-
Zawartość
208 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
2
Wszystko napisane przez MagiMemNon
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 14
-
Niebieski ogier uważnie przyglądał się rozmowie Octavii z niedawno przybyłym ogierem, starając się podsłuchać każde ich słowo. Kiedy zobaczył jak klacz uśmiecha się do tajemniczego jegomościa, omal nie wybuchł ze wściekłości, miał ochotę zabić go na miejscu. - Jak on śmie się do niej odzywać? Ona należy do mnie. - Pomyślał próbując ukryć swoją złość. Po chwili wykonał kilka głębokich oddechów. - Nie, nie dam się wyprowadzić z równowagi, muszę poznać jego zamiary. Nagle jakby w myślach usłyszał cichy, syczący, gardłowy głos. - Uważaj na złoto-grzywą, ona coś kombinuję, nie jest sama. - Tajemniczy głos zamilkł. Magimercjusz rozejrzał się po kawiarni, tak jakby czegoś szukał . - Cierpliwości, już niedługo Veritas de santare. - Pomyślał uśmiechając się złowieszczo.
-
Niebieski ogier uważnie wysłuchał kierowanych do niego słów. Klacz pełna złości, wstała podążając w kierunku schodów. Magimercjusz nie mogąc pozwolić na to by odeszła, odpowiedział. - Przepraszam panno Octavio, ja nie miałem na myśli niczego złego… - Niestety klacz nawet na niego nie spojrzała. Nie do końca rozumiał jej wybuch wściekłości, przecież wcale nie powiedział niczego złego, po prostu musiał zostać źle zrozumiany. Ale teraz było już za późno. Mógł tylko patrzeć jak odchodzi. Przez kilka minut siedział nieruchomo, obmyślając plan. - A więc to tak panno Octavio, drwi sobie pani z mych uczuć, jeśli nie dasz mi wyboru, będe musiał posunąć się do straszliwych rzeczy, ale jestem w stanie to zrobić. Amor vincit omnia jeszcze się o tym przekonasz. Rozejrzał się po kawiarni, jego wzrok na ułamek sekundy zatrzymał się na złoto-grzywaj klaczy. - Bawi cię to! Jeszcze zobaczymy komu będzie do śmiechu. - Pomyślał spoglądając na blat stołu.
-
Ogier nieco podirytowany odpowiedział. - No dobrze niech będzie herbata. - Masz mnie za idiotę, nie ma wina, jak w ogóle śmiał zatajać przede mną prawdę. - Pomyślał, kryjąc swoją złość. Popatrzył na szarą klacz. - Co interesuje mnie w pani osobie? - Powtórzył jej słowa. - Wszystko, jest pani artystką. Powiem pani szczerze, twa muzyka poruszyła me serce. Tak przepiękna melodia, wyraża to czego słowa nie są w stanie oddać. Wiele kucyków latami dążą do perfekcji, a nie są nawet w połowie tak dobrzy jak pani. Dlatego też mam dla pani mały prezent. - Ogier skinął głową do ochroniarza, po chwili ten przyniósł wielki pakunek. Pozostawiwszy go na stole, oddalił się w stronę swego stolika. - To nowiutka wiolonczela, prosto z warsztatu Antonio Trotadivariego, kosztowała majątek, ale z całego serca pragnę aby ją pani przyjęła, nalegam nie przyjmuję odmowy.
-
W czasie kiedy Octavia rozmawiała ze źrebakiem Magimercjusz, wstając od stolika, skierował się w stronę swoich ochroniarzy. Po drodze przyglądając się złoto-grzywej klaczy. Przez moment ich oczy się spotkały, w jego spojrzeniu dało się wypatrzeć delikatną iskierkę szaleństwa. Kiedy dotarł na miejsce, nachylił się nad jednym z ochroniarzy, szepcząc mu do ucha kilka słów. Ten odpowiedział tylko pojedynczym skinieniem. Ogier wyraźnie zadowolony powrócił na swoje miejsce. W samą porę, ponieważ Octavia właśnie skończyła rozmowę, by powrócić na swoje miejsce. Wszystko by było idealnie gdyby akurat nie przybył do nich pewien kuc. - Witaj. - Odsapnął bez entuzjazmu, po czym zwrócił się do klaczy. - Widzę w twoich oczach, że nie cieszysz się na mój widok. Prius quam exuaudias, ne iudices panno Octavio ja wcale nie jestem taki straszny jak się pannie wydaję. Po prostu uważam panią za niezwykle utalentowaną. W mych licznych podróżach po Equestrii, jeszcze nie spotkałem, tak utalentowanej i jednocześnie przepięknej klaczy. Chciałbym dowiedzieć się o pani trochę więcej. - Ogier zakrzykną. - Barman proszę przynieść nam najlepszego wina. Bonum vinum laetificat cor equus.
-
Ogier spojrzał na klacz zakłopotany. - Och najmocniej przepraszam, gdzie moje maniery. Nazywam się Magimercjusz Kwintus Flavius di Stormhold. - Odpowiedział wykonując iście teatralny ukłon. - Niezwykle rad jestem słysząc, że nic pani nie dolega. - Z przeciwległego końca kawiarni, ich rozmowie podsłuchiwała dwójka rosłych kucyków ziemskich, mierząc klacz groźnym spojrzeniem. Magimercjusz widząc lekki niepokój w oczach Octavii odpowiedział wskazując w stronę tajemniczych osobników. - Proszę się nimi nie przejmować, to Otton i Ramsay moi osobiści ochroniarze.(oni są wierni jak czterej pancerni). - Zauważył, że klacz co chwila zerka w stronę niedawno przybyłego źrebaka. - Dobrze, że to tylko źrebak, inaczej ta historia mogłaby potoczyć się inaczej. - Pomyślał. - Proszę, niech pani do niego idzie, nie będę miał Ci tego za złe. - Posłał jej serdeczny uśmiech. - Głupi bachor. - Rozważył w myślach, powstrzymując wściekłość.
-
Rozumiem panno Golden nie nalegam by odpowiadała pani na moje pytania. - Dokładnie przyjrzał się rozmówczyni jej gestom i mimice. Przemawiała do niego pięknym, melodyjnym głosem, choć także i pełnym chłodu. - Ona próbuję coś ukryć. Może i ma mnie za nic nie wartego głupca. Jakże strasznie się myli. Nie mogę puścić płazem tej zniewagi. Jeszcze jej pokaże jak powinno się traktować kucyka mego pokroju. - Czując na sobie wzrok klaczy, mimo ogromnych trudności starał się zachować spokój. Odrzekł posyłając jej sztuczny uśmiech. - A więc nie będę pani przeszkadzał. Bene vale! panno Golden. - Oddalił się od złoto-grzywej klaczy, po czym usiadł przy swoim stoliku czekając na przepiękną Octavię. Po upływie półtorej godziny, klacz zeszła na dół. Złożywszy zamówienie skierowała się stolika. Ogier spojrzał w stronę szaro-grzywej klaczy. Chyba nie czuję się zbyt dobrze. Kierowany troską o jej zdrowie, postanowił zapytać czy wszystko z nią w porządku. Kiedy dotarł do celu, siląc się na jak najmilszy, spokojny ton, odpowiedział. Witaj panno Octavio. Nie wyglądasz najlepiej. - Uśmiechnął się lekko. - Najmocniej przepraszam, chyba nie to chciałaby usłyszeć klacz z ust ogiera. Nie miałem niczego złego na myśli, po prostu martwię się o panią. Czy wszystko w porządku? Mam nadzieję, że tym razem jednak nie uciekniesz. - Odpowiedział posyłając jej serdeczny uśmiech.
-
Ogier spojrzał w stronę nowo przybyłej klaczy. W jej osobie było coś intrygującego, różniła się od tego otaczającego go zewsząd motłochu. Poruszała się dumnym krokiem, z uniesioną głową. Za kogo ona się w ogóle uważa? - Pomyślał. - Postanowił podejść bliżej, przywitać się z tą tajemniczą osobistością. - Uszanowanie piękna damo, nazywam się Magimercjusz Kwintus Flavius di Stormhold, ale ty możesz mi mówić po prostu Magi. Zauważyłem, że posiadasz dość egzotyczną urodę, nie jesteś z tych stron prawda? W takim razie co cię skłoniło do przybycia do tej niewielkiej nieistotnej mieściny. Nie powinnaś przebywać w towarzystwie zebranego tutaj marginesu społecznego. - Ogier spojrzał w jej duże żółte oczy. - A więc tak o mnie myślisz, słaby zaślepiony miłością, łatwy cel manipulacji, dobrze zagrajmy w twoją grę. Tylko żebyś się nie przeliczyła. - Pomyślał oczekując na odpowiedź.
-
Jako pierwszy do kawiarni przybył kucyk który od jakiegoś czasu podróżował po Ponyville. Kiedy usłyszał, że w niedawno powstałej kawiarni koncerty gra obiekt jego westchnień, natychmiast postanowił się tam udać. Otworzywszy drzwi, zdjął swój płaszcz wieszając go na pobliskim wieszaku, przyśpieszonym krokiem udał się do najbliższego wolnego stolika. Zasiadł na krześle wpatrując się w fioletowo-oką piękność. Na jej widok jego serce zabiło mocniej, nie było w całej Equestrii klaczy mogącej konkurować z jej nieziemską urodą. Wsłuchując się w przepiękne dźwięki wiolonczeli ze wzruszenia po policzku pociekły mu łzy. Jej niezwykłego talentu pozazdrościć mógł nawet wielki mistrz Frederick Horseshoepin. Pragną by chwila ta trwała po kres jego dni. Żaden z obecnych tam wtedy kucyków nie odważył się wydać choć najcichszego dźwięku, kiedy grała swój koncert. Po kilku minutach wypełnionych anielskim brzmieniem wiolonczeli nastała absolutna cisza. Szaro-grzywa bogini zakończyła swą grę. Po całej sali rozległ się dźwięk braw i wiwatów na jej cześć, a najgłośniej klaskał pewien niepozorny kucyk siedzący przy stoliku na uboczu. Klacz przechadzając się po kawiarni nagle usłyszała znajomy jej głos. - Witaj panno Octavio, czy mnie pani pamięta? Jedno spojrzenie w stronę ogiera wystarczyło by zalała ją fala strachu i niepokoju.
-
Witaj Pinkie a może raczej powinienem powiedzieć Pinkameno? Hahaha. Twym jedynym celem jest okropny blef. Najbardziej pociąga ciebie kłamstwa grzech. Nie oszukuj dłużej się. Zagraj ze mną w chorą grę, Szybko uzależnisz się. Życie bez rozlewu krwi, Nic nie warte uwierz mi. Na nic płacz i twoje łzy, Chaos puka do twych drzwi. Maskę swą przywdziej, zaczniemy maskaradę, Śmiej się, kłam i zapłacz w tej szaradzie. Możesz chować się i tak znajdę cię. Prawda blisko jest, nie ukryjesz się. Nie opieraj się, kto jest kłamcą wiem. Teraz jesteś pionkiem w mojej chorej grze. Twe życie posiada bardzo wiele wad. Ja pragnę w fałszu skąpać twój świat.
-
Lista wielbicieli Wielkiej Sztukmistrzyni!
temat napisał nowy post w Scena Wielkiej I Potężnej Trixie!
Księżyca blask, tak nagle zgasł. Twój głos obudził mnie, Z tego snu co koszmarem zwę. Bądź dumna bo, tyś gwiazdą mą. W swych oczach masz, Blask wszystkich gwiazd. Niechaj przedstawienie twe, Trwa po mego życia kres. Więc codziennie w każdą głuchą noc, Pragnę podziwiać twą ogromną moc. Tyś najjaśniejsza spośród wszystkich gwiazd. O twej potędze niech dowie się cały świat O wielka i potężna Trixie, prosiłbym o dopisanie mnie do listy. -
O pani błagam strzeż swych poddanych, by krew i łzy ich więcej nie płynęły. O pani błagam strzeż ich spokoju, by mogli bezpiecznie żyć. Obdarz ich opieką swą, błagam zakończ koszmar który prawdą chcę się stać, przywróć dawnego świata kształt. Ty która we władaniu masz cały świat. O potężna, miłościwie nam panująca księżniczko Luno. *Ehem to są komnaty księżniczki Celestii. Och przepraszam zaszła drobna pomyłka, ale nie żałuję, chyba zostanę tutaj na dłużej.
-
Gdzie jest ta klacz, w której spojrzeniu jest wszystkich gwiazd blask. By odnaleźć ją przemierzyć muszę cały świat. Rozproszę mrok, dosięgnę nawet najjaśniejszej z gwiazd. Wierzę, że przyjdzie dzień kiedy w końcu cię odnajdę. Sam już nie wiem gdzie iść, wciąż się miotam muszę znaleźć drogę. Serce me zaczyna lekko drgać, czy to jest znak? Czy to tylko złudzenie, czy ukoisz mej duszy cierpienie. Naglę widzę pałac, pokryty blaskiem. Mogę biec lecz nie wiem gdzie. Wnet wspomnienia budzą się, tak już pamiętam, w końcu odnalazłem cię. (Prosił bym o dopisanie mnie do listy, ale nie byłbym sobą gdybym napisał to wprost.) Pozdrawiam.
-
Witaj ponownie piękna damo poznaliśmy się jakiś czas temu, mam do pani kilka pytań. Po pierwsze: Czy dogadujesz się ze swoją współlokatorką Vinyl. Po drugie: Jakiej muzyki lubisz słuchać, nie licząc własnej. (O piękna i wspaniała.) Oraz po trzecie: Dasz się namówić na kolację przy świecach. Ehem znaczy ulubiony kolor. (Brawo Magi sprytnie wybrnąłeś.) Pozdrawiam ciepło.
-
Propozycje, pomysły, uwagi i pytania dotyczące działu
temat napisał nowy post w Studio Muzyczne Vinyl i Octavii
Zdjąłem swój płaszcz oraz kapelusz, wieszając je na pobliskim wieszaku. Szybkim krokiem ruszyłem w stronę opiekuna działu. Pragnę cię bardzo serdecznie powit… Słodka Celestio a cóż to za anioł zstąpił z nieba. Witaj o piękna panno Octavio, kopytka całuję. (Gentleman ze mnie w każdym calu.) Spojrzałem w jej piękne, hipnotyzujące oczy. Trwałem tak w osłupieniu przez kilka chwil. Po co ja tu przyszedłem? Ach tak, gapa ze mnie. Nie obawiajcie się, albowiem jestem, ja chodząca skarbnica pomysłów (niekoniecznie dobrych). Proponowałbym urządzenie małego muzycznego quizu. - Zwróciłem się w stronę Octavii. - Czy nie rozważała pani pisania pamiętnika, bo o tobie to bym mógł czytać godzinami. - Ehem panie Suchar, to dopiero początek jeszcze wszystko przed panem, jestem do pańskiej dyspozycji. - Ponownie zwróciłem się do Octavii. - Gdyby pani kiedyś usłyszała o mnie straszliwe plotki, jakobym na Manehattańskim rynku, pod pomnikiem Celestii, pod wpływem upojenia alkoholowego śpiewał “Bo najwięcej witaminy mają Manehattańskie dziewczyny”. Proszę im nie wierzyć to jawne oszczerstwa. Może dałaby się pani namówić… No dobrze, dobrze już wychodzę. -
Pewnego razu do Equestrii człowiek zawitał. Jak dojść do domu zebry wszystkich wokół pytał. Kucyki już dosyć miały jego ciągłego bełkotu. Wskazały mu drogę niedaleko płotu. Wędrówka jego trwała wiele czasu, W końcu stanął u wrót ciemnego lasu. Rzuciwszy na niego okiem, Wmaszerował spokojnym krokiem. Bez cienia strachu, kroczył ścieżkami lasu, Robiąc przy tym sporo hałasu. Dotarłszy do celu nie krył swej radości. Zebra patrzyła na niego czerwona ze złości. Spojrzała gniewnie na twarz idioty, Czekając, aż wytłumaczy się ze swej głupoty. Witam cię serdecznie Zecoro piękna, wspaniała. Przybyłem byś mnie na listę swych fanów wpisała.
-
Postanowiłem, że wstawię tutaj zdjęcie mojej paskudnej nieogolonej gęby. (Rozumiem, że możecie być teraz w szoku, ale niestety nie wiem jak wstawiać zdjęcia do spoilerów na telefonie.)
-
Event po długim czasie wreszcie dobiegł końca. Czy jestem zadowolony z jego przebiegu oczywiście. Bardzo lubię roleplay, choć do pisania jakichś bardzo twórczych tekstów nie mam talentu. Doskonale bawiłem się zbierając informację w poszczególnych tawernach. Chciałbym też podziękować darkbloodpony, Stormy Mood, Grento YTP i Sucharowi. Razem stworzyliśmy najlepszą grupę łowców czarownic o jakiej Equestria mogła marzyć. Choć nie udało nam się spalić wszystkich wiedźm, to jednak nie ponieśliśmy całkowitej klęski. Nie zgodzę się ze słowami Cahan, że zamiast wysuwać własne podejrzenia, podpisaliśmy się pod lincze innych. Każda nasza decyzja, była dokładnie omawiana przez nas na Discordzie. Niekiedy potrafiliśmy godzinami dyskutować nad uzyskanymi przez nas informacjami, wymyślając różne pokręcone teorię. I jedno muszę przyznać, o ile Lyre podejrzewam od momentu odwiedzenia jej tawerny, to Spitfire nigdy bym nie podejrzewał, może rzeczywiście zbyt szybko porzuciłem ten trop. Niestety spalenie Twilight uważam za największy błąd jaki popełniłem podczas eventu, a wszystko to przez książki. Chciałbym także podziękować organizatorom eventu, oraz wszystkim opiekunom postaci, którzy doskonale odegrali swoje postaci, choć nie wszystkim dałem możliwość zrealizowania swoich wątków. W w szczególności chciałbym podziękować Starlight Sparkle opiekunowi Starlight. (Zawsze lubiłem postać Starlight w serialu, ale dzięki jej opiekunowi polubiłem ją jeszcze bardziej.) Co nie oznacza, że pozostali opiekunowie spisali się gorzej, wręcz przeciwnie, wykazali ogromne zaangażowanie oraz oddanie w sprawach eventu. Mam tylko nadzieję, że nie przyjdzie mi długo czekać na kolejny event w którym z pewnością wezmę udział.
-
Ogier wysłuchał słów klaczy bardzo uważnie, po czym dodał. - Oczywiście, że zdaję sobię sprawę z tego, że jeśli panna Starlight wszystko zmieni to, to wszystko się nie wydarzy, ale kryształy podarowałem moim przyjaciołom na wypadek gdyby, koszmar próbował nas rozdzielić w tej rzeczywistości, gdyby panna Starlight jednak nie cofnęła się w czasie.
- 252 odpowiedzi
-
Starzec dokładnie zapamiętał sobie słowa Rubby oraz rysunek Cindy, następnie wyciągnął z kieszeni płaszcza szkarłatne pegazie pióro. - Opowiem wam pewien sekret. - Ogier spojrzał na pióro. - Zawsze noszę je przy sobie, należało ono do mojego przyjaciela Thunderbolta. - Brown Galion przysiadł się do stolika. - Który kiedyś uratował mi życie, a było to tak. Dawno temu gdy służyłem na statku kapitana Sea Hulla, poznałem pegaza imieniem Thunderbolt, to były początki mojej kariery w Marynarce Wojennej. Bardzo się z nim zaprzyjaźniłem, niestety ta przyjaźń nie trwała długo ponieważ pewnego razu na Południowym Oceanie Luny, podczas rutynowej misji patrolowej, wpłynęliśmy w bardzo gęstą mgłę. Na początku nie wiedzieliśmy, że to będzie najgorsza rzecz która mogła nam się przydarzyć. Mgła była tak gęsta, że nie zauważyliśmy w porę zbliżającego się okrętu. Pierwsze spojrzenie na kolorowe żagle wystarczyło, by cała nasza załoga wpadła w panikę. Wiedzieliśmy do kogo należy ten statek, wiedzieliśmy też, że żagle te były tak kolorowe ponieważ uszyte były ze skór kucyków, które miały nieszczęście stanąć na drodzę straszliwemu kapitanowi Zabracowi. Słyszałem o tej zebrze wiele legend. Podobno przybijał on kapitanów zdobytych okrętów do steru, po czym wycinał im serce, by je następnie zjeść podobno wierzył, że dzięki temu zyska siłę pokonanego. To był bardzo szybki abordaż, zebry natychmiastowo wyrżnęli większość załogi. Wtedy go zobaczyłem przeklęty potwór z uśmiechem na ustach zbliżał się w naszą stronę. Ja oczywiście stanąłem obok mego przyjaciela chcąc mu pomóc, lecz on tylko zwrócił się w moją stronę i powiedział. - Nie...zostaw to mnie ty przecież masz klacz którą kochasz, pomyśl jak by się czuła dowiadując się, że nie żyjesz. Nie możesz tutaj teraz zginąć musisz uciekać. - Ja tylko odpowiedziałem. - Przecież cię tu nie zostawię. - On wtedy popatrzył na mnie ze smutkiem w oczach i odpowiedział. - Dobra skoro tego chcesz. - Po czym kopnął mnie w brzuch, ja chwiejąc się ostatnimi siłami chwyciłem go kopytkiem za skrzydło, chcąc złapać równowagę. Niestety wyrwałem mu tylko pióro po czym wpadłem do wody. Chwyciłem się z całych sił beczki. Prąd morski porwał mnie z dala od statku. Nie wiem jak długo dryfowałem w ocenie. Gdy już myślałem, że to koniec wtedy na horyzoncie zauważyłem statek. Mój przyjaciel uratował mi życie kosztem swojego. Nikt oprócz mnie nie przeżył tej masakry. Od tamtej pory zawszę noszę jego pióro. Gdyby nie on nie byłoby mnie tutaj. Tak samo od tamtej pory znienawidziłem zebry. I jak na ironię losu, wiele lat później mój syn również zginął z ich kopyt.
- 252 odpowiedzi
-
- 4
-
Ogier uważnie słuchał tego co do powiedzenia ma jego przyjaciółka Cindy, niestety jeśli Starlight zaingeruje w czasoprzestrzeń to nigdy nie pozna swoich przyjaciół, Starzec wyciągnął coś z kieszeni swojego płaszcza, po czym rozdał każdemu ze swych przyjaciół. - To są kryształy komunikacyjne, kiedyś używałem ich do wydawania rozkazów poszczególnym kapitanom mej floty. Teraz pragnę ofiarować je wam, na wypadek gdyby siły zła jakimś cudem próbowały nas rozdzielić. Aby z nich skorzystać wystarczy wziąć je w kopytko i głośno wypowiedzieć imię tego z kim chcesz porozmawiać.Te kryształy wiele razy ratowały mi życie. Mam nadzieję, że i wam się przydadzą.
- 252 odpowiedzi
-
- 4
-
Ogier zwrócił się w stronę Silver. - Tak wracajmy, niechaj nie czekają dłużej. - Starzec wraz z Silver Night powoli zeszli schodami na parter. Przy stoliku Cindy wraz z Rubby grały w grę planszową. Galion popatrzył w stronę Vocala po czym przemówił. - Dość już tych smutków panie Vocal, Starlight żyję, co więcej ma plan. - Ogier uśmiechnął się radośnie. - Jak w ogóle mogliśmy pomyśleć, że zginęła. Przecież ona nie ustępuje tak łatwo, nawet w tak beznadziejnej sytuacji ma siłę do dalszej walki. Więc może i my nie powinniśmy się poddawać. Być może wkrótce nadejdzie koniec, ale my powinniśmy walczyć dalej, ponieważ gdy jesteśmy razem nic nie jest w stanie nas powstrzymać.
- 252 odpowiedzi
-
A więc ona żyję! - Na twarzy ogiera, po raz pierwszy od momentu przybycia do tawerny pojawił się delikatny uśmiech. - Już straciłem nadzieję, że ją kiedyś zobaczę, zawiodłem jej zaufanie. Mam tylko nadzieję, że mi kiedyś wybaczy. - Starzec zaśmiał się cicho. - Ma pani całkowitą rację panno Silver, Starlight tak łatwo się nie poddaję. Jak ja w ogóle mogłem uwierzyć, że tak po prostu odbierze sobie życie. Pozostaje tylko czekać aż los ponownie skrzyżuję nasze ścieżki. - Brown Galion spojrzał w stronę klaczy. - Dziękuję ci panno Silver, dała mi pani nadzieję. Zbyt wiele już wycierpieliśmy przez ten miesiąc. - Ogier przez chwilę myślał nad czymś. - A więc zwój do podróży w czasie, nie wiem co ona kombinuję ale sądze, że może się udać.
- 252 odpowiedzi
- Poprzednia
- 1
- 2
- 3
- 4
- 5
- 6
- 7
- Dalej
-
Strona 2 z 14