Skocz do zawartości

KougatKnave3

Brony
  • Zawartość

    3487
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez KougatKnave3

  1. Stoje i patrze na portal. hmm... albo ten portal zaprowadzi mnie na brzeg tam gdzie mnie wciągnięto, albo zaprowadzi mnie do biblioteki gdzie wogóle się dowiedziałem celu wyprawy... albo wyśle mnie do wymiaru gdzie będę umierał powoli i w potwornej agonii. No cóż... więc wchodzę. I tak nie mam tutaj nic do roboty... a zostać tu nie chce, więc zbytnio wyboru nie mam. Tak więc idę i wchodzę do portalu. Co mnie nie zabije to mnie wzmocni, jak to mówią. No a poza tym jak wcześniej zaznaczyłem innej drogi nie ma... więc mimo wszystko muszę skorzystać z tej.
  2. Podchodzę do zbroii rozglądając się uważnie za zagrożeniami. Po chwili jak upewnie się iż wszystko będzie dobrze to spoglądam na stan swojej zbroii. Cóż... po tym jak ten stwór pare razy mną miotał to zgaduje iż jest ledwo w lepszym stanie od mokrego papieru toaletowego... no nic. Tak czy siak ściągam zbroje i zaczynam mierzyć owy pancerz. Nawet fajny... plus moje ulubione kolory... oraz pasuje do mojej nowej broni głównej, bo zresztą jak kazdy żołnierz miałem trening bronią drzewcową, i tutaj jest ona na moim 2 miejscu sprawności... na pierwszym są miecze ale tylko dlatego iż lepiej mi nimi szło... co jest oczywiście oczywiste. No nic... mierzę zbroje i spoglądam na coś co dałoby mi jakieś odbicie...
  3. No... schody w dół zdecydowanie nie kojarzą mi się z Horrorami od Rainbow Dash które mi opowiadała za dzieciaka... kurwa ani trochę. No nic. Zajebałem tego tutaj wiec jakieś Boboki czy Hoboćki nie są mi już straszne. Chuj tam iż w ciemnych miejscach wystarczy iż ktoś mnie dotknie i chuj już szczam pod siebie... KAŻDY MA SIĘ PRAWO CZEGOŚ BAĆ... u mnie to Ciemność... Ośmiornice... Wampiry... Oraz oczywiście Delfiny... to są chore stworzenia... CHORE! No nic... z bronią gotową do ataku, schodzę na dół gotowy na atak jakiegoś paskudztwa.
  4. Ten Harpun... się kurwa przyda. BIERE GO. Razem z tą tarczą energetyczną będę jak starożytni Equestriańscy Legioniści. Po chwil biorę klucz... hmm... szukam kufra którym mogę go otworzyć. Ja dosłownie rozwaliłem tego gościa. No... nie obyło się bez ran... ale kurwa. Nigdy wcześniej nie walczyłem z kimś takim. Owy harpun się naprawdę mi przyda... do tego z tym łańcuchem będzie efektywniejszy bo będę go mógł spowrotem przywołać do siebie. Dobrze więc... idę przeszukać pomieszczenie może znajdę coś?
  5. Więc podlatuje do niego i przecinam mu łokieć zdrowej ręki, po zadaniu ciosu niemal natychmiast odbijam i udeżam spowrotem w łokieć z bronią z nadzieją iż tym razem ją odrąbie. Jeśli upuści swój harpun to podnosze go i następnie rzucam nim w jego szyje a następnie łańcuchem który powinienem mieć częściowo dostępny podcągam go tak by się wywrócił twarzą do dołu. Po tym jak to zrobi Wskakuje na jego plecy zadaje 3 ciosy wzdłóż kręgosłupa a następnie odbijam i ciosem z góry zadaje cios kończący w tył głowy. To powinno wykończyć dziada.
  6. No to teraz Wzbijam sie w powietrze i robie tzw Taktykę Wojenną Wonderbolts... idealna na sporych przeciwników. Na czym to polega? Wzbijam się powietrze i zaczynam latać dookoła niego tak by móc omijać jego ataki oraz jednocześnie by stracił mnie odpowiednio z oczu. Podczas tego lotu parę razy podlatam by naciąć go ostrzem, by go lekko osłabić. Kiedy tak się stanie, to wzbijam się na sam szczyt pomieszczenia prosto nad nim i używając całej prędkości przyśpieszam by wbić mu ostrze w głowę. Jeśli mi się uda to powinienem go wykluczyć z walki i utorować sobie drogę do finishera.
  7. Odskakując więc uśmiecham się do niego. - Celność już nie taka jak dawniej, hyh? - rzekłem cicho i teraz wykonuje zmyłkę. Udaje iż lece znowu mu zaciąć kolano, lecz w chwili kiedy znowu byłbym dostatecznie blisko, podbijam i szybkim rychem staram się mu ostrzem po twarzy. Oczywiście wciąż nie zapominając o tym iż mam tarcze i należy z niej korzystać.
  8. Wstaje z trudem ale wciąż mam siły. Widząc iż go - Jeśli mam zginąć, to przynajmniej zabiorę cię ze sobą nekbet... NO CHODŹ! - rzekłem i ruszam do natarcia zakrywając się tarczą i szybkim ruchem staram się do niego podlecieć nim będzie miał czas na wykonanie akcji jakiejkolwiek na mnie. jak bedę odpowiednio blisko to przecinam mu kolano. To powinno go unieruchomić, a przynajmniej dość mocno spowolnić co powstrzyma tą marną imitacje Stara "Milf Huntera" Hollowa. Odrazu jak zadam cięcie to odlatuje najdalej jak mogę. Mimo iż ma problemy... to jednak wciąż ma szanse mnie trafić.
  9. Staram się wylądować i spoglądam na swój bok. - Malaka, musze być bardziej ostrożny - rzekłem i następna akcja zależy od tego czy krwawie mocno, czy nie. Jeśli krwawie to staram się na chwile ukryc by opatrzeć ową ranę za pomocą zebranych wcześniej ubrań. To był dobry pomysł by je wziąć. Jeśli nie to tak jak ostatnio. Szukam odpowiedniego okna które by pozwoliłoby mi w niego udezyć, ale tym razem w łokieć ręki w której ma on swoją broń. Prawda będzie mógł ją chwycić drugą ręką, ale jeśli działa to u niego jak u każdego humanoida to przynajmniej osłabie jego ataki... no chyba iż nekbet jest oburęczny. Wciąż nie zapominam o obronie swojej. Jeśli nie będzie robił okna, to staram się takowe okno zrobić.
  10. Więc mając okno wykorzystuje swoją szybkość by wbić się w owe okno i celując w oko owego stwora. Wpierw dobrym ruchem będzie oślepienie go, a potem spróbowanie się zająć nim. Jeśli jednak zdąży wyjąć swój harpun to wykonuje zryw i zaprzestaje akcji. W międzyczasie też odpalam swoją tarcze by być gotowy na odbicie ataku... ... choć sądząc po gabarytach owej broni to i tak obrażenia mogę dostać.
  11. Po uskoku spogladam na ta bestię i jedna rzecz mi przychodzi do głowy... - Może jednak śmierć od Starlight nie byłaby taka zła...? - zacząłem ale nagle on się na mnie rzucił jak Star na widok matki którą kiedyś przesłuchiwałem w sprawie akcji pod monopolowym. Dosłownie taka sama postawa oraz zachowanie. Ja robie unik i wciąż unikam walki, staram się wypatrzeć możliwe słabe punkty stwora. No kurwa... dosłownie wygląda jak Star kiedy się wejdzie pomiędzy niego a jakąś matkę. Tak więc Unikam ataków owego stwora oraz jak znajdę jakiś słaby punkt, to wtedy atakuje kiedy bedę miał okienko...
  12. Więc Wzdycham. no... czeka mnie duża eksploracja i w pewnym sensie toporna. no ale cóż... czego się nie robi, co nie? Ok więc. Idę przeszukiwać ten pałac, może znajde coś ciekawego oraz cennego. No... NARAZIE NIE CHCE WCHODZIĆ PRZEZ TE ZŁOTE DRZWI KTÓRE ZWIASTUJĄ DLA MNIE OGROMNIE GALAKTYCZNY WPIERDOL! No nic... więc zaczynam eksploracje pałacu. ... ... Starlight mnie zajebie jak się dowie iż tu trafiłem... może jednak śmierć od tego gościa co będzie w tamtej sali jest lepsza od śmierci od wkórwionej reinkarnacji boga? Po eksploracji udaje się do pomieszczenia gdzie na 200 procent spotkam bossa... już widze jak będzie miotać moimi zwłokami ;_;
  13. Dopiero po krótkiej podróży przez owe sale dotarło do mnie iż trafiłem do prawdopodobnie BARDZO OCZYWISTEGO DUNGEONU! - Malaka... - rzekłem cicho... a mogłem kurwa udać się po starlight... ale co ja bym kurwa wtedy jej powiedział, "NO ELO! PATRZ ZNALAZŁEM ZAJEBISTĄ MONETKĘ KTÓRA PO 3 OBROTACH ZMIENIA WYGLĄD! ŁOOOOOO" nie dość iż Star i Starlight jebnęli by po STAR FACE PALM, to jeszcze bym wyszedł pewnie na kretyna. Ale chuj... przetrwałem w domu unikając słynnych ziemniaczków nadziewanymi Sterydami od ojca, to kurwa tutaj łatwiej mi pójdzie, prawda? Ej... może tego Dungeonu broni jakaś ładna syrena która mnie tu uwięzi i stane się jej niewolnikiem? Chuj tam iż na pewno tak nie ma, ale lepiej się okłamywać niż potem cierpieć mówiąc "Wiedziałem". No nic. Lewo czy prawo. Hmmm... no nic WIELKICH DRZWI zwiastują rychłą śmierć, zagładę, gwałt na mnie po wsze czasy i dlatego nie powinienem tam kurwa iść... Idę wpierw zbadać korytarze.
  14. - O... kurwa. Starlight mnie zajebie... - powiedziałem rozglądając się wookoło. No nic... to NAPRAWDĘ SIĘ WYRÓŻNIA. No nic. Nic mi nie pozostaje jak iść przed siebie do owego pałacu... bo kura co mam innego robić? Pływać z rybkami? https://www.youtube.com/watch?v=6zXDo4dL7SU ... ... Kurwa jak ja coś walnę. No nic. Idę bliżej tego pałacu i sprawdzam czy jest tam jakiś rekin strażnik czy kurwa Ośmiornica Gwardzista... choć w sumie po tym co raz widziałem u Dashy w czasach szkolnych to ja kurwa preferowałbym jebanego rekina, anieżeli Ośmiornicę... pozdro dla kumatych. Ale mimo wszystko muszę przyznać... ładnie tu mają. Chociaż dla pewności muszę trzymać ową monetę przy sobie. ona mnie tutaj zaprowadziła więc tak się kurwa domyślam iż będzie kurwa cienko jak ją kurwa zgubie. No nic. Idę przed siebie do pałacu. Jeśli nikogo nie bedzie przy wrotach to pukam uprzejmie.
  15. Rozglądam się jeszcze dookoła by zobaczyć coś jeszcze godnego uwagi. Jeżeli nie znajdę nic innego to spoglądam na wodę i podchodzę do niej. Następnie zaczynam ją dokładnie badać. Czy jakoś reaguje na moje kopyto itp. Jeśli będzie reagować (tzn zanurzać itp) to spoglądam na monetę i przybliżam ją do wody by ją po chwili lekko zanurzyć. Po chwili jednak jak wszystko będzie dobrze i nie będzie żadnych przeciwskazań to rozglądam się dokładnie... i mówię... - Chyba mnie pogrzało... ale innej opcji raczej nie ma. No cóż... jak to Kapitan Hardy mawia... żyje się tylko raz, a jak umrzesz w spektakularny sposób, to tylko lepiej - rzekłem i wchodzę do wody i zaczynam się na niej rozglądać za zjawiskiem oraz ewentualną jej przyczyną nawet pod wodą. Skoro to coś powoduje strajk całego oceanu... to kurwa musi na pewno to być przynajmniej widoczne z kilometra albo strasznie się wyróżniać z otoczenia. ORAZ PRZEDE WSZYSTKIM PAMIĘTAM O POWIETRZU I O TYM BY MNIE COŚ TAM NIE WPIERDOLIŁO
  16. Ok... mam to. Rozglądam się wokoło i potem znowu spoglądam na ową monetę. magiczna na pewno, lecz musi mieć ona związek jakiś z ową wodą. Z monetą idę blizej wód... może uda mi się coś tam też jeszcze znaleźć, choć szczerze powiedziawszy mam nadzieje iż uda mi się tam cokolwiek jeszcze znaleźć. W między czasie dokładnie jeszcze raz oglądam monetę możliwie pod każdym względem... choć wciąż idę blizej wody i tam zaczynam szukać dalszych wskazówek. Może uda mi się znaleźć coś jeszcze poza tym. Wiem tylko tyle iż muszę teraz naprawdę uważać... bo Piewca nie ostrzegał mnie pewnie kurwa bo tak.
  17. Siadam chwilę i kminię. Nikt nic nie wie... pytanie oraz podsłuchiwanie chuja daje. Hmm... czekaj. Piewca mówił o Monetach... może one są jakoś związane z owym przypadkiem? No nic... nie zaszkodzi przynajmniej poszukać czegoś związanego z owymi monetami. Choć to nie wiele to może jednak to nam coś dać. Do sakw nie będę przecież kucom zaglądał, ale przynajmniej postaram się poszukac jakiejkolwiek wskazówki związanej z owymi monetami. Mam nadzieje iż to będzie dobry i opłacalny trop, nie chce wracać do karczmy z pustymi kopytami, zwłaszcza iż wiadomo iż Starlight coś przyniesie na pewno. No nic. Bazując na tej wskazówce, idę szukać tropów.
  18. Kiwam do Starlight i się rozdzielam. Ok... wpierw jednak należy dowiedzieć się szczegółów. Idę przejść się po miejscowych i staram się ich popytać o ową wodę co się stało itd. To wszystko jest tutaj takie dziwne... oraz też uważam na te monety z płetwą o których mi wspomniał Piewca. Trzeba rozwiązać tą sprawę jak najszybciej inaczej misja nasza może być zagrożona... a jak mówiłem parę razy nie możemy sobie pozwolić na zwłokę. No cóż... idę szukać poszlak. Pytam każdego miejscowego czy wie coś na ten temat a jak nie to przynajmniej czy jest ktoś kto mógłby mi o tym więcej powiedzieć. Trzeba to szybko rozwiązać...
  19. Staje i spogladam na owy nieruchomy ocean. Następnie spoglądam na moją ekipę. - No... tego się nie widzi codziennie. No chyba iż taki ocean w tych stronach jest normalny... ale coś wątpię - rzekłem i spoglądam na Starlight. - Raczej nie popłyniemy dzisiaj... ale ciekawi mnie czemu morze się nie rusza? Widziałaś kiedyś coś podobnego? - zapytałem się Starlight. No... ona parę misji miała z Twilight a tam podobno odpierdalały się jakieś cuda... może jednak trafili na coś podobnego? No nic, czekam na jej odpowiedź wciąż spoglądając na owe morze. Nosz kurwa... znowu zawsze musi coś się pierdolić... ale kurwa nie sądziłem iż ocean tym razem zastrajkuje.
  20. Wysłuchiwałem wszystkich jego słów z uwagą, nawet nie przejmując się nie wiem czemu uwagą o "Zniknięciu jednego jegomościa", po tym jak powiedział bym uważał na monety z płetwą przytaknąłem mu a następnie ruszyłem szukać Starlight oraz Stara. jak ich znajdę to ląduje koło nich i przepraszam za zwłokę, a jak nie to lecę prosto do portu i szukam statku na który mieliśmy wejść. Jestem ciekaw o co mu chodziło z owymi Monetami. Może będą zwiastować coś złego dla mnie albo dla całego statku... wiem jedno. Owych monet jak już ktoś mi zaproponuje to nie przyjmę, a jak zobaczę kogoś z owymi monetami to będę się trzymał z daleka. Tak dla pewności. No nic. Szukam Starlight i Stara a jak ich nie znajdę to szukam naszego statku.
  21. Walka z opcjonalnym ukrytym bossem. Poznajcie Brontesa, najprzystojniejszego jegomościa w rodzinie :MJTQO:

  22. - To zrozumiałe. Chciałem poznać tylko przybliżony cza... - rzekłem ale coś mi w połowie przerwało. Konkretnie gazeta która pierdolnęła mnie w pysk jak w typowych książkach gdzie bohater zazwyczaj wtedy poznaje jakąś ofertę albo czegoś chce i ta oferta właśnie mu jebnęła w twarz. Nagle zobaczyłem rogacza i spojrzałem na Starlight. - Idźcie dalej. Ja zaraz was dogonie, muszę pilnie do toalety - rzekłem i ruszam w stronę toalet. Następnie kiedy tam będę i upewniwszy się iż nikt nie podsłuchuje... choć upewniam się iż uprzejmy jegomość co chce pogadać, już to zapewnił. Jeśli będzie czysto to staje na środku pomieszczenia i mówię. - Więc... coś się stało? Bo jak myślę na pogawętkę typu "Co tam u ciebie?" nie wpadłeś, co nie? - zapytałem się. Gdyby tak robił to by przynajmniej już przez te dni raz tak zrobił. No nic. czekam aż się pojawi i powie wszystko.
  23. Kiwam głową do starlight z wyraźnym uśmiechem. Dobrze iż się jednak trochę uśmialiśmy, ale niestety już trzeba wracać do misji. Więc idziemy do portu. Po drodze spoglądam na Starlight i się pytam. - Jak długo nam potrwa podróż statkiem? - Zapytałem się jej. W sumie nawet jestem ciekaw co to będzie za statek. Jakiś marny kuter którym ledwo pokonamy ocean czy jakiś normalny czy może lu... dobra, za dużo myślę. Najwyżej taki co ma najwyżej średnie warunki, bo większy by nas zbyt dużo kosztował, a na ową wyprawę pieniądze musimy oszczędzać srogo. No nic. No nic, zobaczymy tak czy siak ile nam to zejdzie.
  24. Obserwójąc baczne jak gada do niej tą "Szlachecką Paplaniną" oraz jak potem odchodzi czekam trochę. Wiem iż Star podzieli moje zdanie bo jest wiele co nas łączy... ale jedną z największych rzeczy jest ogromna niechęć do szlachty. Mam swoje powody czemu nienawidzę tych sztucznych pierdów którzy myślą iż kasą mogą zdziałać wszystko a urodzenie robi z nich niewiadomo kogo. Kiedy już odszedł to spoglądam na Starlight, wyraźnie wzdycham przechodzę koło niej by powiedzieć... - No cóż... nie przejmujmy się nim. Chodźmy sprawdzić czy jest jeszcze statek do Cervidas. Chociaż mam chęci na zwiedzenie tego mostu, to jednak nie chciałbym przegapić statku. No chyba iż chcesz po drodze coś jeszcze załatwić - rzekłem i nagle się uśmiechnąłem i przybrałem wydumioną postawę i mówię w jezyku sztucznych ku... znaczy szlachty. - Aczkolwiek droga czeka nas niebywale długa. Po cóż to czekać więc i czas marnować, mości pani? - odwracam się w kierunku portu i mówię - ZA MNĄ! Kierunkiem naszym, port będzie! - rzekłem i spoglądam na ich reakcje. Jak mocno się zbłaźniłem? Po chwili mówię z lekkim chichotem. - Przepraszam... nie mogłem się powstrzymać.
  25. Wychodząc z pociągu rozglądam się. Trochę tutaj tłoczno. Spoglądam na nich i mówię. - Udajmy się wpierw do tego portu by dowiedzieć się właśnie czy będziemy mieli statek do Cervidas. Mimo iż teżbym chciał zwiedzić ten most... w sumie mam na to nadzieje od dziecka bo mój ojciec tam był podczas swoich podróży. Mimo wszystko musimy się dowiedzieć czy popłyniemy jeszcze dzisiaj. Jak wieczorem albo jutro... to możemy sobie skoczyć na wycieczkę po Moście - rzekłem z uśmiechem do Starlight, lecz nagle jakiś random podszedł co wywołało u mnie "Guard Alert" który zaczął być bardziej czuły od czasu pamiętnego ataku na księżniczkę i resztę Elementów. Mimo iż jestem gotowy do ewentualnej interwencji, to jednak nie daje tego po sobie poznać i tylko spoglądam się czujnym i analitycznym okiem okiem na ogiera. Po tym jak wypowiedział się, to spoglądam na Starlight w oczekiwaniu czy potwierdzi, tylko po to by wrócić chwile potem wzrokiem do ogiera.
×
×
  • Utwórz nowe...