Skocz do zawartości

KougatKnave3

Brony
  • Zawartość

    3487
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez KougatKnave3

  1. - Ja mogę się nawet teraz wybrać. A wy? - zapytałem się i spoglądam na nich w oczekiwaniu. No, nawet jak nie grają to i tak chętnie wybiorę się na jakiś spektakl. Jakikolwiek by on nie był... tylko kurwa broń boże nie "Ogniska Pokory"... prędzej pocałowałbym sombrę niż bym na to poszedł. To najgorszy spektakl religijny jaki kurwa powstał w ostatniej deka... znaczy w ostatnim Milenium. Samo jego istnienie to herezja w czystej postaci. Mimo wszystko jednak jak oni dwaj będą chcieli... ugh... to jednak pójdę... no nic. Czekam na ich reakcje.
  2. - W sumie myślałem nad dwoma, ale nie wiem czy je tutaj grają. W sumie z tego co słyszałem to jest sporo ich do wyboru więc można zdecydować jak dotrzemy do najbliższego teatru. Choć w sumie ja mam nadzieje na spektakl który oglądałem za dzieciaka w Cloudsdale oraz który był tez miejscem gdzie moi rodzice się poznali... po tym jak ojciec epicko zepsuł owy spektakl i mama przybyła go zapuszkować... ale to szczegół. Jest to opowieść o "Klaczy i Smoku" czyli jak istoty z kompletnie dwóch rożnych światów znalazły wspólny język oraz razem zapobiegły wojnie między Królestwem Kucy a Dominium Smoków. Ostatni raz go oglądałem za dzieciaka przed wyruszeniem do Canterlotu... więc nie pamiętam by był tam wątek romantyczny, pamiętam iż owa klacz była blisko z owym smokiem, lecz nie pamiętam dokładnie jak blisko. Co sądzicie?
  3. Według mnie, jak narazie najlepsze zakończenie Questa w Assassins Creed Odyssey

    Jak ktoś nie chce oglądać zmagań z piratami, niedźwiedziami oraz bandytami, to polecam przewinąć do 24:20

  4. - W zasadzie nigdzie. Szukałem was bo mi nudno i myślałem iż moglibyśmy coś razem porobić. Gdzie byliście? - zapytałem się zaciekawiony. Nie to iż podejrzewam coś... Star woli matki... ale wciąż. Nie, nie ważne. Spoglądam na nich i mówię. - Myślałem iż moglibyśmy się gdzieś udać... nie wiem... Teatr albo coś podobnego? Nigdzie się stąd nie ruszymy do jutra tak czy siak, więc taki mi pomysł wpadł - zapytałem. W sumie coś podejrzewam iż Star mógłby odmówić... na ostatnim spektaklu zagłuszał widownie swoim chrapaniem. Do dziś się pluje iż go wywalili, a mieli takie miękkie fotele do spania.
  5. W sumie... może będą w pokojach. Wpierw zajdę do Starlight i zapukam do niej. Następnie po trzech puknięciach w drzwi mówię. - Starlight? Trzy puknięcia w drzwi - Starlight? Trzy puknięcia w Drzwi - Starlight? Następnie czekam cierpliwie aż odpowie, albo otworzy mi. Jeśli nie będzie jej reakcji po około 20 sekundach to ponawiam całą operacje. Jeśli tym razem nie skutkuje to robie to samo u Stara. Może on by odpowiedział. Pamiętam iż Starowi działa to na nerwy iż ilekroć słyszał jak kapitan kazał mi pukać do czyiś drzwi to on się sam wyrywał i sam pukał byle by nie słyszeć mojego "Puk puk puk Podejrzany? Puk Puk Puk Podejrzany? Puk Puk Puk Podejrzany?". Mam tak od dziecka i w sumie do dziś się tego nie pozbyłem. No nic... czekam na reakcje Starlight.
  6. Po skończeniu pisania i szkicowania, zamykam książkę i idę się przejść na spacer... może jednak wydarzy się coś ciekawego. Co do wzroku kucy to ciekawy czy patrzyli na mnie czy na to co szkicowałem... choć widać iż raczej szkicowanie to tuaj raczej częste nie jest. Mimo wszystko jednak idę na spacer po mieście, lecz po dłuższym czasie wracam do hotelu. W sumie nie wiem co mam robić... samemu tak coś robienie to trochę smutne. Może Starlight albo Star już wrócili? No nic... spacer a potem powrót do Hotelu
  7. No nic... idę do parku i znajduje sobie tam jakieś ustronne miejsce. Przydałoby się odrazu pierwszy wpis w dzienniku dać i opisać parę rzeczy. Jak znajdę miejsce z sumie ładnym widoczkiem, to siadam se na ławce pobliskiej, a jak nie to pod drzewem, a następnie zaczynam pisać. Wpierw jednak na pierwszej stronie "Dziennik z wyprawy #1 "Droga w nieznane". Następnie piszę... "Od czasu ataku na Ponyville którego celem były powierniczki minęły cztery dni. Razem z uczennicą Księżniczki Twilight, Starlight Glimmer oraz z szeregowym Star Hollowem udajemy się do miejsca zwanego Bezsłoneczne Krainy wierząc iż może znajdować się broń która pomoże nam pokonać Białego Pegaza który za owym atakiem stał. Droga będzie niebezpieczna dlatego też mam nadzieje iż uda nam się z niej wrócić cało i zdrowo, choć to tylko czas pokaże. Obecnie jesteśmy w Fillydelphii, czekając na transport do Stableside, skąd wyruszymy do Cervidas. Cała wyprawa w obie strony z pozytywnym przeczuciem powinna nam zająć góra dwa miesiące, choć boje się iż w międzyczasie może dojść do tego do czego ten pegaz próbuje dojść. Mimo wszystko obecnie trzeba skupić się na terażniejszości. Następnego dnia czeka nas podróż do Stableside... Mam nadzieje iż uda nam się wyrobić z czasem" Następnie zabieram się za robienie szkicu możliwie ładnego miejsca jaki jest tutaj w tym parku. Pomyślałem iż swoje wpisy będę urozmaicał szkicami po lewej stronie a same wpisy będą znajdowały się po prawej.
  8. Kiedy oponent wykonał potrójny atak, użyłem "błysku" czyli szybkiego susu połączonego z chwilową niewidzialnością która też powoduje oślepiający na chwilę błysk. W chwili kiedy zrobię potrzebny unik to zaczynam gwizdać na strategie Mgła Wojny. Widząc iż tamten latający stwór poszukuje Hawxa który powinien obecnie czekac ukryciu, jeśli się pojawi to jest duża szansa iż się do niego dobierze. Dlatego też wbijam ostrze w ziemie i wykrzykuje - TYUR ZAH MA! - wykrzyczałem i w kierunku wszystkich oponentów jakich mam powinno teraz wystrzelić z ziemi kamienne kolce. Kiedy zapewnie taką uwagę rozpoczynam strategie Mgły Wojny, czyli Hawxa wbija się w impetem w ziemie powodują wybuch sporej ilości kurzy która zapewni idealną zasłonę dymną. Następnie ptak zwija się w swoisty "kokon" i zaczyna transformować się. Ja sam nabieram dystansu i dobywam swojego łuku przełączając na Strzały implodujące. Hawxa mimo iż wygląda jak mały ptaszek, to wieżcie mi... jest sporym zagrożeniem dla tego tutaj stwora. Dobywszy łuku zaczynam strzelać w strone swojego oponenta, uważając też na ptaka... w tym samym czasie mój chowaniec się transformuje. kokon jest tak twardy iż to coś nie powinno go przebić. Po chwili kiedy ostrzeliwuje worga nastaje trzęsienie ziemi a środek placu "wybucha" od wewnątrz a w przestworza unosi się przetransformowana Hawxa. Obecnie wygląda jak fuzja Smoka oraz sokoła, a sama jest w kolorze jasnego piasku pustynii. obecnie się unosiła naprzeciw stworowi. Po chwili też wydała głośny ryk i wróciła do obserwowania Swojego Oponenta jakim był ptak. Obecnie są równej wielkości. "sokół" w pełni gotowy na kontratak wystrzelił z swojej gęby kulę ognistą w stronę kurczaka a sam zaczął zachowywać dystans, co nie oznacza iż jest całkowicie bezbronny na kontakcie. Ja wciąż utrzymuje dystans od mojego oponenta i jednocześnie ostrzeliwuje go swoimi implodującymi Strzałami. Oryginał powinien dać rade... kopie to już zależy jak bardzo dobrze je zrobił.
  9. - Tak, wygląda jak drzewo i do tego jest zrobiony z kryształów. Poza tym tak, jest dość daleko. Sam jechałem tutaj 2 dni. Tak to będzie już wszystko, ile się należy? - zapytałem się jej z uśmiechem. No trzeba się powoli już zbierać, nie wiem gdzie Starlight ani Star... choć tego ostatniego spodziewam się w barze albo burdelu... ale mimo wszystko trzeba trochę pozwiedzać miasta... drugiej takiej okazji się nie będzie miało, co nie? Już jestem ciekaw co spotkamy na naszej drodze, jakie fascynujące krajobrazy czy istoty spotkamy. Mimo iż wiem iż te ostatnie pewnie będą chciały nas pożreć, złożyć w nas jaja... albo oba na raz... to jednak jestem ciekaw jak wyglądają.
  10. - Tak... przyjechałem tutaj z Ponyville, i jestem tutaj od wczoraj i będę jeszcze do jutra. Wybieram się do Camelu i pomyślałem iż wyprawę sobie zapisze oraz trochę w nich po szkicuje. Właśnie... trochę ołówków by się przydało też - rzekłem z uśmiechem następnie czekam na to aż dostarczy mi ołówki. Lepiej mi się nimi szkicuje niż innymi rzeczami więc je dlatego biorę... poza tym jak mówiłem wcześniej pojawi się tam trochę szkiców otoczenia, rzeczy a nawet osób które spotkamy. No nic, czekam aż przyniesie mi owe ołówki a następnie daje jej tyle ile będzie potrzeba. Następnie wszystko chowam i żegnam się z nią by udać się na miasto. Może po drodze spotkam Starlight albo Sta... znaczy Star pewnie będzie w burdelu, barze, albo w parku by zaczepiać Matki...
  11. - Witam uprzejmie - witam się z uśmiechem i podchodzę do lady by powiedzieć - chciałbym kupić Pusty dziennik, oraz coś do pisania. Wybieram się na długą podróż i chciałbym mieć możliwie wszystko zanotowane - powiedziałem do niej a następnie do niej mówię. - Zapowiada się spokojny i miły dzień. Jestem Moonlight - powiedziałem z uśmiechem przyjacielskim. jestem Gwardzistą Przyjaźni... jakby zawieranie nowych znajomości to teraz moja służbowa powinność... poza tym nie chce widzieć Twilight jak się dowie iż nie zawieram znajomości. W Canterlocie słyszałem iż fanatycznie do tego niekiedy podchodzi.
  12. Więc jem na spokojnie... w sumie tak czy siak miałem się udać do sklepu sam by kupić czysty dziennik oraz coś do pisania. Będę robił notatki z naszej podróży, jak zapisywał co się działo, albo robił szkice punktów zainteresowań, może parę szkicy starlight, bo wręcz grzechem byłoby jej nie szkicowanie. Mimo wszystko ruszam do owego sklepu by kupić odpowiednie rzeczy. Mimo wszystko to misja... a znając życie Twilight będzie chciała potem wszystko wiedzieć... więc dziennik taki dla niej będzie wręcz zachęcający. No nic... ciekawe co robią Starlight i Star...
  13. Otwieram oczy i zasłaniam je niemal natychmiast pod naporem i odruchowo rzekłem. - Kurwa, zgaście to słońce - wymamrotałem i wstaje. następnie przecieram oczy i ziewam, by potem udać się do łazienki. Trzeba się załatwić po takim spaniu. Jak się da to sprawdzam tez która godzina. Jesli godzina na śniadanie to idę już na dół, a jak po... well... trudno się mówi. No nic idę się wpierw do łazienki załatwić a potem się zobaczy.
  14. Spoglądam na niego. - Wiesz... może wiedzą ale pewnie jest tak tam śmiercionośnie i przejebanie iż wolały nikogo nie informować... albo jest coś o czym one chciały zapomnieć. Wiem tyle iż nie bez powodu tam jest niebezpiecznie. Dlatego musimy przede wszystkim tam uważać. Dobra pośpieszmy się, bo zostawiliśmy samą Starlight a my se poszliśmy gdzieś - rzekłem i kontynułuje już drogę do miejsca gdzie śpimy. Mimo wszystko jednak upewniam się iż nim tam wejdziemy to nie będzie na mnie ani cna dowodu na to co się stało... nie chce sobie niszczyć bardziej opinii.
  15. Po chwili biorę wdech i wydech. - Wiem... jednak ilekroć myślę o niej, to nie mogę się powstrzymać przed tym. Ale spróbuje przynajmniej... - spogladam na niego po chwili. - Dlatego chociaż mogę cię prosić o zapomnienie dzisiejszego dnia? Nie wspominajmy już o nim... i tak mam wrażenie iz o kimś albo o czymś zapomniałem... ale to pewnie nic ważnego. No ale no nic. Następnie pytam się go. - Mimo wszystko... podróż tam gdzie nikt inny nie był, a jak już był to pewnie spotkała go śmierć tak straszna iż nasze umysły nawet nie ogarnią tego. Szczerze, lekko mnie to ekscytuje, to też nie pozwoliło mi popaść w dosłowny "Berserk Miękkiej Fujary" jak to określiłeś. Ale mimo wszystko fajnie udać sie tam skąd żaden kuc praktycznie nie wrócił, nie?
  16. Staje koło niego na zewnątrz. - Powiem ci tak. Przez czas w którym się znaliśmy nim przeniosłem się do Canterlotu, to praktycznie mieliśmy taką umowę. Dashy chroniła mnie, Shy Dashy, a ja Shy i tak dalej. Dla mnie była wtedy wszystim bo już za młodu ją kochałem, lecz poznałeś mnie po tym jak dołączyłem do Straży. Sam mówiłeś do mnie niekiedy "Taka pizdeczka jak ty prędzej papier wyrwie niż klacz choćby desperatkę". Ty dołączyłeś do Straży by wyrywać Laski, White po to by pozbyć się stereotypu "pięknisi" z siebie, Black po to iż może bić kogo popadnie... ja dołączyłem ponieważ chciałem stać się silniejszy... wierzyłem iż pewnego dnia znowu ją spotkam i pokażę się jako osoba która będzie mogła ją ochronić. Kiedy ją spotkałem to postanowiłem iż wszystko będzie lepiej... ale wiesz co się stało. Nigdy nie potrafiłem nikogo ochronić, każda osoba którą chroniłem dostawała srogi łomot... - powiedziałem spoglądając na niego. - Kiedy widziałem ją parę dni temu jak upadała pod naporem "zaklęcia" tego pegaza... nigdy nie czułem się tak źle... - rzekłem powoli z żalu przechodząc do wściekłości. - Gwarantuje ci to, Bielik... znajdę ten miecz... dobędę go i przebije nim twoje czarne jak węgiel serce... nie ważne jakie masz intencje - dodałem w złości.
  17. Siedzę sobie tak sobie z mózgiem który wywala mi błąd systemu co chwilę, lecz nagle przychodzi Star. Po chwili spoglądam na niego z nie zmienioną mimiką i mówię. - Nigdy już tu nie wrócę. Wiem iż to burdel, ale kurwa... - rzekłem próbując się pozbyć tego wyrazu twarzy. Kurwa, chyba się zaciąłem. Po chwili i dłuższej walce udaje mi się i spoglądam już lekko przygnębiony. - Pojawiła mi się jako moja przyjaciółka z dzieciństwa, która teraz jest w ciężkim stanie. Gdyby nie to jej co sprawiało iż się tak czułem, to chyba bym tego podmieńca ukatrupił... poza tym... teraz znacznie nieswojo się czuje tutaj. Chodźmy - rzekłem rozgladając się. Biorę głęboki wdech i dopijam wszystko duszkiem, nie ważne co to jest. Chce już stąd iść.
  18. - Tak... poproszę - rzekłem do niej z uśmiechem i następnie całkowicie się jej oddaje by mogła spłukać ze mnie ból poprzednich dni... chociaż wciąż się będę martwił, ale najwazniejsze bym zapomniał choćby na parę chwil... bym nie musiał cały czas chodzić zestresowany. Ah... ciekawe czy Shy była by do tego zdolna. Do tego co ma tu miejsce. Jakby nie patrzeć to podmieniec, więc będzie się poniekąd tak zachowywać, ale wciaż mnie ciekawi czy Shy by taka była w "tym" sensie. Ale no nic. Odprężam się i daje działać Podmieńcowi.
  19. Spoglądam na nią z uśmiechem. - Wszystko się zobaczy. Wpierw chce zmyć z siebie poprzednie dni - rzekłem i odprężam się w wodzie. W międzyczasie znów pogrążam się w myślach... co się dzieje w Ponyville. Mam nadzieje iż tam wszystko jest w porządku i nic złego się nie dzieje. mam też nadzieje iż Shy, Dashy oraz reszta już wracają powoli do pełni zdrowia. Trzeba w miarę szybko uporać z znalezieniem się tego miecza... każda godzina opóźnienia to godzina dla tamtego kurwia. Mimo iż nawaliłem wtedy jak nigdy, dosłownie nawet tydzień nie minął a już księżniczka prze zemnie ucierpiała jak cholera o reszcie Elementów nie wspomnę. No nie wiem jak wy ale moje CV na tym ucierpi dość ostro. Jedyne co mogę teraz zrobić to spróbować to wszystko odkręcić nim mnie przeniosą na inne stanowisko... bo po takiej wtopie to raczej musiałby się cud zdarzyć by mnie tam zostawiono.
  20. Stoje cały czas obserwójąc wszystko to co on pokazuje. Stwory podobnego kalibru widziałem i się z nimi mierzyłem, więc nie zrobiło to na mnie zbyt dużego wrażenia. Nie mniej spojrzałem na swojego ptaka i gwizdnąłem. Sam ptak zaczął jakby rozpływać się w popiół wcześniej startując. Czar "Iluzja Odejścia" sprawiła iż ptak "zrzucił" swoją fizyczną formę i stał się niewidzialny dla nas... ale nie potrwa to długo, głównie dlatego iż wtedy już by nie odzyskał swojej formy. Gwiżdżę swoistą melodyjkę która ma sprawić iż ptak przejdzie w tryb "Obserwacji" by mnie mógł ostrzegać o każdym ciosie którego nie widzę. Kiedy widzi iż przeciwnik zrzuca na niego płonący nożyk do masła, ten robi unik w bok, następnie rysuje za pomocą rąk znak, potem robię salto do tyłu i uderzam pięścią w ziemie by wytworzyć silną falę uderzeniową w stronę swojego przeciwnika. Łuk pozostawię na taktykę "Cienistego" a miecz na bardziej bliskie spotkania. Klnę sie na stwórcę, pokonam heretyka. Po wykonaniu Ataku, niemal natychmiast rysuje w powietrzu kolejny znak który ma wytworzyć wokół mnie osłonę która w najgorszym przypadku zniweluje 40% jego mocy ataku, a w najlepszym całkowicie go odbije.
  21. Spojrzałem na nią z uśmiechem i kiwam głową. Następnie jak ze mnie zejdzie to wchodzę do wanny i siadam i zaczynam się relaksować. jestem ciekaw jakie to ona mi da tutaj atrakcje. No nic. Jak wejdę do wody to spoglądam na nią i się pytam. - Co masz jeszcze w planach po kąpieli? Zdradzisz mi, czy wolisz to zachować narazie dla siebie - rzekłem z lekkim uśmiechem spoglądając się na nią. No... jestem ciekaw serio co tam jeszcze ten podmieniec zaplanował.
  22. Siedzę na ławce wyglądając przejścia na ową "Arenę". W międzyczasie myślę sobie obecnie o tym co może się stać podczas tego pojedynku... oraz czemu ja tutaj jestem? Mogli przecież wybrać kogoś innego do tej roboty. Jestem agentem Imperatora, więc powinienem teraz spędzać czas na wyłapywaniu szpiegów imperium a nie na tym... wzdycham i wstaje. Spoglądam na moją maskę by po chwili ją założyć. Jako Imeria Novicta, Agent jego Imperialnej Mości jestem przeszkolony w sztuce walkami dwoma ostrzami, łukiem oraz Magią... mimo wszystko muszę spojrzeć na przeciwnika by móc dowiedzieć się z jakim typem walczę. No nic. Podchodzę do drzwi i ostatni raz sprawdzam swój ekwipunek. Mój łuk jest gotowy, a strzały także... ostrza pragną krwi tego Heretyka. Nie przechodzę przez próg tylko od razu puszczam wpierw swojego sokoła, Hawxa by usiadł w dogodnym miejscu i robił mi za sprzęt. Jak już zajmie to powoli wkraczam na arenę i zmierzam w kierunku mojego oponenta. Jak będę gdzieś tak na 10 metrów od niego, to staje.
  23. Spoglądam wybudzony. W tej chwili gdyby nie to iż wiem iż to nie prawdziwa ona, to bym teraz zszedł na zawał... prawdziwy i czysty zawał... kiedy puszcza już moje usta - Ta... wybacz mi wielce. Twój wyśmienity masaż wymusił na mnie to - rzekłem z lekkim uśmiechem. Następnie biorę wdech i wydech i się pytam. - Więc co masz teraz w planie? - zapytałem się zaciekawiony.
  24. Kiedy pcha mnie na leżak. Nie zdążyłem się odwrócić kiedy zaczęła mnie ona masować. Nie dość iż od niedawna mózg mi się zmienił w płyn to teraz jeszcze mi ciało ona rozpuszcza. Bardzo... przyjemnie... ... ... Leżąc tak i dając się jej masować, widać po mnie iż jest mi wręcz dobrze, aż wręcz mi to przypomina ostatni wypad z Flutti. Jak dobrze pamiętam było to dzień przed wyprowadzką, w dzień Serc i Kopyt. Dashy jak zwykle chciała siedzieć w domu i czytać komiksy albo latać gdzie we gdzie, a ja i Shy w sumie nie mieliśmy nic do roboty a chcieliśmy jakoś ten dzień spędzić. Mnie nikt się nie pytał bo "Gładki bok oraz Beksa" a Flutti nikt tak samo, choć zamiast "gładkiego boku" to była raczej "Drżypłoszczka". Smutni iż nie mamy nikogo dla siebie, palnąłem "Ej, skoro nie mamy oboje, to możemy razem to spędzić?". Ku mojemu zaskoczeniu, zgodziła się i spędziliśmy ten czas, w mojej ocenie nieźle. Poszliśmy na Lody, potem razem do Zoo, a następnie razem spędziliśmy czas na chmurce oglądając zachód słońca. Romantycznie jak na parę młodych gówniaków, hyh? Siedząc tak wtedy blisko siebie czułem się tak jak teraz... dosłownie się przy niej rozpływałem. Wtedy też zdradziliśmy sobie nasze marzenia takie za które by nas Dashy wyśmiała. Ja powiedziałem jej to co niedawno Starlight... o miejscu w którym nie ważne kim jesteś, czy masz znaczek czy jesteś biedny czy bogaty, to każdy traktuje cię jak przyjaciela. Nie ważne jaki masz talent... każdy jest równy, a swoje talenty używalibyśmy do polepszania radości z życia... wiem jak to brzmi... ale to naprawdę moje marzenie, nawet teraz mimo iż to Starlight zhejciła mówiąc "Nie warto próbować, wiem coś na ten temat". Ona mi wtedy powiedziała... iż chciałaby zobaczyć pewien gatunek... obecny tylko w Heliopolis. Nero... takie stworzenia które są synonimem Pokoju i harmonii na tamtych ziemiach. Obiecałem jej iż jeśli kiedykolwiek się spotkamy, to ją tam zabiorę... I Zamierzam dotrzymać tego słowa... choćbym miał obalić Księżniczki... przysięgam iż spełnię jej marzenie. Po wszystkim Flutti także "zobaczyła" coś u koleżanki... oboje nie wiedzieliśmy co to znaczy ale "tak się robi na takich schadzkach", więc postanowiła to zrobić. Liźniecie w policzek... Nie muszę mówić co się wtedy ze mną stało? Jak dosłownie tak odpłynąłem iż prawie wyjebałem się na sam dół z tamtej chmurki? No cóż... prawie się wyjebałem z tamtej chmurki, tak zajebiste to było. Potem następnego dnia wyjechałem do Canterlotu... i nie wiedziałem jej aż do dnia przybycia do Ponyville... Obiecuje ci Shy... znajdziemy ten miecz i ten Pierdolony Bielik pożałuje co zrobił... nie ważne jakie ma motywy, czy cele... może choćby to robić na zlecenie Celestii. Zabije go...
  25. Siedząc i oglądając sobie pomieszczenie nagle usłyszałem az za dobrze znajomy głos. Kiedy spojrzałem tam i utwierdziłem się w przekonaniu iż to Flutti... chciałem wykrzyknąć jak sie tu dostała, oraz jak się czuje, ale w porę zrezygnowałem... przecież to ten podmieniec o którym mówił Star... iż przybiera postać osoby na którą jesteś napalony obecnie. ... ... Jakbym kurwa nie zgadł iż jestem napalony na Shy. Ale nic. Ale trzeba przyznać, teraz zachowała się jak Shy w dniu mojego wyjazdu... w sumie moje najmilsze wspomnienie z nią jakie mam. Spoglądam na nią po chwili robię wdech i wydech i odzywam się. - Cześć Flutti. Tak... w sumie chętnie się odprężę. Ostatnie wydarzenia były... męczące... bardzo - dodałem i spoglądam w dal. - Od czego proponujesz zacząć?
×
×
  • Utwórz nowe...