Czas na wtórne napisanie tego samego postu, gdyż mój wcześniejszy, pisany tydzień temu został zassany do czarnej dziury i słuch po nim zaginął.
Tak czy siak, spodziewałem się, że odcinek będzie świetny i taki nawet był... lecz tylko do piosenki. Po odśpiewaniu ballady o szklance wody, epizod staje się niedorzeczny, fabuła głupia, a ilość rzeczy bezsensownych jest wręcz nieprawdopodobna. Co brali twórcy podczas tworzenia tego odcinka?
Lecz od początku, czyli od ogólnej fabuły odcinka. Pozbycie się Fluttershy poprzez jej wyjazd, aby obserwowała jakiegoś tam zwierzątka było dość dobrym pomysłem, gdyż czyni on odcinek bardziej logicznym. Przyjazd Cadence do Ponyville, aby w końcu odwiedziła ona swoją... siostrę, czy kim ona tam dla niej jest bardzo mi się spodobał, gdyż nasza Kryształowa Księżniczka na każdym kroku zapewniała, że kiedyś odwiedzi Twilight na spokojnie. Nagle z kosmosu przylatuje Discord, robiąc rozpierduchę na lewo i prawo, tłumacząc się, że jest chory. Jak na razie odcinek jest bez większych zarzutów, lecz czar pryska po dość ciekawej piosence. Dwie Księżniczki lecą na jakiś kraniec Equestrii, ciągnąc za sobą ważący kilka ton powóz, na którym urzęduje chory Draconequus. Przecież to jest niedorzeczne! Twilight i Cadence nie powinny dawać wchodzić sobie na głowę. Ten moment był zdecydowanie zbyt przesadzony. Później nasze bohaterki niszczą prastary pomnik przyrody, wyrywając tego zmutowanego mleczka oraz walczą z wielkim robalem rodem z filmów Hentay... Czy te rzeczy były potrzebne? Zresztą, w 4 sezonie mamy więcej walki, niż w Twierdzy Krzyżowiec. Wracając do odcinka, to Twilight wraz z Cadence udaje się pokonać tasiemca, który chyba uciekł z jelit wieloryba, po czym odnoszą kwiatek choremu. A co się okazuje? Że Discord to Król Trolli i po prostu zmyślił, że jest chory i że było to niby jakiś beznadziejny "Frienship Test"... Jedyny słuszny komentarzem do tej sytuacji jest to. Żeśmy się uśmiali ho ho ho... Muszę przyznać, że to był jeden z najgorszych trolli, jaki widziałem. Nie wymagam od twórców jakiś super-duper kawałów czy cuś w tym stylu, lecz... to, co tutaj zaprezentowali to była... bieda... po prostu bieda... W dodatku, ten wielki kwiatek nagle znika; pewnie obie klacze rzuciły go gdzieś na piach, gdzie zwiędnie. Jednak moment, w którym Discord zostaje okichany przez zmutowaną dżdżownice, co powoduje u niego chorobę było śmieszne i o wiele bardziej logiczne, niż poprzednie wyczyny.
Tak na marginesie jeszcze dodam, iż spodziewałem się, że zamiast tej walki z robalem, nagle wyskoczy zza krzaka Fluttreshy wraz z jakąś ekipą naukowców, którzy szybko zajmą się tym zwierzakiem czy coś. W sumie, to takie zakończenie jest o wiele bardziej przewidywalne, lecz wolałbym jakieś takie, niż tą całą walkę.
Jednak teraz czas przejść do chyba największego plusa tego odcinka, którym jest (a to niespodzianka) Discord. No muszę przyznać, że nie licząc tego głupiego i wypranego z humoru trolla, dawał się pozytywnie we znaki w tym odcinku. Wiele jego wyczynów i żartów było bardzo komicznych, dzięki czemu nie raz puszczałem salwy śmiechu. Szczególnie spodobał mi się dom, który oderwał się od ziemi i szybował w przestworzach, po tym, jak Discord kichnął. Gdyby nie ten głupi żart, to Discord wyszedł idealnie. Lecz i tak muszę przyznać, że nasz Władca Chaosu wciąż trzyma ten sam poziom, co kiedyś.
Kolejną wartą uwagi rzeczą jest piosenka. Nie dość, że różni się ona mocno od pozostałych, to jest wykonana przez całkowicie inną osobę. Fandom czekał na to od pokoleń i w końcu dostał to, co chciał. Powiem tak, piosenka pasuje do postaci jak rękawiczki, lecz jako zwykła piosenka z serialu, to nie da się jej zbytnio słuchać. Świetnie dopasowana, lecz nie mogę powiedzieć, że mi się podoba, gdyż dla przyjemności raczej nie będę tego słuchać. Jednak piosenka idzie jak najbardziej na plus, zwłaszcza, że nie była w żadnym stopniu wpychana na siłę.
Odcinek ten może się pochwalić również wieloma aspektami, zarówno śmiesznymi jak i ciekawymi. Bardzo, ale to bardzo spodobał mi się Pendolino, którym przybyła Cadence. Kryształowy Express wyglądał epicko i w ogóle sam fakt, że mają oni trochę inne środki transportu przypadł mi do gustu. Z owej ciuchci, oprócz Cadence, wyszedł również Flash Sentry we własnej osobie. Ja się osobiście cieszę z tego powodu. Mogę to uznać za taki ukłon od twórców dla tych, którym się EG spodobało. Jednak niestety większość fandomu odebrało to tak. Zaciekawił mnie fakt, iż Fluttershy i Discord korespondują ze sobą przy pomocy listów, o ile nie jest to kolejny troll Draconeguusa. Jeśli jednak to prawda, to cieszę się, że coś takiego ma miejsce, choć zwolennikiem shippingu FS x Discord nie jestem. Zaciekawiła mnie też ta wystawa poświęcona Starswirlowi Brodatemu oraz ta jego świeczka, którą oświetlał sobie jakieś czeluście, zapewne Morii, podczas ucieczki przed Barlogiem. Kupa nowych ficków is coming. Ta magiczna tarcza chorobo-ochronna Drużyny Actimela wyglądała bardzo fajnie. Graficy znowu popisali się swoimi jajami ze spiżu. W którymś tam momencie Discord, zapytany przez Cadence, przez co zachorował, odpowiada, że nie mył rąk Władca Chaosu z zachwytu, że wydymał Twilight oraz Cadence, tańczy jakieś wygibasy-obertasy. Przez chwilę nawet tańczy prawie że tak samo, jak Bracia Flim i Flam, a w dodatku, trzyma wtedy taki sam kapelusz. Jako największy na tym forum fan Braci bliźniaków jestem bardzo zadowolony, że coś takiego pojawiło się w odcinku. Pretekst Cadence, dlaczego się nie złości na Discorda był według mnie... w porządku. Kupiłem to, że życie w Kryształowym Imperium jest tak doskonałe, że czasem trzeba od tego odejść. Wydawało mi się to sensowne i w miarę w porządku. Na koniec podam kilka fajnych nawiązań. Tego typu "oczka" dla bronies lubię najbardziej. Nawiązanie: nr 1, nr 2 oraz nr 3.
Jednak odcinek ten ma również kilka naprawdę dużych wad. Oprócz te, które już wymieniłem (troll, roślina i robak) mamy jeszcze kilka karygodnych spraw do załatwienia. Najbardziej kuriozalny i obskurnym czynem, jaki w życiu widziałem była ucieczka Rainbow Dash. Po prostu odleciała sobie, mając gdzieś przyjaciółki w potrzebie. Woli sama mieć spokój, niż pomagać innym. Nawet jak na RD, ten czyn był tak chamski, że głowa mała. Rainbow Dash, jakim cudem ty masz koleżanki??? Zdziwił mnie fakt, iż nie wytłumaczyli, co się stało z AJ i Rarity. W końcu same się przecież zaraziły. Mogłyby one na samym końcu powiedzieć, że zorientowały się, że nie jest to choroba, czy że po chwili ona minęła. Jednak to i tak małe piwo w porównaniu z tą ucieczki RD, o której już pisałem, gdyż jej zachowanie mnie po prostu mocno wkurzyło.
Zbierając wszystko do kupy:
Plusy:
-Pojawienie się Cadence oraz to, czym i z kim przyjechała.
-Na prawdę zarażony Discord na końcu.
-Władca Chaosu i jego zachowanie.
-Bardzo ciekawa i niezwykle pasująca piosenka.
-Dużo naprawdę śmiesznych i ciekawych drobnostek.
Wady:
-Tak ogółem, to prawie wszystko, co pojawiło się po piosence.
-Beznadziejny i głupi troll Discorda, który na początku odcinka była nawet fajny, lecz później (po piosence) stał się on przesadzony i absurdalny.
-Dotarcie na kraniec Equestrii.
-Zmutowany kwiat, wyrwanie go z ziemi, a później porzucenie go, jakby był jakimś listkiem.
-Olbrzymi, cloperski robak oraz całkowicie niepotrzebna walka z nim.
-Ucieczka Rainbow Dash.
Ocena:?/10
Na prawdę nie mam pojęcia, jak ocenić ten odcinek. Jego pierwsza połowa, aż do piosenki włącznie zasługuje na mocne 8/10, natomiast reszta to takie 3/10 z żalu. W sumie, to wychodzi tutaj 5,5/10, ale mi nie pasuje ta ocena. Daje znak zapytania i już. Naprawę nie wiem, na jakim głównie byli twórcy, podczas wymyślania tego, co tutaj zobaczyliśmy. Z jednej strony mamy Discorda, piosenkę i masę ciekawych rzeczy. Z drugiej, robala, kwiateka oraz beznadziejną próbę zepsucia dnia Twilight i Cadence. Mam nadzieje, że twórcy już nie popełnią tego typu abominacji.
Jednak pociesze się myślą, iż następny odcinek (który i tak już wyszedł) zapowiada się bardzo ciekawie i fajnie, więc nie mogę się doczekać, aby go zobaczyć. Oby był lepszy, a przynajmniej inny, niż ten.