Skocz do zawartości

Plothorse

Brony
  • Zawartość

    324
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Plothorse

  1. Dobrze, Maklaka nie było, więc wstawię krótkie streszczenie sesji

    Sesja składała się z trzech części:

    1)Ryba przyszedł punktualnie i zaczęliśmy grę. Ja wraz z Chemikiem penetrowaliśmy bunkier w poszukiwaniu snipera

    2)Gra została przerwana w momencie jak upadła mi kostka na ziemię i....zniknęła. Szukaliśmy wszędzie, rozkładaliśmy kanapę na części, a jej ani śladu.

    3)Gra została wznowiona. Dopadliśmy snipera...rzuciłem w niego granatem na życzenie Chemii, ale broń na szczęście przeżyła. Kiedy zabraliśmy się za lootowanie bunkra coś w nim ożyło. Okazało się, że w zamurowanej części roi się od mutków, a w hangarze był jaggernot. Zaczęliśmy uciekać(w tym miejscu zlootowaliśmy już 1200 litrów paliwa, bo tam był skład i zrobiliśmy z kuchenek miotacz płomieni na pakę) Puszka nas doganiała, ale w ostatniej chwili grający naszym medykiem Antek strzelił z owej sniperki....trafiając krytycznie w głowę co powstrzymała natarcie. No to z Chemikiem wzięliśmy się za rozmontowywanie. Teraz nasz wóż ma wzmoncnioną maskę i przód. Mamy 4 potężne karabiny, a na pace jest miotacz płomieni....niestety w tej akcji straciliśmy beczkę paliwa, co daje nam już tylko 1000 litrów

     

    Dobrze zrozumiałem? Amol krytycznie ciapnął w łeb... Jaggernauta?

     

    ... kiedyś dogonię Cię, Amol. Z halabardą. 

  2. Dobry temat.

     

    Te wspomnienia... pamiętam jeszcze zapis gry ojca na DOS-ie... nie byłem w stanie go ogarnąć. Osobiście na poważnie rozpocząłem od 2-ki. Z drugiej ręki od siostry ciotecznej, Niezapomniane wrażenia... i tak, Ly wtedy wyglądała lepiej. Niemniej jednak wtedy chyba wszyscy dostrzegaliśmy mniej wad w tym co było wokół.

     

    Nie zaszedłem daleko... utknąłem, płyta niestety doznała uszkodzenia... to było z... dekadę temu?

     

    ... a na zeszłe święta kupiłem młodszemu bratu całą antologię... do dziś razem gramy.

     

     

    offtop:

     

    Pierwszy ship dzieciństwa  :rainderp:

    Od tego się zaczęło.

    Chociaż ja jeszcze shippowałam Jazza z tą żółtą, Lori chyba xD

     

     

    Ktoś tu jeszcze pamięta Jazz Jackrabbit 2! Aaach, to było coś...

     

    ... z bratem ciotecznym we dwóch na ten dziki świat... z dramatycznymi momentami, jak ten, gdy nie mogliśmy pokonać tej latającej maszyny z kulami na łańcuchu, która namierzała Cię celownikiem... i zawsze, z krwawiącymi sercami, poświęcaliśmy się... albo jeden albo drugi - aby zglitchowana maszyna wzięła trup na cel i znęcając się nad nim nie zwracała uwagi na drugiego. Nie potrafiliśmy inaczej jej przejść...

     

    Jazz, Spaz. Lori.

     

    Shipy commenced.

     

    ... a potem okazało się, że wszyscy troje byli rodziną...

     

    ... i dekadę później, gdy czytasz, że twórcy oficjalnie mieli uczynić Lori dziewczyną Spaza, tylko zostali zmuszeni do zmienienia tego w ostatniej chwili...

     

  3. Czy to oznacza, że mógłbyś się pojawić w sobotę, niedzielę, czy też na czas obu dni? W każdym razie, będę trzymał za Ciebie kciuki, Arp.

     

    Brać karty, jak mniemam? :aj2

     

    Istnieje szansa, że - po pozytywnych wrażeniach ludzi z randomowego występu na MLK - poprowadzę tym razem pewien panel.

     

    Nie zgadniesz o czym. :evilshy:

  4. Miałem przyjechać w poprzedni weekend, ale <sprawa rodzinna>, więc nie wyszło. Cieszę się, że zostałem poinformowany w czas, przynajmniej tu nie napisałem i ludzi nie rozczarowałem.

     

    Snuję plany co do przyszłego weekendu, ale nie wiem, czy coś się do w w/w kwestii zmieni, więc wolę nie obiecywać. : /

     

    Edit:

     

    Łuuu. Jeszcze jeden post i 500... kolejny raz... to już trzeci... czwarty?

  5. Planuję przyjazd.

    Mniemam, że MG nie posiada konta na tym forum? Chętnie skontaktowałbym się z nim przed piątkiem.

    Przyznam, że jestem trochę rozczarowany, iż korzystacie z z 3, nie 2 edycji rim-a, no ale - czytam póki co pozytywne opinie, więc kto wie..

  6. Breeze Wavetrot

     

    Podobnie jak w wypadku zadania przez klaczkę pierwszego pytania, Wietrzyk zwlókł drobinę z odpowiedzią. Tym razem jednak nie po to, aby ukończyć melodię, lecz by zanurkować po cichu w morze otaczających go kolorów. Używając zasłony zieleni, postarał się dyskretnie zebrać bukiet podobny do tego, którego obraz utrwalił się w jego umyśle. Ach, nigdy nie zagłębił się w tajemnice florystyki ~ przelotnie nawiedziła go obawa, że przez przypadek trafi na coś podobnego temu, co Włochatki przyniosły Strzałce z krainy Grandlesów. Uznał jednak, że skoro źrebak tu myszkował, to chyba on nie natrafi na tego rodzaju niespodziankę... przynajmniej miał taką nadzieję. Miał bowiem jeszcze większe zmartwienie na głowie - nie zostać zauważonym..

     

    Gdy złożył już pęczek z paru pierwszych kwiatów, szepnął ,,Powiedzmy.." - ponownie uderzając skrzydłami, by zanieść te słowa hen, aż do alicorna. Na czas tego przycisnął delikatnie kopytem łodygi zgromadzonych roślin, aby mu nie odfrunęły. - ,,Czy to źle?" - nim kontynuował swe poszukiwania, postarał się upewnić, że jego pozycja nie została odkryta. - ,,Boję się" - wyrzekł jeszcze, wiedziony nagłym impulsem. Rzecz jasna, nie podnosząc głosu. 

  7. Breeze Wavetrot

    Wietrzyk rozważył swą sytuację. Mógł pozwolić, by klaczka teraz zasnęła. W stanie, w jakim się znajdowała, raczej nie miałaby z tym problemu. On sam mógłby w tym czasie oddalić się ku reszcie. Zwłaszcza, że mogą się zaniepokoić jego przedłużającą się nieobecnością... chyba?

    Uznał jednak, że nie może tego uczynić, nie mając pewności co do tego, cóż uczyni klaczka po ubudzeniu się. Poza tym, serce mu się krajało, gdy myślał o zostawieniu jej w tym stanie.

    Rozejrzał się. Kilka solucji, choćby i nietrwałych, przychodziło mu do głowy. Potrzebował jednak komponentów, które umożliwiłyby mu wykonanie zadania. Pośród otaczającej go natury, postarał się wypatrzeć takie rzeczy jak błoto, niezbyt zdrewniały krzak, soczyste owoce oraz... kwiaty. Podjął próbę przypomnienia sobie, jakie to zerwała i zebrała mała alicorn jeszcze przed tym, jak wiatr rozwiał jej kolekcję.. tę, którą to składała pod kopytami swej mamy... chciał zlokalizować wzrokiem przedtawicieli tych właśnie gatunków.

    Przestał gwizdać oraz machać skrzydłami. W przebrzmiewających odgłosie ostatnich nut melodii, szepnął najgłośniej jak umiał: ,Nieśmiały'. Uderzył skoordynowanym ruchem piór raz jeszcze, posyłając owe słowo, ową falę dźwiękową dalej, ku leżącej na trawie. Przedstawił się w ten, a nie inny sposób, aby źrebak nie zorientował się, czyj to głos do niej dobiega. Wiązał z tym także parę innych nadziei, między innymi taką, że mała pomyśli, iż rzeczywiście.obawia się nieco kontaktu z innymi jako wrażliwa, strachliwa istota..

  8. Wietrzyk zdecydował, że spróbuje czegoś, co pomagało ukoić jego własne uczucia. Wpierw jednak upewnił się, że jego kryjówką jest odpowiednio gęsty krzak, bądź coś w tym rodzaju, aby mógł poruszyć skrzydłami bez ryzykowania wykrycia... przynajmniej tak długo jak klaczka pozostawała pośród konarów tego samego drzewa.

     

    Rozejrzał się dyskretnie, rozważając jak okolica wpłynąć może na to, co zamierzał uczynić. Zastanowił się chwilę, przywołując w myślach takt, melodię... wreszcie machnął skrzydłami. Wpierw jednym, następnie drugim, zrobił przerwę, załopotał cicho obojgiem... strugi wiatru skierował w różne strony ~ korzystając z wąwozów oraz wyżłobień w korze (nie był pewny, czy mają one jakąś inną, specyficzną nazwę) niczym z fletów. Fakt, nie były to zapewne jednolite nuty, lecz potrzebował jedynie orientacyjnie wiedzieć, jakie tony ma do dyspozycji. Postarał się zapamiętać, które drzewo jak brzmi, a następnie dopasował je w prostą melodię, ot. akompaniament, element grający drugie skrzypce. Sam bowiem planował zagwizdać znaną mu piosenkę, nie ważąc się podnieść głosu, być może już przez pewnego kuca znienawidzonego..

     

    .. gwizd drzew obecny był także po to, by sam nie został odnaleziony zbyt szybko. Własny ton postarał się upodobnić do tego, który otrzymywał z pomocą natury. Wątpił jednak, by imitacja była wystarczająco dobra.

     

    Machnął jeszcze razy parę w kierunku liści, aby ich szum zabrzmiał niczym szmer widowni przed przedstawieniem. Chętnie dodałby jeszcze je jako swój instrument, ale był przekonany, że z tym nie wyrobi. Muzyka nie była jego talentem, jedynie jednym z zainteresowań - a i tak próbował tu dodać do zwyczajnego repertuaru nowy element. Nie miał co brać na siebie więcej, niż miał szansę udźwignąć.

     

    Wreszcie, złożył pysk w dzióbek i wypchnął z płuc ożywczą strugę. Wpierw delikatnie, niespiesznie, stosunkowo cicho.. nie była to kołysanka, ni pieśń podróżna. Miała w sobie coś z tego dwojga, jednak i więcej. Nie był w stanie jej nigdy zdefiniować. Było w niej parę kropli melacholii, acz i drobina nadziei, spokój, obietnica, acz i iskra szepcząca ,,dalej..."... dlatego ją właśnie wybrał. Gdy jej słuchał, za każdym razem zdawała mu się czymś innym. Uznał, że lepiej uczyni, dając przemówić melodii tam, gdzie słowa zawodziły.

  9. (Rocznica)

    Breeze Wavetrot

    Po dłuższej chwili rozmyślania, Wietrzyk doszedł do wniosku, że chmury te są zapewne projekcją uczuć młodego pegazorożca. Przywoływała je bezwiednie w chwili bycia pożartym przez targające nią, gwałtowne uczucia. Znajdowały one ujście w czymś.. znanym?

    Wyładowania elektryczności przywoływały na myśl pegazowi pokrewieństwo pomiędzy magią dwojga czarnych alicornów. Być może była to jej czysta, niezwiąza forma, krążaca pomiędzy trwalszymi konstruktami? Tymczasem, ta właśnie forma chmur była sprawą rodzinną, czymś przekazywanego razem z rogiem? Kto wie..

    Wietrzyk zdecydował, że rozważania nad naturą tych niezwykłych istot zostawi jednak na kiedy indziej. Niezależnie z jak niecodziennym oraz niebezpiecznym stworzeniem miał do czynienia, nadal był to źrebak. Płaczący, samotny źrebak.

    Ignorując magiczną scenerię, powstał ze swego mięciutkiego punktu obserwacynego i poleciał dyskretnie pomiędzy drzewa - w pobliże miejsca, gdzie szlochała klaczka. Zabrał chmurę, na której dotychczas siedział, wraz ze sobą. Popchnął ją delikatnie tak, aby wylądowała, niczym kołderka, na tej, u której domyślał się braku umiejętności latania.

    Schował się. Sądził, że jego widok jest tym, czego maleńka teraz najmniej potrzebowała. Pomimo tego, że po wydarzeniach dnia dzisiejszego czuł się jak piorunochron na emeryturze, żal mu było tej klaczki. Zastanawiał się jak zareaguje na ciasto i łóżko, jednak nie śmiał zaryzykować wyjrzenia, przynajmniej na początku. Wpierw wyłącznie nasłuchiwał.

  10. Plująca Ogniem, Ciastożer, Atramentowa Chmurogrzywa, Mistycznolot, Pierwszy Alicorn, dwóch ogierów, co wyglądało jak bracia oraz coś, co udawało Kapitana, ale nim nie było. Ach, i Śmigająca Stopa.

     

    Czyli... z tego co pamiętam, byłoby sześcioro klaczy i troje ogierów.

     

    (sprawdza, czy o kimś zapomniał...)

     

    Hahah! Przegrałem!

  11.  

     

    Na następny raz, proponuję załatwić numer do pau osób które regularnie chodzą na meety.

     

    Mam ich kilkadziesiąt, nie miałem jedynie jak zadzwonić. ^^

     

    Widzę, że ma kilkumiesięczna absencja dała się we znaki. ,,Nowi" mnie nie poznają..

     

    Spodziewałem się grupy w owych miejscach, mając ku temu raczej konkretne podstawy..

  12. Stało się. 

    Termin minął, a jak dotąd zostało wysłane jedno podanie.

    Nie otrzymałem też żadnego pw z prośbą o przedłużenie okresu składania KP.

    Rekrutacja zostaje zamknięta.

     

     

    Kacpi01_PL: mógłbym poprowadzić Ci tę przygodę, ale mijałoby się to z celem. Multisesją by to nie było.

    Jeśli planujesz szukać podobnych realiów i ustawienia świata gry, spróbuj szczęścia u jednego z oficjalnych, forumowych Mistrzów Gry. Zasada nie wysyłania tej samej KP do dwóch różnych MG dotyczy tylko ich działu, więc czuj się w mocy użyć ponownie tego dzieła, bylebyś przystosował to do ich wzoru podań.

     

    Sesja nie zostaje rozpoczęta.

    Jeśli komuś zależało na sesji w tych klimatach, a z jakiegoś powodu nie wysłał podania i nie czuje się z tym kontent, jestem otwarty na pw z detalami.

×
×
  • Utwórz nowe...