Skocz do zawartości

KougatKnave3

Brony
  • Zawartość

    3487
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez KougatKnave3

  1. Spojrzałem na obojga i pomyślałem "Albo to my mamy do dupy historię" nagle jednak statkiem coś zarzuciło. Z automatyczną reakcją podbiegłem zobaczyć co to jest. Mam złe przeczucia co do tego wszystkiego, no ale nic... zobaczymy. Jak co... mam miecz i harpoon w gotowości.
  2. Słucham jej lecz nagle słysze ostry ból dupy tego kuca. No nic ja też reaguje niekiedy tak ostro na złe historie, do czasu aż nie usłyszałem iż to ksiązka historyczna. Spoglądam na Starlight i się pytam. - Nie mów mi iż ta książka jest aż tak zła - rzekłem rozbawiony lekko tą całą sceną. No... reakcja jak Twilight kiedy PRZEZ JEBANY PRZYPADEK zagiołeś róg strony. TO BYŁ KURWA WYPADEK. No nic. Spoglądam na obecną szefową w oczekiwaniu.
  3. - Dobrze iż chociaż tyle się stało. Przepraszam iż tam nie było mnie bym chociaż mógł pomóc i ściągnąć uwagę na niego... - rzekłem spoglądając się w ocean. W sumie... można nawet naszkicować go... poza dodaniem paru detali to jest całkiem znośnie. No ale nic. - Nim cię zaatakował... dowiedziałaś się czegoś? W sumie to nie aktualne... ale jestem tylko ciekaw.
  4. Poczekam aż się oddali, wtedy podchodze do Starlight. - Nie tylko mi tu waliło pigułką gwałtu, tak? - zapytałem się siadając koło niej. Po chwili spoglądam się na nią. - Jak się czujesz? - zapytałem się jej z troską. No jakby nie patrzeć niedawno parę razy dostała od posągu... dobrze wiedzieć iż mieliśmy podobny dzień... albo raczej ona miała, bo ja tam nie będę niczego mówił. Wkońcu skoro gościu któremu wmówiłem kiedyś iż niebo to tak naprawdę magiczna iluzja którą można wyłączyć waląc w dzwon na alarm, by znikła... to czemu ona miałaby uwierzyć? No nic, spoglądam na nią oczekując odpowiedzi.
  5. Idę tam widząc iż ktoś zaczepia szefową, lecz po chwili rozpoznaje tego biedaka... znaczy Szlachcica który był na peronie. Podchodząc spoglądam na niego. - Wybacz iż pytam ale co się stało? - zapytałem spoglądając się na niego. Prawda... moja AntySzlachecka osobowość właśnie pieje z tryjumfu i zadowolenia... ale kurwa coś się stało poważnego. Albo poprostu jak każdy szlacha przepił większość kasy w tawernie co by mnie nie zdziwiło znając szlachtę którą ja spotkałem... nie licząc Twilight, ale to inna para kaloszy.
  6. Ja sobie siedzę i wypisuje wszystko co się stało w tamtym mieście. I tak, zamieszczam informacje o tym "planie" gdzie byłem i co tam robiłem. Starlight nie zadawała żadnych pytań, w końcu sam nie rozwijałem za bardzo tematu, bo w sumie i tak by mi pewnie nie uwieżyła iż to mi się udało to naprawić, ale to już szczegół. Prócz informacji w dzienniku, szkicuje także dwie rzeczy, wygląd korytarzy owego "pałacu", potem samego stwora, gdyż jego widok zostanie mi w pamięci, oraz jeszcze ulice owego miasta, po tym jak skończę to zamykam dziennik, chowając go, a potem spoglądam na horyzont.
  7. Spoglądamy na owych tutaj powalonych. - Zaatakowali nas. Zakłócali spokój. Prosiliśmy ich by się uciszyli bo psuli atmosferę tutaj innym, lecz w odpowiedzi zaatakowali nas, więc przeszliśmy do samoobrony, bo próby aresztowania się nie powiodły - powiedziałem zachowując powagę. No... teraz trzeba wymyślić coś byśmy z tymi gośćmi nie poszli. Jeśli będzie trzeba to się jeszcze przedstawiamy i podkreślamy iż nie jesteśmy stąd, ale działaliśmy wedle kodeksu Gwardzisty (Standardowa wymówka moja i Stara do udziału w bijatykach barowych... tfu przepraszam... "Interwencjach") który nam nakazywał na interwencje tak czy siak.
  8. Dobra, adrenalina mnie poniosła. No nic. Używam taboretów oraz krzeseł, a jak są to i butelek do napierdalania w wrogów, omijając też ataki wroga. Używam też z swojej pegaziej mobilności by zyskać przewagę. Nie dam się tak łatwo zajebać, Przypierdole mu takie kombo taboretami, krzesłami i opcjonalnie butelkami iż będzie chodzącym krajobrazem górskim.
  9. Szukam czegoś innego z otoczenia. Najlepiej szafy grającej i używam jej jako broni. Jeśli nie znajdę niczego to dalej używam swoich kopyt do walki robiąc uniki oraz kontry. Mój styl walki nakazuje mi by to oni wpierw zaatakowali, mimo wszystko jednak dalej walczę aż do ostatniego z nich... bo bądźmy szczerzy, jesteśmy gwardzistami z Starem więc mamy mocną przewagę nad nimi. Poza tym mamy doświadczenie w walce barowej 2 na nawet 16 więc to żaden problem dla nas... ale co nie oznacza iż jestem nie ostrożny i brak mi skupienia skupiony, wręcz przeciwnie. Jestem skupiony oraz ostrożność u mnie w stylu walki to największy priorytet.
  10. Wciąż skupiony na otoczeniu atakuje oraz paruje i kontruje każdy cios wymierzony we mnie. Muszę jaknajbardziej zminimalizować obrażenia, gdyż nie chce skończyć gorzej od Starlight. No ale nic... walka. Jak są jakieś elementy otoczenia które mogę wykorzystać, jak butelki, krzesła itp to używam je na wrogu. Jak mówiłem wcześniej... ulotnimy się nim barman ogarnie się. No ale cóż... szybko musimy działać gdyż też nie mamy za dużo czasu.
  11. Zaśmiałem się głośno i rzekłem. - Przegrany jutro stawia wygranemu podróż statkiem. A teraz jedźmy z tym koksem, może tym razem ci się poszczęści - rzekłem i ruszamy do natarcie. Obserwuje swoje otoczenie i atakuje każdego kto do mnie się zbliży. No... teraz się zacznie zabawa. Znowu czuje iż żyje! No... ale barman będzie miał potem wąty... ale szybko się ulotnimy albo zwalimy na interwencje, co w sumie jest prawdą. Ale chuj tam. DO ATAKU! Atakuje i jednocześnie ubezpieczam siebie oraz Stara. Jak pijaki zorganizuja się no to może być problem, ale nie taki jak kiedyś było w barze w Canterlocie... tamtej walki nic nie pobije.
  12. W pierwszej chwili spoglądali na mnie, lecz w drugiej poczułem silny cios który posłał mnie parę ciosów w tył... oj... teraz przegieli... - Tak się bawimy, Kryminalne Szumowiny? Właśnie pogwałciliście prawo. To jawny atak na gwardzistów jest pogwałceniem Paragrafu 5 podpunkt 4 wers 9. Mamy prawo do użycia teraz siły, z czego skorzystamy - rzekłem. To nasza typowa akcja z Starem. No co? Lubimy walki barowe, zwłaszcza kiedy krzesła i taborety idą w ruch. Tak więc upewniam się iż broń jest zabezpieczona a następnie staje koło stara przygotowany do walki. Och.... jak ja za tym tęskniłem. Więc po chwili z Starem u boku czekamy na ich pierwszy atak, no chyba iż star ruszy pierwszy. Mimo wszystko... WALKA BAROWA!
  13. - Ta... widziałem, ale rozmawiać z nią to już nie. Jedyny raz kiedy miałem wartę na zamku to wtedy kiedy mnie podpuściłeś z tą zbroją który był marki "Tyłek Luny". I niestety nic nie wiem - rzekłem i spojrzałem na tamtą parę. Następnie wskazuje mu głową byśmy już wkroczyli nim przerodzi się to w bójkę. Mimo wszystko wciąż jesteśmy gwardzistami przez co musimy interweniować. Podchodzę do nich i mówię do nich. - Proszę się uspokoić bo zakłócacie pobyt reszcie bywalców - rzekłem spoglądając na nich beznamiętnie.
  14. - Może tęskni za kimś bliskim? Wiesz. Mimo iż jest prawdopodobnie bogiem, to mimo wszystko wciąż zwykłą klaczą poza tym. Może się zakochać oraz odczuwać tęsknotę. A z jej długością życia to na pewno przeżyła kogoś kogo kochała. Poza tym... - rzekłem i zamilkłem i spojrzałem na bar. Następnie wracam wzrokiem do Stara. - Jeśli się tamta rozmowa rozwinie jak narazie się rozwija... to szykuj kopyta do interwencji. Mimo iż to nie nasz rejon, to wciąż mamy obowiązek wkroczyć - powiedziałem i wracam do picia ale już z wolniejszym tempie.
  15. - Spokojnie. Wątpie by poza Camelu i Cervadis były jakieś miejsca na gdzie przyjmują waluty jakie mamy. No nic - zamawiam nam po kolejce. - Co masz namyśli, melancholijnie? A co do sumienia, to bym się nie zdziwił. Nie ma czegoś takiego jak "Czysty i sprawiedliwy" władca. Nie ważne jak dobry jesteś, nie ważne jak mocno wierzysz w ideały... i tak prędzej czy później zycie postawi cię przed wyborem zła albo mniejszego zła - rzekłem i dopijam swoje piwo w w międzyczasie kiedy donoszą moje drugie piwo.
  16. - A pij kolego. Ja stawiam dzisiaj. Po tym co dzisiaj przeżyłem mam ochotę sie napić mocno - rzekłem i zamawiam dalej po kolejce a w między czasie dopijam swoje piwo. Następnie mówię. - Ale powiem ci. Nie jest taka zła. Miła i pomocna, a to się ceni. A co do tytułów... to nie pamiętam by Celestia ukarała mnie kiedykolwiek za nazwanie jej księżniczką albo jaśnie oświeconą. Zrobiła tą swoją minę, tak, ale mimo wszystko nic nie zrobiła... a Twilight? Jeb odrazu na całą noc na segregacje książek, a każdy następny tytuł to dodatkowa godzina. Ale trzeba przyznać... milszej księżniczki nie widziałem.
  17. - Jak tam uważasz. Ja cie do niczego nie zmuszam - rzekłem i biorę łyk piwa jeśli już je dostałem. Następnie spoglądam. - Mnie mieli wysłać do Appleosy do tamtej farmy jabłek. Podobno jest tam Saloon który zamiast wody czy piwa daje tylko sól. Już byłem prawie spakowany, kiedy przychodzi do mnie Celestia w towarzystwie swoich przydupasów i mówi mi iż mam udać się pod ten adres i dostarczyć jeszcze Twilight list. Ja się spodziewałem jakiegoś totalnego nerda... i w pewnym sensie się nie zawiodłem. Siedzeniem przed książkami jest odchaczone, poza tym daje takie wrażenie iż wszystkich Friendzonuje od strzału. Ale no cóż... wymogi bycia Ksieżniczką Friendzon... - wypluwam to słowo - Przyjaźni. Mimo wszystko... zaskoczyło mnie to jaka jest otwarta i przyjazna. Można z nią normalnie pogadać chociaż masz wrażenie iż może cię wysłać na księżyc za usłyszenie "Księżniczka Twilight" Albo "Jaśnie Oświecona". Ja przestałem do niej mówić tak jak mi kazała całą noc segregować ksiażki które wcześniej sama rozjebała na ziemie. Miało "Nauczyć mnie bym jej tak wkońcu nie nazywał". Kurwa ironia. Jej brat, i nasz nauczyciel przez miesiące wpajał nam iż to KAŻDEJ księżniczki trzeba tak gadać, a jak wkońcu mam okazje tak mówić, to ta za karę skazuje mnie na siedzenie po nocach w blibliotece. Poza tym jej wygląd... szczerze? Spodziewałem się typowej kujonki jak o niej słuchałem od strażników. I powiem iż nie wygląda tak jak opisywali.
  18. Śmieje się. - Tylko nie próbuj mi wtedy ściemniać, bo wiesz... - rzekłem i masuje swój nos - Ja się dowiem o tym nie ważne jak dobrze to ukryjesz czy nie - rzekłem do niego z wiadomym uśmiechem. Od dzieciaka mam pewną zdolność która niekiedy ułatwia mi życie... ale jednocześnie narobiła mi sporo wrogów za dzieciaka. Chodzi o to iż mogę... wyczuć kłamstwo. Dosłownie, dla mnie osoba która skłamie wydaje taki zapach iż aż mi oczy łzawią. Im lepsze kłamstwo... tym bliżej muszę wąchać. Nie ważnie jak dobrze kłamie... zawsze wyczuje zapach. Tak czy siak podchodzę do baru i zamawiam piwo zwykłe. Spoglądam na Stara. - Dobra... opowiadaj co się działo z tobą zaraz po naszej "Wpadce" z księżycową Damą. Bo po tym jak znaleźli nas w magazynie to rozdzielili nas i dopiero spotkaliśmy się ponownie w Ponyville. Co ci robili?
  19. Zacząłem się zastanawiać. W międzyczasie zaczynami iść do baru. - W sumie to sam nie wiem co bym zrobił tam. Nie wiem o Camelu i Cervidas nic poza tym iż ojciec w moim wieku sporo w tamtych regionach przebywał. Mimo wszystko jednak znasz mnie, drugi raz do burdelu nie pójdę. Ale zawsze chętnie poznam tamte rozrywki albo literaturę - rzekłem i stanąłem by rzec po chwili. - Cholera Black miała racje, serio ze mnie nudziarz - powiedziałem i kontynuuje drogę.
  20. - Ja myślę iż można skoczyć do Pubu, po piwku se strzelić, można se wrzucić coś na ząb oraz potem jeszcze zagrać w coś jak tam będzie. Jak szliśmy tutaj to widziałem chyba dobry lokal więc możemy tam skoczyć - powiedziałem Starowi i ruszam z nim od owego Pubu. Po drodze. - Parę przystanków będziemy mieli w Cervidas oraz w Camellu... co zamierzasz tam zrobić podczas przerw w podróży? - zapytałem zaciekawiony. No... ja zobacze na miejscu. Ale jego plany chętnie poznam, może się przyłącze.
  21. Więc szukam najtańszego aczkolwiek wciaż odpowiedniego dla nas transportu a potem kupujemy trzy bilety, ja płacę za swój oraz Starlight. Następnie spoglądam na Stara i mówię. - Jeszcze połowa dnia przed nami. Jakieś sugestie co możemy robić do tego czasu? - zapytałem. Gdzieś tak pod wieczór pojdę jeszcze do Starlight by sprawdzić jak się czuje... ale do tego czasu mamy wolne.
  22. - Hej... nie zrozum mnie źle czy coś. Po prostu wiesz iż lubię mądre klacze - dopowiedziałem i po tym jak dochodzimy do portu to spoglądam na niego. - No... i teraz pytanie co szukamy. Bo pewnie nasza trójka nie będzie pewnie chciała zapierdalać ostro na statku by dostać się do Cervidas... ale jeśli będzie trzeba to się zaciągnę na tą podróż. Jak ty myślisz? - zapytałem się więc go po czym szukamy najtańszego statku nie wymagającego pracy na nim. Jeśli będzie trzeba i braknie miejsc w nim to się zaciągnę by Star oraz Starlight nie musieli nic robić. Mi praca nie straszna.
  23. - Moc nie sugeruje. Po prostu chętnie bym poznał je, bo jako strażnik Twilight jestem jakby skazany na zaprzyjaźnianie się... - rzekłem i idziemy szukać jakiejś łodzi. Najlepiej by odpływała jutro, a kapitan nie byłby zbyt zainteresowany naszą misją. Ale mimo wszystko jednak najlepiej by był tani. Tak przy okazji jak miniemy jakiś zegar to spoglądam na niego by zobaczyć która przy okazji jest godzina.
  24. - Ok... tak... - skomentowałem krótko lekarza jak się oddalił a następnie spoglądam na Stara i mówię. - No... wychodzi na to iż mamy wolne do tego czasu. chodźmy się rozejrzeć za statkiem który może odpłynąć jutro albo po jutrze maksymalnie. A... i dla bezpieczeństwa darujmy sobie rozdzielanie - powiedziałem i ruszyłem do portu. Po drodze spojrzałem na niego. - Znasz tutaj parę "mądrych" dziewczyn co? Aż chętnie bym je poznał tak szczerze - powiedziałem do niego z lekkim uśmiechem. No cóż w międzyczasie jak dotrzemy do portu szukam jakiegoś wolnego statku.
  25. - No nic. Najwazniejsze iż woda znowu jest normalna i teraz możemy zając się tym co mieliśmy. Choć wpierw trzeba się upewnić iż Starlight nic nie jest - powiedziałem i spojrzałem z zmartwioną twarzą w stronę gabinetu gdzie obecnie przebywa. Następnie czekam cierpliwie na to aż lekarz wyjdzie. Jak tak się stanie to podchodzę do niego i się pytam jak tam z Starlight pokazując jemu odznakę. Mam nadzieje iz nic jej nie jest poważnego.
×
×
  • Utwórz nowe...