Odetchnąłem lekko. Chowam pistolet do kabury i wraca... i kurwa jestem ciekawy czego tam szuka, dzięki mamo, że mam po tobie kurwa ciekawość. Włączam kamuflaż optyczny i idę za nią, nie robiąc hałasu.
Kiwnąłem głową i się kładę na kanapie. Nie trzeba kołdry itp. Zasypiam myśląc czemu Rarity tak zaczęła postępować... jak widać, Cień na nią sporo wpłynął.
- Jedyne co jest w stanie zabić headcraba to nabój, i kwas. Skoro wytrzymał tęperaturę Wkurzonej Twi, mojej żony która jest w takiej fazie gorętsza od lawy, Potwierdzone naukowo, to może wytrzymać. Więc taki prezent ode mnie - powiedziałem i piję MAŁYMI łyczkami.
Na chwilę przestaje pić. - Hmm. Nigdy nie widziałem tych istot. Jeśli lubisz stworzenia, to mogę ci załatwić jedno. Rasa Headcrab. Nie potrzebują jeść, potrzebują nie wiele miejsca i lubią spać na głowach swoich właścicieli, jest tego zaleta bo potem masz gładką skórę i futro. Pyszny wywar...
Czyli zajebiście smaczne i okropnie palące... wytrzymaj.
- Ale czy lubisz. Dla przykładu, ja lubię broń... jak w okół jest broń to czuje się bezpieczniejszy, lecz żona mi nie pozwala... sądzi, że to nie odpowiednie.
- Chętnie - powiedziałem. Nie wiem czy ją Dash zauważył. Kiedyś mi mówił o jego ideale klaczy/Kobiety, i powiem że wygląd spełnia jego warunki. - Opowiedz mi o sobie... chyba, że nie chcesz...
- Dziękuje - powiedziałem do niej. "Dobrze. Koontynułujcie leczenie Deli, odezwę się jutro. Pozdrów resztę rodziny. Papa :* " Wysłałem wiadomość i zaczynam jeść.
- Jak się nazywasz?
"Wychodzi na to, że masz korzenie tutaj, w Ognistych Krainach. Twoja babcia była ognistą klaczą, twoja mama i ty. Nasz Syn jest JEDYNYM ognistym Ogierem. BTW jak poszło leczenie Deli?"
Ja się w międzyczasie zastanawiam jakim cudem mi Twi nie powiedziała o swojej naturze... z resztą... spytam się. Wyciągam PDA i wysyłam do niej SMS z pozdrowieniami i zapytaniem o to czy jest "Ognistą Klaczą"
Nie dziwie im się. W końcu Dash to Ognisty Ogier... a takich ze świecą szukać... a i tak się nie znajdzie. Więc wykonuje polecenia tej klaczy której zostałem przydzielony.
"Spokojnie synek. Na pewno cię nie wyrzuci jak nie będziesz chciał" przesłałem mu wiadomość i sprawdzam która godzina. Heh... w między czasie staram się zapoznać z Tą ognistą klaczą.
- Jeszcze jedno... nie mamy gdzie zasnąć, bo nasz transporter został zestrzelony. Czy możemy tutaj przenocować do czasu przybycia wojsk? - Spytałem się. Ciekawe czy to prawda, że... musimy potowarzyszyć im we śnie z osobna. W bąblach śpią, jak dobrze czytałem.
- Przyjąłem. Prezydent bez odbioru - powiedziałem i spoglądam na Księżniczkę. - Przyślemy tu swoje wojska które pomogą wam w walce z Wilkami. Kiedyś znałem ich władczynę, ale ostatnimi czasami jakimś sposobem czyha na mój łeb. Skoro chce wojny... to ją dostanie.
I co? Jeszcze mnie tam zabiją i co wtedy będzie. - Ostatnio Wilki też mają na mnie chętkę. Powiadomię bazę - powiedziałem i włączyłem komunikator.
- Baza... tu prezydent. Nawiązano kontakt z rasą Ognistych Klaczy. Przyślijcie kilka plutonów, mamy problem z Deadzoną - powiedziałem i czekam na odpowiedź.
- Prawda, jak się OSTRO wkurzyła... na przykład jak się okazało, że w całym domu ukryłem broń, to jej grzywa zaczynała płonąć, oczy były krwawe, a sierść biała. Mówiła, że miała to po mamie, ta zaraz po babci i pra babci itp.
- Sądzisz, że Twilight jest ognistą klaczą? Nic mi o tym nie wiadomo. Jak wie, to mi o tym nie powiedziała - powiedziałem spoglądając na nią pewny swych słów.