-
Zawartość
107 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
3
Aktualizacje statusu napisane przez W.B.
-
Zrobiłam przegląd produktów spożywczych w celu przygotowania śniadaniokolacji.
Znalazłam w lodówce: trzy marchewki, pół litra owsianego zamiennika mleka, sos serowy i worek pełen owocowych mordoklejek.
Po chwili namysłu szybko wyszłam po niezastąpiona chińską zupkę.
Niestety zawsze jak kończy mi się chleb i idę na zakupy, to wracam z pełną torbą rzeczy które do siebie nie pasują. I oczywiście zawsze bez chleba
-
O Boże, jakie ja mam chore problemy. Przylazł do mnie jakiś koleś, bo chciał mnie poznać, tak to chyba jest w akademikach, że prędzej czy później ktoś się przyplącze. A ja mu powiedziałam że nie mam czasu, bo robię tabelę składników pokarmowych i jak coś może przyjść jutro. I on powiedział, że przyjdzie jutro, a ja nie wiem co zrobić.
Mam problem w rozmowach, cały czas pouczam i ludzie mówią, że jestem nudna i nie umiem się bawić. Nie wiem o czym z nimi rozmawiać. Gdybym wiedziała że spotka mnie taka sytuacja to bym wzięła ze sobą książkę z rozmówkami. A teraz jestem w czarnej dupie. I jeszcze mam problem z podziałem silosowanej kukurydzy. Co za pech.
- Pokaż poprzednie komentarze [2 więcej]
-
Ten koleś to najnudniejsza osoba z jaką dane mi było rozmawiać. Jest młodszy ode mnie. Nie czyta książek wcale. Na każde pytanie odpowiada jednym słowem. Taki przymulony strasznie, albo był naćpany, albo jest niedorozwinięty. Musiałam go wyrzucić, bo coś sobie ubzdurał i chciał mnie objąć. Ci ludzie nie umieją się zachować. Już znam dwie osoby tutaj i obu nie lubię (jedna dziewczyna zostawia za sobą ścieżkę z gotowanego makaronu i ryżu i nie używa spłuczki).
W Polsce nie miałam problemu z rozmowami, prowadziłam kilka wykładów, chodziłam na debaty. Teraz tylko tak mi się zrobiło od przeprowadzki za granicę.
-
Ałć...no to niee, jak ziomek nie szanuje twojej przestrzeni osobistej to nie ma co próbować. Udawaj, że cię nie ma i tyle. Pewnie ze stresu nowym miejscem tak masz. Ja mimo, że znam angielski to jak przyjdzie mi rozmawiać w tym języku to nagle pustka w głowie. Eh te ludzkie mózgi... Muszą wszystko komplikować.
-
Głodna jestem. Chciałam sobie zrobić zupkę chińską, wstawiłam wodę, wsypuję makaron, jest olej. Tylko do jasnej cholery, zapomnieli dodać proszku
-
Złapał mnie nocny głód, jest już za chwilę 1 w nocy, więc stwierdziłam że zaparzenie zupki to kiepski pomysł. Zrobiłam sobie kanapkę z ikrą kabaczkową. I jak coś mi rąbło w drzwi to aż się zakrztusiłam i mi z kanapki tej ikry na laptop wyciekło.
A sąsiadka po prostu potknęła się o pasek od szlafroka
-
Kurczę blade... To jest istny chaos. Plan zajęć dostałam niedawno, nikt nie może mi wydać sensownego spisu podręczników. Na razie wzięłam dwa z biblioteki, jeden "Normy karmienie zwierząt hodowlanych" jest w stanie całkiem znośnym. Drugi "Anatomia i fizjologia" to już inna historia. Nie jest to jakaś stara książka, właściwie nie wiem z jakiego jest roku bo brakuje tych stron. Najpewniej koniec lat 70 lub lata 80. Tak zmaltretowanej książki jeszcze nigdy nie widziałam. Nawet takie przedwojenne, gnijące latami w opuszczonych domach były w lepszym stanie. Luźne poszarpane kartki, twarda oprawa w kawałkach. Brakuje połowy stron. Ostatnia to początek rozdziału o laktacji. Nie wiem kim trzeba być aby zamienić książkę w takie strzępy.
I jak tu się uczyć kiedy nie ma z czego. Wszystkie podręczniki łaciny wzięła profesorka bo się boi że studenci zniszczą. Na szczęście pożyczyła mi jeden egzemplarz
Dzisiaj przychodzę na zajęcia, jest 14 godzina, pusto. Przychodzi profesorka i mówi że zadzwoni po innego profesora, bo on znowu nie spojrzał na plan i nie wie że prowadzi dziś lekcje.I nikt nie przyszedł. Potem ona zaczęła prowadzić lekcję karmienia. Kiedy ja rysowałam tabelę składników odżywczych siana, ona razem z innym studentem męczyła się nad programem komputerowym. Serio, to było okropne. Zero organizacji, nigdy nie wiadomo co się będzie działo. Mimo planu zajęć, odbywają się one w innych salach niż jest napisane. Nauczycielka po rozpoczęciu zajęć powiedziała: " Dzisiaj mamy zootechnikę, ale prowadzę z wami też Karmienie, więc zrobimy to drugie." A ja myślałam że dzisiaj będzie zootechnika, całą noc nie spałam tylko zakuwałam te bzdury, a ona sobie robi lekcję o karmieniu. Jak ja nawet zeszytu nie wzięłam. Prawie zawału dostałam. Do teraz strasznie mnie boli i ni jak nie mogę się uspokoić. Nie wiem czego mam się konkretnie nauczyć, a czego nie, więc teraz zakuwam wszystko jak leci i nawet na przód żeby uniknąć zaskoczenia.
Mieszkam w pokoju z dziewczyną której jeszcze nigdy nie widziałam, bo przyjeżdża bardzo rzadko. Okropnie się obawiam jej przybycia. Chyba popadam w jakąś paranoję, bo jak słyszę kroki na korytarzu to mam wrażenie że to ona idzie. A ja nielegalnie uruchomiłam jej lodówkę, bo miałam produkty które by się zepsuły. Chyba mi nie wybaczy jak się dowie.
Tak się martwię tym wszystkim że dostałam nerwowego tika. Ostatni raz miałam tak kiedy mnie (nie pamiętam już polskich słów i teraz napiszę coś głupiego) zasiedlali w akademiku. Bardzo chciałam być sama, bo nie lubię jak ktoś mi przeszkadza, odwleka od książek i narusza mój rytm.
Coś czuję że to będzie naprawdę ciężki rok. I jeszcze nie ma ogrzewania i jest 13 stopni w pokoju. Nienawidzę tego miejsca.
-
Brzmi to okropnie, ale może to tylko takie początki. Z planem zajęć to i w Polsce zawsze były cyrki, nieważne do jakiej szkoły chodziłam. Nie wiem o co chodzi z tą lodówką, ale rozumiem, że to z jej powodu boisz się przybycia współlokatorki? Spróbuj na to spojrzeć pozytywnie. Może twoja współlokatorka okaże się być spoko osobą i może nawet będzie miała książki, które się przydadzą, może nie będzie ci zaburzać rytmu, a wręcz przeciwnie?
-
-
Kilka miesięcy nie miałam internetu, ale teraz wreszcie udało mi się rozwiązać problem. Tyle nowych odcinków do nadrobienia.
Przyjęli mnie na zaoczne nauczanie na weterynarza.
Tutaj w Rosji wszystko jest tak chaotyczne w szkolnictwie, że od 1 września nie ułożyli planu zajęć i muszę chodzić z inną grupą. To wszystko jest przerażające. Codziennie o 7.00 dzwonię do głównodowodzącej oddziałem i się pytam, a ona nigdy nie jest w stanie powiedzieć konkretów.
Mam małe problemy z pisaniem w innym języku. Po zajęciach wszystko przepisuję, żeby ładnie było. Jeszcze dyrektor chce żebym zrobiła wystawę swojej kolekcji piór ptasich. One wszystkie nie są ładnie poprzyklejane i się obawiam co on o mnie pomyśli jak to zobaczy.
Mówili mi że dużo studentów wylatuje za opuszczanie zajęć. Ja dzisiaj opuściłam dwie pary farmakologii i mam teraz takiego stracha że chyba nie zasnę.
Wszystko tu jest takie brzydkie. Aż mnie oczy bolą.
Przemyciłam do akademika żółwia i ptaszniki
-
Okresowo zostaję wegetarianką, bo mięso jest dla mnie za drogie.Zawsze cierpiałam na brak kasy :-/ Zrobiłam wczoraj tanie kotlety do których będę często wracać. Puszka czerwonej fasoli, cebula, ostre przyprawy i jajko prosto spod kury. Wyszło aż 7 sztuk, w smaku są bardzo dobre. Gdybym nie wiedziała co jest w środku z pewnością uznałabym to za mięso. Mięso jest drogie, jedna kura kosztuje tyle co spora kostka mojego ulubionego sera (z którego też tymczasowo rezygnuję)
-
Facet trzy lata temu wyszedł z więzienia, bo zamordował swojego kumpla, zadźgał go i schował zwłoki w śniegu. Dopiero wiosną go znaleźli i sprawdzali z kim się zadawał. Sprawdzili deski pod ultrafioletem, a tam ślady krwi. Wyjaśniło się że ofiara jeszcze żyła kiedy była zagrzebywana. Kiedy morderca wyszedł z więzienia i wrócił do swojej koszmarnej i rozpadającej się chaty skołował sobie konia i psa. Jest alkoholikiem.
W zeszłym roku przeprowadziła się do wioski patologiczna rodzina. Zamieszkali kolka domów dalej. Trója dzieci, najstarszy syn, około 13 lat ledwo się na nogach trzymał, taki pijany był. Jego ojciec też. Jakiś czas później ulotnili się zostawiając kobietę, 5 letnią dziewczynkę i 8 letniego chłopca w tej budzie. Cała ta banda postanowiła się wprowadzić do mordercy. Mają jeszcze kozła i owcę. I drugiego psa, szczeniaka. Oba psiaki to szkielety obciągnięte skórą, głównie dlatego że sami ludzie nie mają co do gara włożyć. Szczeniak został niedawno zabity, bo ukradł kurę sąsiadki z głodu. Mały kociak który się przyplątał został roztrzaskany o ścianę. Starszy pies jest bity przez około 10 minut dziennie, słuchać to i czasami widać. Koń obrywa metalowym prętem za każde zarzucenie łbem, czy skrobnięcie kopytem. Dzieci chodzą brudne i pakują do kieszeni wszystko co znajdą. Jak im dajesz coś to mówią że mają pełno, a kiedy tylko odwraca się wzrok to już uciekają ze zdobyczą. Kłamią, że mają wszystko lepsze, większe. Ukradli kota i głodzili w zamknięciu przez tydzień. Teraz znowu to robią, a to nie ich kot. Mówią o tym jak ich przybrany ojciec zabije te psy jakby to była najnormalniejsza rzecz na świecie. Często włączają głośno muzykę by nie było słychać wrzasków i łomotów. Dzieci krążą po podwórkach, obserwują mieszkańców zza krzaka, usiłują dostać się do domów. Nawet zabrali jedzenie ze stypy.
Ci ludzie to moi sąsiedzi, mój kot cały czas u nich przebywa. Chcę się z nimi wymienić na czekoladę. Tylko nie wiem czy się zgodzą. Ludzie chcieli dzwonić do opieki społecznej, ale że facet kiedyś zabił człowieka to się boją. Do tego będzie wiadomo kto dzwonił.
To moi pierwsi koszmarni sąsiedzi. Mam nadzieję że ostatni.
-
Mam problem, bo nie wiem co wziąć tym razem za granicę do nowego domu. Będę musiała wybierać między:
- klaserem z winylami (ciężki jak cholera)
- transporterem dla kota (niezbyt ciężki, ale duży)
- didgeridoo (bardzo długi egzemplarz)
- terrarium (szklane i delikatne)
Co byście wzięli na moim miejscu? Następna runda z bagażami dopiero latem następnego roku, a ja naprawdę nie umiem się zdecydować
-
Miało nie być więcej kotów, ale co tam.
Byłam w sklepie, a przed nim siedział kot. Dałam mu nawet trochę jedzenia. Wieczorem po niego pojechałam i już leży na kanapie. Wykąpany, ale wciąż zapchlony.
Wyglada jak angora turecka
- Pokaż poprzednie komentarze [2 więcej]
-
Jestem nim absolutnie oczarowana. Śnieżnobiały, futro jak u królika, długi i puszysty ogon. No i te oczy z wytrzeszczem, w kolorze konfitury z jabłek w syropie. Porusza się jak wiewiórka i umie do kuwety. Tylko jest zabiedzony i głodny. Dzisiaj już zjadł dwie kurze głowy i pierś kurczaka i ciągle mu mało
-
Zdawało mi się że znalazłam sens życia, ale po dłuższej chwili namysłu uważam że to jednak nie ma sensu
-
Wszędzie jabłka, na trawniku, na stole, w garnku jabłka, chodzę po jabłkach, pełne wiadra jabłek stoją i czekają na swoją kolej, nie ma gdzie ich kłaść, całe jedzenie z jabłek, konfitury, ciasta, zapiekanki, alkohole, wszędzie jabłka.
Rzygać mi się chce.
-
Nikt nie wkurwił mnie tak bardzo jak dzisiaj rektor, wywalił mnie z gabinetu i wykazał się absolutnym niezrozumieniem sytuacji. Zadawał pytania i sam sobie na nie odpowiadał, a to co mówił mijało się z prawdą. I jeszcze miał mordę w kawałkach ciasta ubrudzoną. Niestety skończyła się moja przygoda z uniwersytetem w Woroneżu. W przyszłym roku spróbuję się wepchnąć do Moskwy. I wszystkie plany szlag trafił, znowu
-
Chyba nigdy się nie przyzwyczaję że wszystkie filmy i seriale są w Rosji z dubbingiem. Lektor tutaj to naprawdę rzadkość.
-
Wczoraj wyszłam sobie na kilkugodzinny po mieście o 2 w nocy i zauważyłam że od dwóch tygodni jestem w Rosji.
-
Włączyłam sobie radio, żeby zobaczyć co tam ciekawego leci. Nigdy nie słucham wiadomości, ale tym razem zostawiłam włączone. Aż mnie skręciło wewnętrznie, bo tylu kłamstw i pierdół już dawno nie słyszałam. Teraz źle się czuję, bo większość osób w to wierzy i ma mnie za wariatkę. To takie smutne.
-
Właśnie obliczyłam że w ciągu ostatniego tygodnia zjadłam 4 kg i 841 g lodów
-
Sprzedam wojskowe paski polskiej produkcji, są solidne, wytrzymałe, a nawet wieczne. Mam na zbyciu cały worek cieńszych pasków, jeden gruby zielony z fajną klamrą (starszy) oraz pas Bundeswehra, bardzo fajny, jakoś tak poprzerabiany, że jest wyjątkowy. Bardzo polecam, mogę wysłać zdjęcia zainteresowanym, szczegóły do uzgodnienia. Mam też na sprzedaż hełm niemiecki wz. 42, stan paskudny, wykopek (90zł), telefon radziecki polowy TA-51 zepsuty (15zł), maski przeciwgazowe radzieckie GP-5 rozmiar 2 i 3 z torbami i innymi pierdółkami (20zł/szt), zabytkową lampę od zabytkowego roweru (30zł), same torby do masek przeciwgazowych, uszkodzoną siatkę na hełm. Serdecznie polecam i nie ukrywam że potrzebuję kasy na leczenie i kastrację moich kotów. Pozdrawiam.