-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
Odbezpieczam rewolwer - Oj wierz mi... ja tam i tak zamierzałem iść - powiedziałem po czym idę się dozbroić. Karabin, amunicja, Rewolwer i kombinezon. To co będzie potrzebne.
-
- Ale dam jej taką nauczkę, że przestanie nam wchodzić w głowę. Jaki wynik? - spytałem się spoglądajac na mamę.
-
- To nie było planowane. Ale wiem jedno... Arachnia, za ten trik długo nie poistnieje... masz me słowo - powiedziałem jej i czekam na wyniki.
-
- Nie ma nic do oglądania - mówię do nich. Ewidentnie znów, życie zaczyna się na mnie zaczepiać. Heh... budzę mamę i mówię jej o stanie Delicate.
-
Podchodzę i obejmuje ją... - Spokojnie mała. Wyjdziesz z tego. Obiecuje - powiedziałem i następne staramy się ją jakoś przemycić do mojego domu.
-
Kucam przy nim. - Będzie dobrze. Wyciągniemy ją z tego stanu. Moja mama na sto procent będzie wiedzieć jak to coś zdjąć z Deli.
-
- Jasna cholera... Co się stało? - wrzasnąłem chowając pistolet. Nie... Arachnia przegieła... ale powiem, że trochę mnie to zainteresowało...
-
- Co?! Bronisz tego stwora? On może... zaraz. Czy to jest... Delicate? - spytałem się patrząc. Jak nie, to kontynułuje ostrzał, ale... to miało by sens.
-
Więc mogę... ładuje amunicje z Czarnego Metalu i strzelam w pająka. Dla bezpieczeństwa nie strzelam w miejsca gdzie by ten pająk mógł by ją trawić itp.
-
Celuje w nią. - Jak mniemam wzięła Deli, tak? - powiedziałem jak bym wiedział o co chodzi. Po co innego miała by tu przyjść. - Ostatnia porażka niczego cię nie nauczyła?
-
Ale kurwa zmasowałem masę czasu. Wbiegam tam, i sprawdzam... co mam sprawdzać, pewnie i tak już Arachnia zrobiła co miała zrobić.
-
- Pieprzyć takie życie - powiedziałem patrząc na to. Następnie wsiadam do Wozu strażackiego i wjeżdżam przez ścianę.
-
Pierdole to. Nie zostawię jej tak. Myślisz że powiem "Trudno. Próbowałem" a potem odejdę? Jesteś kurwa W POWAŻNYM BŁĘDZIE! Jeśli okno nie jest pod ogniem to je rozwalam i przeskakuje. Jak pali się, to szukam innego wejścia.
-
Wbiegam tam i ratuje Aliego i Deli. Nie było mnie 100 lat, nie pozwolę by Deli zginęła. Prędzej ja zginę niż ona. Szukam ich a następnie ich wynoszę jeśli nie mogą.
-
Wystraszony wybiegam z Domu i biegnę tam. Arachnia zrobiła pożar w zemście za to że ONA zrobiła coś złego? TO debilne. I się dziwi, że nikt jej nie lubi.
-
Więc wstaje... biorę pistolet z biurka i idę zobaczyć co się dzieje. Mam złe przeczucia o co może chodzić, ale muszę zobaczyć. Tak czy siak, muszę być ostrożny.
-
Wiec idę sobie spać. Mam nadzieje, że to przeczucie... nie jest niczym złym. Tak czy siak, zapadam w czujny sen...
-
Więc idę na strzelnicę trochę postrzelać. Heh... czuje się lekko winny z tego powodu co się stało. A co do arachni to mam nadzieje, że nie wróci.
-
Matko... budzę się, a jeśli jest za wcześnie... to zasypiam ponownie. Jeśli nie to idę sprawdzić co z mamą.
-
Przykrywam mamę dodatkowym kocem i daje jej poduszkę. Następnie kładę się do łóżka, by oddać się we sen.
-
Tak czy siak... jemy posiłek. Potem sobie staram przypomnieć czy Lucy sobie kupiła piżamę czy wciąż będzie tak jak teraz.
-
Więc robimy kolacje, i sprawdzam też czy jest mama. Jak tak to dla niej robię też porcje. Jak nie... to nie robię porcji.
-
Więc idę z Lucy na zakupy. Wpierw do sklepu z ciuchami. Nie przewijać... chce pamiętać (Czyt, zobaczyć) ciuchy jakie przymierzy.
-
Zakupy... może spacer z Lucy potem. Mam nadzieje, ze niczego się tym razem Arachnia nie zepsuje. Ech... Jeśli Lucy chce to może iść ze mną na zakupy, i zalatwimy też ten spacer. - Wybacz...
-
Zajmuje się sprawami państwa. Jak czegoś mama będzie chciała to przyniosę jej. Następnie spędzam czas z Żonami.