Skocz do zawartości

Talar

Brony
  • Zawartość

    1041
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    33

Posty napisane przez Talar

  1. Ostateczny rozrachunek:

     

    Gwiezdne wojny: Część III - Zemsta Sithów

     

    I tu powiem, że tą część oglądało mi się zdecydowanie najlepiej. Nie miała najlepszych momentów ani nic takiego, lecz w całokształcie po prostu dobrze mi się ją oglądało. Muszę przyznać, że tym razem aktora grający Anakina wykonał świetną robotę, bo praktycznie wszystkie sceny z nim były ciekawe i dobrze się na niego patrzyło. Praktycznie cały film był tak nagrany, że każdego bohatera mi się dobrze oglądało, nawet Obiego, który w 2 części jakoś mnie nudził. Scena, gdy nagle całe imrerium sprzeciwia się Jedi i ich atakuję była świetna i w ogóle od tego momentu aż do końca oglądałem z duży skupieniem. Walka Obiego z Vaderem była najlepsza, jaką w całej serii GW widziałem i choć Triste miał racje, zarówna ta jak i Yody z imperatorem pod koniec stawała się absurdalna, to i tak jakoś mnie to nie drażni.
    Muszę przyznać, że finał na prawdę dopiął swego i zasługuję na gromkie brawa. Walka Obiego z Anakinem, dialog między nimi, jak ten uciął mu kończyny i pozostawił na spalenie oraz rekonstrukcja Vadera to chyba najlepsze momenty w całej serii. W szczególności ten (3:00), czyli reakcja Vadera na wieść o śmierci Padme. Moim zdaniem lepsze od "No! I am your father!"

    Czy coś mi się nie podobało? Dźwięki tego gekona, na którym jechał Obi przy pościgu z generałem były okropnie wkurzające.

     

    Ocena: 7/10

    Część, którą mi się najlepiej oglądało

     

     

    Gwiezdne wojny: Część VI - Powrót Jedi

     

    I ta cześć była dla mnie dosyć dużym zawodem. I to nie dlatego, że finał był zły czy coś, ale że ważnym (przynajmniej dla mnie) sprawą poświęcono mało czasu, który Lucas wolał przeznaczyć na jakieś imprezy u tego ślimaka oraz na patrzeniu, jak te włochate teletubisie spuszczają wpierdol szturmowcą.

    I to jest największa bolączka tego filmu, czyli złe rozłożenie tego wszystkiego. Na serio spodziewałem się więcej walk z użyciem tych samolocików, walki na lądzie i epickie stradzie luka ze złem i to ostatnie w sumie dostałem, lecz po całej reszcie czuję olbrzymi niedosyt. Sam motyw z tymi włochatymi kulkami mi się średnio podobał, no ale ich tu nawalili tyle, że się rzygać chce. Wiele z tych scen w ogóle było niepotrzebnych, a widok, jak w obalają wszystkich tych żołnierzy był na prawdę żałosny. Rzecz, która również mnie strasznie wkurzyła, to beznadziejna śmierć tego łowcy nagród. Zupełnie jakbym oglądał jakąś parodie Gwiezdnych wojen, a nie oryginał. Czułem się strasznie zażenowany tą sceną.

    Jednak film ten wygrywa każda scena wspólna z Lukiem i Vaderem. Ich dialogi były mistrzowskie, a sama postać Vadera wyszła mistrzowsko. Śmierć emperora wyglądało dosyć dziwnie (miałem bez tego "NO!" i w sumie wypadło to gorzej) , natomiast scena śmierci Anakina była piękna i uśmiech na jego ustach na prawdę mnie wzruszył. I zobaczenie młodego Anakina obok Youd i Obiego również było wzruszającą sceną. Ogólnie to warto obejrzeć ten film, pomimo tego, jak bardzo pluje na te głupkowate i zabierające czas sceny, dla samych dialogów Luka z ojcem, jego śmierci i ponowne ujrzenie go przy boku innych Jedi.

     

    6,5/10 co i tak jest w sumie dużo, bo bez tych świetnych scen to tak 4 bym dał.

    btw. właśnie ogarnąłem, że po obejrznieu 4 i 5 części shipowałem Luka z Leią xd

     

     

    Jak oceniam całą serie? Może być, ale mnie nie wciągnęło. Takie 6,5/10 dla starej trylogii, 6/10 dla nowej.

    Starą trylogie jednak ogląda się lepiej, bo ma swój klimat. Jestem chyba jedynym, któremu imperium kontratakuje podobało się najmniej z tych trzech filmów, pomimo słynnej sceny Vadera z Lukiem. Nowa trylogia to coś zupełnie innego, coś jak Hobbit przy Władcy Pierścieni. Mroczne Widmo to gniot, Atak klonów taki średni, a Zemste shitów najlepiej się oglądało w całokształcie, lecz finał 6 części trochę jednak lepszy. Vader i Leia to chyba najlepsze postacie w serii, lecz i tak niestety, wszyscy dzielą się na dobrych bądź złych.

     

    A i Triste, o co ci chodziło z tym, że nowe zakończenie 6 części skopali? 

  2. No już bez przesady.

    Przede wszystkim w komiksach jest dużo rzeczy, które sam serial odrzucił bądź z premierą nowego sezonu czy tam filmu, odrzuci. Puki jednak tego nie zrobi (lub nie potwierdzi) nie ma co snuć jakiś teorii, bo i tak nic to kompletnie nie zmienia. A zwłaszcza, jeśli chodzi o te wysnute z komiksów.

  3. 3 godziny temu Gandzia napisał:

    W filmie było wprost powiedziane (albo mocno zasugerowane, już nie pamiętam), że a) Tarkin z Vaderem nie mogli wyciągnąć z Lei lokalizacji bazy Rebeliantów, b) Tarkin z Vaderem kazali zamontować na Sokole Millenium nadajnik. Dlatego Gwiazda Śmierci była tuż obok Yavina (w końcu przyleciała specjalnie po to, by wyjaśnić im, że zadzieranie z ludźmi posiadającymi broń zdolną zniszczyć dowolną planetę to kiepski pomysł); przynajmniej częściowo wyjaśnia to też nieporadność załogi Gwiazdy Śmierci w czasie pościgu - głupio byłoby, gdyby nie Imperium wciąż musiało szukać ukrytej bazy, bo ktoś przypadkiem zabił osobę znającą jej lokalizację/jej pilota.

    Znaczy, chodziło mi o tym, że nie rozumiem, skąd rebelianci wiedzieli, że Gwiazda śmierci leci w ich stronę. Bo to, że Vader, pod rozkazem Tarkina, kazał umieścić nadajnik było powiedziane. Lecz sama załoga Sokoła nie wiedziała o nadajniku (a przynajmniej nic o tym nie mówili) i jak tylko przylecieli na tą planetę, to wystąpiło coś w stylu "dobra, ja tu mam plany, jak rozdupić gwiazdę śmierci. Oglądamy i od razu lecimy, bo oni już tu lecą, choć o tym nie wiemy.". Gdyby padło chociaż jedno zdanie typu "Na pewno nas śledzą, musimy się szybko przygotować i odeprzeć ich atak" to bym się nie czepiał, ale takiego zdania tam nie było.

     

    2 godziny temu Triste Cordis napisał:

    Film jest "przegadany" ponieważ Lucas chciał wytłumaczyć czym jest Moc, miecze świetlne, Jedi, Sithowie etc. Dziś niewiele osób będzie oglądać filmy w kolejności wypuszczenia (4, 5, 6, 1, 2, 3, 7, 3.5 xD). Ma to swoją cenę - dużo gadania, mało akcji. W przypadku Mocy nawalił na całej linii - z czegoś "magicznego", nienamacalnego zrobił jakieś cholerne midichloriany :madtwilight:WTF? Przecież Qui-Gon mógłby wyczuć w nim Moc, a Yoda to potwierdzić. Po co robić z Mocy "dodatkowy składnik krwi"? Jar Jar to wbrew pozorom bardzo istotna postać, jedna z najważniejszych. Nie będę nic zdradzać, ale fabule potrzebny jest taki kretyn. Mimo to, moim zdaniem Lucas przesadził robiąc z niego kompletnego niedojdę, który wkłada jęzor w złącza ścigacza.

     

    Nie zgodzę się z tym, że film nie wnosi nic do fabuły całości. Wręcz przeciwnie, ale to wychodzi w "Zemście Sithów" (błagam... nie oglądaj z dubbingiem). Aż chciałbym napisać coś więcej na temat tej blokady, rozbudować wątek itp. ale nie chcę niczego psuć :) 

     

    "Obcy" zostali stworzeni na komputerze, co o dziwo jest gorsze niż "gumowe stroje". Są zbyt realistyczne? Sam nie wiem, ale dla mnie wyglądają gorzej niż "pacynki". Jestem jakiś dziwny. Swoją drogą nie wiem jak twoim zdaniem, ale dla mnie pojedynki w epizodach I-III mają dziwną tendencję. Pierwsza połowa jest świetna. Druga już nie (skakanie po tych platformach :facehoof:)  W kolejnych częściach jest jeszcze gorzej. Najważniejszy dla serii pojedynek (finał ep. III) został zrujnowany. Pierwsza połowa - znakomita. Druga - śmiechu warte. Ale to już ocenisz sam :) Ja mogę tylko komentować twoją opinię (i jako psychofan bronić filmu)

     

    Ale nawet pomijając to "przegadanie" pierwsze części, same walki itd. wciąż są nudne. Wyścig młodego Anakina, walki na początku i walki na końcu. One były po prostu nieciekawe. A jestem teraz po obejrzeniu Ataku Klonów i tam sceny akcji były dużo ciekawsze, niż w poprzedniku. A tak przy okazji, Lucas ogarnął Jar Jara, bo w tym filmie wypadł on bardzo dobrze, choć nie wiem, jak będzie w części 3 (którą wraz z szóstą obejrzę jutro, więc sobie pogadamy :) )

    Co do walk, to w 4 i 5 (6 pewnie też) to raczej wyglądało mi na zwykłe machanie rękoma jak w Krzyżakach (dobrze, że się im miecze nie wykrzywiały (w ogóle Krzyżacy film to takie polskie Gwiezdne Wojny xD), natomiast w 1 i 2 to już to jakoś wyglądało, lecz nie mam na tyle dobrego oka do tego, aby odróżnić walkę od jakiegoś tańca. Jakoś nic rażącego nie zauważyłem, być może dlatego, bo nie przypatrywałem się. To jest coś dla ludzi, którzy oglądają to już któryś raz, bo co prawdą kiedyś tam widziałem pierwsza i drugą cześć, to pamiętam to jak przez mgłę.

    Ale:

     

    Gwiezdne wojny: Część II - Atak klonów

    I wpierw zacznę od tego, że im więcej tego oglądam, tym ciężej jest mi ocenić to, co już widziałem. Teraz, po obejrzeniu ów filmu, jestem w stanie dać powrotowi nadziei oraz Imperium kontr. 7/10. No ale pewnie to i tak się zmieni, jak obejrzę jeszcze 3 i 6 część.

     

    Do rzeczy, Lucas wyciągnął wnioski i dostaliśmy taki film, który w skrócie mógłbym opisać tak, że to jest to samo, co Mroczne Widmo, tylko wywalono to, co złe i głupie i zastąpiono to dosyć dobrymi zastosowaniami. Bo film wciąż stanowczo odbiega klimatem od starej trylogii i jest pod względem... wszystkiego! bardzo podobny od MW, tylko jest o niebo lepszy. Nie umiem tego za bardzo opisać, więc powiem, że czuję się, jakby starą trylogie robił zupełnie jakiś tam Lucas, natomiast nową jakiś inny reżyser, któremu trochę ciężej przychodzi tworzenie filmów ciekawych, lecz uczy się szybko.

     

    Sam film wydaję mi się dosyć nudny i nieciekawy na początku, lecz z biegiem czasu, gdzieś po połowie, zaczyna się rozkręcać. Oglądanie Anakina z tą dziewczyną, jak turlają się w trawie było mętne i nijakie, lecz już walkę w fabryce (choć cały czas kojarzyła mi się ona z tą idiotyczną akcją w piekarni w "102 dalmatyńczyki") oglądałem zaciekawieniem i był to jeden z niewielu filmów akcji sci-fi, w którym walka mnie nie nudziła. Choć nie było idealnie, mogę powiedzieć, że jestem zaskoczony.

    I nawet sam Anakin mi się podobał jako postać i jakoś mnie nie kuła w oczy ta jego "niby" zła gra aktorska. Poza tym, powrócił dobry soundtrack z imperium kontratakuje. Dobrze też jest widzieć, że praktycznie każda z wprowadzonych postaci ma jakiś wyraźny charakter i co ważniejsze, odegrała jakąś rolę w filmie. Szczególnie na pochwałę zasługuję Christopher Lee, który wręcz został stworzony, aby odgrywać takie postacie jak Dooku.

     

    Ocena: 6,5/10

    Lecz nie jest to takie samo 6, jak w przypadku 4 czy 5 części i nie jestem w stanie powiedzieć dokładniej dlaczego oraz który film jest lepszy. *smutna muzyka* Moment, w którym skala liczbowa niestety zawodzi...

  4. 8 godzin temu Triste Cordis napisał:

     

    Obecne wydania GW mają poprawione komputerowo efekty. W pierwotnej wersji zniszczona planeta była kawałkiem kartonu.

     Ciekawi mnie jakie wydanie oglądałeś, bo Lucas non stop coś zmieniał.

     

    W sumie za bardzo nie wiem, co ja oglądałem. Było na cda to se obejrzałem, ale musiała to być jednak jakaś lepsza wersja, bo niektóre efekty widocznie odstawały jakościowo od innych.

     

     

    Gwiezdne wojny: Część V - Imperium kontratakuje

     

    W sumie, to nie mam się tu co rozwodzić, bo film ten wiernie oddaję część pierwszą, znaczy się, czwartą i ma praktycznie takie same wady, jak zalety.

    Lecz jestem w stanie powiedzieć, że Powrót Nadziei był lepiej rozegrany, jeśli chodzi o wydarzenia, niż imperium kontratakuje, przez co cześć piątą oglądało mi się gorzej. Przez większość czasu film średnio mnie trzymał przy sobie, nie licząc dwóch scen. Pierwsza to walka z tymi chodzącymi robotami, jakkolwiek się one nazywały. Druga, o wiele lepsza, to walka Vadera z Lukiem. I w sumie ten właśnie fragment mogę uznać za jeden z lepszych w historii kina w tamtych latach, choć do teraz wciąż robi on duże wrażenia. I jeśli mam być szczery, to teksy Vadera były o wiele mniej sztampowe i dziecięce, w stylu "oni kłamią, ja mam rację" czy "dołącz do mnie, a razem nikt nas nie powstrzyma" niż mi się wydawało.

    Jako minus mogę dodać, iż moim zdaniem, Solo nie pasował do księżniczki Organy. Raczej bym ją "krzyżował" z Lukiem, no ale może się nie znam.

    Na końcu dodam, ze muzyka chyba stoi za takim sukcesem tego filmu, bo to lepsze niż te utworki z Harrego Pottera czy Parku Jurajskiego.

     

    Ocena: 6/10, bo jednak oglądało mi się to słabo, a ta jedna świetna scena nie jest mi wstanie uratować tego filmu w mojej głowie :I

     

    Gwiezdne wojny: Część I - Mroczne widmo

     

    O panie.

    Powiem tak. Lucas nauczył się tworzyć filmy, dzięki czemu scenariusz i dialogi wyszły o wiele lepiej, niż nudne przejścia i zaplanowane przechodzenie od punktu A do B, jak to było w poprzednich częściach serii ("powrót Jedi" jeszcze nie oglądałem, więc nie wiem, jak było tam). Poza tym, postać Qui-Gon Jinna (choć ma najgorsze imię i kompletnie nie mogę go zapamiętać) wyszła całkiem spoko i tak zawsze wyobrażam sobie typowego Jedi. W ogóle postacie nie trochę mniej sztywne, niż w IV i V części (a przynajmniej mi się tak wydawało). Również na plus było to, że fabuła sama się napędzała poprzez czyny, jakich dokonywali bohaterowie, bo oglądając dwie wcześniejsze części, czułem się jakbym grał w RPGa, gdzie wszystkie główne misje mam już wypisane na samym początku i muszę je tylko przechodzić. Tutaj jednak mieliśmy jakiś ciąg przyczynowo skutkowy.

    No ale to w ogóle nie ratuje tego filmu, który przede wszystkim jest nieziemsko nudny. Sądzę, że to głównie przez brak klimatycznej muzyki (tak w ogóle jakaś była?), choć pewnie nawet i z nią nie byłoby dużo ciekawiej. Poza tym, 4 i 5 cześć były bardziej mroczne i nawet brutalne, gdzie tu mamy postacie i wydarzenia jak w bajce dla dzieci, gdzie jako główni źli mamy jakieś dwa gluty oraz gościa z ryjem umazanym farbą, który tylko jest tam po to, aby zabić jednego z bohaterów. I tyle. Większość "obcych" i ich zachowań raczej kojarzy mi się z kreskówką +5 lat, gdzie wisienką na torcie jest ten cały Jar Jar, choć pomimo tej całej nienawiści do niego, nie okazał się on najgorszy.

    W dodatku, zamiast konfliktów jak w pierwszej trylogii, tutaj mamy nudne jak dupa węża blokowanie handlowe kolorowej planety. I wiem, że to ma być początek chaosu, który nastanie potem, ale ten motyw jest serio nudny.

     

    Ocena: 4/10

    Nie wiem, co mam jeszcze o tym filmie powiedzieć. Większość ludzi (w tym ja do teraz) widzi go jako pierwszego (no no cześć pierwsza) i wyrabia sobie na nim całe zdanie, co z jednej strony jest bardzo krzywdzące, lecz z drugiej ten film na serio odpycha jak cholera. Ponad to, nie wnosi nic do fabuły serii, więc mogę stwierdzić, że pan Lucas spierdzielił sprawę i to mocno.

  5. Gwiezdne Wojny: Część IV - Nowa nadzieja

     

    Zabrałem się za całą serie GW i po raz pierwszy oglądałem ten film. Biorąc pod uwagę, kiedy ten film powstał, wcale się nie dziwie, jakim fenomenem się okazał. Jednak zdecydowana większość ludzi chyba zbyt melancholijnie podchodzi do tematu i wciąż jara się tym, co na trzeźwo można już uznać za coś średniego.

     

    Co mi się podobało:

    - Nie nudziłem się, a spodziewałem się zasypiania w połowie filmu, co chyba koniec końców jest największym plusem. Oglądało mi się w sumie spoko, lepiej niż przypuszczałem.

    - Bardzo wysoko oceniam grę aktorską świętej pamięci Carrie Fisher w roli księżniczki, gdyż postać ta, w rękach niekompetętnej aktorki, mogła wyjść strasznie oklepanie oraz irytującą, jak to nieraz RD w kucach wychodzi. Również gra aktorska Petera Crushinga w roli Tarkina wypadła nieziemsko dobrze i w sumie nie umiem wyobrazić sobie lepszej osoby do tej postaci.

    - Jak na tamte czasy, muzyka i efekty musiały wgniatać w fotel.

    - Nie było to aż tak dziecięce, jak się spodziewałem. Były spalone trupy, odcinane kończyny i inne takie.

    - Scena w zgniatarce spoko.

    - Ogólnie fabuła spoko.

     

    Co mi się nie podobało:

    - Ogólnikowo postacie są strasznie przerysowane i wręcz nierealne. Zawsze największą bolączką GW było to, że mamy super dobrych i tych super złych, bez żadych realnych konfliktów, ale to już jest raczej wada całej serii. Jednak szczerzę, spodziewałem się, że Solo będzie większym turbo kozakiem, a Vader większym tyranem i bardzo się cieszę, ze wyszli oni na bardziej ludzkich.

    - Robienie ze szturmowców kompletnych idiotów, którzy poślizgują się na skórkach od banana, a podczas wymiany ognia można by wyjść do nich i powiedzieć coś w stylu, co Kudłaty i Scoobie Doo robili z potworami np. sprzedawca ubrania czy fryzjer i by się na to nabrali. żenując

    - Wiele scen było strasznie źle nagranych. Dialogi czerstwe i udawane, więzi między bohaterami koniec końców okazywały się być bardzo silnie, chociaż znali się może godzinę. Nieraz było przejście do nowej sceny rodem z prezentacji w gimnazjum, dwa zdania w stylu "Zrób to! Tak!" i kolejne gimnazjalne przejście. Największa bolączka tego filmu, moim zdaniem. Nawet w scenie, gdzie Luke wraz z kumplami leciał by trafić ten statek w czuły punkt, ludzie od montażu zapomnieli chyba wstawić muzykę, bo jakieś 4-5 minut mamy sceny walki bez jakiegokolwiek tła muzycznego. Ten fragment oglądało mi się naprawdę dziwnie, a jeszcze dziwniejsze uczucie towarzyszyło mi, gdy nagle, jak wszyscy kumple Luka zginęli, muzyka nagle się pojawiła.

    - Zdziwiło mnie to, że jak główna brygada uciekła na planetę, na której ukrywali się rebelianci i odkryli, jak rozwalić gwiazdę śmierci, postanowili ją rozwalić, jakby była tuż obok. I rzeczywiście była tuż obok, chociaż o tym nie wiedzieli. Zupełnie jakby się umówili na solówkę pod blokiem 2 godziny wcześniej.

     

    I w sumie, ogólnie oglądało mi się to lepiej, niż się spodziewałem. 6,5/10, bo na siedem kilka scen mi zawadziło, ale to i tak więcej, niż się spodziewałem.

  6. "Przełęcz ocalonych"

     

    Kolejny film Mela Gibsona skupiający się na wojnie i zabijaniu, który ma na celu pokazać, jaka to wojna jest zła i bóg dobry. I w sumie Gibson koło tematu żołnierza, który dzięki silę, jaką czerpał z wiary, uratował z 80 osób nie mógł przejść obojętnie. I choć jestem pewien, że włożył w ten film dużo swojego serca, to film cierpiał ze względu na schematyczność. Pierwsza połowa filmu rzuca nam młodzieńczym życiem bohatera oraz jego karierą w koszarach wojskowych. I schematy, jakie tam się pojawiły, są dosyć mocno oklepane. I tutaj pojawia się problem, bo nie mam pojęcia, na ile te sceny są wzorowane na faktach, bo jeśli one są wręcz autentyczne, to ok. Jeśli jednak jest to wymysł reżysera, to serio Gibson mógł się bardziej postarać. Poza tym, mamy kolejny film o tym, jak to biedni amerykańce chcieli tylko rozjebać Japonię, a złe żółtki mordują naszych dobrych ludzi i zabijają z zimną krwią. I jeszcze uważam, że Gibson trochę jednak za dużo tego Boga wstawił. Owszem, jego film, ale niektóre sceny wydawały mi się przesadzone.

    Jednak pomimo tego, same walki na froncie oglądało się dosyć dobrze (choć film niby miał przekaz anty-wojenny, postarano się, aby efekty walki były jak najbardziej widowiskowe, a nie np. tragiczne). Nie nudziłem się, a sama męczarnia bohatera jako główna scena w filmie wypadła na prawdę spoko. I choć mówiłem, że Gibson upchał Boga po brzegi, nie wstawił żadnych postaci, typu: "Boga nie ma, w co ty wierzysz człowieku, wszystkich nas zabijesz!!!!" i w sumie bardzo mnie ten fakt cieszy.

     

    Trudno jest mi ocenić ten film. Oglądało się go tak 7/10, sam początek, jeśli mowa o fabule czy postaciach to takie 4/10, natomiast scena z ratowaniem osób to z 7,5/10. Ostatecznie chyba dam te 7/10 i w sumie polecam film każdemu, który woli widowisko bardziej, niż np. nietypowy (bądź jedyny słuszny) film wojenny.

  7. Dobre jest to, jak ludzie doszukuję się w tym "wymuszenia ze strony poprawności politycznej" XDDDDDDDDDDDDDDD

    Komiks nawet milusi. Choć tako jak te z tf'a, doty i innych, słabo mi podchodzą.

  8. U mnie słabo.

    Ja 9/30, mój brat 14/30, choć praktycznie wszystko strzelaliśmy bądź na jakieś domysły braliśmy.

     

    I w sumie opis się zgadza, bo gustuje i znam tylko te gatunki, w jakie gram. Coś takiego jak gothic, wow, cod czy final fantasy są mi zupełnie obce, a niektóre z tych gier to już w ogóle w życiu o nich nie słyszałem ani nie widziałem.

  9. Lubię ten temat, więc nie pozwolę mu umrzeć.

     

    Mam wszystkie steamowe wersje Metal Sluga i jakoś nie pamiętam tego utworu. Był jakiś podobny, ale zdecydowanie gorszy niż ten tutaj zapodany. Wyobrażam sobie, jak dobrze musi się walczyć z kosmicznymi glutami, wielkimi robotami czy nawet zwykłymi żołdakami w akompaniamencie tego utworu. Choć powiem, że jest kilka lepszych w tej grze, to ten wciąż jest bardzo dobry. 8/10

     

    Darkest Dungeon to gra bez litości. Bardzo mroczna, bardzo brutalna (w stosunku do gracza) i bardzo epicka. I na to również składa się nieziemski soundtrack, przy którym walka staję się nieziemsko emocjonującym. Zapodany przeze mnie utwór przygrywa podczas walki w dodatkowej misji, gdzie na miasto najeżdżają bandyci. Misja ta to istne piekło na Ziemi, gdzie przeciwnicy biją kryty po 40 obrażeń, wrzucają stres po 20 przy każdym ruchu, a my mamy jakieś 60% na spudłowanie celu. Dodajmy do tego mocnego, końcowego bossa tej misji. Jednak z tym soundtrackiem podczas walki, staje się to jedną z najlepszych poziomów, w jakie w życiu grałem.

    Muzyka narasta wraz ze spadającym światłem pochodni.

     

     
  10. Lament

     

    Koreański thriller z elementami horroru i czarnej komedii opowiada o tragediach, jakie przyszły na pewną wioskę, po tym jak przyjechał do niej tajemniczy Japończyk. Głównym bohaterem jest sierżant policji, typowe grube popychadło w pracy, który jednak jest w stanie zebrać wiele sił w sobie aby chronić swoją rodzinę. Film przede wszystkim podobał mi się za to, że cały czas trzymał w jakimś napięciu i pomimo, iż trwał on 2 godziny 30 minut, to ani na chwile mnie nie nużył ani nie wydawało mi się, że sceny są upchane na siłę. Ponad to sceny przedstawiające rytuały szamanów były przepełnione ciekawymi rozwiązaniami oraz takim klimatem, jakbym siedział tuż obok i obserwował to z bliska. Jednak jako sam horror film wypadł raczej blado i nie poleciłbym go komuś, kto oczekuje strasznego kina. Poza tym, sam spodziewałem się czegoś innego i personalnie mogę powiedzieć, że jakoś nie jestem dużym fanem takiego kina.

    Moja ocena to 7/10, jakbym miał to oceniać bezstronnie to pewnie z 8,5/10, a jako horror to takie 5/10, choć znawcą nie jestem.

     

    Film miał jeszcze jedną, moim zdaniem, dużą zaletę:



    kończył się źle

  11. @up

    eeeeeeeee

     

    33 minuty temu WilkU napisał:

    I o to chodzi są  plusy i minusy, cieszmy się plusami dopóki je mamy. ;) 

     

    Amen

    W sumie, rozmowa z wami dosyć mnie uspokoiła. Dziękuję bardzo za to, że poświęciliście mi te 5 minut :)

  12. 23 minuty temu WilkU napisał:

    Dobra Talar wpadł w ciężki przypadek, chęci znalezienia dziewczyny, na gwałt. Faceci z całego forume musimy go ratować!

     

    Ja tam dalej myślę, że  problem nie jest w tym, że nie możesz znaleźć dziewczyny, tylko w tym, że postawiłeś znalezienie jej  za punkt honoru. 

     

    Ot to życie już takie jest, że człowiek najszczęśliwszy jest za dzieciństwa, kiedy żyje chwilą i nie za bardzo ma jakieś górnolotne cele.  I myślę, że w tym jest sęk. Doceń to co masz. Stary - jesteś (@Talar) teraz w pełni wolnym człowiekiem. Piszesz, że widzisz jakieś super szczęśliwe pary. Większość mich znajomych ma dziewczyny, sam (jakiś czas) miałem  i  znam drugą stronę. Kilka razy usłyszałem jak mi fajnie, bo coś mogę zrobić, a im dziewczyna nie pozwala, albo nie mogą wyjść bo już z dziewczyną są umówieni.

     

    Druga bardziej przewalona sprawa. Dobra Talar, udało ci się zagadać, spotykasz miłą dziewczynę.  Brniecie w to, a tu nagle spotykasz drugą, ale dziewczynę. No i masz problem... 

     

    Nie myśl, że nie biorę sobie Twoich słów do serca, WilkU :)

    Co do tej wolności, to właśnie ja nie ogarniam, jakim cudem ludzie mają dziewczyny, które zabraniają im robić coś tam. Nie warto marnować sobie życia na osoby, które do kina pójdą tylko na komedie romantyczną, a najeba z kumplami max raz na dwa tygodnie + o 23 najpóźniej wróć. Ja tego kompletnie nie rozumie. Chce sobie znaleźć osobę, która będzie chciała ze mną oglądać jakieś dokumenty o brazylijskich transwestytach, grać w jakieś gry itd. Kiedyś widziałem taki obrazek czy tam coś, że życie w związku to (a przynajmniej być powinno)  życie samemu, ale z kimś. Czyli nie ma czegoś takiego, że "przyjdzie dziewczyna, muszę posprzątać w domu, ubrać fajne ciuchy itd.", bo to jest chujowe i nie chciałbym mieć czegoś takiego.

    A co do tej sytuacji, to sądzę, ze byłbym w stanie rozstać się z tą pierwszą i wszystko jest wytłumaczyć. Owszem, tylko na papierze, bo za bardzo nie umiem przewidzieć tego, jak na prawdę bym się zachował, ale sądzę, że byłbym do tego zdolny.

    • +1 1
  13. Z tym zagadywaniem to raczej szukam osoby, której sam wgląd może ocenić charakter np. niebieskie włosy. I tak, wiem że dużo dziewczyn z takimi włosami to głupie gimnazjalistki otaku (fu), ale są (niby!) też takie stanowcze anarchistki, których charakter chyba najbardziej by mi odpowiadał. Wiem, że sam brzmię jak jakiś mokry fan anime, co sobie wajfu znalazł i teraz szuka jej uczłowieczonej wersji i najpewniej macie racje.

    A z tym przestaniem szukania to moją niecierpliwość jeszcze mógłbym znieść, ale jak już pisałem: brat 4 lata siedzi w mieście i nadal nic. Owszem, on ma małego turreta, aspergera, wrodzoną nieśmiałość i nieporadność w nawiązywaniu kontaktów i inne takie (w sumie, to on powinien tutaj się żalić, a nie taki ja), ale nadal gdzieś w mojej głowię rośnie taka świadomość, że mnie to samo będzie czekać.

     

    Nie wiem jeszcze jak, ale muszę jakoś ochłonąć i dać sobie spokój. Sam się nakręcam tym wszystkim (najgorzej, że moją pasją ostatnio stało się chodzenie do kina i już za 3 godzinki wychodzę na seans, a chodzenie samemu jest trochę smutaśne). Postaram się popytać znajomych, czy nie znają kogoś takiego jak ja i się może wkręcę w jakieś kręgi. Może na Pyrkonie (jakoś te 4 miesiące wytrzymam) sobie kogoś znajdę.

     

    24 minuty temu Maniek napisał:

    W sumie to nie ma co się tak spinać, im więcej człowiek się stara i mu zależy tym gorzej wychodzi. Sam mam większy problem, bo mimo, że moja sytuacja wygląda mniej więcej tak, jak u Talara, to mało tego jestem osobą o poglądach totalnie antyseksualnych (nie, nie jestem aseksem, to dwie różne sprawy) co praktycznie powoduje, że nigdy nie znajdę sobie dziewczyny, bo bądźmy szczerzy, która atrakcyjna dziewczyna w dzisiejszych czasach zgodzi się na biały związek. Idzie tylko się przyzwyczaić do obecnego stanu rzeczy i jakoś to zaakceptować.

     

    A tu Ci powiem też, że ja kompletnie nie patrze na "potencjalne dziewczyny" pod pryzmatem seksu. Wspólne spędzanie czasu, w tym kino, jakiś obiad, wizyty rodziców przeciwnych stron czy chociażby same przytulanie się; tego pragnę bardziej, niż "dobrej dupy" do ruchania.

  14. Sully

     

    Film w reżyserii Clinta Eastwooda (<3) opowiada o przeżyciach i problemach kapitana samolotu, który awaryjnie, za pomysłem głównego bohatera, musiał wodować w rzece. Historia oparta na faktach i na podstawie książki opisuje pierwsze udane wodowanie samolotu, w którym nikt nie zginął. Jednak film skupia się po równi na samej katastrofie, jak i problemach osobistych  jak i prawnych pilota, któremu komisja chce zarzucić, że postąpił niesłusznie i naraził życie wielu ludzi.

    I jak zwykle, Eastwood wykonał dobrą robotę, reżyserując solidny film w oby tych dwóch aspektach. Zarówno katastrofa, jak i przeżycia bohatera nie są przepompowane ani usztucznione. Po prostu film ten pokazuję, co się wtedy działo. I choć samą katastrofą w ogóle się wcześniej nie interesowałem, film ukazał ją tak perfekcyjnie, jak to tylko możliwe. Sam przebieg lądowania był w filmie ukazany 2-3 razy, każdy z różnej perspektywy. Sceny te były tak świetnie nagrane, bez żadnego chaosu czy innych gówien charakterystycznych dla typowych filmów katastroficznych, że na prawdę wywołało to u mnie mały stres. Świetnie też wyszło to, że choć pasażerów mogliśmy dobrzeć na dosłownie kilka sekund, to i tak widz przeżywał tą katastrofę razem z nimi. I to właśnie w filmie podobało mi się najbardziej.

    Jeśli chodzi o przeżycia głównego bohatera, to ceni się umiejętności reżysera, że i to potrafił stworzyć w taki sposób, że choć i tak znamy zakończenie (bo to przecież na faktach), to sceny budzą mniejsze lub większe emocję. Jednak jak to w hollywood bywa, zakończenie jest dosyć sztampowe, gdzie główny bohater wygłasza dosyć oczywisty monolog, zamykając gęby tym złym i mamy wesoły koniec, gdzie widz nie jest w stanie nic powiedzieć od siebie, bo wszystko podano jak na tacy. To jedna z was ów filmu, który ma ich dwie. Kolejną jest ciągła zmiana czasu akcji filmu, czyli skakanie z teraźniejszości do przeszłości, potem do przeszłości przeszłości, potem do tej normalnej przeszłości i potem teraźniejszości. Szło się w tym pogubić.

     

    Jednak koniec końców film bardzo mi się spodobał i jestem w stanie dać mu 8,5/10 chociażby za same te sceny katastrofy. Nie pamiętam, kiedy tak się przejąłem cudzym losem w filmie.

  15. No właśnie staram się nie ulegać żadnym świadomością społecznym, że niby te portale to dla przegrywów itd., ale mam wątpliwości, czy to w ogóle działa. Znaczy, mógłbym się tym posiłkować, ale jako takie główne źródło to raczej słabo by to wyszło. Sam kurde nie wiem, dlatego się tu pytam.

    W zasadzie, to jest ktoś w stanie polecić jakąś dobrą stronę na ten temat. 4chan nie działa

     

  16. Za 3 miesiące będę mieć 20 lat.

    Nadal nigdy nie miałem dziewczyny i czuję się z tego powodu strasznie samotny. Od października mieszkam w Poznaniu, studiuje na dość dużym uniwerku i nadal nie mogę znaleźć żadnej koleżanki, z którą by mi się jakoś dobrze rozmawiało, o zainteresowaniach nie mówiąc. Nie umiem wymienić żadnej dziewczyny z moich znajomych w tym mieście, których zainteresowania nie odstawały by od: instagrama, imprez, mainstremowych muzyków, typu Justin Timberlake itp., a jedyne cechy charakteru, jakie tym osobą jestem w stanie przypisać ja, jest bycie miłym (i głupim czasami). I nie mam absolutnie nic do takiego typu osób, lecz mi on po prostu nie odpowiada. W dodatku przeraża mnie myśl, że mój brat studiuje już w Poznaniu czwarty rok, i choć u niego sprawa, poprzez choroby i wrodzoną nieporadność z nieśmiałością, ma się dużo gorzej, to on również nadal nie znalazł sobie nikogo.

    Staram się szukać, w jakiś sposób zagadywać osobę, która mi się spodoba w np. autobusie, lecz nic z tego nie wychodzi. Uniwersytet gówno daje, a na dodatek wszędzie widzę uśmiechnięte pary i choć wiem, że samotni single na ogół widzą wszędzie szczęśliwe pary, to widok dziewczyn, które są ładne (choć w znacznej większości wydają się one nie dla mnie i zapewne takie są) z jakimś kościstym przegrywem ze złym zgryzem i łupieżem mocno mnie dołuję. Sam nie jestem okazem piękna, ale skoro taki typ może, to dlaczego nie ja?

     

    Być może to ja coś źle robię albo mam zbyt wygórowane wymagania, ale nie jest w stanie odpowiedzieć sobie na to pytanie. Ostatnio myślałem nad jakimś portalem w necie, gdzie mógłbym sobie poszukać kogoś, ale ani nie znam żadnych takich, ani opinia publiczna na ten temat (same przegrywy itd.) mnie nie zachęca do tego. Nie wiem, co mam robić....

  17. Oj, już mnie tu hejcili mocno w tym temacie. Zresztą, walenie konia do ów wyników i tak dostałem (bo te dwa posty mi wystarczyły).

    9 minut temu PervKapitan napisał:

    bo nie zbaitowałeś nas swoim postem :spike: 

    No właśnie zbejtowałem, bo te dwa posty-odpowiedzi (uszatki i Lucusa bezpośrednio pod moim) mi do tego wystarczył. I nawet nie wnikam w to, czy to ironia (bo z rozpoznawaniem jej mam chorobową trudność).

     

    A jeżeli te dwa posty to byłą na serio ironia, to sorry, ale asperger nie wybiera.

  18. ...

    Chciałem napisać, że ow nie zasłużyło na nagrodę e-sportwoje gry roku, ze względu na wysoką, nazwijmy to "aktywność ", Doty i cs'a w e-spoercie. Wiele światowych turniejów, olbrzymie pule nagród, nowe drużyny i gracze jak i zmiany w samych grach. ow, z tego co widzę, słyszę i śledzę, prezentuje się dosyć biednie jeśli chodzi o e-sport.

    Stwierdziłem, że jednak tego nie napiszę, bo wciąż panuję to olbrzymia euforia na temat tej gry i nawet takie słowa będą uznane za olbrzymi hejt i że w ogóle nienawidzę tej gry.

    I w sumie hejt na mnie i tak się pojawił, więc dzięki ziomek, zajebisty jesteś. I weź tu se wyrób opinie, że ludzie potrafią normalnie i bez jakiegoś krypto-rasizmu spoglądać na tych, którym się ta gra nie podoba...

     

    I jeszcze żeby rozwiać wątpliwości: tak, nie lubię tej gry, lecz nie lubię tej gry z "niecodziennych" powodów i jak dotąd nie spotkałem się jeszcze, aby ktoś w internecie podzielał moje zdanie na ten temat. Na prawdę spierdolone do granic możliwości jest to, że dla olbrzymiego grona osób ci, co nie lubią tej gry, od razu są uważani za 12-letnich bezmózgich hejterów z pryszczami na ryju i bez dziewczyny, którzy tak na prawdę lubią tą grę tylko są za biedni aby w nią zagrać i szkalują wszystkich tych, co ją mają. Panie Geralt, Pan właśnie zachowanie takiego obrońcy ow'a gdzie wszędzie widzi potencjalnych hejterów właśne perzejawia, więc pozwoli Pan, że zakończę ten dialog właśnie w tym miejscu.

×
×
  • Utwórz nowe...