Skocz do zawartości

Niklas

Moderator
  • Zawartość

    5524
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    97

Wszystko napisane przez Niklas

  1. CELESTIA MA PUCHAR! Luna przejmuje tytuł Tłustego Zadu.
  2. Spojrzałem na moją klacz, po czym przeniosłem wzrok na pegaza. - Moglibyśmy, ale... dlaczego nasz drogi przyjaciel wręcz zasugerował nam, że to nie będzie potrzebne...? - stwierdziłem. - Dobra, kolego, pokaż nam, gdzie są ci bandyci. O bezpieczeństwo nie masz co się martwić, jestem bardzo dobry z ostrymi przedmiotami. - Uniosłem miecz, oczekując na reakcję nieznajomego.
  3. - "Nas"? - powtórzyłem za nim. - To ilu was tutaj jest? Przez moment nie byłem pewien czy Zodiak wysłała nas w odpowiednim kierunku. A jeśli tak: to czy pomocą miał być ten pegaz i jego znajomi, czy też wspomniani bandyci. Miałem jednak to wrażenie, że chodziło tu o tych drugich i wcale mi się to nie podobało.
  4. Spojrzałem na niego z ukosa. - A dlaczego mielibyśmy cię zabijać? - spytałem. - Coś takiego zrobił, że chcą cię ukatrupić?
  5. - Cholera... co mu się stało? - mruknąłem. Ten pegaz nie wyglądał najlepiej. Trudno też było stwierdzić na razie jego przynależność, ale biorąc pod uwagę słowa Irona i Dextera, zgadywałem, że pochodzi z Enklawy. Tylko co by taki robił tak daleko od domu? - Odsuńmy się - zarządziłem. - Cholera wie, co zrobi, gdy nas zobaczy na swojej drodze...
  6. - Ktoś tu biegnie - stwierdziłem, sądząc po odgłosach. - Trzymajcie się blisko. Wyciągnąłem bardziej przed siebie swój miecz. Nie wiedziałem, co mam sądzić o tym kimś, dlatego postanowiłem mieć broń w pogotowiu, by w razie czego zaatakować, albo się obronić...
  7. Od razu chwyciłem za miecz. Nie podobały mi się te odgłosy, ale być może były czymś niewinnym... jednak wolałem zachować czujność. - Cholera wie, co to jest - powiedziałem. - Zachowajcie więc czujność.
  8. Cały czas doglądałem jednak Candi, upewniając się, że nic jej nie brakuje. Podobnie, choć może mniej intensywnie, obserwowałem siostrę. Sunny jednak radziła sobie na tyle dobrze, że nie wymagała mojego troskliwego oka, które patrzyłoby na nią. Dojrzałość... - Jak dobrze pójdzie, już jutro będziemy na miejscu - powiedziałem.
  9. Ja raz jeszcze sprawdziłem mocowania jej toreb, czy nie ugniatają za bardzo... niektórych miejsc, po czym przepuściłem klacze na korytarz i zamknąłem drzwi. Ten etap mieliśmy na razie za sobą. Teraz pozostało zająć się naszym zadaniem odzyskania Ruby, no i zyskanie kogoś do pomocy... nie dając się przy tym zabić. Spojrzałem na PipBuck wskazujący naszą trasę. - No dobra, moje drogie... idziemy!
  10. - Hej, Candi, jesteśmy - powiedziałem, podchodząc do niej. - Mamy już wszystko, co potrzeba, zabrałem też twoje tobołki. A, i dorzuciłem ci kilka batonów, bo wiemy, jak bardzo je teraz lubisz - dodałem z uśmieszkiem.
  11. - Ech, co ja bym bez ciebie zrobił... - mruknąłem, przytulając siostrę. - No to teraz mamy już chyba wszystko... Spakowałem kilka ostatnich rzeczy do torby i opuściłem mieszkanie, kierując się w stronę gabinetu, w którym zostawiliśmy Candi. Teraz czekała nas wyprawa w nieznane i grzmiące w mojej głowie słowa doktor Zodiak, by koniecznie podać na miejscu, że jesteśmy od niej, jeśli nam życie miłe...
  12. - No dobra... - mruknąłem. - Drogę już znamy, więc pewno się tam udamy, jak już sprawdzimy wszystkie nasze zapasy. Puknąłem w wyświetlacz. - Emm, Sunny...? A jak się tutaj ustawia trasę? - spytałem. - Bo wiem, że można...
  13. Mieli więcej, ale zabrakło umiejętności, chociażby ta okazja Kinga, gdzie był praktycznie sam na sam z bramką, a się zamotał i go dogonili.
  14. No i Rarłoki dostały w dupsko. Heh, gdyby tylko mieli nieco większe zgranie to by Lunę rozjechali, bo ci formę mieli słabą. No ale cóż, przed naszym meczem z Lunarnymi powiedziałem, że taki właśnie będzie finał, no i się nie pomyliłem Hurr.
  15. Ale co z tego, skoro akurat na meczach ich nie było? xd Jeszcze nie graliśmy meczu "naszym" pełnym składem.
  16. - No widzisz, jak się czegoś nie używa, to się nie wie, jak używać - stwierdziłem. - Jak to dobrze, że mam ciebie... Korzystając z instrukcji Sunny, włączyłem odpowiednią opcję i sprawdziłem miejsce, do którego mieliśmy pójść.
  17. - O, Sunny, właśnie ciebie szukałem - odezwałem się, zamykając drzwi od mieszkania. Rozmawiałem z Zodiak i choć nie mogła nam udostępnić któregoś z ochroniarzy, dała mi namiary na miejsce, gdzie uzyskamy pomoc. - Pokazałem jej taśmę. - Tylko... nie mam pojęcia, jak tego używać, nigdy nie musiałem tego robić, a potem pipbuck mi się popsuł, więc zupełnie nie używałem...
  18. Zwłaszcza batonów... Taak, batony musiały być. Ale to potem, najpierw musiałem znaleźć Sunny, albo kogoś, kto jest obeznany z Pipbuckami. Że też akurat nie zdążyłem powiedzieć Zodiak, że mało kiedy go używałem... Dałem więc znać Candi, że wychodzę, po czym wyruszyłem w poszukiwaniu siostry.
  19. Doktor wyszła tak szybko, jak się pojawiła. I z tego powodu nie mogłem zadać tego jakże istotnego pytania... - Wszystko fajne, ale... jak się tego, cholera, używa...? - powiedziałem ni do siebie, ni do Candi. Owszem, dzięki LittlePip poznałem nieco funkcji urządzenia, ale jakoś nigdy nie miałem okazji dowiedzieć się, że PipBuck obsługuje jakieś taśmy. Postanowiłem więc poszukać Sunny - ona zawsze była bardziej obeznana w takich rzeczach nich ja (w końcu nieraz komuś go podkradła, choćby po to, by zobaczyć, jak działa).
  20. Cóż, spodziewałem się, że po sytuacji w Rdzeniu moja prośba ma raczej małe szanse powodzenia, ale i tak chciałem zapytać. Bardzo ucieszyła mnie jednak szansa dalszej pracy po zakończeniu mojego zadania, no i oferta pomocy materialnej. Liczyłem się z tym, że nie będzie całkowicie darmowa, no bo jednak dużo rzeczy bardziej przydałoby się tutaj niż komuś, kto dopiero wyrusza w nieznane. - Dziękuję, pani doktor - powiedziałem. - Myślę, że... jak już ułożymy wszystkie nasze sprawy, chyba skorzystamy z pani oferty. - Spojrzałem na Candi, po czym ponownie na Zodiak. - A jaka byłaby to prośba, jeśli mielibyśmy pójść do tego miejsca, o którym pani wspominała? - spytałem.
  21. Zamarłem na chwilę zaskoczony. Spodziewałem się każdego, ale nie... doktor Zodiak.Po chwili jednak odzyskałem władzę nad myślami i mową. - Emm, tak, pani doktor - odpowiedziałem. - Ale skoro już tu pani jest, to mogę powiedzieć, że choć praca tutaj była niezwykle interesująca, jestem zmuszony... ją porzucić. Wynikły pewne... sprawy rodzinne i będę potrzebny gdzie indziej. A że będziemy iść w nieco mało bezpieczne okolice, po prostu chciałem się też zapytać, czy byłaby... możliwość zabrania ze sobą kogoś z ochrony, tak na wszelki wypadek, ale nie jest to bardzo ważna rzecz... W sumie nie, niepotrzebnie chciałem panią tym kłopotać. Bezpieczeństwo szpitala jest ważniejsze...
  22. Syknąłem pod nosem. - Nosz... znowu nie mają wyczucia, dranie jedne - stwierdziłem żartobliwie, po czym okryłem Candi ręcznikiem, by zbyt szybko nie wytraciła ciepłoty ciała. - Proszę! - rzuciłem w stronę drzwi.
  23. Bo Arłok nie umie w wyniki Nie dopisał jeszcze wyniku meczu Luny z AJ, a zapewne podliczył bramki, asysty i dodał do listy.
  24. - Wybacz... Chyba chciałem cię rozluźnić aż za bardzo ... - powiedziałem, próbując obrócić sytuację w żart. Westchnąłem. Nie miałem pojęcia, co się działo, ale stwierdziłem, że być może to odzwierciedlenie moich myśli o trosce o Candi, Sunny i Ruby.
  25. I nie tylko... Miałem przecież Sunny, a i myślałem intensywnie o Ruby, ale to musiało poczekać. Przynajmniej w tym momencie nie chciałem do tego wracać, by całkowicie oddać się zadowoleniu Candi. I mimo moich szarych myśli, cieszyła mnie ta chwila. Byłem z nią sam na sam, tak jak się poznaliśmy. Czułem, że jestem w stanie zrobić dla niej wszystko... Nawet zabić. Wszyscy jej wrogowie powinni mieć się na baczności... Jeśli tylko któryś krzywo spojrzy na nią lub na Sunny... To będzie ostatnie, co w życiu zrobi... Oczy lekko błysnęły czerwienią...
×
×
  • Utwórz nowe...