- Rozumiem. A to się stanie? BO to trochę małoprawdopodobne, choć nie wiem jak to tutaj jest - powiedziałem patrząc z uśmiechem na to co się dzieje w magmie.
Zaczynam się zastanawiać. - Chyba wiem gdzie osiadł. Po drugiej stronie globu, znajduje się Rasa Karmazynowych Smoków, tak je nazwaliśmy. Z opisu twojego... są kropka w kropkę podobne do tego smoka.
Wyciągam Telefon i dzwonię do Twilight informując ją, by przyleciała transportem wojskowym tutaj. Jutro lub po jutrze tutaj już powinna być. Następnie rozłączam się i spoglądam na Księżniczkę.
Prędzej Pra dziad. Ale niech się cieszy, widzi swoją rodzinę. - Może powinienem poinformować Twilight o odnalezionym członku jej rodziny. Powinna wiedzieć.
Uśmiecham się. - Jak pięknie wyglądacie. Chodź, muszę cię gdzieś zaprowadzić - powiedziałem, pomagając mu się uwolnić od klaczy. Następnie prowadzę go do Księżniczki i tego ogiera.
- Fire Dash już powinien nie spać. Pójdę po niego - powiedziałem i idę szukać syna... mam nadzieje, że nie robi tam nic Potomnego... łapiecie? Potomnego... okey... idę szukać go.
Nie... no co ty
- W każdej chwili. Najlepiej po śniadaniu... - powiedziałem wstając. Nie flirtuje z nią... jak tak, to nieświadomie... OJ KURWA ZNACIE MNIE, ŻE JA PRZY TAKICH KOBIETACH TRACĘ ŁEB.
- No... poważne wymagania. W moim kraju jestem najsilniejszym wojownikiem, choć niektórzy mówią mi, że oszukuje. Może tak może nie... rzadko przegrywam ale wygrywam przez mój opór. Nigdy nie zostawiam sprawy nie załatwionej.
- To nie bajka... bo Fire Dash, jest synem Twilight, która za to jest potomkinią tej wygnanej klaczy. Więc ten ogier na dole... to przodek Dasha - powiedziałem patrząc na niego.
- Kiedy ostatni raz próbowano go przystosować do społeczeństwa?
- Zupełnie jak jedna z moich żon. Przesiedziała tysiąc lat na księżycu za coś czego nie zrobiła. Słyszałem coś o smokach... jeśli można wiedzieć, to o co chodzi.