Skocz do zawartości

KougatKnave3

Brony
  • Zawartość

    3487
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez KougatKnave3

  1. - Mój lud nie jest związany bezpośrednio z Iranem jak to reszta świata sądziła. My pochodzimy od Persów, tych prawdziwych, za czasów alexandra. Ci co zostali wierni prawdziwemu władcy... czyli bardzo nie wielu, uciekło do pewnej doliny. Potem mieliśmy dobre kontakry z Imperium Rzymskim. Kilku z nas nawet dołączyło do Legionu jako nasi reprezentanci. Po pewnym Incydencie, znacie go jako "Ukrzyżowanie Jezusa" jedna z naszych broni... włócznia, wchłonęła jego moc, i jest teraz potężnym artefaktem PLR. W pobliżu tego artefaktu, przez wiele setek lat... Mój lud przybrał możliwości Telepatyczne czy widzenie przyszłości. Mój tata, albo ja... nie wiem, posiadamy tą zdolność, a ona przeszła na Deli. Ona widzi przyszłość, lecz podczas pewnego bodźca... którym się okazał ból. Nie lubię kiedy tak się zachowuje... pierwszy raz... się na mnie... wydarła.
  2. Westchnąłem. - Staram się być tylko dobrym ojcem i nie chce by sobie zadawała krzywdy - tylko się zgarbiłem i spojrzałem na zegar która jest godzina. Zaraz będzie trzeba lecieć.
  3. - Deli... serio, MUSISZ odpocząć. Inaczej, będzie nie przyjemnie, dla mnie i dla ciebie... cieszę się, ze pomagasz, lecz przechodzi to już wszelkie granice. Jeszcze jeden taki numer, a będzie kara...
  4. W szoku z powodu wizji... następnie biegnę w stronę dźwięku by sprawdzić co się stało. Mam nadzieje, że wszystko gra... ale znając życie... Deli zapłaciła teraz za te szukania rodziny.
  5. Uścisk nie poprawia nic. Wychodzę z jej objęć i westchnięciem idę do ogrodów. Przy naturze mogę spokojnie posiedzieć i pomyśleć. Mogłem się nie wychylać, zginąć na tamtej wojnie. Mógł mi ten cholerny eliksir przeżreć mózg...
  6. Dużo nam to dało. - Aha... - powiedziałem beznamiętnie dłubiąc w jedzeniu, a Milly naprzeciwko tylko mnie bardziej przybiła... czuje się jakbym był jakimś zdrajcą... którym jestem.
  7. Westchnąłem. Wciąż patrzę się na zdjęcie jak by tylko ono się liczyło. Tyle robiłem, by się wreszcie zgodziła na to małżeństwo... TYLE SIĘ MĘCZYŁEM... teraz to wszystko poszło w pizdu... Wszystko poszło w pizdu... tak więc, chowam zdjęcie i zabieram się do jedzenia jako pierwszy... i kończę najpóźniej. Nie mam ochoty ani sensu jeść... przybity jestem.
  8. Jednak wciąż patrzę na zdjęcie wiedząc, że nie odzyskam tego wszystkiego... mogłem czekać... czekać, jak sobie przysiągłem, jednak nie, musiałem się tu znaleźć... ktokolwiek mnie tu przyniósł... jest moim wrogiem.
  9. Więc znajduje sobie zajęcie. Po pewnym czasie kiedy już wszyscy stoją na nogach, wyciągam zdjęcie Moje, Capo, Ghosta i Milly, gdzie ja i Milly się obejmujemy. Patrzę na to ze smutkiem, wiedząc, że mnie nie chce...
  10. Podbiegam do niej. - Słuchaj. Miałem na myśli, byś nie urzywała, tego co pięć sekund. Spójrz na swoje kopyto... możesz go używać... ale wpierw odpocznij. Dobrze? Zrób to dla mnie. Doceniam cię, za to... i dziękuje ci. Odpoczniesz?
  11. - Nie musisz... wiem gdzie go szukać - powiedziałem i odebrałem jej igłę - Serio starczy. Znajdziemy ich, nie musisz się tak poświęcać. Serio, jestem wdzięczny, ale dość już - powiedziałem patrząc na nią wzrokiem który nie zniesie sprzeciwu.
  12. Pytam się z wyraźnym bólem. - I jak? Znalazłaś? - spytałem się jej - To już ostatnie TAKIE poszukiwania, ok? - powiedziałem do niej stanowczo. Nie chce by cierpiała. Nie mogę na to patrzeć.
  13. - Ale... uważaj... - powiedziałem. Potem czekam, na wyniki. Wychodzi na to, że wpierw lecimy, po żony, potem po dzieciaki. Inaczej nie da się, bo jakbyśmy wzięli wpierw dzieciaki, to nie zdążylibyśmy na ślub.
  14. - Będziemy mieli czas - powiedziałem i zbieram ekipę. Wpierw lecimy po LIly, potem wracamy by ją tu wysadzić, i natychmiast udajemy się na ślub. Cholera... mam nadzieje, że będzie dobrze.
  15. Wstałem i cholernie bolały mnie plecy. - Gdzie jest? - spytałem się. Bierzemy Lily i od razu lecimy na ślub. Mam nadzieje, że to blisko... tak czy siak, słucham mojej córki.
  16. Przykładam ręce do twarzy... no to zjebałem... odnalazłem Milly... po tylu latach, by teraz mnie rzucała... przez chwilę siedzę tak, aż w końcu zasypiam na krześle opierając się o stół... nie pójdę do sypialni...
  17. Tak czy siak... to ostatnia rzecz. Siadam przy niej i pytam się, gdzie by chciała zamieszkać... mam wrażenie, że już ze mną nie chce być... więc po prostu pytam się czy chce w Los Santos mieszkać.
  18. - Zuch dziewczynka - powiedziałem z uśmiechem i idę do Milly. Muszę z nią ustalić co potem. Pewnie nie będzie chciała ze mną być... ale trzeba ustalić gdzie zamieszka.
  19. - Pamiętaj, że to był ten zły tatuś, ja jestem ten dobry... obiecuje ci... usiądź spokojnie i czekaj... zrobisz to dla mnie i mamusi? Proszę - powiedziałem. Ból to ostatnia rzecz, która potrzebuje teraz Twi...
  20. - kochanie... nie rób tego... nie musisz jej zawoływać, zrobimy jej niespodziankę... mamusia kocha niespodzianki pamiętasz? - powiedziałem jej z uśmiechem. Mam nadzieje, że mi uwierzy.
  21. - Kochanie... jutro jedziemy po mamę, dobrze wiesz, że nie jestem tym drugim tatą. Wychodzi na to, że mi nie wierzysz. Obiecuje ci - biorę igłę - Obiecuje ci, że ją jutro przyprowadzę. Do tej pory nie mamy szans się do niej dostać.
  22. - Eeee co? - pobiegłem za nią - Ale... jak zawołać? - Spytałem się lekko zaszokowany. Czy ja o czymś nie wiem? Czy to poprostu reakcja na wskutek braku maki koło niej.
  23. Lecę za nią - Skarbie, po co ci ta igła? - Spytałem się, jej zaciekawiony. Nie podoba mi się, że paraduje z tą igłą... jeszcze się wywróci i będzie igła w jej oku.
  24. Walę ręką w krzesło... nosz kurwa ładnie... biegnę za nią i zaczynam ją przepraszać. Tłumaczę, że 2 z nich to raczej nie z mojej winy. Oba z przypadku, z czego jedno z Gwałtu na mnie...
  25. - S... sześć, licząc... nadchodzcę - powiedziałem wciąż chowając się za rękami. Zaraz mnie zabije... Zaraz mnie zabije... Zaraz mnie zabije... Zaraz mnie zabije... JESTEM TEGO w 99.9% pewien.
×
×
  • Utwórz nowe...