoświątecznych, które wszystkie są przyjemne i sprawiają, że się ciepło robi na serduszku. Myślę, że gdybyś, Hoffman, przez te 11 lat istnienia fandomu, co roku wypuszczał fik świąteczny, nikt by nie marudził, że są nudne czy wtórne, bo to się naprawdę czyta z uśmiechem na ustach. Ale przejdźmy dalej. Do: Na skraju zaufania. Początek z koziorożcami jest niezwykle interesujący. Nie dość, że znów mówi co nieco o tej nowej nacji (którą zaczynam coraz bardziej lubić i uważam, że ma duży potencjał dla kogoś, kto chciałby napisać jakiś większy spinof do Kresów) Co ciekawe, scena na galeonie, wraz z końcówką poprzedniego fika wskazują na to, że te wszystkie wydarzenia to może być dopiero początek problemów Equestrii. I tu mam takie wrażenie, że niezależnie czy Hoffman skończyłby Kresy zamykając obecne wątki, czy pociągnął je dalej, dając nowe zagrożenie w dopiero co pogodzonym świecie, całość nie byłaby nudna. Dalej robi się ciekawiej, bo nie tylko mamy kilka fajnych teorii i pomysłów (w tym pomysł na dodanie „biologicznego” sterowania do golemów, które przypomina mi trochę klimaty młodzieżowej powieści Lewiatan), które następnie mamy okraszone fajnymi technikaliami, kiedy to Hermes uczy się o golemach. A pamiętajmy, że Hermes jest nietechniczny. Same rozkminy Hermesa, co takiego knuje Archibald i koziorożce też są interesujące. Aż się sam zacząłem zastanawiać, kto tu kogo ogrywa i po co? No i na koniec prastare ruiny zebr. Przyjemny fragmencik. Troszkę może mało napięcia i tajemnicy, ale nie jest źle. Swoją drogą, dorzucenie tego na tym etapie bardzo, ale to bardzo zaskakuje, a przy tym, nie ma się wrażenia, że ten wątek pojawia się na siłę, czy z zadka. On jest tu sensownie wpleciony i uargumentowany. Liczę, że może ciutek więcej się pojawi. Cień pojednania Nadchodzi zamykanie wątków, kończenie wojny i w ogóle. Zaczyna się od ostatniej szarży Hermesa by obalić swego ojca i przejąć władzę nad krajem. Proste, typowe i ma sens Mógłbym ponarzekać, że ten nowy golem jest taki wspaniały, tak łatwo wchodzi do miasta, jest tak niezniszczalny i bezawaryjny i jak gromi obrońców... Ale nie chcę. W Kresach mi to nie przeszkadza, że taki prototyp (bo to jednak jest prototyp, a prototypy często źle kończą) działa idealnie. Poza tym, to nie on sam wygrał wojnę i z uwagi na pewne szczegóły, sprawę musieli i tak zakończyć zwykli żołnierze. Skrótowy (lecz nie krótki) opis penetracji ruin i podziemi jest treściwy i choć odpowiada na wiele pytań, to też stawia kolejne. Chociażby kwestia łodzi podwodnej. Wymysł? A może przypadkowy traf, z którego wynika współpraca Kaprikorni przy tworzeniu hybryd. A może kuce morskie? Wątpię jednak byśmy się dowiedzieli. Dalej mamy rozmowę Archibalda z Hermesem i co ciekawe, mam wrażenie, że Archibald przewidywał, że Hermes go obali, wsadzi do paki i zajmie jego miejsce. Może nawet to zaplanował? W końcu, czy pogromca dyktatora i kuc, który zaprowadził pokój nie ma od razu dość wysokiej pozycji? Może nawet Fenrir, walczący wśród zebr i przy okazji ocieplający nazwisko Ashfall był częścią planu? Dobra, to na pewno nadinterpretacja. Choć czy aby na pewno? Jednak głównym elementem tej rozmowy jest rzucenie trochę światła na przeszłość Archibalda i jego przodków, oraz Iris. Przyznaję, jest trochę odpowiedzi i kilka dodatkowych pytań. Jak to, kim był ojciec Fenrira II. No chyba, że nie skojarzyłem czegoś. Jednak najbardziej zastanawiająca jest końcowa scena z Valerią. Co takiego ona z Archibaldem kombinują. Mam wrażenie, że chcą albo go uwolnić, albo jakoś zdalnie pociągać za sznurki. I tu muszę przyznać, że mam pewne obawy, ponieważ nie wiem czy chciałbym to oglądać. Znaczy, Hoffman przyjemnie pisze i z pewnością ten wątek byłby dobrze prowadzony i w ogóle. Ale z drugiej strony, obawiam się, że to mógłby być długi wątek, a już widziałem w Kresach dużo innych materiałów i tematów do podjęcia, które jawią się ciekawsze niż to. Kaprikornia, ruiny, Fenrir najemnik, łowcy… Poza tym, rozdział tradycyjnie dobrze i bezbłędnie napisany. Dzień ojca Koniec. Fenrir wraca do domu, niepokojąc się, czy ma do czego. Spotkanie z rodziną przebiega nad wyraz spokojnie, muszę przyznać. Spodziewałem się ciutek więcej emocji, ale i tak było spoko. Dyskusja z Albertem na plus. Dodaje nieco akcji spotkaniu. No i warto zauważyć, że choć Albert postanowił się zmienić, to nie zmienił się tak do końca. dalej jest niemiły, burkliwy i pewnie dalej nie chce o wielu rzeczach mówić. Ale to dobrze. Nie wydaje mi się, by na tym etapie on mógł się zmienić kompletnie i nie wiem w ogóle czy taka zmiana by do niego pasowała. Słowem, wypada dobrze tak jak jest. Podobało mi się też, że Hoffman nie oszczędza Fenrira nawet po wojnie i wstawił tą scenę z koszmarami. Logiczne i sensowne następstwo tego co przeżył. Dodaje realizmu. No i wraca też szkatuła. Przyznaję, szło o niej zapomnieć, ale wraca w pięknym stylu i co nieco nam pokazuje.Bardzo urocza scena z małym Fenrirkiem. Przyznam, że przez mgnienie miałem wrażenie, że wspomnienie może należeć do kruka, ale to by musiało oznaczać, że jest nim sama Iris, a to nie do końca pasowałoby mi do kresów. bo i dlaczego miałaby zostać zmieniona w kruka? jaką mocą?, nie było jakichkolwiek wzmianek w fiku o takich możliwościach czy obawach, więc czemu miałoby to być możliwe? Z resztą, nie wiem czy to by mi pasowało do kontekstu. Odrzucam więc tą możliwość, na chwilę obecną. Nawet mimo tego, że ten kruk nie pojawił się tam bez przyczyny, a jego dziwna ucieczka pozostawia wiele pytań. Ale kto wie, może kiedyś się dowiemy czym jest. No i na koniec wielkie spotkanie, na które czekaliśmy chyba od dłuższego czasu. Dwoje ukochanych spotyka się po długiej i niepewnej rozłące. Wspaniała, wzruszająca i napisana chyba podręcznikowo scena. Jest i niepewność, niepokój, początkowe nerwy i chęć wycofania się. Z czasem napięcie rośnie, aż widzowie mogą wreszcie zobaczyć moment gdy ukochani padają sobie w ramiona, przepraszają, wyznają miłość i rozmawiają. Iście szczęśliwe zakończenie i przepiękny koniec Kresów. A przynajmniej tej ich części. Jako, że to koniec pewnego etapu Kresów, pokuszę się o jeszcze jedno podsumowanie całości. To jest naprawdę bardzo dobry fanfik (jeden z najlepszych w polskim fandomie i jeden z najlepszych jakie czytałem). Ma wspaniale wykreowane uniwersum, dobrze napisanych bohaterów z odpowiednią głębią, ciekawie prowadzoną fabułę i bardzo dobrą, jeśli nie nienaganną stronę techniczną. Cieszę się, że w końcu go przeczytałem, choć długo odkładałem to na później. Mam nadzieję, że jeszcze uda się coś z Kresów zobaczyć. Osobiście najchętniej poczytałbym o: Przeszłości Alberta (co poradzić, lubię gościa) Kaprikorni (Państwo z podniebnymi galeonami, leżące obok państwa gdzie do pługa zaprzęga się zebrę, albo żonę z pewnością ma coś do opowiedzenia) Zebrzych ruinach i opuszczonych, podziemnych miastach. Fenrirze łowcy Może o przygotowaniach Weissa do rebelii. Myślę, że tu by był spory potencjał na pokazanie gierek politycznych i różnych machinacji. Cokolwiek, co zechce napisać autor. Na sam koniec jeszcze raz polecę wszystkim fik, bo warto. Naprawdę warto.
    1 point
Tablica liderów jest ustawiona na Warszawa/GMT+02:00
×
×
  • Utwórz nowe...