Skocz do zawartości

Niklas

Moderator
  • Zawartość

    5524
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    97

Wszystko napisane przez Niklas

  1. Odwzajemniłem wszystkie czułości i wtuliłem się Candi. - Wiem, wiem... - odpowiedziałem. - Ale zawsze mogę zrobić ci to... Po czym zacząłem masować klacz po grzbiecie i karku.
  2. Zbliżyłem się do Candi, patrząc jej w oczy. - Wiesz... tak sobie myślałem... - zacząłem. - Co byś powiedziała, żebyśmy sobie... nadrobili naszą rozłąkę nieco... aktywniej?
  3. - Nic nie jest pewne - odparłem - a nie mogę pozwolić, by Ruby przebywała tam dłużej, bo się boję... I tak, ja również wątpię w pomoc od Zodiak, co nie znaczy, że nie mogę się zapytać. Jeśli się zgodzi, świetnie, jeśli nie... wyruszymy w trójkę. Byłem zdeterminowany wyruszyć, ale też musiałem się upewnić, że w razie potrzeby będziemy mieli odpowiednią siłę ognia, by dać sobie radę z zagrożeniem z ich strony. Jakoś jednak miałem nadzieję na ich opór. Eliminując ich, zrobilibyśmy wszystkim przysługę... nawet im samym...
  4. "Byłem w New York" Serio nie wiesz? Fanowski odpowiednik... hmm, erekcji u pegazów i alicornów
  5. Ponownie odwzajemniłem uścisk i ucałowałem ją w czoło. Nareszcie czas rozłąki był za nami i mogliśmy poprzebywać razem. Czekała na nas kolejna droga i chciałem w nią ruszyć, póki Candi jeszcze czuła się na siłach. - Wiesz... mam ci coś do powiedzenia... Skinąłem głową do Sunny, by zamknęła drzwi, po czym opowiedziałem Candi to wszystko, czego się dowiedziałem o projekcie Tesli i Stajni 45, ale przede wszystkim o naszym kolejnym celu podróży - obozie łowców niewolników, by odzyskać Ruby.
  6. - Też mi cię brakowało, Candi - odpowiedziałem, próbując nie dać po sobie poznać, że przydusza mnie troszeczkę za bardzo. Spędziłem tak nieco czasu, tuląc się do swojej klaczy. Też bym tak zareagował, gdyby wróciła dopiero po kilku dniach. Gdy już wystarczyło nam tych czułości, powiedziałem: - Jak tam sobie radziłaś, gdy nas nie było?
  7. - No, to wam również dzięki za pomoc - powiedziałem do tych, którzy jeszcze zostali. - No i... do zobaczenia następnym razem, mam nadzieję. Następnie wyruszyłem wraz z Sunny w poszukiwaniu Candi. Musiałem przecież przedstawić jej swoje plany, a potem... cóż, czekało mnie już spotkanie z Zodiak.
  8. - A tam. - Machnąłem kopytem. chociaż, nie powiem, schlebiały mnie te słowa. - Każdy z nas odwalił dobrą robotę. - Wskazałem na grupę medyczną. - My, łatając was, no i wy, pilnując, by nic nam nie przeszkodziło w pracy.
  9. Pośród nich widziałem też kilka nowych twarzy, prawdopodobnie zostali tutaj ściągnięci w zastępstwie poległych lub rannych. Zauważyłem jednak, że część z nich była do mnie zdecydowanie bardziej przyjaźnie nastawiona. Widać mój refleks się przydał i, jakby nie patrzeć, zapobiegłem większej masakrze. Chociaż chyba powinienem zareagować sam. Tego ten gość by się nie spodziewał, a ja uratowałbym jeszcze tego nieszczęśnika, który oberwał w głowę... A może i nie, ważne, że przeciwnik byłby bardziej martwy... - No, dobra, to chyba mamy wszystko - zwróciłem się do Sunny. - Broń, pociski, noże i mój miecz, prowiant, wodę, leki, bandaże... kapsle... I zapewne też sporo rarytasów zyskamy po drodze, co nie?
  10. - Też wątpię, ale zapytać się nie zaszkodzi - odparłem. - Najwyżej odmówi. Gdy już dotarliśmy do sypialni, od razu zacząłem pakować swoje rzeczy. Niedługo czekała nas przecież długa droga, upewniłem się więc, że mamy prowiat, wodę i leki oraz bandaże, tak na wszelki wypadek.
  11. - Bandyci powinni być ostrożniejsi, takie rzeczy gubią na Pustkowiach... - stwierdziłem z uśmieszkiem. - Cóż, dobra robota, Sunny... Przydadzą się nam te rzeczy. Rozejrzałem się po pomieszczeniu. Jakoś czułem pewno przywiązanie do tego miejsca, mimo że nie było ani bardzo bezpieczne, ani wygodne. Być może dlatego, że spędziłem tutaj kilka dni sam na sam z siostrą, co było jednym z najszczęśliwszych rzeczy w moim życiu? Być może... * * * - Jutro spróbuję od razu spotkać się z Zodiak - powiedziałem po dłuższej chwili, gdy szliśmy korytarzem. - Wyjaśnię jej co i jak i zapytam też, czy mogłaby nam zapewnić jakieś... wsparcie. Wiesz, w razie czego, gdyby łowcy nie chcieli nam oddać Ruby.
  12. Taki mały edit: Estelle coś nie ma, podobnie jak Little Light, zatem zamiast nich dołączyłem do zespołu Golda. Byłoby miło, jakby ktoś go dodał do Celestyny.
  13. Foleya, Foleya, Foleya, Foleya, Foleya, Foleya, Foleya, Foleya, Foleya, Foleya. A może też należy wziąć pod uwagę, że niektórzy ludzie są po prostu sztampowi? A co do ran Mid... mi się tak właśnie zdaje, że po prostu chciał ją uratować, by uratować siebie. A wtedy to chyba mógł jeszcze nie wiedzieć o ślinie wampirów, bo wydaje mi się, że tego dowiedział się od Mid.
  14. Le nie, bo strony działają dobrze, a przyciski nie mulą na Chromie. Problem pojawia się głównie z Firefoksie. Chociaż przyznam, że od ostatniej/przedostatniej bety, problem nie występuje u mnie na FF 31. Znaczy, inaczej... Występuje, ale strona się doczytuje. Przyciski znikają na początku: http://prntscr.com/3xa6ih - przeglądarka muli, po czym na moment jakby z tego paska akcji wyskakują dwa okienka i przyciski się pojawiają, a strona jest wczytana w pełni.
  15. Też nie ślęczałem w słownikach, a poprawnego pisania nauczyły mnie internety Ja to mam ten problem, że choć znam zasady, niektórych nie umiem wytłumaczyć innym xd
  16. Bo to Arłok Nie umie w tabelki i w daty. W sobotę już mecz na szczycie. Zobaczymy zatem, która z księżniczek jest best princess. A Arjenowi gratuluję gola na 5-1 dla Luny - bardzo ładna akcja.
  17. - No, w końcu jakieś dobre wieści - stwierdziłem. W końcu coś, co faktycznie mogło nam poprawić humor. - Teraz tylko pozostaje wrócić, dać znać Zodiak o odejściu i ruszamy po Ruby... Udało ci się coś podkraść tym bandytom z przedwczoraj? Bo wiem, że się wymknęłaś wczoraj, mimo moich obiekcji...
  18. No żeś w końcu to dodał Kij, że z kilkumiesięcznym poślizgiem, ważne, że jest, nupie Ale ja jednak jestem zdania, że nick Albericha się nie odmienia z apostrofem, jak żeś napisał tutaj: http://poradnik.decaded.pl/dial_p.html
  19. Ej, Mad! Nie kopiuj moich odczuć :c I znowu. Miałem tak samo, ale przeczytałem i było fajne
  20. - Miną miesiące, zanim Pustkowia staną się poważnym zagrożeniem dla jej stanu - odpowiedziałem. - Póki co, musimy jedynie zadbać o większy asortyment w jedzeniu. I tak, ruszamy po Ruby. Wyciągniemy ją, niezależnie od ceny... A jak nie, to popłynie krew..., dodałem w myślach, a oczy mi lekko błysnęły czerwienią na tę myśl. Zrobiłbym przysługę Equestrii, gdyby po prostu zniknęli...
  21. - Jak zawsze, Sunny, ale dobrze wiesz, że nie dawałbym ci czegoś, co nie byłoby konieczne - odpowiedziałem. - Rana musi się dobrze zabliźnić, a nie mam zamiaru ryzykować twoim zdrowiem. Przemęczysz się kilka dni i będziesz jak nowa. - Spojrzałem na nią. - A i powiedziałem Ironowi, że jak będzie okazja, wynosimy się stąd. Powiedział, że już raczej opanowali sytuację, więc niedługo będziemy mogli opuścić Hoofington.
  22. Nie było wątpliwości, że w pierwszej kolejności będziemy musieli ruszyć po Ruby. Kto wie, w jakim była stanie, a nie miałem zamiaru pozwolić na to, by cierpiała dłużej. Pytanie tylko, czy faktycznie ci łowcy ją wypuszczą... Pozostało mi mieć nadzieję, że od klaczek bardziej kochają kapsle... - Hej, Sunny - powiedziałem, gładząc ją po policzku. - Jak się czujesz?
  23. Nie byłem już zmęczony, ale nie miałem serca budzić siostry. Mogła sobie jeszcze pospać, w końcu zasługiwała na to. Wziąłem sobie z pomocą jedno z krzeseł stojących pod ścianą i ustawiłem je tuż przy łóżku. Usiadłem i obserwowałem Sunny. Słowa Irona wskazywały, że faktycznie uznali niedoszłego zabójcę za kreta, więc mogliśmy odetchnąć, przynajmniej na razie. Teraz pozostało jedynie odczekać jakiś czas, wrócić do szpitala, powiedzieć doktor Zodiak o naszych dalszych planach i... wyruszyć w drogę.
  24. - Taa... i powodzenia wam z tymi gnidami - odpowiedziałem, po czym puknąłem się z nim kopytem. Odczekałem chwilę, aż wyjdą, po czym ruszyłem w drogę powrotną do sypialni. Musiałem w końcu zadbać o Sunny, a i później o Candi. W końcu nie miałem okazji z nią porozmawiać od czasu naszego wybycia.
  25. - E tam, to nic takiego. - Machnąłem kopytem. - W końcu wszyscy jesteśmy w tym razem i się musimy wspierać. Westchnąłem z lekkim smutkiem. - I jak będzie okazja, będę chciał... wrócić i wydostać się z miasta - dodałem, jednocześnie uważając, by nie powiedzieć za dużo. - Kilku piórdolonych drani, którzy... zabrali mi coś cennego, pojawili się znowu na horyzoncie i wiem, gdzie ich szukać. Muszę ich dopaść, zanim znowu zapadną się pod ziemię...
×
×
  • Utwórz nowe...