Skocz do zawartości

Ever3Tree

Brony
  • Zawartość

    410
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    3

Posty napisane przez Ever3Tree

  1. Chaos - to krótkie słowo najprościej oddawało wszystko, co się teraz wokół was działo. Mokra, lecz pomimo tego wciąż zdezorientowana i pogrążona w bezbrzeżnej panice Gray miotała się po podłodze. Jej szeroko otwarte, a pomimo tego nieprzytomne oczy wpatrywały się we wszystkich obecnych z niepokojącym skupieniem, wywołującym nieprzyjemne ciarki, a szaleńcze monologi, przechodzące z wrzasku w szepty wprawiały was w dodatkową konsternację.

    Wszystko wskazywało na to, że utrata przytomności nie była najlepszym pomysłem...

    Cała ta sytuacja i hałas sprawiły zaś, że nikt nie zwrócił uwagi na delikatny brzęk, jaki dał się słyszeć w momencie kiedy młoda klacz rzuciła się na Oczko. Co prawda w pewnym momencie, gdy turkusowa jednorożec gramoliła już się na nogi Wood dostrzegł jakąś dziwną, ciemną plamę przesuwającą sie po podłodze, lecz jego uwaga natychmiast została pochłonięta przez dojmujące uczucie dezorientacji. Uzucie, że jego głowa bez żadnego udziału szyji okręca się o 180 stopni było tak wyraźne i dekoncentrujące, że ogier niemalże stracił równowagę... Jak zresztą i cała reszta drużyny. Sky, który dotąd stał górując niemalże nad zamieszaniem wywoływanym przez innych nagle zatoczył się jak marynarz na statku w czasie burzy i runął jak długi wprost na Oczko, która właśnie podnosiła się z podłogi. Ten sam los spotkał i Doltona, który chciał podejść do Grey, a który ostatecznie niemalże się o nią potknął i tylko dzięki szybkiej decyzji zamiast z młodziutką artystką zderzył się z impetem ze ścianą. Na nogach pozostał jedynie pełniący funkcję architekta, choć i jego, jak wszystkich innych dręczyły nie tylko zawroty głowy, ale i potworne, wykręcające żołądek nudności.

    Z sytuacji skorzystała czerń. Plama, która wcześniej zniknęła z oczu Wooda przesunęła się w kierunku drzwi i zaczęła rosnąć. Gdy po kilku sekundach wszyscy zaczęli dochodzić do siebie, a Gray nareszcie mysląc dość jasno, poprzez łzy dostrzegła łazienkę i swoich towarzyszy w zakrzywionej, choć realnej perspektywie plama była już większa od dorosłego kuca. Lepka, nieprzenikalna czerń z czysto dwuwymiarowego tworu na waszych oczach zaczęła robić się coraz bardziej wypukła.

    Sky zareagował pierwszy, lecz i on nie dał rady przewyższyć refleksem dziwnego tworu. Zupełnie niespodziewane kula uformowała muskularną, zakończoną pazurami łapę i trzepnęła znajdującego się najbliżej Doltona, który niczym szmaciana laleczka oderwał się od podłogi i rąbnął o pobliską ścianę, z cichym jekiem wypuszczając powietrze.

    Niemal w tej samej chwili uformowały się kolejne trzy, podobne kończyny, a plama wyszczerzyła zęby w uśmiechu.

    Alice-in-Wonderland-Cheshire-Cat.jpg

    • +1 1
  2. Na działanie pozostało niewiele czasu, z każdą chwilą gwiazda gasła coraz bardziej, na nowo pogrążajac w mroku dalsze zakątki sali i pozbawiając was możliwości widzenia dalszych rzeczy. Już teraz drzwi stały się jedynie odległą, niewyraźną plamą, a postaci które najwyraźniej odzyskiwały właśnie równowagę ruszyły energiczniej do przodu, rozciągając swój szyk w delikatne półkole. Wszystko wskazywało na to, że próbowały was okrążyć i pozbawić możliwości ucieczki.

    Przez chwilę, po zbliżeniu się do was na odległość kilku kroków zatrzymały się intensywnie wpatrując w trzymaną przez Starlighta gwiazdę i w milczeniu wymieniły między sobą spojrzenia...

    Po czym natychmiast, jednocześnie runęły do przodu, błyskawicznie atakując. Na każdego prócz najmłodszej klaczy rzuciły się po dwa kuce, wściekle młócące przednimi kopytami i usiłujące za wszelką cenę przygwoździć całą drużynę do ściany.

  3. - POMOCY!

    - Aaaaaaaarrrrrrrrriiiiiiibaaaaaaaaaaaaaaaaa!

    Krzyki, jakie niosły się teraz po sali nie należały zdecydowanie do takich, które podnoszą na duchu i napawają optymizmem. Scythe, który wpadł z impetem pomiedzy maszyny słyszał teraz, tak jak i pozostali, narastający dodatkowo i brzmiący podejrzanie inteligentnie świergot i stukot pralek oraz szum przesuwających się powoli po podłodze całych metrów, a może i kilometrów kabli. Nikt jednak nie był gotowy na to, co dopiero miało nastąpić.

    Sykstus słusznie domyślił się, że dla Architekta zmiana grawitacji nie będzie zbyt wielkim problemem, jednak nie do końca zdał sobie sprawę z konsekwencji, jake przyniesie wizualizacja jego zamiaru w jego umyśle, zaś kiedy zorientował się do czego doprowadził, było już za późno. Kryształowy kuc wyobraził sobie, że całe pomieszczenie przesunęło sie o 180 stopni - i w rzeczywistości, tak się zaczęło dziać. Jedyny kłopot polegał na tym, że proces ten zaczął następować dość powoli... Ku konsternacji wszystkich obecnych, podłoga zaczęłą powoli podnosić się pod coraz większym kątem, przez co zamiast płaskiego gruntu wszyscy nagle znaleźli się na równi pochyłej, która z każdą chwilą stawała się coraz bardziej stroma. Kto mógł, szukał jakiegokolwiek oparcia, jednak niezebezpieczone i nieprzymocowane do podłogi obiekty powoli zaczęły sie zsuwać, zasypujac was i wytrącając z równowagi. Sam Sykstusprzejechał niezdarnie na zadzie kilka metrów do tyłu (a raczej w dół) nim w końcu udało mu się uchwycić jednej z pralek. Thunderlightowi bez problemu udało sie jak dotąd utrzymać na swoich wzmacnianych nogach, zaś unoszący się w powietrzu Golden Shield prócz faktu, że nieomal uderzył pyskiem w podłogę, która niespodziewanie ruszyła wprost na niego miał się całkowicie dobrze. Mniej szczęścia miał Scythe i Vixen. Ostatnia dwójka nie zdołała na czas znaleźć jakiegoś bezpiecznego miejsca i teraz w szaleńczym tempie, obijając się po drodze o wszelkiego rodzaju maszyny i kosze na brudną bieliznę ześlizgiwała się coraz bardziej w dół, wprost na to, co jeszcze przed chwilą było ścianą, a teraz zaczynało robić za podłogę.

     

    Sykstus

    Z całej siły przytrzymywałeś się jednej z pralek, obserwując rosnące nachylenie podłogi. Przypominało to nieco pokład tonącego statku, który pod wpływem wody ustawia się w pionowej pozycji tuż przed ostatecznym pójściem na dno. Sytuacja nie wyglądała zbyt ciekawie, zaś ku twojemu przerażeniu niecałe kilka metrów od ciebie zauważyłeś spadającą w dół sylwetkę młodej klaczy z waszej drużyny

     

    Golden Shield

    Uniosłeś sie w powietrze i to uratowało cię przed nagłą utratą gruntu, jakiej doświadczyła reszta, jednak zmiany grawitacji w końcu dosiegnęły także i ciebie. Jedynie dzięki swoim doskonałym umiejętnościom udało ci się nie upaść pod wpływem zachwianych i niezdecydowanych prądów powietrznych. Kable, które dotąd cię oplątywały, rozluźniły uścisk, najwyraźniej także nieco zdezorientowane, lecz mimo to poruszanie się w powietrzu wymagało od ciebie najwyższego skupienia i wysiłku

     

    Thunderlight

    Towarzysze spojrzeli na ciebie jakoś dziwnie, jednak nie miałeś czasu sie nad tym zastanawiać, gdyż już po chwili wszystko zaczęło dosłownie wywracać sie do góry nogami. Dzięki swoim protezom zdołałeś utrzymać równowagę i dotrzeć do jednej z pralek, w której znalazłęś wygodne oparcie, jednak już po chwili w twoim kierunku wystrzeliły wiązki kabli, które najwyraźniej miał co do ciebie niezbyt przyjazne zamiary

  4. - Jasne - Mruknęła Trixie,wciąż najwyraźniej zirytowana faktem, że przegapiła znaczną część dyskusji i spojrzała z ukosa na canterlockiego jednorożca, który dając Lunie gorączkowe znaki wstawał od stołu - My tu jeszcze trochę posiedzimy... Pogadamy... - Klacz mocno zaakcentowała ostatnie słowo, uśmiechając się do ciebie przymilnie i podsuwając pod nos przyniesiony przez siebie kufel wypełniony cydrem. High Sound uniósł podejrzliwie brwi, ale nic juz więcej nie powiedział i razem z Luną przemknęli w stronę wyjścia, znikając w ciemnym prostokącie drzwi wejściowych.

    - W takim razie za zdrowie wszystkich szwędających się po nocy - Mruknęła twoja towarzyszką z satysfakcją obserwujac, jak od stołu, który wcześniej wskazała, w ślad za księżniczką i jej magiem odchodzi pospiesznie trzech zakapturzonych jegomości - W sumie miałam nadzieję, że wszyscy się rzucą w ślad za Jej Majestatem, ale stracilibyśmy wtedy chyba całą zabawę, no nie? - Błekitnowłosa przysunęła sie nieco bliżej ciebie - A tak na razie możemy udawać parę... I zdążysz mi opowiedzieć co nieco o tym, o czym tu gadaliście, kiedy mnie nie było zanim znajdziemy sposób na wydostanie się. Wolisz tylne drzwi, czy wejściowe? I masz już jakiś pomysł, którędy iść, żeby zmylić trop? - Zapytała pociągajac łyk cydru, zaś na jej twarzy przebiegło coś na kształt figlarnego uśmiechu.

  5. Cały weekend z bardzo mocno ograniczonym dostępem do Internetu (będę się rozbijał pociągami po Polsce, więc ciężko mi będzie znaleźć czas i zasięg).

    W Cerastes powinna odpowiedzieć jeszcze jedna osoba, w Lucidzie trzy. I ostrzegam, że jeśli do poniedziałku te osoby nie dadzą znaku życia, to nie będę dłużej czekał z kolejnym odpisem, a nieodpisujący mogą liczyć na nieciekawy dla ich postaci obrót sprawy. Naprawdę, dość zwlekania, czekam od końcówki lipca...

  6. Gwiazda świeciła bladym, nikłym w oleistym mroku światłem oświetlając jedynie wasze najbliższe otoczenie. Nie dostrzegaliście niczego na więcej niż pięć metrów od was, zaś majaczące na granicy waszego wzroku sprawiały, że w duchu żałowaliście, że w ogóle coś widzicie. Być może lepiej by było w ogóle nie dostrzegać tych podejrzanie powoli idących po was sylwetek...

    Na domiar złego nie docierały do was żadne wiadomości ze strony pozostałych drużyn. Tempestris milczała, nie pozwalając nawet przypuszczać, czy wołanie o pomoc znalazło jakiegokolwiek adresata. Pozostało wam więc stać w ściśniętej grupce pod jedną ze ścian i rozglądać się za czymkolwiek, co pozzwoliłoby na ucieczkę lub zwycięskie wyjście ze starcia. Scarlet przytomnie postanowiła skorzystać z mocy architekta i przemienić blokujący wam drogę mur w coś ruchomego, lecz gdy tylko na gładkiej, okafelkowanej płaszczyźnie zaczęły pojawiać się równomierne, głębokie pęknięcia, zakręciło jej się w głowie i omal nie upadła.

    Tak jak i widziane przez was tajemnicze postaci. Z jakiegoś powodu wszyscy poczuliście zawroty głowy wywołane nieodpartym wrażeniem, że wisicie głowami w dół. Podłoga pod waszymi kopytami przez chwilę wydawała się falować, chwiejnym krokiem walczyliście o utrzymanie równowagi, lecz nieuchronnie odtoczyliście się od siebie na najróżniejsze strony. Nim chwila słabości minęła, znajdowaliście się w najróżniejszych zakąkach sali obserwując dwa punkciki jaśniejące w ciemności - Starlighta i Yoakę. Ku waszemu przerażeniu, ten drugi niemal błyskawicznie pogrążył się w ciemności, znikając z oczu.

    Trzymana przez waszego dowódcę gwiazda zajaśniała nieco mocniej, pozwalając wam na częściowe rozejrzenie się po miejscu, w którym utknęliście. Pośrodku pomieszczenia stał duży stoł, nad nim wisiała ogromna, skomplikowana aparatura do wykonywania prześwietleń. Na ścianach w najrózniejszych miejscach wisiały makabryczne przy takim oświetleniu zdjęcia rozmaitych kości, w tym także jedno kompletnego szkieletu... Psa. To, co się do was dotąd zbliżało - szóstka noszących robocze maski, spod których niemal nic nie było widać kucy - powoli zbierali się z podłogi, wyraźnie mocno odczuwających zawroty głowy, które was dotknęły.

    Za nimi dostrzegliście drzwi do pomieszczenia z aparaturą do kontrolowania laboratorium.

  7. Architekt może zmieniać grawitację (wystarczy spojrzeć na scenę w filmie w której zostaje zakrzywione całe miasto), jednak efekt ten zadziała na wszystkich, nie tylko na postacie graczy. Pralki zaś owszem, są wielkie, mają około czterech metrów wysokości, ale nie sięgają pod sufit (który jest swoją drogą dość wysoko).

  8. Kiedy uniosłeś głowę, zauważyłeś, że wszyscy siedzący przy stole, włącznie z księżniczką gapią się na ciebie z otwartymi w niemym szoku ustami. High Sound, który najwyraźniej zamierzał się napić, trzymał przechylony do połowy kufel cydru, który teraz wylewał się bez przeszkód na stół. Mimo, że wokół was było głośno, nad całym waszym towarzystwem zawisła niemal namacalna cisza.

    - A niech to! - Wyszeptał drżącym głosem jednorożec, zupełnie nie zważając na ściekający na niego napój i pokręcił z niedowierzaniem głową.

    - Psyt - Syknęła błękitnowłosa, która chyba najszybciej z całej trójki odzyskała równowagę i teraz z niepokojem wpatrywała się w jeden z najodleglejszych stolików, przy którym zasiadało sześcioro ubranych w ciemne płaszcze osobników starannie unikających waszego wzroku.

    - Jestem pewna, że na nas spojrzeli. I to w bardzo nieprzyjemny sposób... - Mruknęła cicho, mrużąc oczy - A ja się znam na spojrzeniach.

    Luna chrząknęła i znacząco uniosła brwi spoglądając na Sounda, który teraz zmarszczył czoło w zastanowieniu.

    - Tak, tak... Jeśli tak, to niedobrze. Nie powinniśmy zwracać na siebie uwagi. I najlepiej, jeśli się rozdzielimy, tu i teraz, a o świcie wyruszymy natychmiast z portu. Ja muszę chronić księżniczkę... Tak więc wasza dwójka musi sobie jakoś poradzić. Wolicie wyjść pierwsi, czy drudzy?

  9. - Możesz nam pomóc przejść przez rzekę... - Powiedział powoli marszcząc brwi i spoglądając uważnie na Włóczykija - Ale to nie bedzie bród, prawda? - Bardziej stwierdził, niż zapytał. W końcu nieznajomy sam przyznał, że najbliższa płycizna pozwalająca na przeprawienie się na drugą stronę znajduję się kilkanaście mil stąd. A to oznaczało, że tak czy siak nie ma szans, by Vendeval trafił na drugi brzeg. Federico poczuł, że coś ścisnęło go w gardle i chciał powiedzieć coś jeszcze, lecz wtedy ich towarzyszka wcisnęła mu w dłoń linę. Przez chwilę spoglądał na nią z wyrazem kompletnego braku zrozumienia, jednak słysząc polecenie ruszył niemal mechanicznie w kierunku wskazanego pnia, wciąż myślami odbiegając w kierunku możliwości, które im pozostały.

    Przedstawiały się zdecydowanie zbyt ubogo.

    Gdy upewnił się, że odpowiednio mocno zacisnął węzeł i dla pewności zasupłał jeszcze jeden, ruszył zdecydowanym krokiem w kierunku swego ogiera. Drgnął, gdy znów usłyszał zbliżające się dzikie ryki.

    - Ci... Zwierzoludzie..? Są szybcy, si? Ale nie mogą być szybsi od konia? - Błyskawicznie poluzował popręg i jednym ruchem zrzucił umieszczone dotąd na grzbiecie Vendevala siodło na ziemię. Poklepał swojego wierzchowca przyjaźnie po barkach - To znaczy, że masz jeszcze szansę uciec. BIEGNIJ! - Wrzasnął dziko, uderzając wściekle rumaka w zad. Nie pozwoli, by stał tutaj jak ciele na rzeź, po tym wszystkim, co razem przeszli zasługiwał na szansę na ocalenie. Odwrócił się i przymrużając oczy spojrzał na nieznajomego. Zagadki nigdy nie były jego mocną stroną, .

    - Nie przychodzi mi nic innego do głowy, jak tylko serce - Mruknął. Serce ma dwie komory i przedsionki, co daje cztery "kończyny:... Wiedział, że znajomość anatomii rzadko się przydaje przy tego typu zagadkach i jego odpowiedź jest zapewne błędna.

  10. Scythe

     

    Spokój okazał się zbawienny. W miarę jak doprowadzałeś się na powrót do równowagi psychicznej, pomieszczenie zaczynało nabierać znów mniej demonicznego i niepokojącego wyglądu. Pomijając fakt, że miałeś irytujące wrażenie które mówiło ci, że na krańcach widoczności zachodzą ciągłe, niewielkie zmiany, które tylko czasem udało ci się zauważać kątem oka, poczułeś sie znacznie swobodniej. Spoglądające na ciebie ogiery - zdałeś sobie powoli z tego sprawę - tak naprawdę nawet nie patrzyły na ciebie, a jedynie odwróciły się w twoim kierunku, nieco nieporadnie spoglądając na ścianę za tobą. Twój głos przywołał ich do rzeczywistości.

    - Ach... Nie, nic nie szkodzi - Mruknął niskim, chropowatym głosem jeden z kuców, mrużąc oczy by dostrzec cię wśród pary i machnął kopytem na znak, że nie ma się czym przejmować. Pozostali wracali już do swojej pracy - Tak, po prostu... Myśleliśmy, że jakiś wielki pająk chodzi po tamtej ścianie... - Ostatnie słowa twojego rozmówcy sprawiły, że przeszedł cię deliktany dreszcz. Tuż za sobą usłyszałeś szmer jaki mogłoby wydawać wiele szybko przesuwających się po ścianie odnóży.

    Jednak to był jedynie dźwięk.

    Taka pozostawała ci nadzieja...

    Bez przeszkód opuściłeś pomieszczenie i skierowałeś się do koryatrza, który powinien doprowadzić cie do reszty drużyny. Po kilkunastu minutach szybkiego marszu dotarłeś do ogromnej, wypełnionej pralkami hali. Nigdzie jednak nie dostrzegłeś nikogo ze swych towarzyszy.

     

    Reszta drużyny

     

    Zniknięcie małej klaczy nieco wytrąciło was z równowagi, co doskonale można było zauważyć analizując zachowanie Sykstusa, który przez chwilę wydawał się zupełnie tracić głowę. Jednkże już po chwili, gdy przekaz do Tempestris został nadany poculiście się nieco pewniej - w końcu nie byliście tu zupełnie sami, a inne drużyny też na was liczą. Rozejrzeliście się uważnie dookoła, nie dostrzegliście jednak żadnych dodatkowych symboli mogących ułatwić wam zdecydowanie, co należyt zrobić dalej... Jedynie niepokojąco większa liczba praczek spoglądała na was ze zmarszczonymi brwiami i nieodgadnionymi wyrazami twarzy.

    Atmosfera stawała się coraz bardziej napięta.

    Ruszyliście we wskazywanym przez gwiazdę kierunku, co okazało się jednak nie lada wyzwaniem. Przejście było nadzwyczaj ciasne - co nie było może kłopotem dla źrebięcia, ale dla dorosłych ogierów urastało do rangi poważnego problemu. Przedzieraliście się, mimo wysiłków idącego na przedzie Golden Shielda coraz bardziej zaplątując w kable i tracąc orientacje w terenie, gdyż ogromne pralki tworzyły między sobą coś na kształt labiryntu.

     

    Thunderlight

    To niepokojące, ale odkąd wdarliście sie pomiędzy pracujące maszyny masz uporczywe wrażenie, że są one w jakiś sposób świadome lub żywe. Ich energia, ich konstrukcja nie są takie, jakie być powinny. Wydają się niemal czymś na poły dzikim, tworzącym samoświadomą dżunglę.

     

    Sykstus

    Wpatrując się cały czas w gwiazdę wskazującą kierunek zaczynałeś mieć wrażenie, że delikatnie cię ona oślepia, jednak im głębiej zapuszczaliście się pomiędzy maszyny, tym bardziej znikał jej blask. Co ciekawe, przez jedną chwilę wydawało ci się, że dostrzegłeś na powierzchni Cerastesa delikatne odbicie przypominające to, jakie czasem można zauważyć na szybach - widziałeś swoją twarz, a tuż za nią grupkę kuców, których mgliście przypominałeś sobie z waszego spotkania z Luną, a którzy o ile dobrze pamiętałeś trafili do drużyny Tempestris. Widok ten jednak już po chwili został zmącony i został zastąpiony przez silne, obezwładniające wręcz poczucie zagrożenia.

     

     

    Wszyscy

    Wprowadzam dodatkowe informacje o które prosiliście. Nie zawsze będą sie one pojawiać dla każdego, jednak postaram się, aby nikt nie był faworyzowany i każdy mógł od czasu do czasu zyskać dodatkową wiedzę. Dotąd nie prowadziłęm w ten sposób, więc jeśli będziecie mieli co do spoilerów jakieś uwagi/sugestie śmiało piszcie, a może nawet sami zasugerujcie jakie rzeczy wasza postać będzie zauważać

  11. Chwilę po pojawieniu się właściwych drzwi, zewsząd doszedł was dziwny, przeciągły dźwięk przypominający jęk wydawany przez rozprężany metal. Poczuliście się zdecydowanie nieswojo, ale nie chcąc tracić ani chwili na niepotrzebne przerwy natychmiast ruszyliście w kierunku pracowni, kiedy nagle gwiazda będąca w posiadaniu starlighta rozbłysnęła na chwilę. Oczy kilku kuców spojrzały w waszym kierunku... A wtedy Tempestris przemówiła najprawdziwszym, choć nieco zniekształconym głosem.

    - Tempestris - usłyszeliście delikatnie zanipokojony głos - Tu Sykstus, dowódca Cerastes. Sit-rep: Fałszerz MIA, Omega recon. Jesteśmy w Pralni... Gdzieś na dole. Nawiązaliśmy commo z Lucidą. Położenie i tożsamość śniącej nieznane, możliwe, że szukamy Fluttershy. Podajcie swój status i położenie.

    Wiadomość urwała się równie nagle, jak się zaczęła, jednak co bardziej niepokojące, niemal natychmiast z jej zakończeniem wokół was pogasły absolutnie wszystkie światła, pozostawiając was w przytłaczającej, oleistej ciemności. Instynktownie cofnęliście się, starając stanąć jak najbliżej siebie... A wtedy usłyszeliście głosy. Z początku do waszych uszu doszedł delikatny szmer, jaki mogłaby wydawać przesuwana kostka rubika, jednak wkrótce dołączyły do niego coraz bliższe, lekko niezdecydowane kroki.

    Opierając się na słuchu mogliście mgliście przypuszczać, że w waszym kierunku zmierza co najmniej sześć czterokopytnych postaci.



    Edit: Na przyszłość proszę was o zachowanie większej dbałości o czas niedokonany. Nie używajcie w swoich postach innych postaci (nie mówcie za nie), a wszelkie akcje określajcie bardziej jako "staram się" a nie "po prostu to robię". Dzięki :)

  12. - Tak, zgadza się! - Sound uśmiechnął się z aprobatą, lecz niemal natychmiast skulił się i rozejrzał na boki. Kilka nieprzyjemnie wyglądających pysków obróciło się w waszym kierunku, delikatnie nastawiając uszu, Luna zaś prychnęła lekko z dezaprobatą.

    - Jesteś największym znanym ekspertem, studiowałeś od lat wszelkie informacje dotyczące pochodzenia i historii alicornów. W dodatku sam jesteś przedstawicielem tej rasy, nie znającym swojej przeszłości. O początkach istnienia naszych księżniczek wiemy bardzo wiele, lecz ty sam jesteś owiany tajemnicą. Być może dzięki odkryciu tej wyspy będziemy w stanie rozjaśnić naprawdę wiele niewiadomych - Na pysku Sounda malowała się niekłamana ekscytacja. Trixie, która właśnie wróciła z czterema kuflami cydru nastawiła ciekawie uszu i wydęła usta spoglądając na ciebie z miną sugerującą, że żąda wyjaśnień na temat tego, o czym mowa.

    - Być może dowiemy sie w jaki sposób... - Jednorożec zaczął mówić, lecz momentalnie zamknął usta - Nie, nie ważne. Możesz mi powiedzieć, jak wielką posiadasz wiedzę na temat naszego... Odkrycia? Potrafiłbyś odczytać jakieś reliefy czy pismo? Znasz jakieś szczególne legendy?

  13. Jak najbardziej, ma możliwość zmiany dowolnego szczegółu architektonicznego (wstawić schody, zrobić pośrodku pomieszcznia sadzawkę z wodą, pokryć ściany folią aluminiową, położyć panele albo zmienić tapetę)

    EDIT: Xena-nyan powinna wrócić w ciagu najbliższych dwóch dni i prosiłbym ją o odpis w sesji drużyny Tempestris. Dopiero wtedy pojawi sie tam mój post.

  14. Skrzynek, jedna rzecz mnie zabolała - uparcie wszędzie wstawiasz "ó" zamiast "u" :rainderp:

     

    Przechodząc zaś na poważnie do dyskusji - pomysł jest dobry, ale wymaga wielkiego zaangażowania i współpracy na linii MG - Gracze. Chodzi o to, żeby uczestniczący w sesji umieli rozróżnić, co jest wartym zmiany dla podkreślenia niestabilnych realiów snu szczegółem, a co jest czymś, czego zmiana będzie jak rzucenie kłody pod nogi prowadzącemu sesję :ming:


    - rodzaj zmian może się zmieniać w zależności od rodzaju emocji, jaką przeżywa nasz kucyk. Np. przestraszony nagle dostrzeże na vanilla obrazku na komodzie wizerunek łobuza, który terroryzował go kiedyś w szkole, a po miłej rozmowie zauważy więcej ładnych detali (co zademonstrowałem powyżej), może poczuje jakiś miły zapach itd.


    - zmiany mogłbyby się pojawiać z różnym natężeniem w zależności od tego na jakim poziomie snu się znajdujemy, jak silne emocje odczuwamy oraz czy myśleliśmy przed chwilą o jakiś śilnie odbitych w naszej podświadomości wspomnieniach.

    Niewielkie zmiany najbliższego otoczenia związane z przeżywanymi przez postać emocjami są jak najbardziej uzasadnione i na miejscu*. Prawdą jest też, że im bardziej intensywnie postaci nad czymś myślą, tym silniej też nieświadomie poddają schematy działania podświadomości, która może je wykorzystać. A im głębszy poziom snu, tym szybciej pracuje mózg. Tym większe idee czy emocje może przemycać. W obu przypadkach jestem wiec na tak.


    - te zmiany mogą być widoczne tylko przez chwilę, jak ta twarz tego łobuza na obrazie widziana kątem oka, ale kiedy patrzysz jeszcze raz nic tam nie ma.... Albo być tam na stałe

    To akurat mocno zależy od wyczucia gracza, gdyż w gruncie rzeczy w pewnym momencie może to zacząć przypominać odgrywanie postaci dotkniętej schizofrenią. Na płytszych poziomach zmiany powinny być chwilowe, jednak na głębokich - cóż, będą one stałe. Dopóki ktoś inny nie wpłynie na wybrany obiekt.

     


    - Czy będzie rozróżnienie na to czy na sen wpływa podświadomośc Omegi czy architekta? Wedłóg mnie nie powinno, bo różnica między architektem a innymi polega na tym że on potrafi zmieniać otoczenie świadomie, a reszta po prostu zmienia otoczenie przez swoje postrzeganie oraz wspomnienia.
    - czy nasze postaci w ogóle często będą zauważać to zjawisko, czy też bedzie to jak dla was, podczas oglądania powyższego filmiku - niedostrzegalne, dopóki ktoś wam o tym nie powie?

    Rozróżnienia nie będzie, zwłaszcza biorąc pod uwage fakt, że część zmian będzie niedostrzegalna dla innych osób z drużyny - ale o tym za chwilę. Czasem zjawisko będzie dostrzegalne, czasem nie. I na to akurat jest bardzo prosty sposób, gdyż to MG będzie wam mówić o zmianach, z których zdajecie sobie sprawę dopiero po czasie, lub które dostrzegają nagle wszyscy prócz jednej postaci. Będę pełnił funkcję mąciwody w najmniej odpowiednich sytuacjach, zaś wy bez przeszkód możecie urozmaicać swoje wpisy kiedy tylko chcecie.


    - czy jeśli ktoś nie patrzył na biurko, ale ktoś inny to robił, to czy biórko powinno się zmienić? Wedłóg mnie nie. Tak jak Płaczące Anioły w Doctorze Who - dopóki patrzysz, nie poruszą się. Jak odwrócisz wzrok, możesz już nie mieć okazji spojrzeć ponownie...
    - czy, jeśli ktoś (#1)zauważył zmianę wyglau (np. biurka), bo się odwrócił, a ktoś cały czas przy tym biurku siedział(#2) (i tym kimś kto siedizał był członek drużyny), to czy dwa kucyki mogą odmiennie postrzegać jeden przedmiot? Czy #1 mówi, żeby #2 podał mu ekierkę, to czy ten nagle zauważy że przedmiot ten nagle się pojawił? Czy może uzna że tam była, tylko jej nie zauważył? CZY MOŻE BYĆ TO TOTALLY CREEPY??? :crazytwi:

    Oraz czy ktoś tu zna się na symbolice wystarczająco dobrze, żeby umieszczać symbole w postach? Jeśli tak, to niech to robi, ale nie mówi co co znaczy. Będzie ciekawiej...

    Zgadza się, jeśli już coś zobaczysz... Don't blink. Just trust me.

    http://www.youtube.com/watch?v=6nj5YT0Iows

    Im dłużej na coś patrzysz, tym bardziej staje się realne. Kiedy zaś tylko przez chwilę przebiegniesz po czymś wzrokiem i wyda ci się podejrzane, po czym spojrzysz ponownie... Cóż, możesz zobaczyć już coś kompletnie innego. A na granicy wzroku coś się poruszy...

    I tak, to będzie ciarkodajne. Zwłaszcza, kiedy w kryzysowej sytuacji ktoś bedzie krzyczeć, żeby podać mu "stojącą w tamtym rogu gaśnicę", a wszyscy inni zobaczą tam tylko pustą przestrzeń.

    Zaufajcie mi, wkrótce nikt nie będzie tu nikomu ani niczemu ufać :megusta:

     

    Zaś co do symboliki - mam i bawię się czasem słownikiem symboli Kopalińskiego, więc trochę temat ogarniam.

     

    *Nie żebym zrobił coś takiego z odpisem dla Zmary :lie:

  15. A skoro już mowa o Ever Tree - u was z kolei jak na razie zamula i nie daje posta. Dwa dni. Ale na razie uznać można że jest zajętym człowiekiem (leszczyną) i pewnie da go jeszcze dzisiaj.

     

    Będę nieco chamski i pozwolę sobie na utratę cząstki cierpliwości.

    Zmara też odpisywał przez dwa dni i nie było z takiego powodu żadnej dramy. Od odpisu kogokolwiek z Lucidy minęło już 6 dni, czekam też na sygnał Nimfadory, bym mógł poprowadzić z nią krótki epizod przez PW. Ciężko to sobie wyobrazić, ale moje życie też nie ogranicza się do siedzenia tutaj i czekania na to, aż pojawią się wasze odpisy aby momentalnie na nie odpowiedzieć.

     

    Edit: Telefon wyłączony z powodu - niespodzianka - snu i pracy nad odpisami.

  16. Scythe

     

    Krojenie planu sprawiło, że na twoje czoło wystąpiły krople potu. Ten ruch skalpelem, tak dobrze znany twojej podświadomości budził w tobie kuszące wspomnienia, przeszywał promieniującą na całe ciało satysfakcją... I niedosytem. Z trudem oderwałeś się od swojej pracy i przez kłęby pary spojrzałeś na niewyraźne sylwetki robotiników. Niemal wszyscy stali teraz nienaturalnie nieruchomo, zwróceni w twoją stronę. Ich pozbawione wyrazu oczy obserwowały cię, światło ognia malowała na ich ciałach plamy cieni, przez które wydawali się powoli poruszać. Choć może faktycznie tak się działo. Twoje własne myśli wytrącały cię z równowagi nie pozwalając na dokładną ocenę sytuacji, stałeś więc przyparty do muru, utrzymując za pomocą magii pocięte plany, nie mogąc podjąć żadnej natychmiastowej decyzji.

    Wokół, w kłębach pary, wśród syku ognia, słyszałeś narastajace głosy.

     

    Reszta drużyny

     

    Słysząc pytanie Sykstusa klacz zasępiła sie wyraźnie i potrząsnęła głową.

    - Przecież dobrze wiecie, że my tu tylko dostajemy dostawy od tych z góry - Wskazała kopytem jakiś nieokreślony punkt pod sufitem - I nie wiemy co skąd przyjeżdża. Pojawia się w koszach, my to pierzemy, a potem wrzucamy do koszy zabieranych do pacjentów... - Urwała, zauważając, że wszyscy intensywnie wpatrujecie się w trzymany przez nią kawałek pościeli. Zaskoczona sama przyjrzała się materiałowi, a potem znów przeniosła wzrok na was - Coś... Coś jest nie tak? - Ku waszemu zdumieniu, praczka wyglądała jakby momentalnie straciła poczucie pewności. Jej usta zadrgały niebezpiecznie - Ale... Ale przecież to nic niezwykłego. To zwykła pościel... Zwyczajne szpitalne zabrudzenie... - Spłoszona, spojrzała prosto w oczy Sykstusa, który zdumiony zauważył w jej źrenicach coś na kształt błysku.

    Nim ktokolwiek zdołał odpowiedzieć i wybrnąć jakoś z coraz bardziej nerwowej sytuacji padło kolejne pytanie.

    - I gdzie jest ta mała, która z wami przyszła?

    Moon Spear zniknęła.

  17. Gdy zmierzałeś ku stolikowi czułeś na sobie śledzące każdy twój ruch spojrzenia innych klientów. Mimo, że było dość gwarno, za każdym razem, kiedy choć trochę zbliżyłeś się do siedzących w ciasnych grupkach kucy, rozmowy cichły i wbijały się w ciebie podejrzliwie przymrużone ślepia. Zdecydowanie nie było to miłe miejsce...

    Dotarłeś jednak bez żadnych przeszkód. High Sound skwapliwie przysunął ci jedno z wolnych krzeseł i delikatnie szturchnął Trixie,

    - Leć zamówić coś do picia - Podał jej dość pękaty, brzęczący mieszek i widząc jej oburzoną minę szybko dodał - Nie możemy po prostu tak siedzieć, to byłoby... Bardzo nieprzychylnie postrzegane. A ja muszę omówić parę spraw z przedstawicielami tego konkretnego gatunku... - Wskazał na ciebie i Księżniczkę, wyraźnie unikając słowa "alicorn". Błękitnowłosa prychnęła lekko zirytowana, ale bez słowa chwyciła pieniądzę i ruszyła w stronę kontuaru, za którym rozlewano napitki. Sound tymczasem dał znak, abyś nachylił się nieco w jego stronę i zaczął szeptać.

    - Hm, czas chyba w końcu nieco wyjaśnić o co w tej całej wyprawie chodzi. Otóż kilkaset mil stąd, na północnym wschodzie morza zaobserwowano niedawno wypiętrzenie się wyspy. Nie byłoby w tym nic szczególnego, zwyczajne ruchy górotwórcze czy wulkaniczne, gdyby nie fakt, że wszystko wskazuje na to, że wyspa była kiedyś zamieszkana. Znajdują się na niej jakieś ruiny. Jako, że nie było tam jeszcze żadnych ekspedycji, a całą relację zawdzięczamy tylko miejscowym rybakom, nie wiemy zbyt wiele. Jednakże... - Sięgnął do przewieszonych przez grzbiet juk i wyciągnął z nich kartkę papieru, którą rozłożył i rozprostował przed tobą oraz Luną - Jednakże narysowali kilka symboli które zdołali zauważyć. To jest jeden z nich... - Jednorożec zawiesił głos i spojrzał uważnie na ciebie, wyczekując reakcji.

    Bez wątpienia, znak ten w kilku starych książkach jakie zdołałeś zgłębić przez całę swoje życie wiązał się z kultem alicorna.

  18. 33k51ya.jpg

     

    Zdjęcie z serii "Od dwóch dni szukam zasięgu i nadal nic". Ze specjalnymi pozdrowieniami dla Nocnej Łuski, który przypadkiem zdobył relację z tego jak niemal zostałem utopiony przez nadgorliwego przyjaciela nie do końca rozumiejącego zasady działania kajaków... :rainderp:

  19. Scythe

     

    Sykstus słysząc wypowiedź szarego jednorożca zerknął z lekkim niepokojem na korytarz po lewej.

    - Też pamiętam, że coś naprawialiśmy, ale czy tam? Sam nie wiem - mówił powoli, jakby ważył słowa, których używa. Zerknął na Scythe'a z troską. Miał nadzieję, że 'zamglone myśli' nie są początkiem zapowiadanego, niekontrolowanego ataku. - W twoich słowach na pewno jest słuszność, dlatego wysyłam tylko ciebie, Omego. Szybko zerkniesz, dla pewności, czy nikogo tam nie ma i wrócisz do nas. Głupio by było, gdyby tam się schował nasz cel, a my nie postanowiliśmy go tam poszukać, prawda?

     

    Po tych słowach przyszedł czas na rozdzielenie się. Ruszyłeś lewym korytarzem, uważnie obserwując najbliższe otoczenie. Z twojej drogi uciekały całe roje pająków, niektóre tak wielkie, że ledwo zmieściłyby się na kopycie dorosłego ogiera, narastał też coraz bardziej dudniący odgłos dobiegający z końca korytarza, który zagłuszał  wszystkie inne dźwięki. Wkrótce zacząłeś przedzierać się przez unoszące się ciężko zasłony gorącej pary, korytarz jednak wciąż nie kończył się, a widoczność stawała się coraz mniejsza. W końcu, kiedy już zdecydowałeś się zrobić ostatnie kilkanaście kroków i zawrócić, ciasne przejście skończyło się i wkroczyłeś do wielkiej, oświetlonej czerwonawą poświatą sali.

    Sufit składał się niemal tylko i wyłącznie z plątaniny najróżniejszych rur, małych, dużych, obłych i kanciastych, jednak prawdziwe wrażenie robiły umiejscowione w czterech kątach ogromne piece. W ich wnętrzach płonął potężny ogień, wpływający na niemiłosiernie wysoką temperaturę w najbliższej okolicy. Wszędzie, gdzie tylko możliwe walały się sterty węgla, wśród których krzątała się ósemka osmolonych kucy z łopatami, mających najwyraźniej za zadanie uzupełniać materiał opałowy. Nawet nie zaszczycili spojrzeniem niespodziewanego przybysza.

    Co jednak ciekawe, wszędzie też roiło się od szybów wentylacyjnych. Dym, jaki wydobywał się z pieców był przez nie w znacznej części odsysany, część jednak wydawała się zupełnie niepotrzebna i nieczynna. Już miałeś wzruszyć ramionami i ruszyć w swoją stronę, gdy dostrzegłeś na jednej ze ścian... Plan budynku. A przynajmniej coś, co na taki plan wyglądało, Już jedno spojrzenie wystarczyło, by zakręciło ci się w głowie, plątanina kresek objaśnionych losowo napisanymi literami nie wyglądała na coś, co może mieć sens... Jednak z drugiej strony, nie byłeś architektem, więc może ktoś o odpowiednich predyspozycjach doszukałby się w tym jakiejś logiki.

     

     

     

    Reszta drużyny

     

    Wysłuchaliście słów, jakie Sykstus skierował do Omegi i bez żadnych dalszych dywagacji ruszyliście swoim korytarzem. Mimo marnego oświetlenia, niskiego stropu i przebiegających od czasu do czasu pomiędzy kopytami szczurów i pająków podróż mijała bez większych przeszkód. Kilkakrotnie minęliście ciemne czeluści korytarzy przecinających wasz pod kątem prostym, nie mogliście się jednak nic w nich dopatrzeć, a strzałki dalej uparcie wskazywały drogę na wprost. W końcu po kilku minutach szybkiego marszu dotarliście do pralni... Która okazała się ogromną halą.

    Rzędy wysokich, trzykrotnie większych od przeciętnego kuca pralek ciągnęły się długimi, równymi rzędami, zaś wśród nich uwijało się kilkanaście klaczy z personelu szpitalnego, ubranych w śnieżnobiałe stroje i czepki. Na waszych oczach prano, suszono i segregowano dziesiątki pościeli, poszewek, koszul nocnych i innych niezbędnych w szpitalu tkanin.

    Nagle, gwiazda pozostająca w posiadaniu Sykstusa rozbłysła i rozległ się z niej znany mu głos.

     

    Cerastes, tu Starszy Sierżant Sky Shield, lider Lucidy. Stan osobowy 5, w tym fałszesz wysłany na przeszpiegi. Kontakt z nim stracony 10 minut temu. Rada - nie rozdzielajcie się, cały budynek to anormalnie wielki labirynt paradoksów. Przy zgubieniu kogoś użyjcie Gwiazdy.

    Pozycja: drugie piętro, łazienka koło dyżurki pielęgniarek. Położenie i tożsamość śniącej nieznane. Szukamy Powierniczek. Podświadomość bierze nas za chirurgów. Wartość bojowa drużyny mierna, broń mam tylko ja. Utrzymujemy kamuflaż. Jak dotąd brak jawnych zagrożeń.

    Uwaga! Wysoka tolerancja na skarajności w zachowaniu i wyglądzie, dopóki są w ramach waszej roli we śnie. Przeszła nawet moja łapa.

    Spróbuj nawiązać kontakt z Tempestris. I nie wysyłaj wiadomości zwotenej - psuje kamuflarz.

    Nie daj się zabić, brokatowy płatnerzu! Wciąż jestem ci winien rundkę z kopiami!

     

     W ogólnym rozgardiaszu i wśród huku pracujących maszyn niemal nikt nie zwrócił na was uwagi. Niemal. Jedna z klaczy, upychająca właśnie jakąś ładną, choć paskudnie ubłoconą pościel w motylki oderwała się od pracy i marszcząc brwi podeszła do waszej grupy.

    - Hej... Coś znowu się zepsuło? - Zapytała, najwyraźniej uznając, że pojawiliście się w celu dokonania jakiejś naprawy.

  20. Gdzie jest Keola kiedy jest potrzebny? No gdzie? :octcry:

    Tu się robi za dużo mnie, zaczynam wyglądać jak chodząca encyklopedia, a tak przecież nie jest :<

    Dla przywrócenia równowagi w naturze proponowałbym honorowe przyznanie tej dziedziny Keoli... Kub jeśli tak nie można, to Applejuice - meandry mojego mózgu twierdzą, że kojarzy się z kimś kto ma do czynienia z biologią, nie pytajcie mnie nawet dlaczego...

  21. Po wyrwaniu się z tłumu odetchnąłeś. Teraz, unosząc się nad zatłoczonymi uliczkami mogłeś nareszcie się odprężyć i na spokojnie wszystko przemyśleć, toteż przypomniało ci się, iż księżniczka proponowała wszystkim spotkanie w którymś z portowych barów. Kilkoma ruchami skrzydeł poderwałeś sie wyżej, ponad budynki i gładko poszybowałeś w kierunku morza.

    Tuż przy nabrzeżu dostrzegłeś dwie znajome postaci, które klucząc wśród zapełnionych najróżniejszymi szczątkami skrzynek i beczek zaułków uważnie rozglądały się po wąskich wejściach do najróżniejszych magazynów i przybudówek, aż w końcu wkroczyły do jednego z nich. Wzruszyłeś ramionami i lądując na ziemi także udałeś się w tamtym kierunku - w końcu Trixie i High Sound - bo to ich właśnie dostrzegłeś z góry - musieli mniej więcej wiedzieć, gdzie sie udać.

     

    Wnętrze było ciemne i nieco zadymione, a już w momencie w którym przekroczyłeś próg drzwi dostrzegłeś taksujące spojrzenia, jakimi obrzucili cię stali bywalcy. Przez chwilę poczułeś zwątpienie, jednak zaraz w następnej chwili zauważyłeś całą trójkę twoich towarzyszy, siedzącą przy jednym z oddalonych od kontuaru stolików. Księżniczka miała na sobie szary, nie wyróżniający sie niczym płaszcz.


  22. Kurde! A już miałem zaciesz, że wrzucę to tutaj jako pierwszy :rainderp:

     

    Wyprzedź WA Arjena Gwiezdnego Zbawiciela w czymkolwiek dotyczącym Luny, a zostaniesz wpisany srebrnymi literami w listę jej fanów :ming:

     

     

    Ogólnie rzecz biorąc, projekt katował mnie od jakiegoś czasu, przypominając o sobie i zmuszając do nałogowego słuchania pojawiajacej sie w nim piosenki, która skutecznie wywołuje u mnie ciarki (lub też napady epilunepsji*). Kiedy zobaczyłem, że projekt został ukończony, niemal spłynąłem z fotela. A potem zobaczyłem czas trwania filmiku.

    I się pogniewałem ._.

    To, co dostaliśmy, to najwyżej zalążek historii, którą można było opowiedzieć. Owszem, wygląda ładnie (jest to w pełni subiektywna opinia takiego estetycznego pariasa jak ja), ale kończy się w momencie w którym powinno nabierać tempa (mniej więcej tak jak polskie autostrady).

     

     

     

     

     

     

     

     

    * Bliżej nieokreślone napady drgawek spowodowane niezdrową ekscytacją.

  23. Ku zadowoleniu Wooda, podświadomość wyraźnie mu odpuściła, skupiając swoją milczącą uwagę na dwójce pogrążonych w poufnej, choć nieco nerwowej rozmowie towarzyszy, którzy teraz, nieco skonsternowani bezowowocnie rozglądali się, poszukując miejsca, w którym zniknęła Oczko. Niestety, tłum kuców, który, jak zauważyliście, z każdą chwilą zaczynał niebezpiecznie rosnąć, nie pozwalał wam na dokładne rozejrzenie się po okolicy. Rzucające się w oczy, bezpośrednie poszukiwania mogły zaś niekorzystnie wpłynąć na waszą przykrywkę.

    Nie pozostało zatem nic innego jak wedle udzielonych przez jedną z pielęgniarek instrukcji ruszyć do dyżurki. Droga, choć zgodnie z zasadami zdrowego rozsądku powinna doprowadzić was mniej więcej w to samo miejsce, doprowadziła was do nieznanego i zdecydowanie różniącego się od innych korytarza i minęła bez problemu. Jedynie na początku, gdy skręcaliscie po raz pierwszy Gray usłyszała mruknięcie Resty'ego

    - Hm, tu nie powinno być jeszcze jednego korytarza prowadzącego w prawo? - Rzeczywiście, skrzyżowanie w przeciwieństwie do innych nie miało czterech odnóg, a jedynie trzy.

    Mniej więcej w tym samym momencie Wood dostrzegł, że pielęgniarka, którą spytał o drogę podąża w ślad za nimi i przeszedł go niekontrolowany dreszcz.

     

     

    Korytarz, na którym znajdowała się dyżurka był znacznie szerszy od tych, którymi dotąd podążaliście. Pod jedną z jego ścian ustawiono nieduże, sięgające do torsu rosłego ogiera ścianki działowe, które wyznaczały strefę przeznaczoną wyłącznie dla personelu, na drugiej zaś, zamiast dobrze znanego rzędu drzwi dostrzegliście okna. Niestety, widok, jaki się z nich roztaczał był raczej ponury  - szare, deszczowe chmury, z których jednostajnie spadał deszcz wisiały nisko nad matowymi polami.

    Rozejrzeliscie się uważniej. Przede wszystkim roiło się tu od pielęgniarek czy sprzątaczek, za ścianką widać było stosy papierów i uwijające się przy nich klacze. W powietrzu unosił się zapach mocnej kawy, a wokół było mnóstwo miejsc siedzących. Po raz pierwszy mogliscie spokojnie zajrzeć do kartki z listą pacjentów.

     

    2heddkx.jpg

  24. Architekt aby coś zmienić musi to sobie dobrze wyobrazić, przy czym nie uda mu się wpłynąć na coś, co jest dość daleko od niego (tzn. żeby zniszczyć ścianę powinien się do niej zbliżyć na choć 10 metrów). Aby zaś stworzyć korytarz musi znać nie osobę, a miejsce w którym przebywa. Dla przykładu - nie może pomyśleć "a teraz stworzę drzwi za którymi ujrzę drużynę X". Prawidłowym ruchem będzie dowiedzenie się, że drużyna X siedzi zamknięta w schowku na miotły na trzecim piętrze i pomyślenie "ta ściana teraz zniknie, a zamiast niej pojawią się schody wiodące do schowka na trzecim piętrze".

    Znajomość pomieszczenia nie jest konieczna, bardziej ważne jest posiadanie ogólnego pojęcia, gdzie to pomieszczenie powinno się znajdować.

  25. Gdy wszyscy już znaleźliście sobie w gabinecie jakiś kącik, w którym moglibyście przycupnąć, pielęgniarka zlustrowała was pochmurnym spojrzeniem i najwyraźniej zadowolona z tego, co zobaczyła pozwoliła sobie na leciutki uśmiech. Nim jednak zdołaliście się nim nacieszyć, momentalnie zniknął, gdy padło pytanie ze strony Scarlet.

    - W naszym szpitalu absolutnie każdy pacjent jest ważny! - Odparła sucho, krzywiąc się i zupełnie ignorując błagalny wzrok białej klaczy - Nie ma podziału na lepszych i gorszych. A widzenie, jeśli nie jest się członkiem rodziny zupełnie nie wchodzi w grę! - Dla podkreślenia swoich słów delikatnie, lecz stanowczo uderzyła kopytem w blat biurka i rzuciła każdemu z was groźne spojrzenie.

    - Przejdźmy lepiej do waszych wyników - Podała każdemu z was zapisane kartki, które ku waszemu zdziwieniu, najwyraźniej zapisane były kompletnie losowymi literami. Nic, co dostrzegliście nie układało się w sensowne słowa, co skłoniło was do wniosku, że jest to albo kompletny bełkot, albo jakiś dziwny, pokrętny szyfr - Ogólnie rzecz biorąc nie jest źle, wszystkie badania wypadły dobrze... Jedynie Starlight powinien zaopatrzyć się w większą dawkę witamin, jeść częściej jakieś owoce, takie jak jabłka czy gruszki. Możecie więc bez najmniejszego problemu udać sie na dalszą część badań, która, o ile dobrze kojarzę powinna być niedaleko pracowni roentgenowskiej. Jakieś sensowne pytania? - Zapytała jeszcze unosząc brwi.

×
×
  • Utwórz nowe...