Wczoraj, a właściwie dzisiaj, w nocy, koło godziny 2 ukończyłem główną fabułę Red Dead Redemption 2. Został mi do ukończenia epilog. Postanowiłem się podzielić swoimi wrażeniami z gry. Grałem na PC i miałem to szczęście, że gra wysypała mi się tylko raz, z technicznych niedogodności spotkały mnie za to spadki wydajności w różnych momentach. Jak odpaliłem monitorowanie sprzętu, to zorientowałem się, że GTX 1080 leci na 70-99% obciążenia a buda pieca robiła się gorąca
Niemniej.
Jest to chyba pierwsza gra po przejściu której mam takiego małego kaca, którego mamy po ukończeniu jakiejś dobrej książki, fika, filmu, serialu czy właśnie gry. Wprawdzie zakończenie zostało mi zaspoilerowane gdzieś w internecie ale i tak, kiedy sam to wszystko ograłem i zobaczyłem, to zrobiło na mnie piorunujące wrażenie! Nawet spoilery nie zepsuły przyjemności z gry, rzadka sztuka!
Ale po kolei: bałem się, że powolne tępo gry o którym tak wszyscy pisali będzie mi przeszkadzać i przez to odbiję się od gry, ale co się okazało? Nie dość, że motyw ten bardzo mi się spodobał to momentami uznawałem, że niektóre rzeczy dzieją się zbyt szybko Tak, zbyt szybko!
Sama historia z początku też wydawała mi się jakaś rozmyta. prawdzie wiedziałem, że mamy zdobywać kasę, ale jakoś tak brakowało mi celu. Wszystko na szczęście zaczęło się klarować z czasem a sama historia nieziemsko mnie wciągnęła. Do tego stopnia, że robiłem tylko misje fabularne, sporadycznie gdzieś polując, przez co główną fabułę ukończyłem w jakieś 43 godziny gry. Chyba będę musiał przejść grę ponownie, tym razem powoli, zawadzając o wszystkie aktywności, polowania i co tylko ta gra może zaoferować.
Grałem sobie w kombinacji pad + klawiatura i mysz (HA! PCMR! xD ). Padem do spokojnej jazdy i skradania się a mysza i klawa w momentach strzelanin. I układ taki naprawdę się sprawdzał, gdy leniwie wracałem z misji do obozu to używałem pada a kiedy potrzebna była precyzja w strzelaninie, mysz go zastępowała. Polecam taki układ.
Nie będę się rozpisywał nad oprawą graficzną, bo tutaj wszyscy wiedzą, że oczy są pieszczone w każdym momencie gry. Mapa jest genialna, góry, mokradła, ośnieżone szczyty, niziny, no cud, miód i orzeszki!
Bardzo przypadła mi do gustu interakcja z koniem. Swojego nazwałem "QNIK" i grałem nim od początku gry, kiedy tylko go zakupiłem.
Czesanie, karmienie, jazda, zachowanie konia, to naprawdę robi robotę, immersja dzięki temu wiele, naprawdę wiele zyskuje. A myślałem, że w Wieśku Płocia to fajny QŃ, ale tam został sprowadzony do roli szybkiego transportera, nic mu nigdy nie groziło a tu? Trzeba na qńia uważać, trzeba o qńia dbać Doskonałe, Rockstar, Doskonałe.
Oraz na koniec to co, zrobiło na mnie największe wrażenie:
Reasumując przydługi wywód: gra warta wszelkich pieniędzy, piękna, szczegółowa, refleksyjna. Poprowadzona od początku do końca po mistrzowsku, niczym maestro na koncercie który dał spektakl życia. Postacie z którymi zdążyliśmy się zżyć, miejsca które odwiedziliśmy, marzenia które bohaterowie utracili, coś niesamowitego. Cholernie warto zagrać.
I znów, stoję przed tym samym dylematem co przy GTAV: czy ja uwielbiam Rockstar, czy go nienawidzę? Uwielbiam za oddanie w nasze ręce gier z doskonałym niemal światem, w którym można się zatracić na setki godzin, poznawać go, chłonąć, czy może znienawidzić, za podejście do graczy? Zwłaszcza graczy pecetowych? Jedynie dwie ich gry działają na PC bez zająknięcia: Max Payne 3 i GTAV. Nadal pamiętam GTAIV którego do dzisiaj nie przeszedłem, bo GfWL ciągle pierniczył mi zapisy a sama gra działała w 15FPS, nadal pamiętam to co działo się po premierze RDR2. Ech, Rockstar, Rockstar...