-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
- To... że cię tam wysłałem... od tamtego czasu... czuje się winny... - powiedziałem i puściłem ją. - ... i za to, że mam już rodzinę... a mówiłem ci, że będzie celibat po twej śmierci...
-
Powoli wstałem w takim samym tempie podchodzę do niej i lekko ją popycham by sprawdzić czy jest prawdziwa... jest... inaczej... bym nie był AŻ tak wystraszony. Po chwili z impetem ją tulę. - Wybacz... Wybacz...
-
Cholera... patrzę na nią w szoku... i siadam z wrażenia na krzesło... którego nie ma więc siadam z impetem na podłodze... moja dupa... i lekko się cofam. - M... Milly? Ale... ty... nie żyjesz od 8 lat... - powiedziałem lekko wystraszony... ZAJEBIŚCIE! THE WALKING DEAD IN REAL LIFE!
-
Eee... oślepłem... przypatruje się jej dobrze by dowiedzieć się kto to jest... jest mi znana... ale nie wiem kto to... cholera... moja pamięć. Więc... kto to jest?
-
- Posrało cię? Chodzi mi o ich bezpieczeństwo. Jeśli wrócę... i powiem im o sobie, to ten mój morderca dowie się i znów wróci... a drugi raz nie mam zamiaru umierać. Trzeba coś innego wykombinować - powiedziałem zastanawiając się.
-
- ALE WYGLĄD... nie jestem Allanem jakiego pamiętają... a poza tym, kiedy rozniesie się wieść, że zmartwych wstałem, to odrazu będę na celowniku, jak reszta mej rodziny. Nie chce ich narażać... i dobrze to wiesz.
-
- TYLKO MNIE NIE SŁUCHAŁA. Mój ojciec był poprzednim właścicielem, a nie wspominała mi o tym by mój ojciec coś takiego robił. Nawet za czasów kiedy go nienawidziłem. Poza tym... nikt go już nie powstrzyma. Ja jestem martwy... i raczej nie wrócę do domu... a nawet jeśli... to nie mam w nikim pomocy - wskazałem na swój wygląd...
-
- Mogła nie posłuchać... MOICH ROZKAZÓW W POŁOWIE NIE SŁUCHAŁA, A U INNYCH SŁUCHAŁA BEZ SZEMRANIA. Tylko mnie tak traktowała... u poprzednich... u Galaxa wykonywała wszystko, nawet jeśli czyny były gorsze od czynów Hitlera. A u mnie, to niekiedy odzywa "Nie chce" "Nie mam Czasu" i "Półgodziny... muszę dospać". Nie gadaj, że nie miała wyboru... bo miała...
-
- Co z nim? Chyba nie z powodu tego, że mnie tylko zabił. Co zrobił jeszcze? - spytałem się. W sumie... czemu ja z nim gadam? Do tego zakapiora dołączyła... zdrajczyni. Źle zrobiłem ufając jej znów... teraz już wiem, że źle postąpiłem dając jej drugą szansę.
-
Westchnąłem... myślałem, że wreszcie znalazłem tą osobę której mogę podziękować. - Dobra... po co mnie tu sprowadziłeś, bo inaczej bym właśnie się budził gdzieś tam...
-
- Wait a Sec... chcesz powiedzieć... że to wszystko... co mnie spotkało - usiadłem na zadzie... - To twoja zasługa... i... czy ty mnie tu sprowadziłeś? - zaraz poznam prawdę... jeśli tak... to zadarłem z bogiem...
-
Rozglądam się. - Jak widać, masz słabość do Harrego Pottera. Ale... czemu ty istniejesz? Zdawało mi się, że jesteś wytworem mojej wyobraźni stworzonym w celu poprawienia Reputacji u Rodziców Twi.
-
- Więc... czemu nie jestem na ziemi tylko tutaj... nie rozumiem. Poza tym... wymyśliłem cię, więc pewnie mi się to śni.
-
- To wiem... ale myślałem, że jak mnie Lucy... - tu splunąłem na ziemie - ... mnie zabije, to ono się nie liczy. A tak przy okazji to czemu jestem człowiekiem, i nie mam mnie teraz tam na Terze?
-
- T... Turkus Eye? Ale... to przecież ja... dla czego tu jesteś... dlaczego jestem człowiekiem? - spytałem się przerażony... dobra... TO MI NIE POMAGA CAŁKOWICIE.
-
Odwracam się i spoglądam... mój głos... ale dziecięcy. Normalnie już by to coś dusił... znaczy tuliła moja matka. Sprawdzam kto to jest.
-
Westchnąłem... - Halo... jest tu ktoś? - spytałem się... pewnie jestem sam... ale warto zapytać. Jak tak wygląda niebo... to wole zostać wskrzeszony. Czekam aż coś się stanie.
-
- Co do jasnej cholery? Mundur Armii USA... broń na sobie... jakim kurwa cudem wróciłem do człowie... A pierdole... ŻRYĆ!!!! - wracam do jedzenia. Najwidoczniej... jestem w niebie.
-
MOJE ULUBIONE PRZYSMAKI! Zapieprzam do stołu i biorę wszystko i zaczynam wszystko chwytać kopytami i wpierdalać. Dziwne, czuje się jak bym nie jadł od 6 lat... akurat tyle jestem kucem.
-
Kurwa gdzie ja jestem? W Hogwarcie? W sumie... nikogo tu niema więc... - DUMBLEDOR! DAJ ŻRYĆ! - i uśmiacłem się. Dobra... co teraz? WIEM! IDĘ DO GABINETU... czy sali tronowej... I SZUKAM CZEGOŚ DO ZABAWY! Taka okazja może się już nie powtórzyć.
-
Spojrzałem na nią ze złością - Zabij... zasłużyłem... ufając ci - obniżyłem głowę szykując się na ostateczny cios... to tak się więc to kończy... tak się to wszystko zakończy. Więc... do zobaczenia, po drugiej stronie.
-
- A j... jednak to... zrobiłaś... - Z mojego oka popłyneła łza... smutku, że mnie ukochana osoba zdradziła. - Rób co masz zamiar zrobić to zrób - powiedziałem patrząc gniewnie na oprawcę.
-
W moim ciele rośnie gniew kiedy patrzę na Lucy. Ona nie może konszachtować z innymi i im usługwać, bo nie zgodziła by się. Ona ma za zadanie zrobić wszystko by mnie chronić, i potem nawet ustaliliśmy, także NASZĄ rodziną. Patrzę na nią zawiedzeniem. Westchnąłem i powiedziałem słowa... - Zaufałem ci... jak widać... na marne - i padam na ziemie, z powodu braku sił.
-
Ruszam na tego zbira. Nigdy się nie poddam... będę walczyć do ostatniej kropli krwi. Podnoszę się... nie... nie dam rady. Patrzę oczekująco na tego napastnika. Nie ma bata, ktoś z nim musiał być. - Pokaż swojego wspólnika... nawet dobry wojownik, tak by nie walczył... - powiedziałem oddychając ciężko.
-
Spring Love Spojrzałam po sobie... byłam cała w... nasieniu. Spojrzałam pytająco na Azure - Wewnątrz... też? - spytałam się. Poniekąd... chciałabym, by zrobił to też we mnie. Tak czy siak, czekam na jego reakcje. W między czasie, wtulam się w niego...
- 449 odpowiedzi
-
- [Violence]
- [Adventure]
- (i 5 więcej)