Skocz do zawartości

Plothorse

Brony
  • Zawartość

    324
  • Rejestracja

  • Ostatnio

Posty napisane przez Plothorse

  1. Dziękuję, długo szukałem tej informacji... Utsuho Reiuji... z tego co widzę, ciężko znaleźć jakieś jej zdjęcia, w których nie ma atomowego batona na ręce... szkoda.

     

    Co do owych postaci - cóż, nie powiem, żebym się tego nie obawiał...

     

    Tak, czy owak - jeszcze raz dziękuję.

  2. Touhou ~ ta słynna seria, o której tyle się słyszy...

     

    Jeesh. To uczucie: gdy na pierwszym meecie rozpoznajesz z tytułu puszczoną Ci przez nowo poznaną osobę piosenkę (Bad Apple), a nie jesteś w stanie utożsamić się z tytułem...

     

    Raczej nie mam co się chwalić, jeśli chodzi o doświadczenie w tej dziedzinie.

    Szczerze powiedziawszy, nie miałem nigdy okazji bezpośrednio zagrać w którykolwiek z tytułów z tej serii... pobieżnie przejrzałem parę doujinów w obcych językach, zobaczyłem jakiś gameplay... tyle. Nie kojarzę postaci, chyba że kilka bardziej rozpoznawalnych z samych imion (Remilia, Youmu...) No.. jest maleńki wyjątek (Wielka i Potężna Cirno...), ale to wyjątek... potwierdza regułę.

     

    Mam jednak dwie małe prośby... pierwsza związana jest bezpośrednio z owymi quizami. Coś mnie podpuściło, by je szczerze rozwiązać. No i teraz mam... 4 różne wyniki. Kolejno: Marisę Kirisame, Reimu Hakurei, Alice Margatroid oraz Youmu Konpaku.

    Nie znam się, zatem chciałbym spytać... czy jest coś, co je łączy, czy też są to po prostu dosyć niezbieżne wyniki (oceniając po długości quizów, nie zdziwiłbym się...)

     

    Po drugie, co chyba ważniejsze:

     

    Znalazłem ze... dwa lata temu obrazek postaci... zachowałem go, miałem w tym swój cel. Wydaje mi się, że była ona z tej serii. Niemniej jednak, spoglądając później na postacie z Touhou, nie byłem w stanie jej zidentyfikować.

     

    Drogi Warmenie... bądź też - drogi ktokolwiek, który to czytasz - czy mógłbyś/mogłabyś mi powiedzieć cóż to panienka...?

     

    <saucy?>

     

     

    2fBnA4G.jpg

  3. Jeśli Rainbow1234567890 życzy sobie wystawić Sonica, ja do tej rundy poproszę Hidden Phantoma.

    Jak już wspomniałem - z racji tego, aby zgadzał się wzrost walczących.

     

    <To będzie raczej niełatwa walka... biorąc pod uwagę typ przeciwnika...>

  4. Podziękować, nie gratulować. ; )

     

    Więc... mogę jeszcze oficjalnie Ci podziękować...

     

    Dziękuję.

     

    Jeśli Cię to pocieszy - od ,,cholernie irytujących" pocisków Omegi padł nawet Guts, wycofany z turnieju przez Sakadetsu ze względu na to, że był zbyt OP... mego Omegi było wersji kilka... zobaczyłem go chyba ze 3 razy w walce. Wystarczyło, bym sam zdecydował o jego dymisji...

  5. Wa~armen... mógłbyś schować i tę ostatnią linijkę w spoiler? Jest bardzo wymowna...



    Znowu nie przegrałem! O żesz... ale przynajmniej byłem tego blisko. ^^

    Istotnie, Remilia mogła tu wygrać. Jednakże, po kolei...

     

    Ogólne przemyślenia, dotyczące zbalansowania pojedynku:

     

    Ważnym aspektem tej bitwy był rozmiar Zero... jak Warmen wspomniał - będący jego plusem oraz minusem... oraz brak możliwości obrony.

    Owszem, zadawał spore obrażenia pojedynczymi ciosami, ale nie potrafił składać ich kombinacji, jak Remilia.

    Strzelał bez kosztów, ponownie jak Ona. Miała ograniczoną paskiem w prawym, dolnym rogu możliwość wystrzeliwania kolców... jednakże, na raz mogła ich wystrzelić wiele więcej.Czyniła to też praktycznie natychmiastowo, w przeciwieństwie do powolnej, tradycyjnej ,,ścieżki" Omegi, składającej się z dwóch strzałów oraz jednej fali energetycznej z miecza.

     

    Remilia nie użyła Pocałunku Wampira... niemniej jednak, Zero nie użył Supremacji Niebiańskiego Blasku. On także się nie leczył.

    Szale w tym wypadku, jak sądzę, w miarę się wyrównały.

    Co potwierdził sam przebieg walki:

    Runda 1:

    Godna uwagi jest tu defensywa z 0:14. Odniosę się do niej później.

    O ile dla Warmena starcie to mogło być niesamowitym przeżyciem, o tyle z drugiej strony mogło to wyglądać dosyć... irytująco? Od 0:44 Remilia nie chciała po prostu grzecznie paść na ziemię. ^^

    Szczęśliwie jednak spojrzałem na paski życia dopiero przy drugim oglądaniu walki, zatem ani trochę nie umniejszyło to mej przyjemności oglądania. Z mojej perspektywy wyglądało to tak, jakby Remilia pięknie się wybroniła. Brawa dla niej.  To godny przeciwnik. <jej sposób powrotu, z odbijaniem się od ścian w celu ataku z doskoku, przywodzi mi na myśl styl walki podstawowej formy Modelu Z... niemniej jednak, brak mu reszty ruchów Remilii>

    Ta pierwsza runda poniekąd przywołała mi wspomnienia z tego, pamiętnego pojedynku... Gutsa z opętanym Modelem Z <proszę zwrócić uwagę na paski życia w 1 rundzie.>

    To była iście epicka porażka mej postaci. ^^

    Tu dopiero rozmiar odegrał znaczenie:



    Runda 2:

    1:07 - pierwszy raz widziałem, aby tak właściwie został przez bota wykorzystany special powietrzny.

    Remilia zagrała tu spokojnie i stylowo. Bardzo jej się to opłaciło. Szczerze powiedziawszy, zostałem zaskoczony tym, jak wyglądało uszczuplanie pasków życia w tej rundzie... wydawałoby się, że Remilia skończy sprawę... a tymczasem, Zero zebrał się w sobie i od 1:43 do samego końca rundy - przez prawie 20 sekund nie dał siebie drasnąć. I bynajmniej całość tego czasu nie była wypełniona spamowaniem strzałami.

    No i kolejny podwójny Knockout, o czym to już, w swej realcji, wspomniał Warmen.

    Wierzyć się nie chce.

    Runda 3:

    Trzecia runda nie została skomentowana za Inkwizycję... pozostaje mi się tym zająć.

    Zero przyjął inną taktykę. Skoro nie mógł się fizycznie bronić, zaczął stosować inne techniki unikania obrażeń. Strzelanie we wrogie pociski w celu ich zneutralizowania, schylanie się przed wrogimi ciosami oraz przeskakiwanie nad nimi. Dało to przeciętny rezultat.

    Remilia czyniła co mogła, aby położyć swego oponenta na łopatki.

    Omega (no tak, wybaczcie, że na opisie jego akcji się skupiam... jednakże, jego właśnie bardziej znam... a co za tym idzie... capt. obvious) ponownie, od 2:30, zmienił swój styl walki. Zaczął wykorzystywać cios wspomagająco-defensywny (ten, o którym wspomniałem w 0:14) wskakując prosto w Remilię tak, aby uszkodzić ją zarówno mieczem, w czasie wirowania, jak i praktycznie wszystkimi falami, wytworzonymi w czasie ataku. Choć siła tej techniki - jako rozproszonej - jest zazwyczaj niewielka, w wypadku użycia z bliskiego dystansu zadaje bardzo duże obrażenia. Pozwoliło to robotowi na wyrównanie walki.

    Szczerze powiedziawszy, w momencie w którym Remilia wykorzystała przerwę pomiędzy poszczególnymi ciosami speciala Omegi na aktywację własnego (mistrzostwo) mógłbym liczyć na koniec walki... no, gdybym nie spojrzał na pasek buforowania. Co się bowiem okazało...?

    Choć strzelanie przyniosło wymierny efekt, dopiero użycie przez złotowłosego pomniejszonej wersji Miażdżyciela Spadającego Feniksa do zatrzymania Remili w powietrzu, zadecydowało o wyniku. Omega Zero zakończył trzecią rundę ryzykownie, w sposób, w jaki starał się umniejszać pasek życia przeciwnika od 2:30.

    Choć wyglądało to tak, jakby sprowokował Remilię do zaatakowania go, bezbronnego, w powietrzu... <jak szybko się przysunęła...>

    Runda 4:

    Cóż... Remilia tu sobie już na początku nie poradziła... i w rezultacie, rzeczywiście, jakby odpuściła pod koniec. Special w 3:21 został wykorzystany... jak od niechcenia.

    Kilka odważnych dashów, w tym i pod lecącymi kolcami... para Rozdzieraczy Niebios, połączona z pociskami energetycznymi, załatwiła sprawę. Po jedynym celnym ataku Remilii (Bezsennym Czerwonym Mieście?) partia szybko się skończyła.

     

    Zero: ,,Wreszcie padła... nareszcie czas na drzemkę..."

     

    Podsumowanie:

     

    Ta walka... mogła naprawdę inaczej się skończyć. Omega zaskoczył mnie wykorzystaniem niezbyt szerokiego spektrum swych ciosów w efektowny i efektywny sposób.

    Mam nadzieję, że podobała się ona pozostałym forumowiczom, podobnie jak mnie i memu adwersarzowi.

    Dziękuję, Warmen. Niemniej jednak, wolałbym chyba, abyś wygrał... Choćby i po to, aby me przypuszczenia były słusznymi...

    <Posiadam zbyt dużo zwycięstw na koncie w stosunku do przegranych. Mam nadzieję, że w następnej rundzie znajdzie się ktoś, kto zjedzie mojego Toumę... : >

     

    Dzięki Ci też wielkie, Saka, za sklecenie tej walki...

  6. Przemyślanym krokiem, jak sądzę, było napisanie ostatnich zasad białą czcionką, bez dodania ciemniejszego tła. Dzięki, temu osoby korzystające z białego stylu forum nie są w stanie ich dostrzec.

    Widać jednak było lukę pomiędzy tekstem, więc chyba wiadome jest, że wypadałoby zaznaczyć to i przeczytać, albo ruszyć głową. Chyba oczywiste jest, że żadne sesje nie przyjmują historii zawierającej pięć zdań, prawda? Było to już zresztą upominane wyżej.
    ~KreeoLe

     

    Przykłady kp powyżej świadczą, że nie dla każdego oczywistym jest, aby szukać niewidzialnego tekstu, choćby i w takiej luce.

    Tekst pisany oficjalnie winien być spójny, aby nikt nie miał problemów z przeczytaniem go całego.

     

    Zgodzę się, że nie słyszałem o sesji, w której przyjęto kp z historią o długości pięciu zdań. Niemniej jednak, upomniane zostały prace o długości około 180 oraz 280 słów. W owym upomnieniu nie został podany limit 300 słów. Owe upomnienie nie uczyniło też białej czcionki na białym tle widzialną.

    Naprawiłam! Już nie jest biała... Nawet nie wiedziałam, ze była biała... Przepraszam za niedogodności. ~Moonlight

  7. Nareszcie! Limit internetu odnowiony! Można zobaczyć i skomentować walki...


     
    UWAGA

    Zdecydowałem się na drugą postać. To będzie ktoś z uniwersum Megamana... niewielkich rozmiarów. Uznałem, że będę jej używać jedynie do pojedynków z niewielkich rozmiarów przeciwnikami, jak choćby Sonic, Gajeel, czy Itachi, aby nie mieć tej przewagi, że inni nie mają szansy go trafić.
    Moją drugą postacię będzie Hidden Phantom z Megamana Zero.

    Jednakże, nadal obecnie walczącą jest Kamijo Touma.

    Itachi vs Deadpool


    Pierwsza runda. Początek - dominacja Deadpoola. Itachi miał trudności z poradzeniem sobie z taką... nawałą ciosów. Niemniej jednak, pozbierał się i dzielnie wybronił. Miodzio.
    Niesamowicie wyszło to, jak Itachi wyłonił się z rzuconego uprzednio przez Deadpoola granatu. ^^
    W drugiej ninja zaczął ostrzej sobie pogrywać. Przeszedł od razu do ofensywy, przez co boleśnie oberwał. Niemniej jednak, atak okazał się być skuteczną obroną... było niezmiernie blisko. Lód zdominował jednak ogień.
    Finał... od razu dwa przerwane comba. Ostro. Czerwono-czarny obrażający niecenzuralnymi słowami czarno-czerwonego. Obrona Itachiego nie do złamania... prawie. Z wyjątkiem lodu, w którym... zaraz, co proszę? Itachi, skuty w kostkę lodu nawala przeciwnika? :lol: Prawdziwy ninja... wszystko gra pozorów.
    Deadpool wziął sprawę za mało na serio.



    Natsu vs Cloud


    Pierwsza runda - małpia, ognista dziczyzna, zakończona wesołym skakaniem po twarzy Clouda. Łoł.
    Druga. No, no. Blondyn z Buster Swordem zaczął pokazywać na co go stać. Poradził sobie, pomimo samotnej walki przeciwko dwojgu <niecny atak niebieskiego, latającego kota>

    Climhazard. Ciekawie to brzmi...
    Trzecia - o tak! W to mi graj... a Ty, kocie, rycz...

    Biedny Spin się spina... no dobrze, może nie do końca... ale nie mogłem się przed użyciem tego wyrażenia powstrzymać. Sorki, Spinwide.
    Znajdziesz kogoś jeszcze lepszego, zobaczysz.




    Punisher vs Gajeel


    Ta walka idealnie ilustruje to, dlaczego zdecydowałem się nie brać mego poprzedniego, zarąbistego trio o niewielkich rozmiarach do tej edycji. ^^ Biedny Punisher przez cały czas walki musiał widocznie walczyć nie tylko z rurorękim <ktoś podwędził Mario i Luigiemu środek transportu>, lecz i z policją - przez cały czas trwania walki oddawał bowiem strzały nad głową Gajeela... Nie wspominając już o innych ciosach, oddanych w powietrze.
    Obaj walczyli, zwracając dużą uwagę na obronę. Walka nie wydawała się jednak aż tak statyczna... może nie sprawiała wrażenia inteligentnej, rozegranej partii, ale nie odrzucała z miejsca nudą.
    To była wyrównana walka... któż wie, jak by się skończyła, gdyby tylko Gajeel nie zaczął pakować ciosów w bezbronnego pod ścianą Punishera?
    Chybiony special na początku trzeciej rundy... ciekawe, czyja była ta krew...?
    Podsumowując... średnio ponętna rozgrywka.



    Kanade vs Touma


    Walka wygrana. Cóż. Zaskoczenie? W tej kwestii niekoniecznie. Touma bije się jak trzeba... normalnie, bez przesady. Nie wali laserami, lecz pięśćmi, jak zwykłe, zdrowe chłopiszcze. Porusza się przy tym bardziej chyżo niż się spodziewałem. Jestem zadowolony, mimo iż wolałbym chyba trafić na lepszego przeciwnika. Mam nadzieję, że chociaż Xyz na tym skorzystał... Ponieważ, co się tyczy naszego aniołka...


    Najwyraźniej ulepszyli Kanade... tamta jej wersja, bawiąca się przez większość czasu w ładowanie energii ,,wizualizacją skrzydeł", nie potrafiłaby sklecić tak ładnych combo. Tego tej Kanade nie odmówię. Cieszę się, że potrafi cośkolwiek uczynić.

    Odpowiadając na Twą wypowiedź tyczącą się kwestii odliczania, RainbowDash123456789 (ależ fajnie jest jest przeciągać palcem po klawiaturze w czasie pisania Twego nicku ^^) to odliczanie, jak zapewne zauważyłaś, związane jest z 10-sekundowym limitem czasu trwania klona, który sobie Kanade zapewniła... tyle, że Touma posiada umiejętność negowania wszelkiego co magiczne, specjalne, wyjątkowe itp. za pomocą swej ręki... o ile nią bezpośrednio tego czegoś dotknie.  Tu Touma po prostu dotknął klona... używając przeznaczonej do tego, specjalnej pozy blokującej. Za pierwszym pojawieniem się drugiej Kanade ,,dostawał bęcki" od klona, bo biegł na złamanie karku za uciekającym oryginałem. : D


    Też jestem ciekawy tego, jak sobie poradzi w następnych rundach...

    Spin - szczerze powiedziawszy, taką sytuację na oczy pierwszy raz widzę - a nie raz już Toumę w akcji widziałem. Niemniej jednak, chyba Cię rozczaruję... nie posiada on wielu combo do epickiego zakańczania rund. Zaledwie trzy, z czego dwa zostały przedstawione, a trzeci to ostateczny, więc...

    Rozumiesz.
    Nie chciał od razu pokazywać swych wszystkich atutów, choćby i skromną miał ich talię. : )



    Testament vs Sasuke


    To był dzień bladej twarzy! Testament, pomimo poprzednich porażek, pokazał, że jest prawdziwym koksem! <jej, cóż za kolokwialne wyrażenia...> Pokonał... nie, on ZGNĘBIŁ Sasuke, pomimo mnogości jego przebajerzonych speciali i szybkości rodem z DB. To była uczta dla oczu.
    0:12 - Testament to ekshibicjonista!
    Nie chciało mi się wierzyć, że tak bardzo bliski zwycięstwa był już w drugiej rundzie... no, przepraszam. On się uśmiechał, wystawiając na ciosy wroga! Zdawał sobie sprawę ze swojej wyższości i nie wahał się tego okazać.
    Wygrał. Wygrał! WYGRAŁ!
    O taaaaaak! Tak bardzo na to liczyłem. ^^



    Sonic vs Jin



    Ta walka niesamowicie mi się spodobała! Co tu powiedzieć... Tak wielkie zaskoczenie po pierwszej rundzie! Odwet, kontratak, wyjście na całego... obie postacie zaprezentowały forumowiczom swoje umiejętności... w trzeciej Sonic pokazał jak niebieskie jest szybkie i jak szybkie jest sprawne. Prosto rzecz ujmując. XD
    Bawił się z Jinem.
    Ten jedynie mógł mu coś zrobić, gdy go schwycić. Jak z antagonistami w kreskówce...

    To ,Hiiiii!" z emocji po tym jak special Sonica nie wyszedł pod koniec, a zostało jeszcze parę sekund do końca, z minimalną ilością życia po obu stronach. I do tego ta nastrojowa muzyka, podkreślająca rosnące napięcie z sekundy na sekundę... to było piękne.




    W tych oto wszystkich trzech, ostatnich walkach podkłady uznałem za pasujące. Tak na wstępie.

    Majin Vegeta vs Portas D. Ace:


    Ciekawa walka, naprawdę. Postacie ukazały szeroką gamę różnych ciosów <nie licząc speciali>, które rozłożyły na czas trwania bitwy. Dawno już nie było... podwójnego knockoutu? Zdecydowanie.
    Całość, zwłaszcza ze względu na ,,jednospritowość" ciosów Vegety zdawała się nieco walką wyciętą z pomalowanej mangi.
    Dopiero po zobaczeniu filmiku po raz drugi zdałem sobie sprawę z tego, że przez cały czas trwania walki Vegeta w ogóle nie ładował swego paska energii/nie używał speciali <Eksplozję nie uznaję za takową, z racji nie użycia do niej energii> Tymczasem, pomimo tego, poradził sobie... Ba. Nawet momentami przygniótł swą przewagą wroga do ściany.
    Rolę dziczyzny odegrało tu zupełnie nie pasujące logo Capcomu. ^^



    Goku vs Super Mario:


    Myhell się najprawdopodobniej zdziwił. : D
    Pierwsza runda typową sieczką. Bah! Dajesz, Goku! Tyle, że przyczyniłeś się do własnej zagłady, waląc we wroga kulkami, które karzełkowi nazbyt krzywdy nie czyniły, a energią obdarowywały... Pod koniec tej części Saiyan był zdecydowanie zeźlony. Aż się musiał chłopak nakrzyczeć. <Cóż się dziwić? Z kim to mu się bić każą?>
    Druga runda - Goku zapomniał Kamehy... przyswoił zamiast niej Hadouken. ^^ Niby wszystko idzie jak po maśle, a tu... Mario breakdance! I ni ma co robić, bo ciosy się go nie imają. Puff...
    Trzecia. Potężny Kaioken combo, zakończony... podtrzymaniem wroga, co by sobie o ziemię kombinezonu nie podrapał. Cóż za dżentelmen z tego Goku... choć wyglądało to poniekąd przez chwilę tak, jakby miał zamiar czymś energetycznym swego wroga poczęstować... lecz - czy to zapomniał, czy energii mu nie starczyło... czy też nie tylko Kameha mu z głowy wypadła? Whatever.
    Chłopak wygrałby na spokojnie, lecz znowu Mario zasięgnął swej jedynej opcji na pokonanie syna Fashy i Bardocka... co poradzić?
    Miejmy nadzieję, że ten raczej mało spodziewany finał nie będzie rzutował na morale Goku w turnieju postaci mangi/anime...



    Bogini vs Diabliczka:


    Głównodowodząca Rycerzy Zodiaku jak zwykle nie żałuje długiego intro... wskazania na to, jak to staje w obronie nie będącego w stanie się bronić... dramatycznego mierzenia się wzrokiem z podobną jej pod względem koloru włosów panienką...
    Athena stanęła naprzeciw zdecydowanie mobilniejszej (i składającej comba) Remilii. W wypadku Mugena, te kwestia zazwyczaj przesądzają sprawę... tak było i tu. Choć niski wzrost skrzydlatej też rzutował na wynik. Wiele ciosów, w tym speciali Atheny po prostu chybiło celu... Niemniej jednak, pomimo tego, Athena walczyła tu niezwykle dzielnie. To prawdziwa bohaterka tej walki. ^^ Dała odpór wrogowi, pomimo jego przeważającej siły.
    Obie panie wykazały się znajomością sztuki pojedynkowania się. Walka była zawzięta. Możnaby ją porównać do fal sztormowych, uderzających o klif.
    Zaraz... co się stało z pociskami w 2:40...?
    <Dziabanie kijkiem... bezcenne. XD>
    3:03 - próba ukradnięcia czapki za pomocą pantofla zakończona porażką.
    I jak by tak jeszcze móc zrozumieć cóż pewna konkretna osóbka miała na myśli pod koniec...

    Nie no, ogółem wyszło to bardzo wdzięcznie.



    Jeśli chodzi o pojedynki, to ja mam jedną prośbę. Chciałbym zobaczyć w ogniu walki moją najgorszą z mych trzech najlepszych postaci, których to nie wybrałem do tej edycji... Omegę Zero. Szczerze powiedziawszy, wątpię, aby sobie poradził, lecz strasznie za nim tęsknię... rzecz w tym, że postacią, której chcę rzucić wyzwanie jest REMILIA. Sądzę, że rozentuzjazmowana osoba, która ją wybrała z pewnością chętnie zobaczy ją ponownie w akcji... mam rację, drogi Warmenie?
    Wersja, która niegdyś zawalczyła z Gutsem. Nie ta, posiadająca darmowy atak leczący oraz nie ta, zajmująca się przez większość czasu rzucaniem wroga. Jak cuś...

  8. Guts jest naprawdę spoko. ^ ^

    Niemniej jednak, do Kakashiego żywię szczery sentyment - i to z wielu powodów. Sorki, mistah berserker... przynajmniej wyżej tu od Alucarda mierzysz.

    Cieszy mnie, że ninja najwidoczniej wejdzie do półfinału... choć z finałem zdecydowanie może mieć problem.

    Jakkolwiek, Goku nie wygrywający turnieju...? : D

    Vegeta byłby zdziwiony.

    Jestem bardzo zainteresowany półfinałami... chyba nawet bardziej od finału.

     

    Epickości lat młodych - ruszaj do boju...

     

    <mam nadzieję, że w następnej edycji ktoś zgłosi Power Rangersa... hmm... zielonego?>

     

    PS: tajemniczy zamaskowany zwany ,,Niktem" chyba stracił poparcie...

  9. (W ostatnich dniach sami doświadczyliśmy tego rodzaju nagłych załamań pogody... w ich świetle, nagły, intensywny opad deszczu nie wydaje się aż taki straszny. W istocie, duże kałuże tworzą się momentalnie. ^^)

     

    Pegaz, porażony, acz nie zrażony niepowodzeniem, postarał się wydobyć z tej burzowej matni.

     

    <To nie są zwykłe chmury> - musiał to przyznać.

     

    Zdecydował się odrobinę oddalić i spojrzeć na tę scenerię z szerszej perspektywy. Wybrał na ten cel jakąś niewielką, zwykłą chmurę... bał się zaryzykować umiejscowienia na czubku jakiegokolwiek drzewa. Sądził, że być może coś mu umknęło... przyjrzał się temu skąd konkretnie pochodzą chmury, ściągane przez małą alicorn... oraz gdzie i jak się gromadzą. Czy aby krople z nich padają bezpośrednio na kuce, na klaczkę? Może obłoki układają się w jakiś konkretny wzór na niebie?

     

    Postarał się ocenić, czy aby w swym pośpiechu nie przecenił zagrożenia, jakie mogły stanowić rzęsiste opady... czy aby Słonecznej Dolinie istotnie zagraża niebezpieczeństwo. Postarał się zlokalizować rzekę, czy jakiś większy strumień... ewentualnie przerwę w górach, górkach i pagórkach, cokolwiek by nie okalało ten region. Pragnął sprawdzić, czy woda ma gdzie bezpiecznie spływać - i czy aby nie zmieni się to miejsce w jeden, wielki basen w razie jeszcze większego pogorszenia sytuacji pogodowej...

     

    Przy okazji zerknął na grupę kuców na polanie.

     

    <Czy naprawdę nie widzą tego deszczu...?>

     

    Przeszło mu na myśl, że widzi te ,,płaczące" chmury jako jedyny, który dostrzegł... który pragnął w tej chwili dostrzec uczucia źrebaka.

  10. Wybaczcie brak odpowiedzi, ale będę mógł ją dopiero napisać w piątek. Czyli... po 4, nie 3 dniach. Tak, uznam, że wróci to do zakładanej na początku normy...
    Choć przydałoby się zdefiniować obecną formę normy...
    &nbsp;
    Zegarmistrz - wejdę, o ile nie jesteś w stanie kontynuować rozgrywki na godziwym poziomie z odpowiednią częstotliwością. Do Ciebie należy ocena, czy aby - ,,pomimo tego, że sesja Cię nie pochłania" - jesteś w stanie temu podołać
    Raczej wierzę Ci do Twego życia, lecz... post pisany tygodniami? Szczerze?
    Niemniej jednak - znam ból utraconej, długiej odpowiedzi. Polecam w tej kwestii notatnik. Często najlepsze rozwiązania to te najprostsze.
    &nbsp;
    Sorki za offtop. Postaram się, aby to był ostatni... mam nadzieję, że więcej nie będzie potrzebny.

    [hr/]

    No i, zgodnie z obietnicą, piszę w piątek... jestem w kij zmęczony, ale... ważne, aby być słownym, nie?



    <To właśnie jest nasza, niejasna przyszłość> - pomyślał jednorożec, spoglądając na ostatni z fresków.

    Wtem, odwracając się instynktownie za źródłem głosu, dostrzegł rosnące w jego oczach monstrum...

    -Vivacious! - krzyknął swym zachrypniętym głosem - Uciekaj stamtąd!

    Uczynił to, niezależnie jak bardzo ta idea mogła się już w tej chwili wydać kuszącą owemu pegazowi. W tm samym czasie skoncentrował się na przekazaniu stworowi jednej z nękających jego samego dolegliwości... uznał, że ból, czy jakiekolwiek uszkodzenie kończyn nie zda egzaminu w starciu ze stworem, który najwyraźniej gdzieś miał ogólnie przyjętą przez żyjące stworzenia zasadę grzecznego umierania.

    Postanowił zatem go spowolnić, by dać szansę pegazowi na ucieczkę... poprzez nasłanie na wroga choroby, która co prawda mogła sprawić mu ból... lecz, co ważniejsze - w fizyczny sposób miała ograniczyć możliwości ruchu organicznej istoty.
    Przynajmniej, miał na to nadzieję... obdarowując nieumarlaka reumatoidalnym zapaleniem stawów...

    Po uczynieniu tego, zbliżył się tronu na tyle chyżo, na ile pozwalał mu jego, w najlepszym wypadku niepewny, chód. Pragnął przysunąć się doń, nie naruszając tafli wodnej... o ile wodą zwać się to winno. Zogniskował swe spojrzenie na tronie, sądząc, że być może właśnie tam znajduje się źródło ich kłopotów... zdecydował się zawierzyć ornamentom, pokrywającym ściany i poszukać owego kamienia... owych oczu... Wątpił bowiem, że dostanie na to drugą szansę.

    Przypuszczał, że pegaz, wziąwszy się wpierw za badanie zbroi, mógł przeoczyć wzrokiem tak niepozornie wyglądający przedmiot jak... kamień?

    Miał tylko nadzieję, że nie znajduje się on z jakiegoś powodu we wnętrzu owej upiornej mieszanki ciała i kości, niczym rdzeń jakiejś obrzydliwej maszyny....

    <Bah... naczytałem się zbyt wielu książek...> - myślał, gdy to zimny pot występował na jego pooranych strupami plecach.

    Posiadał plan. Nawet dwa. Proste, bo wszak w chwilę wysnute, niemniej jednak oba miały swe szkopuły. Pierwszy miał najwyraźniej limit czasowy, drugi - był raczej niebezpieczny. Zwłaszcza dla owego pegaza, póki tam stał...

     

  11. Umm... powiem tak. Lemuur zniknął. Zegarmistrz najwyraźniej sobie darował.

    Kraina śmierci zeżarła połowę stanu graczy oraz dwóch Mistrzów Gry...

     

    Mam parę lat doświadczenia, zarówno jako gracz, jak i Mistrz Gry.

    Dopiero co skończyłem maturę, więc raczej miałbym czas ogarnąć coś dla Was pomiędzy sesjami na żywo.

    Dużo czasu.

     

    Pytanie tylko, czy byście tego chcieli... i ile z Was deklarowałoby chęć do dalszej gry.

  12. Co nie zmienia faktu, że sporo postaci w ogóle nie powinno się tu znaleźć, bo są po prostu nijakie.

     

    Klimuk - zdajesz sobie sprawę z tego, że tą wypowiedzią mogłeś zranić uczucia naprawdę dużej ilości osób?

     

    Wybacz mi dosadność, ale kolejnym swoim postem pokazujesz, że masz po prostu problemy z zaakceptowaniem tego, że inni mogą myśleć inaczej niż Ty.

     

    Z mojego punktu widzenia wygląda to tak, jakbyś starał się celowo wywołać kłótnię. NIe wygląda to na dojrzałe zachowanie.

     

    Zważ, proszę, na charakter tego przedsięwzięcia i nie umniejszaj przyjemności z niego pozostałych osób, biorących w nim udział.

     

    Nie wnoszę o to, abyś przestał tu pisać. Jedynie o to, abyś inaczej formułował swe wypowiedzi. Czy mógłbyś...?

  13. Fakt faktem, Ghościk radził sobie lepiej od Gohana... przypominało to poniekąd starcie wielu postaci z DBZ z Super Buu. On bowiem miał moc, a pozostali... technikę... co mu wszak wytknął Vegito. Sądzę, że pomimo porażki Ognistego Jeźdźcy, ta walka dobrze o nim świadczy. Nie miał bowiem takich problemów jak pozostałe postacie w konfrontacji z oponentami pomniejszych rozmiarów.

    Gohan w formie SSJ2 tryskał tu wręcz młodzieńczą energią. Od samego początku walki. Tak bardzo, że aż w pewnym momencie zapomniał jak się chodzi... no, ale nie przeszkodziło mu to w wygraniu. Otworzył puszkę dżemu, porażając przeciwnika jej zawartością. Zakończył bitwę niemalże jak w kanonie... as Solaris said.

     

    Saka - jeśli tworzysz ten test nie z jedną, a wieloma postaciami... to czy mógłbyś jako jedną z nich wybrać Kanade?

    Być może skorzystam na tym nie tylko ja, lecz także osoba, która Ją wytypowała...

  14. -Auć! - wyrwało się Wietrzykowi. Niezależnie ile razy doświadczył tego uczucia, nie był w stanie się do niego przyzwyczaić.

     

    W ciągu ostatnich godzin zrozumiał, że na lądzie chmury są co najmniej tak różnorodne jak na morzu... jeśli nie bardziej.

     

    Przyglądał się się teraz owym nieznanym mu latającym kłębom wody, zastanawiając się nad powodem, dla którego nie był w stanie ich sięgnąć.

     

    <Nie mogą być iluzją> - zdecydował - <iluzje nie kłują w zad...>

     

    Co prawda miał pewne niezbyt miłe przeczucie z racji mocnego podejrzenia magicznej natury tych chmur... niemniej jednak, jako kuc dosyć praktyczny oraz przyzwyczajony do wyzwań tego rodzaju, starał się znaleźć inne, logiczne wytłumaczenie tego zjawiska.

     

    <Muszą być zbyt rzadkie! Dlatego nie byłem w stanie ich tknąć i przez to wydają się z lekka przeźroczyste... niczym mgła!>

     

    Już miał się wziąć za zagęszczanie ich struktury... gdy zrozumiał, że nie ma powodu, aby to zrobić.

     

    <Jeśli to zaledwie rzadkie chmury, to z łatwością zepchnę je wiatrem...> - pomyślał, podejmując próbę uczynienia tego. Leciał naprzód, pomiędzy chmurami, zataczając przy tym dosyć szeroką spiralę. Tak, jakby swym wiatrem zwijał dywanik z chmur. Jego celem było przegnanie ich części, niekoniecznie całości, poza obręb górzystych wzniesień okalających Słoneczną Dolinę.

     

    <Tam spłynie już na spokojnie... a w mniejszej ilości, i tutaj chmury te nikomu nie zaszkodzą...>

     

    Jedna tylko myśl nie dawała mu spokoju:

     

    <Skoro to tylko rzadkie chmury, to skąd w nich tyle wody...?>

     

    Chyba czegoś tu nie rozumiał...

  15. Za co? Za rozgrzewającą serce Pw.

    Co do sygnatury: dziękuję... lecz zaraz, jakie tło? :rdderp: Aaach... przełącz proszę na chwilę na jasny styl forum, dobrze? :rd4:

    Niemniej jednak, masz rację... ustawienie go zaledwie jako pasującego do jednego z dwóch stylów nie załatwi sprawy... duh, jak to się robiło...?

     

    Wietrzyk sądził, że odetchnie z ulgą... lecz niedługo dane mu było cieszyć się tym maleńkim sukcesem. Uszy opadły na widok zbierającej się w nadnaturalny sposób burzy. Ukazujące się pełniejszymi niż zazwyczaj oczy, przez pełnych parę sekund, śledziły bezwiednie gromadzące się na powrót siły natury...

     

    <To... jej emocje to sprowadzają? Nie... przecież już wcześniej była w tym stanie... chyba...?>

     

    Pegaz potrząsnął głową, wyrywając się z otumanienia. Dotarł do niego fakt przerażającej szybkości gromadzenia się wody. Zrozumiał, że niezależnie czy klaczka ta czyniła to celowo, czy też nie, musiał działać. Wzniósł ku górze. O ile to było możliwe, starał się nie lecieć bezpośrednio przez ścianę deszczu.

     

    Uznał, że nie ma po co stracić czasu na lecenie po pozostałe kucyki. Nie, bynajmniej nie sądził, że uda mu się poradzić z czymś takim samemu..

    Uważał, że jego nowo poznanym znajomym wystarczy chwila na ocenienie zagrożenia... miał nadzieję, że pogoda tego rodzaju w Słonecznej Dolinie nie jest normą... i, że Kucyki nie zlekceważą tej sytuacji.

     

    Wzniósł się nad jedną z większych chmur. Rozejrzał się, oceniając sytuację i wypatrując co większych mas pary wodnej. Przymierzył się... Pracę rozpoczął od selektywnego skopania tej, do której się zbliżył... w taki sposób, aby pioruny z niej wyzwolone, pomknęły w kierunku pozostałych, większych chmur i rozerwały je na mniejsze.

    Liczył bowiem na to, że jeśli podzieli chmury na mniej więcej równe fragmenty, będzie w stanie przesunąć większą ich ilość za pomocą pojedynczego podmuchu. Nie musiałby bowiem wtedy oglądać się na prześcigające go maleństwa - Chmurany i pozostające w tyle wielkoludy - Chmuranosy...

     

  16. Grand Chase

     

    Ostrzem rozwiniętego na ostatni poziom bohatera Siegharta jest dwuczęściowe ostrze, zwane Soluna. Mniejszą częścią, którą można odłączyć w celu uzyskania dwojga ostrzy, jest Luna. Soluna reprezentuje siły światła i ciemności bogów, prowadzących ich wojownika do zwycięstwa... czy jakoś tak.

     

    Skojarzyłem ten fakt dopiero po usłyszeniu nazwy zespołu kucykowego o identycznej nazwie...

     

     

    Edit:

     

    Sieghart przez bardzo długi czas (chyba 600 lat) był uznawany za zaginioną legendę.

     

    Sieghart posiada możliwość wejścia w ,,tryb gniewu" z potężniejszymi specjalami itp. W tym czasie jego oczy świecą się na biało w ten sam sposób co rozgniewanej Lunie.

     

    <tak bardzo ogarniać grę, w którą się nigdy nie zagrało...>

  17. <Nie umie jeszcze latać...> - zrozumiał Wietrzyk, spoglądając na jej wysiłki.

    Serce krajało mu się od takiego widoku. Kłuło go poczucie winy, ponieważ wiedział, że to on jest winny tych łez.
    Jedną z tych rzeczy, której nauczyli go rodzice było to, że należy być odpowiedzialnym za swe czyny...

    <Wtedy wydawało się to jeszcze takie proste...>

    Gdy klaczka zajęła już miejsce na drzewie i pogrążyła się w swym smutku, pegaz wychylił głowę z miejsca, w którym się znajdował. Rozejrzał się wokół po ziemi, przygotowując zawczasu drogę ku młodziutkiemu alicornowi. Na nic wszak zdałaby się tłumiąca dźwięki trawa, gdyby w tej chwili na coś nadepnął... pomimo stanu, w jakim się maleńka znajdowała, zapewne by go usłyszała.

    Breeze wychynął z kryjówki, ostrożnie stawiając kopyta. Podszedł do drzewa. Stanął na tylnych nogach, przednie opierając o pień. Wyciągnął swe ciało, starając się dosięgnąć pyszczkiem miejsca, w którym klaczka położyła owoce. Chciał delikatnie ustawić obok ciasto, po czym wycofać się ostrożnie. Miał jeszcze jeden pomysł...

    Przez cały ten czas serce biło mu mocno, bowiem bał się, że zostanie dostrzeżony.

    <Już pewnie bym jej nie zobaczył...>


    PS: Dziękuję...

  18. Głosy oddane...

     

    Cieszy mnie to, jak mocno trzyma się Kakashi.

    Mam cichą nadzieję, że dotrze do finału, pomimo ciężkiej opozycji.

     

     

    Xyz - pomysł na sposób aktualizacji tabelki jest genialny. :pinkie4:

     

     

    Spinwide - Chyba niekoniecznie. 6:6:6 Naprawdę wyrównana walka. ^ ^ Przynajmniej póki co.

     

    (Maleńki offtop do wglądu Spin' a:)

     

    Ten turniej mi o czymś przypomniał... widzisz, parę miesięcy temu spytałem dżina, Akinatorem zwanego, o postać z mojej ulubionej, zdecydowanie mało znanej manhwy <Immortal Regis> Po kilkudziesięciu pytaniach dżin stwierdził, że postać, o którą mi chodzi... to Guts. :ivXRI:

  19. Saka? Szczerze zastanawiam się nad wzięciem do drużyny tego pełnowymiarowego Zero, który zawalczył na początku wraz z Lucy przeciwko Itachiemu oraz Jokerowi... mógłbyś mu załatwić jakieś inne AI niż ostatnio (zgaduję, iż niejedno się po internecie kręci...) i zmontować jakiś test z jego udziałem? Bardzo bym prosił.

     

    Chciałbym uniknąć brania mojej niesamowitej drużyny postaci z Megamana do tej edycji. Były... zbyt dobrze zrobione w stosunku do innych, jak na mój gust. Wygrywanie nimi nie przynosiło mi aż takiej satysfakcji. Tymczasem, pragnąłbym zobaczyć w mych szeregach kogoś z tych stron...

     

    No i... tak. Biorę do tej edycji Kamijo Toumę.

    Nie jest świetny, ale dzięki temu właśnie nada się do czynienia ekscytujących bitew z przeciętnej siły przeciwnikami. ^ ^

     

     

    <Plottie patrzy cóż to za postacie wybierają osoby  uczestniczące w poprzednich edycjach... paczy i widzi...>

     

    Lucy?

    o_0

    Teraz mam ją widzieć przy boku zwycięzcy poprzedniej rundy?

    Haaah... jak by to delikatnie ująć... bardzo na serio myślisz o wygraniu tej rundy, nieprawdaż, Domine?

  20. No co my tu mamy...

     

     

    1. Dziury.

     

     

    Według mnie są bardzo ważną częścią każdego Podmieńca, ponieważ pełnią one funkcję czysto praktyczną. Sposób w jaki przemieniają się wygląda na magię. Nie jest to jednak chyba magia iluzji, tylko przemiany. Wiele by na to wskazywało. Wszak wykrycie tożsamości byłoby w przeciwnym razie znacznie łatwiejsze... Chrysalis musiała dłuższy czas podszywać się pod Cadence, a różniła się od niej rozmiarem oraz strukturą ciała. Jedna sprawą to, że być może uszyto jej suknię na miarę przed ślubem... a inna to, że najpewniej nie raz i nie dwa zdarzyło się krawcowej dotknąć jej tu i ówdze w czasie przymiarek... powiedzmy, że nawet pominę kwestię Sharmora, przytulającego się do swej ukochanej. Mógłbym dać wiele przykładów i to nie tylko na przykładzie Chrysalis. Jednakże - do sedna:

     

    Podmieniec nie miałby jak zmienić się w mniejszą od siebie istotę, gdyby nie miał owych dziur. Ich miejsce bowiem wypełnia ciało, które w innym wypadku nie miałoby gdzie się podziać. Dosyć prawdopodobnym wydaje mi się to, że w wypadku transformacji w większe istoty, Podmieńce pozostają poniekąd puste w środku. Dziury te ukazują się jedynie, gdy są w swej podstawowej, prawdziwej formie. Wtedy nie muszą napinać swego ciała (niezależnie, czy za pomocą mięśni, magii, czy czegokolwiek innego) tak, aby je zakryć i dlatego owe dziury się właśnie wtedy ukazują.

     

    Sądzę, że - ze względu na to, że Podmieńce mogą zmieniać swój wygląd na jakikolwiek zechcą, także i na piękniejszy/bardziej przerażający/wymarzony etc. - ukazanie się w swej oryginalnej postaci może być także nie tyle spowodowane brakiem wysiłku związnego z koniecznością utrzymania przemiany... co być oznaką pewności siebie. Chrysalis, ukazują się w swej prawdziwej postaci daje wyraz tego, że nie ma czego się obawiać, jest pewna swego i odkrycie jej tożsamości - pomimo ukrywania jej będącego jej najpotężniejszą bronią - nie zaszkodzi jej w żaden sposób.

     

    Co prawda możnaby polemizować na temat tego, ponieważ Chrysalis była zaskoczona, gdy udało jej się pokonać magię Celestii... jednakże, mogła nie zdawać sobie w pełni sprawy z jej siły do czasu zderzenia jej energii z energią Księżniczki. Dlatego też, ujawniając się, mogła dać, w ,,języku" Podmieńców, wyraz swej dominacji na tym obszarze.

    Któż wie? Może, jeśli poprzez mentalną więź Podmieńce zdawały sobie sprawę z tego, co czyni, starała się dodać odwagi swoim wojskom? Podnieść ich ducha, gdy to ich plan napotkał tak nieprzewidzianą trudność tuż przed zakończeniem, a ich pani stanęła w obliczu najpotężniejszego kucyka w Equestrii? Być może liczyła przy tym na to, że jeśli nie zdoła przeforsować magii Celestii, a jedynie zatrzyma na jakiś czas jej magią, to jej rój ocali ją właśnie poprzez przeszkodzenie w czarowaniu adwersarce...

     

    Jednakże, to już spekulacje na granicy dewiacji, więc może przejdę do następnego punktu, którym są...:

     

     

     

    2. Terytoria.

     

     

    Hmm... nie czytałem komiksów z g4... jeszcze...

     

    Sądzę, że przedtem Podmieńce gnały po różnych częściach świata. Sposób w jaki Chrysalis wyraża się o Equestrii jako ,,tej wyjątkowo pełnej miłości krainie" daje do zrozumienia, że ma z czym ją porównywać... Ilość powtarzających się kucyków tła (i nie tylko) w połączeniu z zakończeniem sezonu drugiego dała mi do myślenia (i zapewne nie tylko mi), że Podmieńce żyją ot. tak pośród kucyków. Wydaje mi się jednak, że to nie tyle ukrywające się przed czasem inwazji osobniki, co Podmieńce, które żyją na co dzień pośród kucyków, żywiąc się miłością z otoczenia, nie krzywdząc przy tym innych stworzeń. Naturalnie, ich liczba musiałaby być ograniczona... a wiąże się to z powodami takiego stanu rzeczy. Królowa, jako znająca swych podopiecznych, dbająca o nich itd. mogła wybierać te Podmieńce, które:

     

    -Były stare, zasłużyły się już dla grupy i przez to otrzymywały szansę przeżycia reszty swych lat w spokoju.

    -Nie były przydatne dla grupy/niezdolne do wytrzymania rutyny podróży i walki o przetrwanie, a przez to miały w pozostaniu w jednym miejscu jedyną szansę na przeżycie..

     

    Królowa natomiast żegnałaby się wraz ze swym bezpiecznym potomstwem i, wraz z tą częścią Podmieńców o największym potencjale, ruszałaby w dalszą wędrówkę. Przy okazji byłoby to dla niej narzędzie selekcji naturalnej - zostawaliby przy niej najlepsi, których to geny mogła później powielać, tworząc nowych Podmieńców... o ile działoby się to w ten sposób - lecz o tym później.

     

    Słysząc o jajach Podmieńców, zastanawia mnie czy przypadkiem Królowa nie mogłaby czynić podobnie jak to robią kukułki... mianowicie, podrzucałaby potomstwo rodzicom innych ras, eliminując ich własne. Rzecz jasna, zaklęte magią tak, aby już od dziecka wyglądały jak/miały formę dziecka, za które byłyby podmieniane...

     

     

    3. Struktura.

     

     

    Trochę już na temat mojego wyobrażenia dotyczącego struktury społeczeństwo przedstawiłem w poprzednim podpunkcie... jednakże, dodać warto byłoby tu parę rzeczy.

     

    Sądzę, że - choć Chrysalis została przedstawiona jako jedyny Podmieniec, który przedostał się pod barierę Sharmora - wątpię, aby była jedyną, która to uczyniła... możliwe, że cały proces porwania/podmienienia Cadence/przeszmuglowania Chrysalis został zaaranżowany i przeprowadzony dzięki tym starszym, bardziej doświadczonym Podmieńcom, które najpierw, przed ustawieniem bariery, przedostały się do Canterlot oraz np. podszyły się pod strażników, odpowiedzialnych za, przypuśćmy, sprawdzanie nie tylko wyglądu, ale i siły/rodzaju magii istot, wkraczających na teren zamku.

     

    Jestem bliższy stwierdzenia, że grupa, z którą skonfrontowała swe siły Mane6 była zwykłą bandą wojowniczych młodzików, użytych - ze względu na ich pokłady energii - na przebicie do końca bariery oraz szerzenie zamętu... z racji braku umiejętności czynienia czegokolwiek sensowniejszego. Przemawiałby za tym fakt, iż nie posiadali elementarnego wyszkolenia bitewnego... podszywać się pod Mane6, gdy miały je na talerzu? Śmiechu warte! Podmieńce te pomogły im i to nie niesamowicie.

     

    Z tego też powodu sądzę, że więź mentalna nie istnieje (w przeciwnym wypadku Podmieńce nie miałyby problemów z identyfikacją kucyków w tłumie), wymaga czasu do wykształcenia i z tego powodu młodsze osobniki nie były w stanie w pełni z niej skorzystać, bądź też do ,,obsługi sieci" wymagane jest bezpośrednie zaangażowanie Królowej.

     

     

    4. Sposób żywienia.

     

     

    Stworzenia z Equestrii korzystające z magii - jednorożce, alicorny, Podmieńce - męczą się, gdy ją stosują. Zużywają energię. Energia zazwyczaj pochodzi z zasobów zgromadzonych w ciele, pochodzących z przemiany jedzenia. Jednakże, w tym świecie istnieją także inne rodzaje energii - takie jak miłość, czy przyjaźń, będące poniekąd magią.

     

     

    Nie wykluczam, że Podmieńce są w stanie się żywić normalnie, jednakże to sfera domysłów (no, chyba, że weźmiemy jako argument słowa Chrysalis o braku chęci podżerania tortu, o czym to - z tego co pamiętam - informuje, śpiewając swą piosenkę ^ ^) Któż wie, może nie tyle nie miała ochoty na przekąskę od AJ, co zdawała sobie sprawę z tego, że może zaszkodzić jej organizmowi, nie przystosowanemu do trawienia pokarmu, spożywanego przez kucyki? (dlaczego właśnie zobaczyłem kucyka, uśmiechającego się w kierunku podmieńca z podpisem obok tego pierwszego: ,,zazdrościsz mi, bo nie trawisz celulozy..."?)

     

    Podmieńce są przystosowane do ,,spożywania" miłości, będącej niejako prawie czystą formą energii. Dużo do myślenia daje fakt, ile to tej energii była w stanie odłożyć w swym ciele Chrysalis, skoro pokonała Celestię... sądzę, że jest to specjalne przystosowanie ciał Podmieńców. Jest to zdolność do gromadzenia dużej ilości energii ,,na zapas" ze względu na konieczność spędzenia dużej ilości czasu na tułaczkę - przed dotarciem do nowego miejsca, w którym możliwe jest pożywienie się.

     

    Zastanawiające jest to, w jaki sposób Podmieńce tworzą swe ciała - pozyskują materiał do jego budowy. W przypadku większości stworzeń, kompleksowość tego procesu jest spora... bowiem pozyskują one najczęściej (najprościej ujmując) złożone substancje, rozkładają je na prostsze i z nich tworzą własne, złożone, unikalne dla siebie. Czy można powiedzieć, że Podmieńce korzystają z miłości, przerabiają je na energią i tworzą z niej za pomocą magii własne ciała? Wątpliwym wydaje mi się bowiem to, że miłość po ,,strawieniu" zostawiałaby po sobie w ciele Podmieńców fizyczną substancję, z której byłyby w stanie kreować swe ciała.

     

    <Choć kto wie...? Może właśnie Podmieńce są zbudowane poniekąd ze skondensowanej miłości...? Z Królową, swym największym rozmiarem zaznaczającą swą potęgę?>

     

    Może, jeśli to jednak ich ciała są wytworem magii... na przykład sklonowania komórek już istniejących, którym to początek dawałaby sama Chrysalis... to wcześniej wspomniane dziury są wynikiem nieregularnej budowy - z racji magii, będącej z założenia dosyć trudnym do okiełznania żywiołem...?

    Szczerze powiedziawszy dosyć mocno w to wątpię... nadal skłaniam się do teorii, przedstawionej we fragmencie mówiącym konkretnie o dziurach...

     

    ... jednakże, sądzę, że teraz przydałoby się pomyśleć nad tematem kokonów... w jaki sposób właściwie przemieniają inne kuce w Podmieńce? Jak zmieniają ich ciała? Jaką rolę pełnią dla młodych Podmieńców?

     

    Mam już kilka teorii na ten temat, lecz bardziej niż chętnie wysłuchałbym Waszych opinii...

     

    PS: ,,Kwiatki Miłości" są tutaj bardzo pasujące, skoro miłość jest pokrewna magii... zapewne nie tylko ja słyszałem o motywie roślin rosnących dzięki/na magii?

    • +1 1
×
×
  • Utwórz nowe...