Skocz do zawartości

Talar

Brony
  • Zawartość

    1041
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    33

Posty napisane przez Talar

  1. N: Nie wiem, czy czyta się to "Zyratel" czy "Cyratel". Ta pierwsza wersja jakoś bardziej mi odpowiada. Tak czy tak, mi się nawet podoba. 7,5/10

    A: Artystę tego znam. Fajne spoko arty, tylko takie jedno tematyczne, czytaj: Luny w uj. Jednak na avek to tak średnio pasuję. Mała ta Luna, tło zajmuję więcej miejsca, niż sam avek, który i tak nie zapada w pamięć. 5/10

    S:  -brak oceny-

    U: Raczej nie znam, ale tak przeglądając te jego oceny i inne posty, to raczej nie widzę tu nic ciekawego. Standardowy człowiek, nie wyróżniający się w zasadzie niczym.

  2. Śmierć w Sarajewie

     

    Po raz pierwszy byłem w kinie studyjnym i w sumie rozśmieszyło mnie to, że siedziałem całkowicie sam na sali. Ale do rzeczy.

    Akcja filmu rozgrywa się w Sarajewie, w hotelu Europa (o, ironio) w setną rocznice wybuchu pierwszej wojny światowej. Na dachu hotelu znajduję się ekipa telewizyjna, tworząca dokument o zamachu na Księcia Ferdynanda, uzgadniając jednocześnie, który z nich był bohaterem, a który zdrajcą kraju. Ogólnie, jak wiadomo, to gadające głowy na szczycie zawsze same uzgadniały bieg historii. Piętro niżej, w apartamencie prezydenckim mamy jakieś francuskiego delegata czy tam kogoś, który przygotowuje się do przemowy na temat zmian w Europie spowodowanych zamachem oraz tych współczesnych. Sam hotel tonie w długach, pracownicy nie otrzymują zapłaty od dwóch miesięcy, a sam dyrektor musi poręczać się czymś w stylu mafii, która kwateruję w nocnym klubie hotelu. Sami pracownicy, wykorzystując obecność wpływowych ludzi, chcą wywołać wielki strajk.

    Mamy kilku głównych bohaterów, kobieta recepcjonistka, której matką jest główną organizatorką strajku, dyrektora który przechadza się po hotelu, aby jako tako utrzymać to wszystko w ryzach (jednak jego decyzje nie mówią o nim dobrze), liberalna reporterka przeprowadzająca wywiad z nacjonalistycznym "przodkiem" (?) zamachowca Księcia Ferdynanda, jest ten francuski gość w apartamencie oraz uzależniony od prochów i z kłopotami rodzinnymi typu "żona chce nową kanapę" ochroniarz siedzący przy kamerach i obserwujący francuza.

     

    I ogólnie muszę powiedzieć, ze film ten to jedna wielka alegoria. Alegoria tego, co było w 1914 roku oraz tego, co dzieje się dzisiaj. Jednak poza tym, film pokazuję nam, że historię nie piszą wielcy ludzi, przywódcy czy strajkujący robotnicy, lecz czysty przypadek i zbieg okoliczności. Mamy wiele scen, gdzie kamera robi długie ujęcia na korytarze i hale w hotelu, ukazując przy tym codzienność pracujących i odwiedzających budynek ludzi. Jednak mamy też wiele na prawdę świetnie rozegranych scenę, ukazujących zarówno tą cała alegorie, jak i te wszystkie dzieła przypadków. Ogólnie muszę powiedzieć, że znacznie lepiej się o tym filmie myśli, niż ogląda. Nie, żeby był jakiś toporny, lecz na prawdę można się w nim doszukiwać więcej głębszych tekstów, niż by się wydawało. Chociaż pod względem historycznym leżałem, bo poza ogółem zamachu na Ferdynanda, nie znam kompletnie historii tego kraju, co w scenach rozmowy nacjonalisty z dziennikarką sprawiało mi dużo problemów. Tak czy tak, film polecam.

     

    Ocena: 7,5/10

  3. Jak coś może być poważne i w postaci kolorowych kucyków jednocześnie?

    Wyobraźcie sobie, że tłumaczycie jakiemuś kumplowi, że znacie zaje*isty serial animowany, o poważnych postaciach itd., a jak kumpel się pyta o nazwę, to mu mówicie My Little Pony.

    W ogóle po co robić z tego poważny serial? Serio, dajcie mi jakiś logiczny argument, dlaczego MLP powinno być bardziej poważne? Że niby co, mają o złych wpływach narkotyków mówić, jak w "historii zaginionej skarbonki"? Że mają walczyć ze złem, przypłacając za to zdrowiem bliskich? Mają się ruchać? No dobra, przesadzam, no ale broniaki wolą raczej spokojne i miłe odcinki kuców (w końcu się od tego zaczęło) i nawet tak znikoma liczba odcinków z wybuchami, walkami i epickimi scenami wielu ludziom się nie podoba. A jak dla kogoś to i tak za mało, to polecam fanficki, choć jeżeli dla kogoś finał 4, 5 i 6 sezonu jest za mało poważny, grube z was hipstery.

     

    sry za nieład oraz kompletny brak wartości tego posta, ale jestem pół zmęczony i tak bezmyślnie zabrałem się za pisanie

    • +1 3
  4. godzinę temu Po prostu Tomek napisał:

    Talar lol po raz pierwszy widzę między nami srogą dygresję.

    "Trzeba być trochę podobnym, by się rozumieć

    I nieco różnym by się kochać" :*

     

    Ale ja i tak zawsze jaram się jak głupi początkami i końcami sezonów (poza początkiem tego sezonu, bo on był nudny jak cholera) oraz z filmami (pierwszej części dałem 10/10 :lol:, więc ta moja opinia i tak jest gówno warta. za jakieś dwa dni, jakbym miał to ocenić, to dałbym pewnie z 7 max. Tak jak każdemu odcinkowi tego typu.

  5. W skrócie:

     

    Pierwszy odcinek:

     

    Spoiler

     

     

     

     

     

     

     

    Drugi odcinek:

     

    Spoiler

     

     

     

     

     

     

    A nie w skrócie:

    Odcinek wypierniczył z całej pety, dając nam coś innego niż ten nudny jak dupa psa schemat, że mane 6 dostrzega coś dziwnego, wpada w pułapkę ale ucieka i nagle jakimś niestworzonym sposobem niszczy zło, poczym wszyscy happy. W zasadzie, to jednak było to ten schemat, lecz zmienili nam postacie, przez co się wydaję, że odcinek zupełnie inny. I w sumie to dobrze, bo nie mógłbym już słuchać biadolenia Twillight o tym, jak to im nie ujdzie na sucho oraz że magia przyjaźni bla bla bla. I znowu w zasadzie takie teksty mieliśmy, ale z innym głosem. I mi to wystarcza, bo nasz suicide squad był o wiele ciekawszy, niż to mane 6.

     

    Poza tym, te postacie do siebie pasują. Discord i Trixie kłócą się bez przerwy, Thorax siedzi osrany i woli się nie odzywać, a Starlight, choć panikuję jak Kevin na widok tego pieca w piwnicy, stara się to utrzymać w ryzach. Osobiście dodałbym do tego jeszcze dwie postacie, no ale cóż, nie można być zachłannym. I tak ta 4 osobowa grupka jest już wystarczająca zatłoczona.

     

    Co do akcji, to pierwszy odcinek przeleciał gładko jak pas po dupie. Akcja świetnie poprowadzona, dialogi nie były na odpier*ol i obyło się bez jakiś błyskawicznych przeskoków. Co do drugiego odcinka, to powiem jedynie, że cały ten... nie wiem, "pałac" (?) z zewnątrz wyglądał świetnie, lecz w wewnątrz był on strasznie nudny. Taka usypiająca szarość z dziurami to tu to tam. Owszem, sam fakt, że zwykli śmiertelnicy by się w tym pogubili na plusy leci, ale wygląd to takie nah. Ten tron też wyglądał jak jakaś muszla wielka, a nie stołek pod dupę królowej. Przy okazji powiem, że widok próbującej zniszczyć tron jakimś tam kamyczkiem Starlight mocno mnie rozśmieszył.

     

    Co do fabuły, to oczywiście pierwszy odcinek i połowa drugiego to propsy wielkie, natomiast co do tej zmiany. Szczerze, nie spodziewałem się tego, że przeobrażą się oni w jakieś jelonki. Ale czy mi się to podoba? Hmmmm... Sam za bardzo nie wiem, bo z jednej strony mamy jakieś info o tych Changelingach, że to nie są żadne zrodzone ze zła potworki, tylko potrafią ewoluować, tzw. "zmieniać się" (change). Czyżby na nazwa miała drugie dno? W ogóle zastanawiam się, czy oni teraz w tej postaci nadal mogą się zmieniać. Natomiast z drugiej strony, właśnie wbiliśmy długiego ćwieka w całą tą rasę ("wszystkie moje fanficki... Zrujnowane!!!") i już nie zobaczymy ich nigdy więcej, no może poza samą Krysią. Tak czy tak, po prostu zachowam neutralność wobec tego. Sam ich wygląd, w sumie całkiem spoko. Tylko nie ogarniam, DLACZEGO PO TEJ SAMEJ ZMIANIE THORAX ANI KTOKOLWIEK Z NICH SIĘ NAWET NIE ODEZWAŁ????? Pewnie głos im się też zmienił, ale co tam, niech gościu tylka kiwnie głową 2 czy 3 razy. Noż ja pier*ole. Sama ich przemiana poleciała strasznie szybko i jak tylko Thorax zmienił się w furry faga, wszyscy polecieli za nim, jak kuce za nową myśl krula. A do samej krysi wracając, to też pozostaję jej obojętny, czy by ją nawrócili, czy nie. No, może jednak fajnie zostało zrobione, że zwiała, ale ja tam lubię nawracanie.

     

    reasumując:

    Plusy:

    - dobra fabuła i ostatecznie finał też na plus

    - wartka, płynna akcja bez jakiś baboli

    - Starlight ma duże pole do popisu i dosyć dobrze je wykorzystuje

    - cały ten dream team, szczególnie relacje pomiędzy Trixie a Discordem

    - w ogóle zachowanie Trixie i Discorda samo w sobie perfekcyjnie

    - mamy "pałac" (?) i w ogóle changelingi dużo

    - Discord i jego motywacja

    - jak zwykle fajne detale, czasem śmieszko rzeczy, a czasem efekty specjalne robią z mózgu galaretę

    - powrót do tej wioski mi się podobał

     

    Minusy:

    - ten Thorax i reszta nie otworzyli nawet ryja na końcu

    - ta ich zmiana poszła za szybko

    - na końcu w tej imprze powinny też być changellingi. Na serio nie rozumiem, dlaczego ich tam nie było

    - Ten dziecior Czajnika i Kredensa ponownie nie odgrywa żadnej roli. Po co go oni w ogóle urodzili? (żart)

    - Dlaczego do świętej makrelki i na latającego potwora spaghetti w tym teamie nie było Flima i Flama?!?!?!?!?! Po odcinku z nimi pasowali by tu perfekcyjnie!!!! WHY!?!?!?!?!?

    (i nie odpowiadajcie mi na to pytanie, bo ja dobrze wiem, dlaczego ich nie ma itd., ale jestem ich fano-zjebem i mam prawo sobie pomarzyć, a potem ponarzekać!)

     

    Ocena: 9/10

    W ogóle piosenki żadnej nie było. W ogóle to nie było żadnej piosenki od czasu odcinku z Gabi, który był 6 epizodów temu!!!

     

    Tak czy srak, zajarałem się. Oglądało mi się to dobrze i chyba to jest najważniejsze. Jakbym był jakimś ultra krytykiem to bym to zbeształ, powtarzając, że mlp skończyło się na Kill em all w połowie drugiego sezonu, ale ja taki nie jestem. Kieruje się serduszkiem, dlatego też dobry i solidny epizod mogę odstawić na półkę wraz z papierem toaletowym bądź workiem na śmieci (odcinek ze snami Luny), a takie odcineczki jak ten mi się podobają, choć mój racjonalny zmysł mówi mi, że zwariowałem. Tak czy tak, było spoczko.

    Pozdrawiam cieplutko i do następnego sezonu!

    • +1 5
  6. Film obejrzany ponad tydzień temu, ale z braku neta, czasu i chęci, recka dzisiaj.

     

    Ogólnie rzecz ujmując film nie był jakąś rewelacją, jaką była część 3 oraz nie zauroczył mnie tak, jak cześć 2. Mogę powiedzieć, że stoi on na poziomie jedynki, lecz z tamtą częścią wiążę dosyć miłe wspomnienia, a z tym tutaj nic. Ale i tak oglądało się dosyć przyjemnie i jak z każdą częścią, po pierwszym obejrzeniu pozostaję takie fajne uczucie we mnie. Ale dosyć o własnych przeżyciach, trza jakoś rozpisać ten film.

     

    Plusy:

    1. Nowa lokacja idzie na plus. To z tą szkołą zaczęło się już robić trochę nudne, a przynajmniej byłoby takie, gdyby i ten epizod rozgrywałby się tam. Tak to mamy ładny lasek z ładnymi widoczkami, ładnymi drzewkami, ładnymi domeczkami i w ogóle Disney Land natury. Z jednej strony taki szkolny wyjazd na łono natury to strasznie oklepany temat, no ale narzekanie na takie szukanie dziury w całym. Tak czy tak, mamy coś nowego, więc jest git.
    2. Nowe postacie, czyli ultra super-duper mega i na luzie "młodzieżową" właścicielka o imieniu Gloriosa (głupio to brzmi), która migusiem załatwi każdy twój problem oraz sprawi, że wyjazd ten będzie tak fantastyczny, że aż wylecisz ze skarpet, oraz jej brat (z początku wydawało mi się, że to jej syn, a co bardziej by nawet pasował :I) timber, który jest jak flash, tylko sto razy bardziej typowy i przewidywalny, czyli taki "cool" napakowany chłopek roztropek, który dzięki pewności siebie, niemałej wiedzy oraz byciu zdecydowanym i szczerym wobec dziewczyn (ten typ gościa a'la Trypson (krzycz Timber xd), co łapie na imprezie dziewczynę za dupę i mówi, że ma na nią ochotę, tyle że w bajce dla dzieci), nie może się od nich oderwać. I z tego opisu w sumie wynika, że mi się oni nie podobali, a właśnie nie. Gloriosa w ogóle mnie nie irytowała a wręcz budziła jakąś sympatie. O jej decyzjach opowiem potem, ale to jej oddanie temu całemu obozowi oraz dbałość o przyjezdnych było... spoko. Timber już mniej mi przypadł do gustu, bo ten typ gościa raczej mnie irytował, jednak jego kolejne decyzje sprawiły, że nabrałem sympatii do niego. Ogólnikowo, postacie te wychodzą na plus, lecz nie jaram się nimi jak np. Dazzlingami czy tymi Shadowcoltsami z trójki.
    3. I tutaj poruszę samą fabułę, która pomimo kilu zgrzytów, była spoko. Sam ten motyw, że Gloriosa ryczy po kontach, bo ma stracić swój dobytek i srała się sięgnąć po cokolwiek, aby to zmienić, było gites. Zrozumiałe jest przez to jej sięgniecie po te całe kamyczki (których nie zauważyłem przez cały film na jej szyi, co idzie na duży plus, bo na ogól takie rzeczy świecą się jak psu jajca przez cały film), by może z ich pomocą coś zdziałać, a jak to nie pomaga, to bierzemy wincyj. Jednak znacznie bardziej spodobała mi się rola jej brata, który musiał, wbrew jej zgodzie, kryć ją na każdym kroku, zagadując dziewczyny na każdym kroku, rozsypując ten kolorowy piach oraz wymyślając całą to historię. Tutaj na serio lecą duże propsy dla tego pana. Przemiana jego siostrzyczki w potwora, który castuje sprouty na lewo i prawo bez cd i mana costa mogłabyć już nieco bardziej dopracowana, natomiast sama walka z tym wybrykiem magii... o tym będzie niżej. Natomiast sam motyw strachu Twilight przez przeszłością itd. był po prostu ok.
    4. Co do magii, której nabawiły się nasze bohaterki, to z jednej strony spoko, że każda ma coś innego, niekoniecznie związanego z uch kucowymi atrybutami, co wyszła niezwykle dobrze w samym filmie przy ratowaniu kumpli itd., to ma to też swoją, przynajmniej dla mnie, negatywną stronę, o której pisać będę w minusach.
    5. Kolejną zaletą, tak jak w każdej części, jest to, że każda z mane6 (bo i tak tylko w filmie się pojawia) jest w 120% sobą. W serialu jest z tym różnie, ale w filmach widać, że z tych postaci wypompowali wszystko co się dało, co widać w praktycznie każdej scenie, gdzie każda komentuje lub robi coś w swój sposób. Gratki za to, tego mi w serialu brakuję.
    6. Dopiero teraz to zauważyłem, że każda z mane 7 i praktycznie każda z postaci ma zupełni inny chód. Ja tam uwielbiam takie dopracowane szczególiki, choć muszę przyznać, że dostrzegłem to dzięki kolejnemu plusowi, czyli tym wszystkim ślicznym nóżką, jakie możemy dostrzec. :wow2:
    7. Na plus dam to, że nie pojawił się taki zje*any motyw, że ten cały Rich przyjeżdża do obozu, kiedy się ten cały rozpier*ol dzieję i wpierw uważa, że to jakaś sztuczka, a jak potem widzi tą magiczną Gloriose, to ucieka z kupą w gaciach i krzyczy, że se mogą zachować ten kurort. Bałem się, że takie gówno będzie miało miejsce, ale na szczęście nic takiego tu nie było.
    8. Na końcu powiem, że efekty specjalne jak zwykle wgniatają w fotel. Wodotrysków mamy tutaj tak dużo, że nie ma sensu tego wszystkiego rozpisywać, ale podkreślę jedynie, że wygląd tej Wiedźmy (bo zapomniałem całkowicie, jak się ta jej forma nazywała) w opowieści był nieziemski.
    9. Dużo pomniejszych fajnych i pomysłowych scen.

     

    Minusy:

     

    1. Nie przypominam sobie, aby gagów czy jakiś śmiesznych scen było dużo. Tak właściwie, to jedyne co pamiętam, to krzyk Rarity na AJ, jak ta ją puściła na linie. Poza tym, chyba ani razu nie śmiechnołem tak później. Nie jest tragicznie ani nic, ale jest chyba najgorzej ze wszystkich części :/
    2. Kolejna rzecz, która mnie wielce smuci, to brak dobrych piosenek. I nie mówię tutaj o porównaniu do hitów z Rainbow Rocks, bo tego nic nie przebiję, ale zarówno pierwsza jak i trzecia część też miały dobre nuty, a tutaj kicha. Pierwsza muzyczka z intra była taka... bardzo introwa, słabo nadająca się do samego słuchania. Te wywody Twilight w nocy w lesie były tak samo nudne, co ich odpowiednich z trzeciej części (nadal nie pamiętam tytułu, rytmu i w ogóle niczego z tamtych piosenek i pewnie po ponownym odsłuchaniu wciąż bym ich nie pamiętał. No nie no, ta w tym filmie już była nieco lepsza, ale wciąż średnio (właśnie ją sobie wysłuchałem i w sumie nie była wcale taka średnia, ale nadal nie zapada w pamięci). Piosenka Sunset (kompletnie jej nie pamiętałem) to praktycznie to samo, tylko że o wiele bardziej bezpłciowe, co poprzednia nuta. Piosenka ten złej była... przereklamowana. Refre był kiepski, reszta lepiej, ale bardziej w ucho wpadała ta dziwaczna piosenka od dyrektorki z trzeciej części, więc za bardzo tyłka mi nie oderwało. To wspólne ostanie śpiewani takie meh, że aż nie mam nic do napisania na ten temat, natomiast muzyka a autorów była najgorszą z creditsów. Już trójka miała taką sobą, ale ta jest jeszcze bardziej nudna. Ogólnie nie jest źle, ale spodziewałem się czegoś mocniejszego, co jednak było w poprzedniej części.
    3. Wkurzyłem się, bo główne bohaterki, nie licząc Twilight i Sunset, nie odegrały praktycznie żadnej roli. Dostały te moce i się trochę nimi pobawiły, ale koniec końców nic ważnego nie zrobiły. Nawet Spike był bezużyteczny. Twilight i Sunset wszystko podejrzewały, śledziły i odkryły prawdę, a na końcu uratowały wszystkich, gdzie reszta po prostu stała i zajmowała się swoimi sprawami.
    4. Te moce mane6 są wręcz op. W zasadzie nie rozumie, po co twórcy co każdą cześć dowalają im jakieś atrybuty. Wpierw jak komuś pomogą, to mają skrzydła i ogony. Potem jak grają, potem jak robią to, do czego są stworzone. I to było jeszcze ok, ale teraz mają jakieś tarcze, telepatie, telekinezę, super siłę i super szybkość. W następnym filmie będą łączył się w tego robota z Power Rangersów? No bez przesady, ludzie.
    5. Mocno wkurzyło mnie to, co zrobili z Richem. W serialu rozsądny kapitalista i miły człowiek, tutaj taki typowy he he pinioszki. No bez jaj no, nie mogliście kogoś innego do tego wrzucić, a nie jego. On kompletnie do tego nie pasował, a taka z dupy zmiana charakteru to syf.
    6. Największą wadą tego filmu był ten związek Twilight z tym Timberem. Gdyby to się wszystko skończyło na zwykłym zauroczeniu, bądź gdyby Timber powiedział, że tak do niej zarywał, aby kryć siostrę, to byłoby git. A tak to mamy praktyczny związek (chcieli się lizać pod koniec) z typem, którego już i tak nie będzie najpewniej w żadnym z filmów. Nie, nie nie, tak nie ma być i nie podoba mi się to. To wbija ćwieka w całą ogólna fabułę tych filmów. O ile Flasha broniłem, teraz jestem na nie.
    7. A propos Flasha, żal mi się go robi, że twórcy tak nim pomiatają. Gość praktycznie nic nie znaczy, chodzi smutny i za każdym twórcy nieco liżą ten jego wątek, aby potem w ogóle go nie rozwinąć. Mniej Timbera i więcej Flasha, to byłoby spoko, a tak jest wkurzenie i smutek.
    8. Kilka pomniejszych wad, takich jak: Twilight pod koniec nagle magicznie wierzy w siebie i jest super, pod koniec filmu mane 7 chyba przebierało się z 3 razy, w dodatku w jakieś wywalone z kosmosu ciuchy, niby miały być tydzień na tym obozie, a pokazali jakieś szczątki dwóch dni, scena w której Sunset czytała w myślach ten właścicielka była beznadziejnie zrobiona i musiałem oglądać to durne tło przez jakieś, 5 minut, irytowało mnie dosyć mocno to, że jak w poprzednich filmach, głóne bohaterki cały czas przytaczają chwile, jak Twiloight czy tam Sunset były złe i widząc je zdołowane, przepraszają. Serio to już jest trzeci film, gdzie tego typu tekst leci co 8 minut.
    9. I najważniejszy minus

    DLACZEGO

    DO CHOLERY

    DO CIĘŻKIEJ KU*WA CHOLERY

    NIE MA DAZZLINGÓW!!!!!!!!!

     

    Ocena końcowa:

    7,5/10

     

    Część stoi na równi z jedynką, lecz jak już mówiłem, z tamtą wiąże miłe wspomnienia, a z tą nie. Oczywiście nadal jest to fajny film, który się bardzo dobrze oglądało i wciąż nie mogę doczekać się kolejnej cześć (jak Dazzlingi nie wrócą to nie wytrzymie), lecz nikła ilość fajnych rzeczy oraz dosyć spora liczba mniejszych oraz większych wad sprawiła, że film ten jest w tyle w porównaniu do drugiej części, którą stronnie forsuje ze względu Dazzlingów i ich piosenek, nie wspominając już o trójce, która była po prostu zajebista.

    Cóż, miejmy nadzieje, że piąta część spełni moje oczekiwania.

  7. Znowu powtórzę słowa Tomka:

     

    Plusy:

    - no właśnie odcinek ten jakiś taki cieplutki i milutki jest. Postacie fajne zarówno wizualnie, jak i z charakteru (poza jednym, oczywistym wyjątkiem)

    - Rd, poza pojedynczymi scenami, nie irytowała, a wręcz przeciwnie. Od dawna nie używała on swojego toku logiczno-myślowego tak dobrze.

    - powtórzę jeszcze raz, postacie nowe fajno, zwłaszcza ta biała dziewuszka co słodko kicha

    - wszyscy znajo i kochajo nasze bohaterki

    - ogólnie oglądało się fajnie, nie dłużyło się ani nic

     

    Minusy:

    - ten kutafon z początku był strasznie przesadzony. Można być pewnym siebie czy coś, ale on przy pierwszych spotkaniach zachowywał się wręcz nienaturalnie, jakby był głównym złym charakterem. Nawet ja opowieść jego sympatii nie usprawiedliwiała tego do końca.

    - nie podoba mi się, że Twalot tak nieludzko jara się tymi wykładami i wszystkim z tym związanym.

    - personalna wada: jak zwykle Spitfire wkurza mnie niemiłosiernie. Jej ton głosu, charakter i wszystko... wiem, ze jest to serialowi potrzebne, no ale z trudem to znoszę.

     

    Ocena: 7,5/10

    Spodziewałem się jakiegoś gniota, ewentualnie średniaka na 6/10 max, a tu taka niespodzianka <3

    • +1 2
  8. Chyba po prostu powtórzę słowa Tomka, bo on najtrafniej opisał ten odcinek.

     

    Plusy:

    - fajne było to, że młoda Aj, o Bic Macu nie wspominając, gadała i zachowywała się zupełnie inaczej, niż dorosła. Była bardziej krzykliwa, energiczna i taka roztargniona. Dobrze, że sam jej charakter (nie licząc oczywiście tego całego kłamania) oraz głos uległ zmianie.

    - Bic Mac oczywiście na plusik. Fajnie go takiego oglądać.

    - Pan Rich jak zwykle przykład fajnego i dobrego (!) kapitalisty, a jego żona... cóż, w serialu potrzebna jest taka postać..

    - o ile w wielu odicnkach babcia była dosyć irytująca, tutaj wyszła naprawdę śmiesznie

    - w ogóle cały ten odcinek był śmieszny. Na prawdę wyszła im ta cała sprawa z kłamaniem i nieprzewidzianymi konsekwencjami tegoż czynu. Najbardziej rozśmieszyło mnie to, jak babcia trzymając girę Bic maca coś tam gadała o ucinaniu i jak kamera przeskakiwała pomiędzy postaciami, to również i bic mac leżał osrany pod tą płachtą

    - dużo tych fajnych gagów i nawiązań w tle. Derpy (którą jako jedyna z tych rzeczy spostrzegłem przy oglądaniu), bliźniaki z lśnienia, cheeriliee itd.

     

    Minusy:

    - w sumie, to chyba nie ma

     

    Ocena: 7,5/10

     

    Nie dam mu 8, bo nie mam zbytnio po co oglądać do drugi raz. Jednak i tak to moja osobista ocena i jakbym chciał go ocenić bezstronnie, to dałbym z 8,5/10. Nie wiem, gdzie wy tu widzicie jakiś zapychacz. Odcinek solidny i tyle.

    • +1 2
  9. W sumie, to nie jest nic dziwnego, że wielu osobom przeszkadzają jakieś kontrole i inne cosie i podpinają pod nią ludzi, którzy ją wykonują. Bo jak ktoś jest kanarem, policjantem czy nawet bramkarzem w klubie, to od razu musi on być jakimś cwaniaczkiem, co by każdego upier*olił i wrzuciłby małego kotka pod jadący walec, aby mieć z tego jakiś zysk. Rozumiem, że ktoś nie lubi kontroli itd., ale zwalanie winy na osoby wykonujące jest frajerskie. Żołnierze mordują cywilów? Wykonują swój rozkaz, do muszą wykonać za wszelką cenę. Policjant zatrzymuję się Cię na kontrolę, a ponieważ nie masz dokumentów, musi wypisać mandat. Strażnik miejski spisuję Cię, jak pijesz piwo z kumplem w parku, bo musi. Itd., itp.. To, że taka osoba czasami bywa natrętna czy coś to są już pojedyncze przypadki. Ci ludzie muszą coś zarobić, na ogól wcale nie planowali tego zawodu (no może nie policjant czy wojskowy) i samo to, że w świadomości społecznej są oni uznawani za gorszych oraz że na właśnie takich są traktowani musi im mocno dawać w kość. Bądź gościem, którego każdy uważa za lichwiarza i cwaniaka to też byłbyś wkurzony.

    • +1 2
  10. Skoro są tematu "jaką masz tapetę", "od jakiej piosenki jesteś ostatnio uzależniony" itp., to teraz ja się pytam, jaki macie dzwonek na telefonie?

     

     

    Ja dotychczas miałem ów hit, ale ostatnio mi się znudził, więc przestawiłem się na nieśmiertelny hymn internetu:

     

    Spoiler

     

     

    tak wiem, śmieszek ze mnie co niemiara

     

     

     

    Spodziewam się tutaj na forum samych gangów albanii czy nicklebacków, ale kto wie, co kto ma jako melodie przy połączeniu :wow2:

     

     

    • +1 1
×
×
  • Utwórz nowe...