-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
Poniekąd jej mi szkoda. Kochała wilka... albo mnie bo jak mówiłem to całkowite moje odbicie. Sama potem powie co chce. Jeśli uda się jej z Capo to będzie miała u mnie pełną Amnestie.
-
- Słuchaj. Postanowiłem, że będziesz nadzorowała Capo. Sufit jego pokoju to utwardzone Lustro weneckie. Ty go będziesz widzieć, on ciebie nie. Raportuj mi o każdej sprawie i okażdym wybryku tego idioty.
-
Mam podajnik. Właśnie był robiony dla Night kiedy jest wiadomo jakiej fazie, albo chora. Ja też z niej teraz skorzystam. Następnie wołam po Shymin. Już wiem jak ją ukarać. BO bez kary jej nie puszczę, a przyda się jej szkoła życia.
-
No boli. Sprawdzam kto koło mnie jest, prócz Night. Ciekawe kiedy się jej kości zrosną. Rozkładam się na łożu i odprężam.
-
Kładę się na łożu. - Ciężki dzień - powiedziałem zapraszając klacze by też się położyły. Obejmuje je skrzydłem, a drugim przykrywam Night. Zasypiam odrazu.
-
- Szeptozgon to przesda. On by prędzej wykastrował Capo. Zamkniemy go w pokoju. Jak się ogarnie to z nim pogadam. Mają go pilnować Smoczy Strażnicy (zmieniona nazwa Czarnej Straży) i nie wypuszczać NIGDY. Chyba, że ja tam podejdę i im to powiem.
-
To jak będzie dostępna to niech zadzwoni. - Nie znalazłyście nic, na pewno? - spytałem się klaczy... jeśli nie to... - Musimy jakoś go ograniczyć. Pomysły? Bo wykastrować to chyba nie.
-
Jakoś rozdzielam go o Luny i kładę najdalej, odpychając nogą. - Zadzwońcie do Lily i się spytajcie kto ostatnio miał dostęp do Reprojektora.
-
Kiedy tam będą. Kładę Lunę na łożu i spoglądam na klacze. KTO mógł go przywrócić do życia? Jakieś sugestie? - spytałem się.
-
Oddzielam ich i ją też biorę. Sprawdzam czy do czegoś doszło. Następnie szukam reszty. "Capo uśpiony. Spotkanie w Sypialni" lecę następnie do sypialni.
-
Biorę ją na grzbiet i dalej szukam. Nie mogły odejść za daleko. Musi gdzieś tutaj być. A reszta? Co z nimi?
-
- Night cię przypilnuje. Je polecę po resztę - powiedziałem i lecę po nie. Używam ich Chipów które mają w żołądkach. Tak... byłem do tego zdolny. Lecę je szukać.
-
"NIE ROZDZIELAJCIE SIĘ! SPOTKAJMY SIĘ W SYPIALNI!" powiedziałem i lecimy tam. Trzeba ustalić granice. On jest nieobliczalny. Niech se inne samice ĄĘuje. ALE NIE MOJE!
-
LOKALIZATORY. Trasę najkrótszą do nich wyznaczą. Tak czy siak, lecę za nimi. Musze do nich dotrzeć jak najszybciej. Jak nie to Teleport.
-
Więc wchodzę za nim. Kożystam z Chipów klaczy i je szukam. Musze znaleźć je zanim ten Napalony Zboczeniec je znajdzie.
-
- Ja chyba zjem tego debila który wskrzesił Capo - powiedziałem i lecę za nim. ONE SĄ MOJE! TO MOJA WŁĄSNOŚ... MOJE KLACZE, NIE WŁASNOŚĆ!
-
- KOCHANE! CHODZICIE TUTAJ! - Wrzasnąłem do nich. Muszą usłyszeć tą brutalną prawdę. - Niestety... nie ma domu... to oznacza... że... TO COŚ... musi tu zostać... - powiedziałem to z wyraźnym bólem.
-
Staje pomiędzy nimi. - Nawet o tym nie myśl! - powiedziałem gotując się do ataku. - Wiele się zmieniło z mojego charakteru ostatnio. Nawet się nie waż o tym myśleć.
-
CO ty tak czekasz na te gody? Dobra. Sprawdzam ile już stron Klacze przeszukały za tymi ogłoszeniami domów. Śmiałbym się gdyby wszystko było zajęte.
-
- Serio. Teraz kiedy o tym myślę, to jest to dla mnie komiczne, ale wtedy... to była moja prawdziwa postać. Międzi innymi jako człowiek spotkałem Twi, Lucy, Lunę, Rarity... wszyscy mnie tu znają jako człowieka. I teraz wiem, że Galax... Redzeń ALLANA... i ja... to były odłamy tej postaci. Teraz się czuje szczęśliwy. Przy tobie. Przy pisklakach. I przy reszcie moich skarbów.
-
Staram się jej jakoś pomóc w leczeniu. Jak się nie da, to spędzam z nią czas na rozmowie. - Wiesz... nie zawsze byłem smokiem. Przez pewien okres byłem człowiekiem.
-
- Długa historia. Uratował mi kiedyś życie, więc jestem mu to winny. TWILIGHT. WEŹ RESZTĘ I POSZUKAJ JAKIEGOŚ LOKUM DLA NIEGO. NO CHYBA, ŻE WOLICIE GO TUTAJ NA STAŁE.
-
- TO poniekąd mój przyjaciel... staramy się obejść bez zabijania. Choć... trzeba mu pomóc. Jestem jego przyjacielem i trzeba.
-
- Taki jeden. Jest tak napalony ą ę że nawet ciebie by się odwarzył zrobić. Nie ważne jak... on zawsze wraca, węc chcemy mu dać dom JAK NAJDALEJ STĄD. inaczej... będzie musiał tu zamieszkać.
-
- Musimy znaleźć Capo dom. Inaczej on tu zamieszka - powiedziałem. JA TU MAM BYĆ JEDYNYM SAMCEM. TO SĄ MOJE SAMICE! NIE JEGO. NIE NASZE. MOJE! MOJE MOJE!