-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
Więc idę tam. Jeśli to prawda... ona może mnie zobaczyć. Staje i sprawdzam czy mnie zobaczy. Jak nie, to jakoś zwracam na nią uwagi...
-
Przechadzam sobie po domu... wiele się pozmieniało tutaj. Tylko Rarity i potężne istoty mnie zobaczą... a wyglądem podobny do Allana jestem... bo jestem cieniem... chodzę sobie po domu.
-
Czekam do rana albo jakiegoś rozkazu Rarity... coś czuje, że nie będzie to ciekawa "wizyta". Czekam na to co się stanie.
-
- Rób jak uważasz... chciałem tylko pomóc - powiedziałem i wracam do łuku i czekam do rana... to od niej zależy. Nie chce by Twi stan poprawił się... nie mój interes...
-
- Rozumiem. Powiadomię Aurę Stwórcy. Wbrew pozorom... Allan wciąż jest świadomy. Będą się widzieć co noc, tak jak z resztą. Ty masz mnie... chyba, że też chcesz...
-
- I od jak dawna tak jest? - spytałem się jej. No, poważnie nieciekawa sytuacja... - A ta... Delicate... gdzie ona? - dodałem po chwili.
-
Idę za nią i spoglądam na to co się dzieje. Serio chce zostawić dzieci same? Jakoś w to nie wierze... tak by Allan powiedział. Więc idę za nią, choć wiem, że na razie tylko Rarity mnie widzi.
-
- Z tego co mam w pamięci, ilekroć coś się stało Allanowi, Ty i Ona najbardziej rozpaczałyście. Prawda?
-
- Nie jeste... ach nie ważne. Co się stało? - powiedziałem materializując się koło niej jako Oleisty Cień Allana. Następnie słucham wypowiedzi Rarity.
-
- Przykro mi... jestem jego cieniem. Prawdziwy Allan spoczywa wciąż w tamtym kompleksie. Co się dzieje? Będę mógł jakoś pomóc?
-
- W schowku. Przysięga złożona przez Allana spowodowała, że powstałem ja... jedyne co mam z nim wspólnego to wspomnienia i więź do ciebie...
-
No... trochę to trwało. Widać, że przysięga zadziałała. Skoro jestem tutaj... to oznacza, że raczej już nie żyje. No cóż... czas robić to co się powinno robić. - Witaj... - powiedziałem. TYLKO rarity mnie usłyszy.
-
- Ja nie twój tata. Mam jego pamięć. Twój tata jest w Komorze Kriogenicznej, leczy się tam, choć słabo to widzę. Mam go ochraniać przed wszelkim złem... i to robię. Ten model ma medykamenty i cię może uleczyć. Potem możesz dołączyć do ojca... albo odejść... Lily już tu nie wróci. Kompleks jest chroniony Scianami z Dwyimerytu, więc nie teleportuje się do wewnątrz.
-
Sam nie wiem, czemu Rubin nie zajał się jeszcze nią a ma odpowiednie przedmioty... myslałem, że Deli coś dla niego znaczy... ale skoro nie urzył to chyba się myliłem.
-
Ale gadać może... - To jak? Rubinek ci może pomóc... dojść do Tatusia... wystarczy, że obiecasz, że nie będziesz się wychylać... wtedy, pójdziesz do tatusia.
-
- Wiesz... jak chcesz, możesz dołączyć do tatusia - powiedziałem, upewniając się czy to na 100% Delicate. Jak tak udostępniam jej sale gdzie jest to ciało...
-
- Nawet jeśli mnie odłącznie powstrzymasz pocisków. Zgadnij kogo obwinią narody, za zniszczenie ich stolic, wiedząc, że tylko JEDEN naród ma taką siłę ognia. No właśnie... co wolisz, powstrzymać mnie i pozwolić by zginęły miliony istnień... czy popędzić, do kontroli lotów na Lost Hills i wpisać hasło które Allan zna... a ty możesz je odgadnąć z łatwością... wybierzesz jedno... drugiego już nie odzyskasz. Tak czy siak... i tak zginie dzisiaj sporo istnień.
-
- Moce umysłowe Deli, są potężniejsze niż zakładał... powiem, że nawet jest mi jej szkoda... nie no, żartuje. Użyć Amunicji Odkształcającej. Nawet Najsilniejszy Telepata, padnie wkońcu pod tą amunicją. - powiedziałem. WSZYSTKIE TURRETY MAJĄ SIĘ NA NIĄ RZUCIĆ. Gdzie są pociski? W jakich odległościach?
-
- EJ! NIE DOTYKAJ! - atakuje ją polem grawitacyjnym by poleciała jak najdalej... nie pozwalam jej podejść do wtyczki. Między czasie... - Turrety... Zlikwidować, Delicate Al-Bashir... natychmiast - powiedziałem i czekam na wynik. Wciąż broniąc wtyczki barierami, polem grawitacyjnym itp.
-
Heh... widać, że góra nie za specjalnie chce szczęścia Deli... woli ją płaczącą... dobrze. - Brak oznak troski o siostrę, hyh? Nie powstrzymasz rakiet. Nawet rakiet... większość z nich osiągnie cel...
-
Eee... jakim cudem ona z jednej części kompleksu... NIE NO KURWA JA SIĘ TAK KURWA NIE BAWIĘ!!! ONA WYRAŹNIE OSZUKUJE I WIDAĆ TUTAJ FAWORYZACJE Z GÓRY. BO JAK KURWA INACZEJ WYTŁUMACZYĆ TAK SZYBKIE PRZEMIESZCZENIE SIĘ Z JEDNEJ CZĘŚCI? Bo teleportacja za precyzyjna nie jest i wymaga sporego obszaru.
-
- 75%. Zostawiasz swoją siostrę? - Każe Turretą ją schywtać i dać do komory hibernacyjnej Allana. Chce być z tatą i tą paskudą, Lamarrem zwanym... to niech ma. RUBINEK! Wiem, że mnie słuchasz i jesteś z Deli... zaprowadź ją do komory i wsadź do Allana. Ja montuje morderstwo Deli. - Ładna z ciebie siostra - powiedziałem i W całym kompleksie pokazuje film jak Lily mija Deli, która po chwili jest zabijana przez Turrety. Teraz już powinna leżeć w komorze z Allanem, do której nie ma już dostępu nikt, Rubin tam pilnuje, bo dostał ostrą amunicję. Zadbają o to inne turrety. - 100% zakończono inicjatywę Hakowania. Następujące cele: Canterlot, Ponyville, Metamorphia, Crystal City, Nowy Teheran, Mariposa. Rozpoczynam sekwencje wystrzału pocisków do wskazanych celów - powiedziałem. Sprawdzam jakie emocje są na Stacji Lost Hills i w Celi Rodzinki, jednocześnie śledzę Lily.
-
- 40% Powodzenia. Możesz ukrywać się Grubasko... albo Ratować siostrę - powiedziałem i nasyłam na Deli WSZYSTKIE Turrety z jej okolicy. Cza było się drzeć?
-
Wysyła Drony by ją usunęły... nie mogła zniszczyć kamer, bo one są zrobione z jakiegoś stopu czy czegoś... za mało poczytałem. Przywracam sprawność systemu. Wiem co zrobić mam. Uruchamiam procedurę włamania się do Systemów Celowniczych Lost Hills. Mam taki komputer... że nie mają szans. - Uruchamiam Procedure Włamywania się do Systemów Celowniczych Lost Hills: 0%... CHOLERA CZEMU TO POWIEDZIAŁEM!? Gdziekolwiek jesteś, grubasko... nie słyszałaś...
-
- Sprytnie... ale nie przewidziałaś jednego - Powiedziałem i odcinam dostęp do działu w którym się znajduje. Następnie wypompowuje stamtąd powietrze. Zakładam Specjalne blokady by nie mogła mi zagrozić.