Skocz do zawartości

Ever3Tree

Brony
  • Zawartość

    410
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Posty napisane przez Ever3Tree

  1. St'chulhu w przeszywanicy wyglądasz zdecydowanie drapieżnie :rainderp:

     

    Ja ze swojej strony wrzucę coś, co w sumie nie miało wyjść poza wąskie grono, ale czuję się zobligowany faktem, że Yarvin trzasnął w swoim wątku rysunek z dedykacją dla mnie ._.

    A więc - z dedykacją dla Yarvina:

    18ni3r.jpg

  2. Zapadła chwila ciszy. Na twarzach rodziców widziałaś szok przemieszany z ulgą, a może też nawet nieco dumy z faktu, że jej córka będzie uczennicą samej księżniczki.

    - No cóż, myślę w takim razie, że powinniśmy cię odprowadzić do pałacu i przy okazji może zamienić kilka słów z jej wysokością - Uśmiechnął się twój ojciec i wyraźnie odprężony po usłyszeniu wszystkich twoich wieści pociągnął spory łyk porannej kawy.

    - Potrzebujesz coś zabrać? Kiedy w ogóle masz się zgłosić do Luny? - Black Rose nałożyła ci na talerz kanapkę z sałatą i spojrzała ciekawie - Co w ogóle możemy zrobić, żeby jakoś ci teraz pomóc?

  3. Szary kuc podrapał się po podbródku przymrużając jedno oko i przekręcił deliktanie głowę, oceniając najwyraźniej wartość sztaby. Przez dłuższą chwilę przyglądał się jej krytycznie, w końcu jednak mruknął z aprobatą i skinąwszy głową ostrożnie chwycił ją w kopyta i zniknął na zapleczu.

    - Do tego jeszcze krawat! - Krzyknęła w ślad za nim Trixie, po czym znów przeniosła spojrzenie na ciebie - Hm, jak sądzisz, też powinnam kupić sobie coś bardziej eleganckiego? Och, oczywiście zapłacę za swoje zakupy... Chodzi mi o to, że przy tobie i Lunie będę wyglądać chyba niezbyt reprezentatywnie... Zrobiłbyś potem ze mną krótką przebieżkę po butikach? - Uśmiechnęła sie przymilnie i zamrugała rzęsami, akurat w momencie, w którym do sklepu powrócił sprzedawca. Nowo przybyły chrząknął delikatnie, kładąc na ladzie gładki, szaroniebieski krawat oraz dość pokaźnych rozmiarów mieszek.

    - Oto reszta. Życzą sobie państwo wszystko zapakować? - Zapytał uprzejmie.

  4. Przede wszystkim - cieszę się widząc tak entuzjastyczny odzew ze strony użytkowników. Jeśli zaś chodzi o pytania:

    SolarIsEpic - Napisz mi może na PW jak widziałbyś mniej więcej swoją postać, myślę, że jeśli nie będzie wywoływała trzęsień ziemi i dorównywała mocą alicornom, to dojdziemy do porozumienia,

    Eevee :3 - Zapisy trwają do momentu, w którym uznam, że zebrała się wystarczająca grupa osób, ale spoglądając na podania, które już się pojawiły, myślę, że pierwsza drużyna graczy zostanie wytypowana już 21 czerwca.

  5. Kto wie jakie niebezpieczeństwo może czaić się na nas w świecie snów...

     

    S3E6_Luna%27sShadow.PNG

     

    Zbliżał się wieczór. Złota tarcza słońca zbliżając się ku zachodowi dotykała już linii horyzontu, powoli pogrążając Equestrię w coraz większym mroku. Wkrótce Celestia uda się na spoczynek oddając obowiązek ochrony poddanych swojej siostrze, wzejdzie księżyc i tysiące kuców, jednorożców i pegazów zmęczonych po całym dniu ciężkiej pracy zapadnie w upragniony sen.

    Lecz czy sen ten będzie spokojny?

    Luna była pewna, że tak. Dzięki umiejętności podróżowania w snach mogła osobiście dopilnować, by nikt nie był nękany przez koszmary i choć zazwyczaj wymagało to dość sporo pracy i czasu, pomoc innym przynosiła jej naprawdę wiele satysfakcji. Poniekąd jako Pani Nocy czuła się też zobowiązana do przekonania jak największej ilości poddanych, że pora snów może być naprawdę przyjemna i niegroźna.

     

    Tym razem było jednak inaczej, wyczuła to niemal zaraz po tym, jak minęła północ. Lecąc w blasku księżyca zdała sobie sprawę, że wokół panuje podejrzana, nierealna wręcz cisza, pozbawiona nawet delikatnych szmerów żyjących nocą stworzeń. Nad cały królestwem zawisł jakby niewidoczny całun, który zdawał się tłamsić wszelkie źródła światła i powodować obezwładniającą senność.

    Wytłumaczenie było tylko jedno: coś złego działo się z całym światem snów...

     

    http://www.youtube.com/watch?v=xDmOGdhAx8M

     

     

    Szczegóły sesji:

     

    1. Sesja będzie miała miejsce w krainie snów. Gracze, wspierani przez Księżniczkę Nocy będą mieli za zadanie odkryć kto stoi za uśpieniem Equestrii i ochronić przed incepcją kluczowe dla funkcjonowania królestwa kuce.

    2. Liczba osób jest nieograniczona, im więcej, tym lepiej. Jako, że gracze będą podróżowali pomiędzy snami oraz "zagłębiali" się w najdalsze zakątki podświadomości możliwa będzie współpraca więcej niż tylko jednej grupy postaci (piszących w osobnych wątkach na forum).

    3. Podania zgodne z podanym niżej wzorem należy składać w tym wątku. Mistrz Gry wybiera podania, które są napisane kreatywnie i zgodnie z zasadami jezyka polskiego (doceniamy rolę przecinków, gdy nie ufamy swojej ortografii wcześniej sprawdzamy nasze dzieło w programie tekstowym podkreślającym błędy np. darmowym Open Office.)

    4. Upewnij się, że będziesz miał ochotę i czas na odpisywanie na sesję, pamiętaj też, że posty nie powinny mieć jedynie dwóch czy trzech zdań.

     

     

    Wzór Podania:

     

    Imię (Miło by było, gdyby było podobne do tych, które zazwyczaj noszą kuce w Equestrii)
    Rasa (Dostępne są kuce, jednorożce, pegazy. Zebrę wpuszczę tylko jeśli napisze ładną historię, alicorny mają zakaz wstępu)
    Wiek
    Wygląd (Fajnie, jeśli opis pojawi się wraz z grafiką, aczkolwiek nie jest to konieczne. Podać CM)
    Charakter
    Zajęcie (Czyli jeśli pracuje, to gdzie i na czym dokładnie polega wykonywana robota)
    Historia (Istotna ze względu na to, że po niej najłatwiej ocenić pomysł na postać. Starajmy się unikać sierot, spalonych domów i tego typu rzeczy)
    Upodobania (Tu wpisujemy co postać lubi, czego nienawidzi i co ją przeraża. Ważne, ponieważ w świecie snów podświadomość może spłatać nam różne, hm.. Figle.)

     

     

    Zapisy trwają tak długo, aż zbierze się pierwsza porządna grupa podań. Zachęcam serdecznie wszystkich do spróbowania swoich sił :enjoy:
     

  6. Federico przetarł zaspane oczy i rozejrzał się nieco niespokojnie dookoła. Wciąż nie mógł otrząsnąć się z koszmaru, który go nawiedził i teraz ledwo przytomnie, niemal mechanicznie wstał i ruszył w kierunku Vendavala. Zdał sobie sprawę, że ogier jest prócz niego prawdopodobnie jedyną żywą istotą związaną z Estalią w promieniu wielu mil. Był niewielką namiastką kraju, który opuścił na rzecz szalonej ambicji.

    Zadrżał wciąż wspominając sen. Jak wielką potwornością było tak okrutne wypaczenie sielanki i uspokajającej wizji? Gdyby wiedział, że i tak w chwili obecnej będzie się czuć niewyspany, wolałby zdecydowanie czuwać całą noc, byle tylko uniknąć widoku jaki ujrzał... Ściągnął kapelusz, ziewnął dyskretnie i delikatnie poklepał swojego wierzchowca po szyi, szepcąc do niego kilka słów w rodzimym języku. Zwierzę najprawdopodobniej też czuło się sponiewierane przez pogodą i panującą tu atmosferę.

    - Tak, ruszajmy stąd jak najszybciej - Powiedział słysząc ponaglenia krasnoluda - Nie mam ochoty zostawać w tym miejscu dłużej, niż to potrzebne. Jakiś sensowny corriente w którym będziemy mogli się umyć na pewno trafi się po drodze - Nie odwracając się do reszty obecnych, wciąż z zadumą, delikatnie głaskał grzbiet Vendevala.

  7. Hm, nie mogę powiedzieć, że Luna lub Nightmare Moon jest moją ulubioną postacią, z prozaicznego powodu: nie potrafię wybrać w mlp ulubionego kuca. Księżniczka Nocy jest jednak zdecydowanie jedną z najlepszych postaci tła.

    No, lecz wróćmy do zagadnienia Luna kontra jej złe alter ego.

     

    Luna wzbudza zdecydowanie pozytywniejsze uczucia. Zdecydowana, posiadająca silną osobowość, lecz jednocześnie nieco zagubiona w nowych realiach świata. Nieco odtrącona, pozostająca na uboczu i nie starająca się zawsze wysuwać na pierwszy plan. Przede wszystkim zaś majestetyczna i władająca naprawdę potężną domeną jaką jest noc. Kiedy wokół panuje ciemność, kiedy nad głową zamiast krzykliwego i wszechobecnego słońca wisi rzucający blade światło księżyc i kiedy wstęga niezliczonych gwiazd tworzy fantastyczne, oszałamiające wzory - czuje się skumulowaną w powietrzu magię.

    Nie potrafię wyjaśnić tego inaczej, noc od setek lat uznawana jest za porę, w czasie której dokonują się wszelkie czary. Jest tajemnicza i mistyczna, otwiera duszę człowieka pozwalając mu dojrzeć to, co za dnia pozostaje ukryte. Luna jako patronka i opiekunka tej pory jest dla mnie reprezentantką sił, które chciałbym bliżej poznać, a więc mnie fascynuje.

     

    Nightmare Moon do mnie niemal kompletnie nie przemawia, lecz głównie z powodu tego, że niewiele wiadomo na emat jej genezy. Chciałbym wiedzieć w jaki sposób "opanowała" księżniczkę i czym tak naprawdę była. Nie przemawia do mnie jej cel i sposób działania... Być może, gdyby w wyraźniejszy sposób wystawiała kucyki na próbę chcąc obudzić mrok w ich sercach zyskałaby moje większe uznanie.

  8. Ziąb nocy i wszechobecna wilgoć sprawiły, że zdecydował się przysunąć swoje bagaże wraz z siodłem, którego używał jako oparcia, tak blisko, jak tylko to było możliwe. Tutejsze temperatury i warunki atmosferyczne najwyraźniej nigdy nie osiągały stanu który możnaby określić jako "dobry" czy chociaż "zadowalajacy"... Estalijczyk wymamrotał pod nosem kilka przekleństw w swoim rodzimym języku, starając się wygodnie usadowić. W takich okolicznościach szansa na zaśniecie zmalała do zera, choć pocieszał się faktem, że przy tak niekorzystnej aurze nie wyściubią nosa ze swoich nor ani bandyci, ani żadne dziwne lokalne stwory.

    Nie, ryzyko ataku z zewnątrz zmalało, lecz Federico nie był dużo spokojniejszy. Mimo, że rozummiał powód podróży dwojga nieznajomych i nie wyobrażał sobie, by tak delikatnie wyglądająca kobieta mogła im jakkolwiek zaszkodzić, niepokoił go łysy osobnik. Małomówny, nie chcący się przedstawić, wciąż błądzący rękoma po kieszeniach i przy pasie, wyglądający, jakby wciąż oceniał szansę ataku. Ciemnowłosy spoglądał na niego z ukosa i nieznacznym, uczynionym jakby od niechcenia ruchem poprawił swój pas w taki sposób, aby wygodniej było mu wydobyć broń. Obserwatorowi powinno się wydawać, że estalijczyk jedynie szuka bardziej komfortowej pozycji przy ognisku...

    - Zaskoczyłeś mnie, Torgrundzie - Chrząknął po chwili milczenia, słysząc wypowiedź krasnoluda - Nie sądziłem, że usłyszę z twoich ust tak długą tyradę... I to na taki temat. Zapewniam cię jednak, że w Estalii mamy także inne problemy. Takie, które po części przygnały mnie tutaj - Oznajmił lodowatym tonem - To zaś, że twoja rasa żyje dłużej nie znaczy, że ma monopol na prawdę. Trzeba być ostatnim cobarde żeby poprzez czyjąś śmierć ratować, jak to ująłeś "swój nędzny tyłek". Nie próbowałbym ocalić swojego życia nawet poprzez poświęcenie nieznajomego, a co dopiero kogoś bliskiego - Prychnął, wyraźnie zdegustowany wizjami, które w swoim monologu roztoczył przed nim towarzysz podróży. Zdenerwowany, milcząc, energicznym ruchem dorzucił do ogniska kilkanaście niedużych patyczków. W końcu jednak cicho mruknął:

    - Nie możesz mieć racji, bo to by uznaczało upadek tego świata... Żeby jednak nie było, że zanudzamy nowoprzybyłych jakimiś nudnymi sporami, wypada nam entretener ich jakąś ciekawą historią. Zatem co mnie tu przygnało? - Powiedział gorzko - Przygnała mnie chęć poznania Nurgla. Żyłem, można rzec, za siedmioma górami i siedmioma lasami, choć dopiero teraz zdaję sobie z tego sprawę. W Estalii, znanym i dużym mieście. Pewnego dnia w jednej z dzielnic wybuchła zaraza, jednak wkrótce potem równie niespodziewanie zniknęła. Och, oczywiście zdążyła zabić kilkanaście osób, ale wszyscy uznali, że Ranald dopomógł swoim szczęściem i choroba nie rozprzestrzeniła się na resztę ludności... Zaraza jednak wróciła. I znów zniknęła. I wróciła. Uderzała zawsze... Celnie. Zabrała wiele bliskich mi osób, przyjaciół... - szum deszczu i uderzające w oddali gromy sprawiły, że po plecach Federica przeszły ciarki - W końcu okazało się, że odpowiedzialna za wszystko jest jedna, niewielka grupka osób. Takich, które wiedzę umożliwiającą im dręczenie miasta zebrały właśnie tu. W Imperium... W Estalii mało się wie na temat tego, co tu się wyrabia, Imperator skrzętnie zasłania oczy ambasadorom i zagranicznym gościom. A przez to my nie wiemy nawet jak walczyć i jak rozpoznać wroga - Westchnął, zaciskając szczęki - Chcę zebrać jak najwięcej informacji o Nurglu i jego podobnym, o sposobach walki z nimi, o metodach działania. Wtedy wrócę do mojego kraju i przekażę tę wiedzę innym.

  9. Punkt 420. - Banowanie :lol:

    493. Co zrobić by być fajniejsza  (najwyraźniej oglądać kucyki...)

    598. Drzewko dla kucyków :yay:

    599. Drzewko shyvana lol build (Przypadek..?)

    737. Gra o tron jest zboczona (No, w książce jest trochę bardziej pruderyjnie)

    743. Grill zapytaj :lol:

    858. Jaki twój jaki twój lafiryndo (Killer-ów 2-óch widzę)

    883. Kim będę w przyszłoci (Kucykiem :rainderp:)

  10. Klacz z uwagą przyjrzała się wskazywanym przez ciebie garniturom, po czym energicznie pokiwała głową, wyraźnie usatysfakcjonowana twoim wyborem.

    - Weźmiemy ten pierwszy z lewej - uśmiechnęła się. Sprzedawca, wyraźnie zadowolony z faktu, że trafili mu się klienci którzy potrafią docenić jego produkty natychmiast schylił się i wyciągnął spod lady długi drąg, za pomocą którego ściągnął odpowiedni wieszak z góry. Ubiór został ułożony na blacie kontuaru, abyś mógł dokładnie ocenić materiał i sposób wykonania, lecz nim zdążyłeś cokolwiek zrobić wyprzedziła cię Trixie, która stanęła obok ciebie i mruknęła z wyraźną aprobatą.

    - Nom myślę, że w czymś takim będziesz wyglądać godnie nawet przy księżniczce Lunie i Wielkie... No... Przy Lunie - Zająknęła się, lecz by zatrzeć swoje zmieszanie obróciła się gwałtownie w twoim kierunku i spojrzała ci prosto w twarz.

    - Jaki ty w ogóle masz kolor oczu? Jaki krawat będzie pasować? - Zmarszczyła brwi przekręcając delikatnie głowę.

  11. Hm, zgodzę się z tym, że Luna była zbyt potężnym przeciwnikiem, żeby Chrysalis mogła ją zignorować i pozostawić samej sobie. Z drugiej strony argument, że została obezwładniona oznacza, że absolutnie nikt się nie przejął jej brakiem na uroczystości :rainderp:

    Coś pokroju

     - Powinna być tu jeszcze księżniczka Luna

    - Ale nie można jej nigdzie znaleźć!

    - A, to ok, to zaczynamy.

     

    Przespanie takiej uroczystości też jest tłumaczeniem nieco na wyrost, w końcu całe Canterlot oczekiwało na to wydarzenie. Wydaje mi się, że Luna mogła po prostu wpaść na trop changelingów. Być może zdołała zamienić kilka słów z Twilight (tuż przed jej wparowaniem na ślub) i ruszyła organizować obronę, lub przygotować schronienia dla kuców (w czasie ataku nie widzimy ich zbyt wiele na ulicach tak dużego miasta).

    Albo mogła prowadzić własną grę i na rękę była dla niej inwazja na Canterlot... :megusta:

  12. Słysząc zgodę krasnoluda ledwie powstrzymał się przed przyjacielskim klepnięciem go w ramię. Mimo, że podróżowali od jakiegoś czasu nie miał zbyt wiele pojęcia na temat tego, jak bardzo może sie z nim spoufalać, a myśl o sprawdzaniu tego metodą prób i błędów sąsiadowała w jego umyśle z myślą o samobójstwie. Chcąc otrząsnąć się z jałowych rozważań Federico znów przeniósł wzrok na przybyłą parę.

    - Ach... Miłość - Na jego twarzy pozostał przyjazny uśmiech, jednak sam młodzieniec wyraźnie się przygarbił. Minął ponad rok od tragedii w Bilbali, a on nadal czuł niewypowiedziany ból serca na myśl o Niej. Kiedyś z pewnością to wspomnienie się zatrze... Ale kiedy? Estalijczyka dopadło nagłe przygnębienie, jednak starał się je jak najlepiej ukryć przed wszystkimi zebranymi.

    - Amor to piękna rzecz, warto o nią walczyć i podejmować się najbardziej ryzykownych akcji dla jej ocalenia - powiedział marszcząc brwi i spoglądając w niebo, z którego zaczęły spadać coraz większe ilości kropel deszczu - Proszę zatem o perdón moich podejrzeń. Me miano Federico de Rivera - Skłonił się z gracją, jednocześnie porywając leżący dotąd na ziemi, wspaniale wykonany żółtway kapelusz z szerokim rondem i zakładając go na głowę. To osobliwe nakrycie głowy kupił już w samym Imperium, zauroczony faktem, jak wielu ponurych, lecz jednocześnie wyglądających na uczciwych ludzi przemierza w nich trakty. Uznawszy, że taka jest najwyraźniej moda wśród samotnych podróżników kazał sobie sporządzić jeden i był w nie lada szoku, kiedy okazało się jak dobrze chroni on przed najróżniejszymi kaprysami pogody.

    - Ach, Liso, widać, że niewiele miałeś do czynienia z miłością - powiedział jeszcze do Torgrunda, siadając bliżej ogniska - Nie jest ważny majątek, kiedy w grę wchodzą zadawnione spory, peleas i animozje - Ciemnowłosy zamyślił się. No cóż, tak było przynajmniej w Estalii. Ale Imperium przecież nie jest na tyle barbarzyńską krainą, żeby przy zamążpójściu nie kierować się też honorem rodu... - No a jeśli chodzi o arma, to nie widzę w tym nic nadzwyczajnego. Sam masz bardzo podobny deseń na swoim toporze - Mruknął wyraźnie niezainteresowany specyfiką tutejszego zdobnictwa broni.

  13. Niech to... Unikam wypowiadania się w takich tematach, ponieważ pisząc posty sam się nakręcam, a potem zżera mnie niecierpliwość i dostaję palpitacji przy każdej wiadomości o spodziewanym terminie zakończenia prac. Tym razem jednak już nie wytrzymam.

     

    Zacznę dziwnie, ponieważ od podkreślenia tego, co mnie irytuje, ale co po części jest zarazem piękne w mlp. Otóż w żaden sposób nikt nie mówi nam niczego wprost. Skręca mnie, gdy słyszę co chwila odwołania do historii typu "No, wiesz, był kiedyś taki Sombra i on był zły a teraz wraca" albo "W konsekwencji tego Luna została wygnana". Tak naprawdę wszystko co wiemy, to jedynie mgliste półsłówka, nikt nie raczy nam wyjaśnić co się działo, dlaczego właśnie tak się działo i czemu to wina Celestii :trollface:

     

    Oczywiście daje to pole do popisu licznym twórcą fanficków, no ale powiedzmy sobie szczerze - takie wydarzenia powinny być doskonale znane całemu fandomowi.

    A przynajmniej mi.

    JA CHCĘ WIEDZIEĆ JAK LUNA WYLĄDOWAŁA NA KSIĘŻYCU ;_;

     

    Ta historia ma potężny potencjał, zarówno jeśli chodzi o wzbudzenie u widza wzruszenia, jak i ukazania epickości Luny. I może wreszcie rozjaśni, czy alicorny to bogowie, półbogowie, czy jedynie marionetki zagubione w grze potężniejszych od nich istot.

     

     

    EDIT

     

     


    We decided to take example from three cartoon characters with similar hair treatment, being those Ariel,

     

    Syrena?
    Nocna Łusko, nie wierzę, że nie maczałeś w tym palców... :|

     

    Płetwy ogonowej od razu :rainderp:

  14. Co ma bór do buku? xD 

     

    Are you bucking kidding me? D:

    Przecież bór bukowy to taki las z drzewami typu buk. Wymaga to nieco nagałęzienia się nad grą słów, ale można bez problemu dojść do korzeni tego połączenia.

  15. A jak jestem nieśmiały, to skreśla to moją szansę na znalezienie dziewczyny? Nie wiem jak wy to widzicie, ale moim zdaniem trochę tak :fluttershy5:

    Jestem chwalebnie wieloletnim singlem, ale może to się przyda? :x

     

    http://www.youtube.com/watch?v=hud0L4yLNbE

     

    1. Na parterze w mojej chacie

    Mieszkał kiedyś taki facet,

    Który dnia pewnego cicho do mnie rzekł

    Gdy zachwycisz się dziewczyną

    Nie podrywaj jej na kino

    Ale patrząc w oczy szepnij słowa te

    REF.

    Jestem taki samotny, jak palec albo pies

    Kocham wiersze Stachury i stary dobry jazz

    Szczęścia w życiu nie miałem, rzucały mnie dziewczyny,

    Szukam cichego portu gdzie okręt mój zawinie

    2. Po tych słowach z miłosierdzia

    Padła już niejedna twierdza

    I niejedna cnota poszła chyżo w las

    Ryba bierze na robaki,

    A panienka na tekst taki,

    Który szepczę cicho patrząc prosto w twarz

    3. Gdy szał pierwszych zrywów minął

    Zakochałem się w dziewczynie,

    Z którą dziś na całe życie zostać chce

    Chciałem rzec: „Będziemy razem!!”

    Zrozumiała mnie od razu

    I jak echo wyszeptała słowa te

    Ref: Jesteś taki samotny, jak palec albo pies

    Kochasz wiersze Stachury i stary dobry jazz

    Szczęścia w życiu nie miałeś, rzucały Cię dziewczyny,

    Szukasz cichego portu gdzie okręt Twój zawinie

     

     

    Ja tam chciałbym wiedzieć jak rozpoznać, że dziewczyna chce zawiązać bliższą znajomość. Jak dotąd dwukrotnie już się dowiedziałem po fakcie (SIC!) że ktoś się we mnie jakimś cudem zadurzył. Ale albo ja jestem tak bardzo grubo (koro) skórny, albo te kobiece znaki były tak subtelne, że nic nie zauważyłem :lol:

  16. Jak najprędzej  :rainderp:

     

     

    Możesz poszukać w parku, ewentualnie w Greenpeace. Nie ma lepszej kobiety dla drzewa niż ekoterrorystka ^^

     

    Nie chcę takiej, która się będzie do mnie przykuwać, potrzebuję trochę swobody!

     

    Spróbuj poszukać w Deep Webie forów dendrofilskich, kto wie - może ktoś się trafi.

     

    Znajomości przez Internet... Nie jestem wielkim fanem tego typu rzeczy. I nie wierzę w miłostkowanie przez komunikatory czy mejle.

  17. Ognisko trzaskało wesoło, jakby na przekór panującej wokół ponurej atmosferze. Wyludnione wsie i dzikie bezdroża wystawiły nerwy Federica na naprawdę ciężką próbę, co poskutkowało tym, że nawet przy najmniejszym niespodziewanym szeleście czy ruchu estalijczyk podrygiwał i niemal zrywał się z kulbaki na której na wpół leżał, uważnie rozglądając się i mimowolnie kładąc ręce na rękojeściach swoich szermierczych ostrzy. Żałował, że zamarudzili w karczmie. Żałował, że nie pomyślał nawet o tym, żeby wziąć na drogę nieco alkoholu, który pomógłby przytępić zmysły i w efekcie choć na chwilę zasnąć.

    Choć z drugiej strony i tak w najlepszym wypadku trafiłby znów na jakiś rozwodniony i ledwo sfermentowany sok z przydrożnych malin pędzony w jakiejś zapleśniałej piwnicy...

    Cóż, przynajmniej ma przy sobie jakiegoś wyjątkowo groźnie wyglądającego enano. Młodzieniec był przekonany, że jednooki jegomość mógłby za pomocą samej twarzy zatrzymać szarżę ceniących swoje zdrowie bandytów. Gdyby zaś doszło do walki, rola Federica ograniczyłaby się zapewne do unikania lecących na wszystkie strony kończyn, których impet mógłby go znokautować. Gdyby tylko Torgrund nie był taki małomówny i ponury. I gdyby tak nie śmierdział... Estalijczyk krzywiąc się wciągnął powietrze nosem.

    - Wiesz, Torgrund... Mógłbyś czasem... - Zaczął nieśmiało, ale nagle zamknął usta i kolejny raz pociągnął nosem. Nie, to nie on... Odór wyraźnie nadciągał z innego miejsca. Ciemnowłosy odwrócił się gwałtownie, wpatrując w ciemność i dostrzegł dwie ludzkie... Nie - poprawił się w myślach - humanoidalne sylwetki. Pobyt w Imperium nauczył go pewnych niuansów dotyczących określania tego, co się widzi. Na szczęście już chwilę potem usłyszał jak najbardziej przyjazny, ludzki głos. Powstrzymał się przed odezwaniem się jako pierwszy, ciekaw jak zareaguje krasnolud. Gdy ten skończył mówić, odchrząknął.

    - Przede wszystkim wypada nam powitać gości - uśmiechnął się, sprężyście wstając z pozycji półleżącej - Tuszę, że nie żywicie urazy do mojego compañero za tak obcesowe powitanie... Warunki w jakich ostatnimi czasy zmuszeni byliśmy podróżować skutecznie skwasiły nasze humory i niezbyt optymistycznie nastawiły do świata - Zrobił krótką pauzę i spojrzał na krasnoluda, który podejrzliwie łypał swoim okiem na przybyszy - Oczywiście, nie ma szans, byśmy odmówili pomocy tak urodziwej mujer. I człowiekowi, który nie porzucił panny w potrzebie, lecz wytrwale wspierając ją, kosztem swojego zmęczenia, wiódł wśród tego ciemnego i niebezpiecznego lasu. Dla mnie to wystarczająca rękojmia, że nie jesteście villano, lecz niestety - Tu zmarszczył brwi i spojrzał na dłoń mężczyzny błądzącą wokół dziwnych sztyletów - Liso ma rację - oznajmił wskazując ruchem głowy na Torgrunda - Przychylam się do jego prośby, abyście wyjaśnili nam wasz pobyt tu o tak nieludzkiej, hm, nie, przepraszam... O tak niezwykłej godzinie - Zakończył, wciąż stojąc i uważnie lustrując twarze przybyłych.

    Cóż, nie oszukujmy się - głównie twarz kobiety.

  18. Znalazło się zdjęcie... Wykonane na kilka dni przed maturami (kiedy powinienem się uczyć) i na początku maja (kiedy powinno świecić słońce i być ciepło). Całe szczęście nie zawsze jest tak, jak być powinno :x

    2pyoqid.jpg

    • +1 1
  19. Imię: Federico de Rivera

    Rasa: Człowiek

    Wiek: 23 lata

    Pochodzenie: Estalia, królestwo Bilbali

    Profesja: Szermierz estalijski

    Wygląd: Federico nie odbiega znacząco urodą od typowego Estalijczyka, co sprawia, że dość mocno wyróżnia się wśród mieszkańców Imperium. Jego ciemniejsza karnacja skóry, nie będąca niczym niezwykłym dla przedstawicieli jego narodu, współgra z gładko zaczesanymi do tyłu, kruczoczarnymi włosami związanymi w niedużą kitkę. Całość dopełniają oczy barwy czekolady, a przystojną, dokładnie ogoloną twarz młodzieńca szpeci jedynie paskudnie rozszarpane prawe ucho, którego niemal cała dolna połowa została oderwana w wyniku jednej z wielu karczemnych bójek w jakie wdawał się w młodości. Niezwykle szczupły i niezbyt wysoki, sprawia wrażenie osoby która nie jest obeznana z walką i nie posiada wielkiej siły, lecz nie ma nic bardziej mylnego. Być może pod względem krzepy i odporności nie dorównuje bowiem najtęższym wojownikom, lecz doskonale rekompensuje to sobie dzięki niezwykłej zręczności i szybkości wyprowadzania ciosów. Gibkość ciała sprawia, że zawsze porusza się z rzadko spotykaną płynnością i gracją.
    Jak przystało na dumnego obywatela słonecznej Estalii ubiera się zgodnie z najnowszą modą - a więc wytwornie, szykownie i upraszczajac - w przypadku większości mieszkańców Imperium - cudacznie. Biała, jedwabna koszula z wysokim kołnierzem, ciemnożółty, wzorzysty dublet z perłowymi guzikami, tegoż samego koloru peleryna pozbawiona kaptura i kapelusz z szerokim rondem. Spodnie skórzane, w kolorze cytryny. Prócz tego zrobiony z jasnej skóry i kilkakrotnie owijany wokół talii pas z przypiętymi doń ozdobnie wykonanym rapierem i lewakiem, na nogach zaś wysokie, sięgające kolan miękkie buty ze sprzączkami. Gdy podróżuje zazwyczaj rezygnuje z dubletu oraz spodni na rzecz doskonale wykonanej skórzanej kurty i nogawic.

    Charakter: Pewny siebie i nieco arogancki, choć skory do poznawania nowych ludzi. Bardzo gadatliwy i lubiący zabawę, często nie potrafiący zrozumieć zasad rządzących światem i dość naiwny. Rzadko ponury, zazwyczaj energiczny i chętny do działania. Otwarty i tolerancyjny, ciągle stara się poznawać i uczyć nowych rzeczy. Prócz tego nieco zbyt wrażliwy i delikatny.

    Ekwipunek: Rapier oraz lewak, oba bogato ozdobione i najwyższej jakości. Perfumy, wymienione wcześniej elementy ubioru wraz z dwoma zapasowymi koszulami, naprawdę zasobna sakiewka, metalowa manierka, kości do gry, koń z siodłem, uprzężą i jukami.

    Cel: Estalia... Piękna kraina podzielona na liczne królestwa, w żaden sposób niezagrożona przez niebezpieczeństwa takie jak atak zielonoskórych czy sił Chaosu. Czy jednak na pewno jest tam całkowicie bezpiecznie? Federico de Rivera, członek znanego i zamożnego rodu spędzał swoje życie na nauce fechtunku, hulankach i korzystaniu z uprzywilejowanej pozycji w społeczeństwie. Sielanka nie może jednak trwać wiecznie, w tym kraju prędzej czy później każdego dopada przekleństwo jakim są zatargi rodowe. Zazwyczaj kończą się one ugodą lub po prostu śmiercią jednej osoby. Zazwyczaj...

    Ród Flores posiadał zadawnioną urazę do rodu Ramos, z którego pochodziła wybranka serca Federica. Traf chciał, że na miesiąc przed ich ślubem z Imperium powrócił najmłodszy syn Floresów, Augusto. Podróż nie wyszła mu na dobre, był chorobliwie blady, jego skóra łuszczyła się i była nadzwyczaj chropowata. Znaki te jednak zostały zlekceważone, nie wydawały się niczym niezwykłym. Wkrótce uderzyła niespodziewana zaraza, której ofiarą padł cały ród Ramos. Nim miasto zdążyło otrząsnąć się z tragedii, choroba znów uderzyła, kolejny raz niszcząc dom, który był w niezgodzie z Floresami.

    Gdy padł trzeci z domów, zaczęto coś podejrzewać. Władze podjęły śledztwo, które doprowadziło do Augusto de Flores. Do siedliska zarazy. Zwykłym obywatelom nie ujawniono tego, co odnaleziono wewnątrz siedziby Floresów, nie ujawniono też, że Augusto zdążył zbiec, powalając przy tym próbujących go aresztować strażników. Groza pozostała ukryta, lecz nie dla Federica, poszukującego winnych śmierci jego ukochanej. Zrozumiał, że Augusto musiał zbiec ku Imperium, skad przybył wraz ze swoja tajemniczą zarazą i podążył za nim, w ramach osobistej vendetty. Chciał nie tylko odnaleźć bezpośredniego winowajcę, ale też skorzystać z okazji i zasiegnąć wiedzy na temat podobnych przypadków u imperialnych łowców czarownic, którzy podobno wiedzą więcej na temat podobnych spraw i tajemniczych bogów Chaosu.

  20. Sprzedawca spojrzał na ciebie z wyraźną aprobatą w oczach i delikatnie odchrząknął, wskazując kopytem zawieszone niemalże pod samym sufitem garnitury.

    - Te od Cloppiniego osiągają ceny od pięciu do ośmiu tysięcy bitów. Dzięki dorobnym zaklęciom zawsze doskonale dopasowują się do wzrostu i postury noszącej jej osoby, są więc niejako szyte na miarę. Dostępne są zarówno wyjściowe, jak i wizytowe, dostępne kolory to szary, srebrny, stalowy, marengo, grafitowy i antracytowy - wyrecytował posyłając wam uprzejmy uśmiech.

    Błękitna klacz spojrzała na ciebie, przekręcając głowę i przymrużając delikatnie jedno oko.

    - Proponowałabym ci marengo albo grafitowy - zmarszczyła brwi zauważając, że dziwnie jej się przyglądasz - Co się stało, mam coś na pyszczku?

×
×
  • Utwórz nowe...