-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
Teraz Jeb laserkiem Karbonitowym w Celestie. A kiedy ona już będzie w Karbonicie... przymierzam do strzału w Ostatniego Alicorna tutaj... Twilight. Po niej, już nie będzie wolnych przeciw mnie Alicornów.
-
- Nawet nie mam zamiaru... tak czy siak, już długo nie będziesz mogła tak gadać... bo cóż... będziesz karbonitem. Cyber... zrób ku ku, temu tutaj Serowi Szwajcarskiemu.
-
Westchnąłem...
- Chrysalis... myśl, a nie działaj. Tam jest prawdziwa Nightmare Moon - wskazałem na Lunę. - Wiem, bo jej przywróciłem ciało. Ale teraz, to już nie ważne. Celestio, oddaj z łaski swojej tron, a nie rozpoczniemy tutaj Katynia - następnie ją ogłuszam.
-
- Prezencik o nazwie. PRZEJMUJE WŁADZĘ NAD ŚWIATEM! TOWARZYSZE! DO BRONI! - Wrzasnąłem. Teraz powinna pokazać się Luna (W postaci Nightmare Moon, Cyber Nightmare, Lucy jako Bezimienna Zabójczyni, i Rarity powinna pojawić się ze swoim ekwipunkiem. Mają obstawić wszystkie wyjścia...
- Do wszystkich Generałów - powiedziałem do Komunikatora... - Operacja Nowy Porządek się rozpoczęła - i wyłączyłem komunikator. Miasto powinno zaraz zostać zaatakowane. A skoro skład amunicji był na tej części co się zapadła... to raczej szybko padną.
-
- Nie mówi się MHM, tylko Tak... litości Generale, Tu jest szlachta - powiedziałem i spojrzałem na Celestie - Może Prawie szlachta - wróciłem do patrzenia się na komunikator. Wybuch to znak... do ujawnienia się, i ataku. - I rozjebałeś dramaturgie, RADE. Nie ważne... po prostu zrób to - wyłączam komunikator. Następnie patrzę na miasto... które zaraz pójdzie w dół.
-
Włączam komunikator... Do RADE, który powinien być z armią nieopodal Canterlotu. Czas się zabawić.
- RADE, czy wszystko gotowe? - Spytałem się generała. On ma nie mówić o ataku, tylko przytaknąć. Więc czekam na to co on mówi. Ciekawe jak się im prezent spodoba.
-
- Jacy oni tam zakochani. Tylko Starzy wyjadą, TO CHOP DO WYRA, I ŁUPU CUPU, ŁUPU CUPU, ŁUPU CUPU- Zaśmiałem się Lekko. Wracam do powagi...
- Jestem Lord Galax - kłaniam się... i robię użytek z tego pancerza, umożliwia on mi chodzenie na dwóch kopytach. Więc wstaje na nie i zaczynam tak chodzić...
- I mam Prezent dla Pary Młodej... i poniekąd dla ciebie, Pani Kamienna Twarz, Która Przyczyniła Się Do Zamordowania Allana.
-
Robię gest wycierania łzy... i wciąż się śmieje... nie mogę. Po chwili natychmiastowa powaga, Like A Boss mada faka. Zeskakuje na sam środek sali, robiąc mega pęknięcia w posadzce...
-
Więc macham ręką by za mną poszła, a potem idę do The Hope Pass. Mam nadzieje, że dostanę jakiś Bonus od Kane, bo jak nie... to zaczniemy się bić... bodajże jak zawsze, ale my to przyjaciele, więc rozumiemy się.
-
(Eee... był wyłączony)
Więc wyłączam kamuflaż i pokazuje się im... rozsiadam się na tej lwiej głowie... Bardzo kurwa wygodna, na lepszej nie siedziałem nigdy... ponieważ, pierwszy raz siedzę na takowej głowie.
- Ach... Trzas Prask, Pęka Guma W Zabezpieczeniu, I ŁUPU CUPU, ŁUPU CUPU, ŁUPU CUPU STROJE ŚLUBNE LATAJĄ! I ŁUPU CUPU, ŁUPU CUPU, ŁUPU CUPU - zaśmiałem się znowu...
-
- Chcesz więcej? - spytałem się stworzenia. Trzeba je jakoś zaprowadzić do obozu... dostanę niezłą nagrodę od Kane'a za to, że przyprowadziłem te dwójkę stworów. Czekam na jej reakcje.
-
Uśmiechem się... nie mogę się powstrzymać... czekaj... czekaj... NIE WYTRZYMAM!
- A teraz możesz pocałować pannę młodą... A POTEM DO WYRA, I ŁUPU CUPU, ŁUPU CUPU, ŁUPU CUPU! Hyy, Hyy - zaśmiałem się lekko. Nie mogłem się powstrzymać.
-
Kucam i patrze na to stworzenie... rzuciło się na to, jak pies Pani Doktor na nią kiedy jej godzinę nie było... oczywiście ten pies jej nie jadł, tyko lizał. Nawet fajnie wygląda to stworzonko... Doktor by mnie ucałowała gdybym przyprowadził, żywy okaz... jeśli ten co mam nagle zdechnie po drodze.
-
Uśmiecham się do moty... zapomniałem, że ma morda jest zasłonięta. No cóż, czekam na ten Monolog Celesti, od którego samego tonu, każdy ma chęć się pociąć i wrzucić się do wulkanu.
-
Spoglądam w tamtą stronę bez wyrazu twarzy... westchnąłem.
- Kto pierwszy chwycił, ten lepszy... jeśliś głodna małe stworzenie, to mogę ci dać coś innego - powiedziałem po czym wyciągam prowiant i rzucam w stronę gdzie leżała ta "Klacz", zostawiam tyle bym mógł wrócić do domu i wracam z Klaczą.
-
Jeśli są, to patrzę na jej przyjaciół, rodzinę, i innych by sprawdzić jakie są reakcje... czekam na rozpoczęcie ślubu, upewniając się czy wszyscy są na swoich miejscach, prócz Rarity.
-
Odwracam się w stronę skąd pochodzi warkot... sprawdzam czy mam wystarczająco jeszcze naboi w magazynku, a jeśli nic się nie stanie... biorę to coś na ręce i idę spowrotem do Hope Pass. Pani Doktor prosiła bym takie okazy przynosił... sprawdzam czy żyje, jak tak, to staram się zatamować krwawienie bandażem...
-
Więc udaje się na miejsce, gdzie będę widział wszystko i wszystkich. Na filarach, jak pamiętam są rzeźby lwich głów. Jak nikt mnie nie zobaczy, to się tam przenoszę i wyłączając kamuflaż, spoglądam na parę młodą.
-
Podchodzę bliżej do tej istoty którą postrzeliłem... ha, pierwszy. Przykucam bliżej by sprawdzić czy jeszcze żyje. Mam nadzieje, że nie... nie chce by nagle to coś skoczyło na mnie i wessało się w mój kark z chęcią wypicia szpiku kostnego. Ale cza przyznać, piękny i precyzyjny strzał jak na moje standardy.
-
Więc wysyłam ich na swoje miejsca, a Rarcie, tak by wyglądała jak by w ogóle się stamtąd nie ruszała. Następnie idę z Lucy w stronę pałacu, gdzie ma się odbyć ślub...
-
Kolejna wiadomość...
- "Szefie... przyszedł od nich komunikat. "Nie jesteśmy gethami ani żniwiarzami.Nazwa naszej rasy to Cyloni.Przychodzimy z pokojowymi zamiarami więc proszę nie atakować naszych wysłanników ani nas" Co robimy, sir?
- A co ci się zdaje półgłówku. Uzbrój działa na wypadek, że jednak zdecydują się strzelać, i wpuszczaj tutaj tych wysłaników tych "CYLONÓW" czy jak oni się tam zwą. Matko, Quarian, Asarii i Krogan ledwo znoszę, a jeszcze dochodzą kolejni... Rada Cytadeli będzie miała bardzo pracowity dzień"
-
(Plague)
Robiłeś z małą uniki, za unikami. Na razie się nie zapowiadało, że to coś co podobne jest do Manticory, padnie z wycieczenia. Poczułaś nagle coś innego... zbliżającą się inną istotę. Możliwe, że to była albo kolejna Manticora... albo ktoś kto chce wam pomóc.
(Sajback)
Biegłeś w stronę ryku, i w końcu zobaczyłeś... w pół metalową Manticore atakującą klacz i małe źrebię. Najprawdopodobniej ta rodzinka się zagubiła w tym lesie, i wypadało by im pomóc. Ta bestia wyglądała na naprawdę... NAPRAWDĘ SILNĄ.
-
- Dobra... włączcie swoje Kamuflaże - powiedziałem po czym zakładam w pełni swój armor i zakładam kamuflaż nierzucającego się w oczy kuca. Spoglądam na Rarity.
- Ty możesz wyglądać, jak normalna ty, tylko musisz włączyć Kamuflaż broni. Pamiętacie swoje cele? To dobrze, wyślę was do waszych miejsc... Rarity, ty udasz się sama Incognito. Masz się zachowywać jak normalna ty, i nie mów nic o tym, że jesteś z nami. Jak dam znak ujawnimy się i rozpoczniemy wojnę. Jak by ciebie pytali gdzie jest Rarity, do powiedz cokolwiek co by do niej pasowało... gotowi?
-
Też się szykuje... i czekam na resztę, czyli Luna, Lucy i Rarity. Dash musi odpocząć bo długo... długo się bawiliśmy. Ciekawe jak wygląda Rarity w swoim Ekwipunku.
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
Wskazuje Rarci tamtą dwójkę, by Potraktowała je promieniem ogłuszającym, NAPJPIERW AJ. Ja biorę się za Fluttershy. GDZIE TA ARMIA! POWINNI JUŻ ATAKOWAĆ MIASTO!