-
Zawartość
32 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
8
Marudkeł's Achievements
Źrebaczek (1/17)
192
Reputacja
Aktualizacja statusu
Zobacz wszystkie aktualizacje Marudkeł
-
Coraz bliżej Święta, coraz bliżej żałoba...
Witajcie. Dzisiejszy post będzie o wiele bardziej depresyjny niż zazwyczaj. Od razu mówię... Nie musicie się mną przejmować. Nie musicie mi kompletnie współczuć i błagam, nie wypisujcie mi słów kondolencji, bo i tak nic to nie da. Jedyne czego chcę, to powiedzieć wam co mi leży na wątrobie i ewentualne zrozumienie.
Święta to magiczny czas, kiedy to grzeczne dzieci dostają prezenty, a te niegrzeczne dostają rózgą, kablem, skakanką ewentualnie pasem po dupie. Jest to czas rodzinny, wszyscy rozdają se prezenty, cieszą się, składają sobie życzenia które i tak się nie spełnią, śpiewają jakieś tam kolędy, a ewentualnemu zbłąkanemu wędrowcowi dadzą 5zł i każą wypierdalać. Nie ma to jak magia Świąt. Bo niestety tak właśnie wyglądają w praktyce, a nie tak jak powinny. No ale... Ja właściwie nie o tym. Bo chciałbym wam dzisiaj powiedzieć, dlaczego tak bardzo nienawidzę Świąt Bożego Narodzenia.
I zanim zaczniecie mi wypisywać, że "Hej! Święta są fajne!" i tak dalej, i tak dalej... "Jak ty nie możesz lubić świąt, są przecież takie super!". Cóż... Dla niektórych może są super. Ale dla mnie to nic innego, jak czas żałoby, smutku i depresji. Czemu? Był rok 2017. Nie jestem pewien czy był to 17 czy 18 grudnia. Nieważne! Czułem się dobrze. To były jeszcze czasy, kiedy nie byłem Ateistą i kochałem święta. I żeby nie było, nie znienawidziłem świąt tylko dlatego, że przestałem wierzyć w Boga. Tu chodzi o coś zupełnie innego. Siedzę sobie z siostrą w pokoju. Nie wiem czy oglądaliśmy se jakiś film, czy pogrywaliśmy razem w Team Fortress 2 na trybie MvM, ewentualnie 1 vs. 1. Przyjechała do nas moja druga siostra, starsza. Od samego początku było z nią coś nie tak. Była jakaś dziwnie zasmucona, ale jednak... Próbowała okazywać radość z tego, że nas widzi. To właśnie wtedy To się stało. Z jej ust poleciały słowa, które mną wstrząsnęły. Zmarła nasza prababcia. W tym momencie pisania tego postu zatrzymałem się na chwilę. Musiałem pozbierać myśli. Kiedy tylko usłyszałem od niej te słowa, całkowicie się załamałem. Ja, moja młodsza siostra, wszyscy. Niestety najgorsze jest to, że nie zdążyłem się z nią w te święta spotkać. Byłem wściekły chyba na siebie, bo się z nią nie pożegnałem. I na Boga też. Byłem na niego wściekły, bo zabrał mi osobę, którą kochałem. Jak on tak mógł? Przecież ponoć Bóg nas wszystkich kocha i chce naszego szczęścia. Ta... Faktycznie. W dniu pogrzebu znienawidziłem całkowicie święta i samego Boga, w którego dzisiaj nie wierzę, bo najzwyczajniej w świecie pochłonął mnie świat nauki. Ale to nie o tym. Tamte święta były dla mnie okropne. I dopiero w sylwestra jakoś się pozbierałem. Rok 2018. Znowu grudzień, znowu święta. Było dokładnie tak samo. Kiedy tylko zaczął się grudzień, każdego dnia miałem beznadziejny, gówniany humor. Nie chciało mi się z nikim gadać, miałem to wszystko w dupie. Ponownie w sylwestra, kiedy to cyferka zmieniła się z 2018 na dzisiejszy 2019, znowu poczułem ulgę. Ale tym razem silniejszą. Dodam jeszcze, że w roku 2018 bodajże w czerwcu zmarł mój dziadek. Więc kiedy ten rok się skończył, ponownie poczułem ulgę.
Tutaj przechodzimy do obecnej sytuacji.Do świąt zostało około sześćdziesięciu dni. A ja już wczoraj miałem napad depresyjnego humoru. Myślałem o mojej zmarłej babci, dziadku. I zdałem sobie sprawę z tego, że już nigdy nie polubię świąt. Kiedy słyszę słowo "Święta" od razu na myśl przychodzi mi śmierć, pochówek i żałoba. Jeśli w ogóle w tym całym pierdolniku istnieje Bóg, co jest tak naprawdę nieprawdopodobne, to mam nadzieję że wie, że z całego serca go nienawidzę.
I tutaj ponownie was proszę. Nie składajcie mi żadnych kondolencji i nie mówcie że wam przykro, bo to nie przywróci życia moim bliskim. I nie nakłaniajcie mnie do polubienia świąt, nie mówcie mi jakie to one nie są fajne i wspaniałe. Jedyne o co was proszę, to o zrozumienie mojej sytuacji. Tylko o tyle proszę.
To tyle na dziś. Jeśli w pewnym miejscu popełniłem błąd ortograficzny, to wiedzcie, że mam to gdzieś. Nie mam zamiaru teraz przeszukiwać całego posta w poszukiwaniu tego jednego, jedynego błędu. Jedyne co chciałem, to powiedzieć co mi leży na wątrobie i to tyle. Chyba wcześniej się tego wieczoru położę. Jestem bardzo zmęczony. Dobranoc.
- Pokaż poprzednie komentarze [2 więcej]
-
Powiem tak... W mojej rodzinie:
- nie wręczamy sobie prezentów
- życzenia co roku te same, bo coś tam trzeba powiedzieć.
- atmosfera jak na stypie
- nigdy nie śpiewaliśmy kolęd.
- zamiast kolęd, jakieś świąteczne badziewie w TV
Moje podejście do świąt jest neutralne. Nie lubię za to Sylwestra. Mieszkam w małej miejscowości i tak mi się w życiu ułożyło, że nie mogę spożywać alkoholu, a co za tym idzie nie jestem zapraszany na żadne imprezy (żyjemy w chorym alkoholowym społeczeństwie). Prawdę mówiąc, to nawet lepiej. Raz byłem "tym trzeźwym" i nie chcę tego powtarzać. Mimo to, zawsze mam doła. Bo kurcze, każdy gdzieś idzie: na domówkę, na miasto, na imprezę, na bal... A ja w domu, sam (znajomi pożenili się, powyjeżdżali)
No, ale dość o mnie. Wiem, że "łatwo mi mówić", ale postaraj się myśleć o tym co było dobre, jakie fajne były święta gdy byliście w komplecie.