-
Zawartość
1041 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
33
Wszystko napisane przez Talar
-
Nick: W sumie, to kojarzy mi się ten nick tylko z Tobą. Jakby ktoś by mi to powiedział na ulicy, to pierwszą myślą byłbyś właśnie Ty. Avatar: Fajny. Łączysz w nim swoją ulubioną postać oraz największe zainteresowanie. Sygnatura: Powtórzenie artu z avatara, co mi się nie podoba. Cytat nawet nawet. Pracuję w brohufie! WOW WOW Wszyscy muszą o tym wiedzieć WOW Jestę dziennikarzę Prowadzisz bloga? Czemu nie User: Nawet spoko. Nie darze Cię jakimś tam uwielbieniem, ale raczej masz poukładane w głowię.
-
Ja! Masz kalendarz w pokoju (taki na ścianę)?
-
Oficjalnie kończę swoją działalność jako "Największy wróg clopów i saucy". Oddam ten tytuł w dobre ręce. Ktoś chętny?
- Pokaż poprzednie komentarze [16 więcej]
-
Dziękuje za życzenia. Generalek, lul Nemezis? Mimo wszystko, życzę Tobie wszystkiego dobrego w tym dniu.
-
- Skoro tak chcesz to rozegrać? oznajmiłem donośnym głosem, po czym powoli zacząłem zbliżać się do wrogo nastawionej klaczy. - Pamiętasz, jak ci mówiłem o moim zafascynowaniu żywiołem ziemi? Rozwarłem wtedy grunt pod twoimi kopytami, aby udowodnić Ci, jak śmiercionośna jest ta moc. Jednak tamto zaklęcie to małe piwo w porównaniu do tego, czego nauczył mnie skorpion Crixalis, Król Piasku - stanąłem jakieś 5 metrów przed klaczą. Stała dumnie, wpatrując się we mnie. Była gotowa na wszystko. - Jednak pobawię się trochę zaklęciami. Ciekawi mnie, jak współgra to z tym, czego nauczyłem się od Kaolina, Ducha Ziemi - jednym, szybkim ruchem wyczarowałem trzy posągi. Wyłoniły się one z ziemi i otaczały one klacz ze strony lewej, prawej i od tyłu. Odległość pomiędzy nimi a kucykiem wynosiła około 3 metry. Kamienne posągi były nieco większe, niż stojąca pomiędzy nimi klacz. Przedstawiały one jakiegoś ogiera w różnych pozach. Twarz każdego z kamiennych pomników zwrócona była ku Yuki. Dopiero po chwili klacz spostrzegła, iż postacią wykutą z kamienia jest jej aktualny rywal. - Piękne, nieprawdaż? Nie tylko prezentują się idealnie, to mają one niesamowite właściwości - podszedłem do jednego z posągów i postukałem kopytem w "swój" policzek. - Tego właśnie nauczył mnie Kaolin. Tylko, że jego posagi nie przedstawiały mnie, lecz jakieś tam inne postacie. Ale starczy już tego gadania - cofnąłem się do miejsca, na którym przed chwilą stałem. Znajdowałem się dokładnie na przeciwko Yuki, jakieś 5 metrów od niej. - A teraz czas na gwóźdź programu! Niech płyty tektoniczne pękają pod moimi kopytami! - wykrzyknąłem, po czym unosiłem przednie kopyta w górę. Przez chwilę utrzymywałem się tylko na dwóch nogach, aż w końcu z całej siły uderzyłem kopytami o ziemie. Wszystkie dalsze wydarzenia potoczyły się bardzo szybko. Rozległ się olbrzymi wstrząs. Potężna fala uderzeniowa rozeszła się dookoła mnie, uderzając klacz w pierś. Yuki poczuła się tak, jakby spadł na nią głaz. Fala rozeszła się dalej, lecz zatrzymała się na kamiennych posągach. Pomniki lekko popękały, po czym z olbrzymim impetem odbiły one fale. W ten sposób utworzył się trzy kolejne fale, które w tym samym czasie z trzech różnych stron zderzył się z klaczą. Całe to zdarzenie trwało co najwyżej sekundę, jednak nie był to jeszcze koniec. Tuż po pierwszym wstrząsie rozległ się kolejny, nieco potężniejszy, który ponownie zderzył się z klaczą, odbił się od posągów, które ponownie popękały i znowu trzy nowo powstałe fale uderzyły klacz. Po trzecim wstrząsie rozległ się czwarty, potem piąty, aż w końcu zakończył to wszystko ostateczny, najbardziej potężny, dwunasty wstrząs. Posągi wyniszczone falami rozpadły się na kawałki, które zamiast opaść na ziemie, lewitowały tuż nad gruntem i co chwilę jeden łączył się z drugim przy pomocy malutkich wyładowań elektrycznych. Yuki leżała pośród gruzów. Jej kończyły były nienaturalnie powyginane we wszystkie strony. Wszystkie kości powypadały ze stawów w taki sposób, że można by obracać każdą nogę o 360 stopni bez końca. Żebra były w drzazgach. Każda kość była pęknięta co najmniej w 12 miejscach. Jednak żadnych powierzchownych ran nie było. Jedynie wnętrze doznało obrażeń. - Mogę ci przysiąc, że znałem zaklęcie, które skleiłoby twoje kości w trymiga, lecz chyba je zapomniałem. Może ty je pamiętasz?
- 43 odpowiedzi
-
- casual
- sala magicznych pojedynków
- (i 1 więcej)
-
Są już od niedzieli. http://www.dailymotion.com/video/x1e3n19_my-little-pony-sezon-4-odcinek-16-it-ain-t-easy-being-breezies-napisy-pl-hd_shortfilms
-
Dobra, ten temat z dnia na dzień dziwaczeje.. Tutaj jakiś mutliplayer, tam jakieś ficki... Do czego ten tema zmierza? Na wstępie tylko powiem, że jeśli wynajdą jednak taką technologię, to chętnie przeniósł bym się do Equestrii i nie tylko. Chciałbym po prostu porozmawiać, pozwiedzać, poprzytulać itd. Jednak moje prawdziwe "ja" znajduje się tutaj, na Ziemi, i tutaj pozostanie. Coś takiego powinno używać się jedynie jak np. komputera. Dzisiaj: nudzę się, pogram w coś tam. Jutro: nudzę się, pójdę do Equetsrii sobie pogadać." Zresztą, nawet, jeśli wynajdą taką technologie, to: pojawi się ona bardzo, ale to bardzo późno, o ile w ogóle będzie to możliwe, będzie tak droga, że chyba tylko Sknerus McKwacz mógłby sobie to kupić, styl życia typu: nolife osiągnąłby poziom śmiertelny, ludzie zaczęliby wariować itd. Taka technologia jest strasznie niebezpieczna i mocno zniszczyłaby ona życie wielu ludzi. To coś jak narkotyk, tylko o wiele bardziej szkodliwy. Jeśli nawet wynajdą coś takiego (w co wątpię) to na pewno nie dadzą tego jako domowy gadżet. Co najwyżej jako system szkoleniowy dla wojska, policji, strażaków itd. W sumie, to tutaj mógłbym zakończyć tą wypowiedź, lecz zachowanie twórcy tego tematu oraz on sam z postu na post zaczyna robić się coraz bardziej dziwny. Co do samego Kemotxa. Ja rozumiem, każdy ma tam swoje własne marzenia, lecz coś takiego to przesada i o ile zrozumiem, że twoim marzenie jest dostanie się do Equetsrii (dostanie, nie zamieszkanie), to ta cała miłość do Twilight itd. to już zbyt wiele. Twilight nigdy nie istniała i istnieć nie będzie. A nawet, jeśli ta cała technologia okaże się prawdą, to klacz tak i tak będzie istnieć jedynie w twojej głowię. To tak samo jak sny. One nie są realne. Tak samo Twilight nie będzie realną postacią, lecz wymysłem, który utworzył się w głowię. Mówiłeś także, że chciałbyś "stać" się nią; wcielić się w jej ciało. Kolego, życie podarowało Ci taką postać i musisz się z tym pogodzić. Zamiast marzyć o zostaniu kimś tam, pogódź się z faktem, iż jesteś Kemotxem. Zresztą, gdybyś dzięki tej całej technologii zawładnął ciałem Twilight, to można by powiedzieć, że ją wykorzystujesz. Skrzywdziłbyś ją i tyle. Jeśli naprawdę ją kochasz, to chyba powinieneś zdawać sobie sprawę z tego. Wieje hipokryzją, nie sądzisz? W dodatku, dość często zapewniasz nas, iż dostanie się do Equetsrii nie jest twoim największym problemem czy tam najważniejszym celem i że niby nie myślisz o tym ciągle. Wybacz, ale twoje zachowanie wskazuje na coś innego. Mówisz jedno, lecz twoje zachowanie (które można by nazwać internetową mową niewerbalna) mówi drugie. Nie licząc tego tematu, dziwacznych nozdrzy oraz jednego/dwóch postów w temacie o napojach, na forum tym nie udzielałeś się nigdzie! Absolutnie nigdzie! Intensywnie dyskutujesz wyłącznie tutaj oraz w twoim drugim temacie. Nie udzieliłeś się nigdzie indziej! W dodatku, twoje statusy w kółko mówią to samo i są związane z marzeniami bycia Twilight itd. Nawet twój tytuł informuje nas o tym. Obsesja jak na dłoni. Zresztą, na PW napisałeś mi, iż "mam wiele obsesji, nie tylko kucykowych". Nie rozumiesz, że takie rzeczy trzeba zwalczać? I o ile są to drobnostki typu: "muszę mieć zawiązane buty!" jakoś nie przeszkadzają, to taka maniakalna chęć przejęcia ciała Twilight może przyprawić Ci wielu, naprawdę wielu problemów. Takie rzeczy trzeba zwalczać i to szybko. To tak samo jak natręctwa. One, pomimo, iż są drobne, mogą spowodować np. że mało kto będzie cie lubić, a co dopiero tego typu obsesje na tak ogromna skalę. Dziwi mnie również to, iż piszesz o całej tej technologi wręcz w taki sposób, jakbyś sam to wszystko miał zaprojektować. ba! Jakbyś wynalazł to już i cofnął się w czasie! Wiesz o tym absolutnie wszystko! Jak to będzie dokładnie działać, jakie są zagrożenia, korzyści, co zrobić w razie gdyby, jakie ma to wpływ na menstruacje pingwinów itd. To nie mogą być domysły, a nawet na treści przeczytane w jakimś artykule to nie pasuje. Albo jesteś trollem i to wszystko wymyślasz, albo znalazłeś jakieś forum tylko i wyłącznie poświęcone tej technologi, na którym zarejestrowani są wszyscy naukowcy na świecie, albo jesteś tak ślepo w to zapatrzony, że hej. Zakładam, że to trzecie, choć propozycji numer jeden również nie odrzucam. Jednak jeśli jest to ślepe zapatrzenie, to powiem Ci tyle. Możesz się wypierać ile chcesz, ale człowiek zbytnio nie jest świadomy tego, że ślepo wierzy w jakąś tam rzecz. Tak samo jak człowiek, który jest samolubnym sukinsynem nie zdaje sobie sprawy z tego, że jest samolubnym sukinsynem. Zrozum w końcu, że to wszystko może być picem na wodę, albo projekt nie wypali bądź naukowcy nie wyrobią się na ten cały 2039 r. Co wtedy? Jeśli nadal będziesz tak w to wierzyć, to wpadniesz wtedy w depresje albo nawet i gorzej. Twoje zachowanie porównać można do nacjonalisty z patrioty. Patriota wierzy w swój kraj, lecz potrafi dostrzec w nim wady itd. Nacjonalista gloryfikuje swój kraj ponad wszystko, jest w niego zaślepiony itd. Wierz w te teorie, lecz bierz pod uwagę możliwość niepowodzenia. Ja osobiście wierze w naukę, lecz jeśli jakiś naukowiec powie mi, że za 2 lata wynajdą teleport, to jestem całkowicie świadomy tego, iż nie musi być to prawda lub że prace opóźnią się o 40 lat. Zresztą, postęp jest ok, lecz trzeba wprowadzać go powoli, małymi krokami, bo jeśli nowa technologia wtargnie buciarami zbyt szybko, to można spodziewać się najgorszego. W zasadzie, co całym sednem tej sprawy jest to, iż zakochałeś się w Twilight. Zakochiwanie się w fikcyjnych postaciach jest strasznie dziecinne i aż dziw bierze, że osoba w twoim wieku doświadczyła czegoś takiego. Twilight została wymyślona przez (chyba) Lauren Faust, a w takiej postaci, jaka jest, stworzyli ją graficy. Nigdy nie istniała i istnieć nie będzie. Nawet, jeśli cała ta technologia wypali, to i tak będzie ona istniała tylko w Twoim mózgu, lecz będziesz mógł ja dotknąć czy co ty tam chcesz z nią robić. Zrozum, wciąż będzie to tylko obraz z twojego mózgu, który tak naprawdę nie istnieje. Kiedyś tam napisałeś, nawet na tle tego wszystkie bardzo kontrowersyjną myśl, iż jakbyś był kucykiem, to chciałbyś uprawiać seks z Twilight czy tak kimś innym. Na drodze stoją Ci dwie przeszkody. Po pierwsze, postacie w bajce nie mają narządów płciowych, a sam przecież napisałeś, że będzie to prawdziwa Equestria, a na razie jedyna "prawdziwa", to ta w serialu. Po drugie: sam pisałeś, iż chciałbyś być klaczą, przez co uprawiałbyś seks lesbijski. Nie wiem, czy wiesz, ale klacze nie odczuwają przyjemności ze stosunku. Jedynie ogier, klacz raczej nie. Więc seks dwóch klaczy, które nawet i darzą siebie nawzajem miłością jest bezowocny. No chyba, że chcesz "dymać" Twilight tylko dla samego faktu, co jest głupie. Ja Ci tego wszystkiego nie mówię tylko dlatego, żeby Cię zhejcić. To ma Ci pomóc zrozumieć, że masz potworna obsesję, z której istnienia powinieneś zdać sobie sprawę oraz zainterweniować jakoś w to wszystko. Możesz sobie myśleć, co chcesz, lubić, co chcesz, kochać, kogo chcesz i być, kim chcesz, lecz wszystko ma swoje granice, które ty mocno przekraczasz. Wierz w te teorie, lecz bierz pod uwagę nieprzewidziane wydarzenia. Możesz kochać Twilight, lecz tylko jako przyjaciela z serialu, natomiast w realnym życiu znajdź sobie dziewczynę. Chciałbyś być kobietą. Los obdarował Ci życie jako mężczyzna. Musisz się z tym pogodzić i już. Nie warto nagle w połowie swojego żywota zmieniać sobie płeć. Masz tylko jedno życie. Nie zmarnują go na marzenia, które uznajesz za realne. Według twojej teorii, masz jeszcze 25 lat, a zachowujesz się, jakbyś już od teraz odliczał każdy dzień. To tylko bajka. Nie warto marnować życia dla marzeń związanych z czymś tak błahym, jak głupi serial animowany dla dzieci. Mogę jeszcze dodać, iż rozmawiałem na ten temat z wieloma dorosłymi osobami, którzy są już na prawdę dorośli, są rodzicami itd. Wszyscy poparli moje zdanie, iż mocno przesadzasz i powinieneś stanowczo zluzować z tym wszystkim. Tak w ogóle, rozmawiałeś o tym z najbliższym otoczeniem? Koledzy, nauczyciele, rodzina? Zwłaszcza ta ostania grupa powinna wiedzieć o takich rzeczach.
-
Soł słit!!! A tak na serio, to odcinek przesycony słodkością w najbardziej uroczej postaci, jaka może być. Oczywiście mowa o delikatnych jak mokry papier do tyłka wróżkach, a w świecie kucyków: Breezie; w polskim: Zefirki. Muszę przyznać, że odcinek jest naprawdę spoko i praktycznie żadnych wad w nim nie widzę. Co najwyżej jakieś dziwaczne rozwiązania czy coś. Zacznę oczywiście od tych całych Breezies. Sam fakt pojawienia się tak zaawansowanej rasy, jakim są te wróżki, już mnie cieszy. W końcu, tak samo jak kucyki, gryfy, osły i inne tego typu stworzenia są "cywilizowane". Budują domy, podróżują, tworzą rodziny, płodzą potomstwo. Zapewne mają własną autonomie, osobnych władców itd. Nowa rasa? Przyjmuję z otwartymi ramionami. Zwykle nie przepadam za takimi stereotypowymi latającymi laleczkami, które rozsiewają złoty pyłek, chichoczą pod nosem, głosy mają, jakby im jaja (jeśli je mają) w imadłach ścisnęli, strzelają zaklęciami i lubią żartować (dlatego np. Puck w Docie mocno mnie odpycha). Jednak tutaj, pomimo, iż wygląd wciąż przesiąknięty jest bajkowością, a głosy mają jakie mają, to raczej nie były to takie puste latajączki. Seabreezie jest tego najlepszym przykładem. Ich zachowanie, pomimo, iż cukierkowe, nie było jakieś takie przesadzone, dzięki czemu polubiłem te muszki. Nawet ich wygląd jakoś nie kuje, a wręcz na odwrót, ich skrzydła są ładne. W dodatku, ciekawie prezentuję się sprawa ich magii. Zbierają jakiś żółty pyłek, dzięki któremu uzupełniają swoje czarodziejskie moce. I jeszcze to ich królestwo. No kraina świetna, nie powiem. Ogólnie ciesze się, że taka rasa występuję w Equestrii. Nowi przedstawiciele flory i fauny są zawsze mile przeze mnie widziani. A co do płci tych stworów, to chwyciłem się za łeb, gdy zobaczyłem Zeabreeziego jak ściska żonę (chyba to była żona) która dzierży w rękach nowo narodzone dziecko. Sądzę, że występuje tam podział na dziewuchy i facetów, lecz wygląd jest strasznie mylący. Nasza głównie siódemka również brała aktywny udział w tym odcinku. Wpierw rzecz jasna Fluttershy, która wypadał w tym odcinku pozytywnie. Z jednej strony mamy trochę urokliwej nieśmiałości wraz z niemocą rozstania się z Zefirkami. Z drugiej natomiast FS bierze się za siebie, co widać podczas brutalnego wypędzenia wróżek na bruk oraz stanowczego postawienia się pszczółce Mai i reszcie jej ekipy. A skoro jestem już przy tych pszczołach, to cały ten moment była fajny, natomiast scena, w której Fluttershy przebrała się za pszczołę, a tak właściwie ubrała odwłok tego owada i ochoczo nim kręciła była... dziwny. Pomimo, iż pszczoły rzeczywiście porozumiewają się przy pomocy twerkowania, to... no cóż... Pomimo, iż w pierwszych sekundach rozmowy Rarity z FS, jednorożec lekko mnie zirytował (a przecież Rariaci to jedna z najlepszych postaci) to po chwili zdała sobie sprawę z własnego błędu, za co otrzymuje gromkiego plusa. Tak w ogóle, to cały ten moment z tą błyszcząca suknia wraz z jeszcze bardziej błyszczącą koszula, czy co to tam było, mocno mnie rozbawił. Dowiedzieliśmy się też, że Rainbow Dash ma mokre sny o byciu gryfem czy tam smokiem. W sumie, to czemu nie? Twilight pod koniec odcinka wyciągnęła z asshola magiczne zaklęcie, ale o tym potem. Pinkie jakoś mnie zawiodła, gdyż w tym epizodzie nic, tylko krzyczała, lecz żadnych zarzutów do niej nie mam. Pomimo, iż Spike strzelił gafę, to i tak go lubię. Natomiast Applejack... ekchem... ekchem background pony... Teraz przyszedł czas na to, co przyprawiło mnie o niezły mindfuck. Przemiana mane 6 w Breezie wręcz mnie zszokowała. Jednak mówiąc to nie mam na myśli, że uznaje to za wadę. O nie nie. Pomimo, iż pomysł wdał mi się strasznie dziwny (główne bohaterki mają szanse przemienić się w zupełnie inną rasę, niż są... na jakieś kilka godzin), to nie uważam, że był on zły. Pomysł był w miarę sensowny, postacie nawet wyglądały, zobaczyliśmy epickie królestwo, lecz... No było to czyn na zbyt dużą skalę. Zamiana w coś zupełnie innego to nie byle co. Zresztą, najbardziej z tego wszystkie nie spodobało mi się to, że Twilight tak nagle sobie przypomniała, iż poznała takie zaklęcie w ruinach zamku oraz że z olbrzymią łatwością udało jej się zamienić 6 postaci w zupełnie odmienne stworzenie. To zaklęcie oraz łatwość, z jakim wykonała go Twilight pasowało raczej do malowania ściany. Tak ogólnie mogę powiedzieć, że sama przemiana jest dziwna i tylko dziwna, natomiast sposób, w jaki nasze bohaterki zmieniły się w komary był zbyt mało wymagający. I oczywiście klucz, tym razem w postaci małego kwiatka. W sumie, to po raz pierwszy nasz otwieracz przybrał postać rośliny, gdyż wszystkie 3 dotychczas były przedmiotami. W sumie, to ten chwast powinien po chwili zwiędnąć, więc może być problem z tym kluczem. Jedak jak to z nim będzie, zobaczymy. Zostały nam już tylko 2, z czego jeden najprawdopodobniej zobaczymy w odcinku, którego oczekuje bardziej, niż każdego innego dotychczas. Sumując: Plusy: - Nowa rasa: Breezie oraz wszystko, co z nimi związane. - (prawie) Każda z mane 6 miała jakieś tam swoje 5 minut, w których zabłysnęła. Niektóre lepiej, niektóre trochę gorzej. - Scena z obsypaną cekinami suknią. - Kolejny klucz Minusy: - Zbyt szybka i łatwa przemiana bohaterek w Zefirki. Ocena: 8/10 Miałem dać 7,5/10, lecz jakoś mnie urzekł ten odcinek. Oglądało się naprawdę przyjemnie. Nowa rasa jest spoko i bardzo podoba mi się, że twórcy dbają o takie smaczki. Przemiana mane 6 była, jak już mówiłem, dziwna i pomimo trochę kuriozalnego procesu przemiany, sam fakt nie był wcale taki zły. Epizod trzyma poziom i oby tak dalej.
-
Teraz? Nawet. Masz nocne polucje?
-
Właśnie obejrzałem film, który zawsze chciałem zobaczyć. Lot nad kukułczym gniazdem.
-
Danke szyn! Teraz działa.
-
Nie masz uprawnień do tego! Nie posiadasz odpowiednich uprawnień, by przeglądać ten kalendarz Do niedawna było wszystko w porządku. Dopiero parę dni temu kalendarz odmówił mi dostępu.
-
Nie wiem, w jakiej temperaturze wyprać swoją koszulkę? A tak na serio, to zblokował mi się kalendarz : "Nie masz uprawnień do tego".
-
Nick: Drugi człon chamsko splagiatowany od innego użytkownika, a samego słowa "Kruczek" nie lubię. Preferuje bardziej "Kruk". Avatar: Ten aktualny nawet fajny: 6/10 Sygnatura: Lubię wygląd tego kolesia. On nie z tego serialu "Szpital"? User: OP jakich mało. Napiszę byle co, a zbiega się cała grupa userów, krzycząc "WOW Kruczek taki śmieszny WOW WOW tyle prawdy WOW" i repki sypią się jak łupież z głowy. Ale tak, to kolega spoko. Nawet bardzo, a nawet zbyt bardzo.
-
Mogę jeszcze dodać "5 sposobów na..." "NRGeek (zacząłem go oglądać, jak tylko 5 crapów miał na koncie), seria "Najgorsze Gry Wszechczasów" i może jeszcze kolesia imieniem "Bungo21". Bardzo mało znany, ale ten, kto go zna, uważa go za Boga.
-
Mój brat kazał mi się spytać, co się stało z albumem Balloon Party, więc się pytam: Co stało się z albumem Ballon Party?
-
Najlepsi: - Krzysztof Gonciarz - Abstrachuje TV Bardzo lubiani: - Remigiusz "Rock" Maciaszek - Patryk "Rojo" Rojewski - AD Buster - i może jeszcze Niekryty Krytyk Gdyby nie internet na limit, to o wiele częściej oglądałbym zarówno ich, jak i wielu innych.
-
Cudo upakowane w 4 i pół minuty.
- 3 odpowiedzi
-
yyyyy.... Każdy może mieć jakieś fetysze i ma do tego prawo, lecz tworzenie tego typu tematów jest moim zdaniem niepotrzebne. A co do samych kinolów, to nie widzę zbytnio w tym nic szczególnego. Alicorny mają podwójne nozdrza, gdyż ich pyski są po prostu inne, niż u zwykłych kuców. Czy jest to jakiś symbol? Wątpię. Robota animatorów i tyle. Zresztą, sam temat zaczyna staczać się w dziwną stronę. Ja rozumiem, że duża cześć bronies z chęcią przeleciałaby jakiegoś kucyka (w temacie o snach dużo tego było), no ale o czymś taki się nie mówi... Nie zakażę wam tego, lecz moim zdaniem, nie przystoi pisać o olbrzymiej chęci obcałowania nosa Celestii czy tam kogoś innego. Rozumiem, dane w profilu, ale osobny temat? Ten fandom mnie przeraża. Zresztą, samych fetyszy się już boję. Moja chora wyobraźnia źle oddziałuje w takich tematach.
-
Mi się tam wydaję, że to raczej ma na celu przedstawić, że Twilight mocno angażuje się w sprawie znalezienia skrzynki. Wiesz, jest dużo nabazgrane, to znaczy, że praca wre. Zresztą, nie zdziwiłbym się, gdyby twórcy siedzieli teraz w biurze i śmiali się z tych, co tworzą teorie spiskowe typu "Ta dziurka od klucza jest o 2 piksele nierówna, więc..." itd.
-
_____________ Nie wiem, czy to mój zmęczony mózg, czy po prostu jestem taki głupi, lecz mało co zrozumiałem z tego odcinka i wydawał mi się on mocno nielogiczny. To właśnie sama fabuła odcinka wprawia mnie w taką konsternacje i nie chodzi mi o to, że odcinek jest nudny czy typowy. O nie, nie. To właśnie idzie na plus. Jednak sam odcinek jest jakiś taki nielogiczny i poplątany. CMC przechwala się, że spotyka się z Twilight, dzięki czemu kolejne "miting" odbywa się w barze, a same łowczyni znaczków odpędzają niechcianą dzieciarnie. Twalot coś gada do zgromadzonej młodzieży, dzięki czemu źrebaki liżą tyłek CMC, po czym wszyscy chcą spotkania się z Twilight. Znaczkowa liga ucieka do domu Księżniczki, lecz "gówniarzeria" jest szybsza. Jednak Twilight cieszy się, zaprasza wszystkich do domu (Trynkiewicz?), CMC odwalają przedstawienie, wszyscy se idą. Morał: Nie przechwalaj się. WAT? Ja już nie wiem, czy jestem skończonym idiotą czy może to ten odcinek jest taki nielogiczny. Sam morał jest ok, lecz przedstawienie fabuły i ona sama kuleje. Po obejrzeniu mało co zrozumiałem, przez co odpaliłem sobie te "kluczowe" sceny jeszcze raz. Ale nie można tyle marudzić, więc czas przejść do największych plusów, a są nimi Twilight oraz nauka CMC. Nasza Księżniczka była sobą i już. Pomimo dodatkowych atrybutów w postaci skrzydeł oraz przydomku, zachowywała się jak gdyby nigdy nic. I tak ma być. Bez żadnych "Bow Before Your Queen". Spodobało mi się również to, że nasze łowczynie pieczątek również poszerzają horyzonty i to właśnie Twilight im w tym pomaga. Co z tego, że nie ma to za bardzo nic wspólnego z ich talentami. Każda wiedza czy tam umiejętność jest przydatna, chociażby po to, by po prostu coś wiedzieć bądź umieć. Pomimo, iż w porównaniu od większości poprzednich odcinków, tym razem liczba gagów i ciekawostek jest znikoma, lecz i tak pojawiło się kilka drobnostek, które uprzyjemniają oglądanie. Chyba najlepszą rzeczą są te plany i schematy odnoście magicznego pudełka. Jak najbardziej na plus. Ta wyhodowana przez AppleBloom kichająca roślina skojarzyła mi się z tym, dzięki czemu mocno się uśmiałem przy tej scenie. Nie wiem, dlaczego, ale spodobał mi się ten lokaj Daimond Tiary. Opychanie się hamburgerami w stylu kolesia z Dragon Balla było z lekka przesadzone, lecz rozumiem, że miało to przedstawiać "normalność" Twilight. Tak w ogóle, to sam bar jest dość... No nie spodziewałem się, że zobaczymy coś takiego w serialu. Rozwaliła mnie scena, w której Scootaloo "pozowała" do zdjęć z Twilight. Chyba najśmieszniejszy moment w tym odcinku. I na koniec Spike, który pomimo, iż pojawił się zaledwie kilka razy, to doprowadził mnie on do śmiechu. Niestety, lecz ów odcinek posiada kilka błędów, które mocno kłują w oczy. Nie licząc źle przedstawionego problemu danego epizodu, mamy kilka innych drażniących spraw. Nie jest to co prawda wada, ale Sweetie Belle ma jakby inny głos. Może nie tyle, co inny, lecz po prostu ma zmieniony akcent, co na początku z lekka mi przeszkadzało. W tym sezonie coraz częściej kucyki odwalają dzióbki. Zaczyna mnie już to denerwować. Dzieci tak się jarają naszą Księżniczką, że aż strach się do nich zbliżyć. Jakby nigdy nie słyszały o koronacji i nie widziały Twilight, która uzbrojona w skrzydła przechadza się po ulicach. Jednak do nic w porównaniu do tego "Twilight Time", szturmowaniu bramy i w ogóle apokalipsy zombie... Co to ma być? Przecież to jest takie... zbędne... Mogli by to ukazać w zupełnie inny, lepszy sposób. Tak ogółem, to cały odcinek gdzieś od połowy staje się dziwny i jakiś poplątany. Sumując to wszystko: Plusy: - Normalny, spokojny odcinek o życiu. - Twilight sama w sobie oraz nauka CMC u niej. - Morał. - Schemat skrzynki. - Kilka innych, drobnych gagów. Minusy: - Niepoprawnie ukazany problem odcinek, przez co on sam plącze się jak spaghetti. Niektórych momentów i poczynań wciąż nie rozumiem. - Dzieci dopiero teraz zdają sobie sprawę, że Księżniczka mieszka w ich mieście, a żaden z nich nie pomyślał, że może ją normalnie odwiedzić. - Dziwaczne, głupie i obsesyjne zachowanie mini-kucyków. Ocena: 5/10 No odcinek raczej średni. Pomimo, iż potencjał to on miał, a postać Twilight oraz nauka CMC idą na plus, to twórcy skopali wykonanie. Gdyby autorzy trochę podrasowali całość i pozmieniali kilka rzeczy, epizod zasłużyłby na 7, a może nawet 8. Ale w sumie, to jest to odcinek Polsky'ego, a on słynie raczej z tych gorszych tworów. Przynajmniej lepsze jest to, niż jego debiutanckie "Daring Don't". Szkoda, bo moglibyśmy otrzymać bardzo przyjemny odcinek o życiu codziennym.
-
W dodatku Celestia (czy tam Luna) wyraźnie mówi, że jest 6 zamków i 6 kluczy. A co do tych planów w domu Twilight, to te wszystkie strzałeczki i opisy są tylko po to, by ten schemat był bardziej "schematowy". To, że do jednego z klucz jest jakiś przypis nie ma żadnego przełożenia na dalszy los tej skrzynki i klucz do nich. Animatorzy mieli stworzyć schemat i go stworzyli.
-
Ta, jasne... "katar"
-
Temat dziwny, ale dobra. Po mej lewej ręce widnieje mój kwadratowy telefon-cegła. Chyba tak jak kolega wyżej: murarz.