-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
Budzę Lucy i Twi. Poza tym też śniadanie zaraz będzie gotowe. Podczas jedzenia mówię im o Blogu i o znalezieniu ciała Rarity. - ... wiem, że jest w skupisku wiosek. Więc sami tam nie możemy pójść. Jeśli chcecie iść.
-
Blog? Nigdy nie prowadziłem bloga. No cóż... mogę spróbować. Czyli dodać kolejne godziny na odpisywanie na bloga... jeśli ktoś się trafi. Tak czy siak sprawdzam dokładniej o tym ciele.
-
Więc pewnie nie będzie już z nią zagrożeń. Jak zwykle rano, podchodzę do Komputera i sprawdzam czy są jakieś informacje o poszukiwaniu ciała Rarity.
-
Więc niosę ją do łóżka delikatnie i potem się z nią kładę i zasypiam. Należy nam się odpoczynek. Mam nadzieje, że Arachnia tam teraz Cierpi.
-
- Będziesz mogła... tylko nie będziesz uzależniona w niektórych sprawach. Dbać o ciebie będę, tylko zamiast oliwy i ostrzenia, będzie czesanie i masaż... przyzwyczajenie przyzwyczajeniem.
-
Więc wracam do domu, odstawiając auto do garażu i sprawdzam co u Twi i Lucy. Do Lucy mówię... - Jak chcesz możemy już to teraz zrobić. Zwolnić cię z przysięgi...
-
- Jak co, jak wydobrzejesz przydała by mi się pomoc. Jak chcesz to możesz mi pomóc, być moją asystentką - powiedziałem. Twi nie chciała dla mnie asystentki... z wiadomej mojej wady, więc Deli powinna się nadawać.
-
Więc czekam, aż jej założą gips a potem jedziemy do domu. - Powiedz mi... prócz Nauki u Chrysalis i leczenia, miałaś jakąś pracę?
-
Sprawdzam czy ma coś złamane. Jak nie, to niosę ją do jej domu, jak nie to wiozę ją do szpitala by mogli sprawdzić jak poważne jest złamanie.
-
- Za niedługo przestanie. Nie masz już się czego bać - powiedziałem lekko ją puszczając. Dobrze, że nie ma mi za złe tego czynu...
-
- Już nie jesteś pająkiem. Musiałaś poczuć ból by wrócić do swojej postaci - powiedziałem wciąż tuląc ją mocno.
-
"Idźcie. Widać nie weźmiecie jej" powiedziałem do nich i tak siedzimy puki się nie uspokoimy. TO był najgorszy dzień w moim życiu.
-
Ja kompletnie załamany. Jak można się nie załamać, jak coś takiego zrobiło się własnej córce. "Lucy... Twi... weźcie ją... ja muszę pobyć, trochę... sam"
-
Zaczynam ją tulić jak by mi mieli ją zaraz odebrać. Wciąż powtarzam tylko jedno słowo... "wybacz mi" nie przestaje nie wiem co.
-
Ja wciąż tak stoje i płaczę. Nie mam odwagi spojrzeć w jej oczy. Mimo iż w dobrej intencji... zraniłem ją.
-
- Nie mogę. Inaczej znów zmienisz się w pająka. Przywyczaiłbym się, ale nie wiem jak by to na ciebie wpłynęło - powiedziałem i szybkim cięciem odcinam. Następnie padam na ziemie i płaczę - Wybacz... mi...
-
Więc zaczynam to robić. Staram się by tu czuła nie ukrywając łez. Cholera, dobrze, że teraz pewnie Halucynacje zabijają tą Arachnie. Mimo iż nie zginie... będzie tam uwięziona, sama, i raniona przez halucynacje.
-
Więc szykuje się. To wszystko dla niej... to nie będzie nic złego. Po jakimś czasie idę do nich... i zaczynam odcinać kończyny Deli... Luno, czemu...
-
- Musimy jej to jakoś przekazać. Nie chce by myślała, że robimy jej to, bo jej nie kochamy. Ciebie lubi słuchać, przekaż jej to łagodnie, kochanie. Ja się przygotuje - powiedziałem do Twi i szykuje się emocjonalnie.
-
- Musimy odciąć jej wszystkie kończyny. Wszystko co jest czułe. Nie możemy by została jako pająk, ona śmiertelnie się ich boi.
-
Westchnąłem. - Jakie pająk ma słabe punkty? Ja nie wiem jak zrobić taki ból - powiedziałem spoglądając na Lucy.
-
- Musimy sprawić by znów pocierpiała... inaczej nie zdejmiemy klątwy. Skrzydło. Rozdarte skrzydło, to chyba był dla niej najboleśniejszy moment.
-
- Deli, muszę pogadać z mamusią. Możesz nas zostawić na chwilę? - powiedziałem. Jak odejdzie mówię czego się dowiedziałem od Arachnii. Potem podchodzę do sejfu i otwieram wpisując kod.
-
Chwytam Deli i teleportujemy się do domu. Szukam Twilight i Lucy. Muszę przekazać im mój plan na to co chcę zrobić.
-
- Dziękuje. Ale to nie znaczy... że ci nie odpuszczę - powiedziałem po czym bez noża, brutalnie wyrywam jej Kokon/włosy. Teraz jest zdana na łaskę tych potworów. Idę do Deli.