-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
- A wiadomo jak ona go przyjmuje? I coś wiadomo na temat tego księcia? - spytałem się. Coś mi mówi, że gryfy rozpoczęły plan przed terminowo. No cóż, to mi umożliwi wcześniejszy podbój.
-
- Więc... Czy obserwowaliście Twilight, po tym jak ogłoszono oficjalnie moją śmierć w ExtraNecie? - spytałem się. Ciekawe co porabia, jako ten koleś w białym pancerzu raczej nie pojawię się, bo trochę strachu tworzę.
-
Więc biorę kawy i idę na to spotkanie z RADEm, wcześniej odkładając małą do Kojca. Ono jest zbyt ważne by je przełożyć. Ono zdecyduje o przyszłości nadchodzącego Nowego Porządku. Nie zasnę przynajmniej przez dwie godziny. Dobrze, że to potrwa godzinę.
-
Wiec idę tam i po uzyskaniu tego co Allan zapisał sobie w głowie na temat Rodzicielstwa, wykorzystuje tą wiedzę by uspokoić małą. Przy okazji, jeśli się Luna zdecydowała to ją instruuje jak rozpoznać, jak i co dziecko chce...
-
Nosz kurwa... może Allan jest dobrym rodzicem, ale pamiętajmy, że ja jestem jego przeciwieństwem. Mogę się okazać do dupy w opiekowaniu się dzieciakiem... i co dalej? Staram się zasnąć przy pomocy tego zaklęcia.
-
Mam imię które by do niej pasowało. Myślę nad BlackJack... ale nie wiem, czy by się spodobało Lunie. Poza tym, sądzę, że nie mam prawa głosu przy tym dziecku... permanentnie. Używam zaklęcia snu, bym pospał do 11.
-
Uśmiecham się do dzieciaka i wracam spać do Lucy. o 12 mam ważne spotkanie z RADEm. Trzeba ustalić i zacząć wykonywać już pierwsze etapy Drugiej Części Plany.
-
- Co z nią zrobiły... ustalimy jak odpoczniesz. Najważniejsze byś teraz wypoczęła - powiedziałem do niej z uśmiechem... lecz jednak po chwili zmieniłem wyraz. Nie wiem, czy życzy sobie takich znaków ode mnie. Pomagam jej i dziecku, dojść do jej sypialni gdzie od dłuższego czasu śpi sama... i kładę tam Lunę i dzieciaka.
-
- Nie mówię, że nie powinna wychodzić. Tylko chodzi mi o to, czy zdecydujesz się ją wychować... bo ja pewnie nie będę miał w tym żadnej roli... poza tym za 2 miesiące rozpoczynamy plan powstrzymania gryfów.
-
- Nie zgodziłabyś się... chodziło mi o to by go wychować. Bo skoro już jest... to nawet ktoś taki jak Ciemna Strona Allana, czyli ja, nie chce się go pozbywać. Ale to wszystko zależy od ciebie, ty się przy nim nacierpiałaś.
-
- A może... nie... to głupie - powiedziałem. Nie zgodziła by się... zwłaszcza po tym co się stało. Ale w końcu coś trzeba ustalić z tym dzieckiem... inaczej przecież co będzie?
-
- Więc jaki wybór... bo jak wytłumaczysz Celestii, że masz... źrebaka - spytałem się Księżniczki. To też moja winna... gdyby mi wtedy nie odbiło... to by to teraz nie istniało...
-
Spoglądam na Lunę...
- Ustaliłem dwa dni Temu z Generałem RADE, to że nie musisz się nią zajmować. Jeśli chcesz, możemy go podrzucić miłej parze w RavenVille, w Federacji. Sama potem wrócisz do Canterlotu i powiadomisz Celestie o tym, że nie udało ci się mnie odnaleźć...
-
Trzecia do kolekcji... pięknie. To ciało ma taki rozrzut, że ja pierdole... ale nie tak wielki jak jego była żona. Więc wchodzę na salę i spoglądam na dziecko, JEŚLI BĘDĘ MÓGŁ... bo równie dobrze, odpadnie mi "tajemniczo" głowa.
-
Głaskam Delicate... - Śpij, skarbie, śpij. Tatuś zaraz wróci - powiedziałem i idę zobaczyć jak przebiega poród. Wciąż nie mogę się pozbyć wrażenia, że zginę na tamtej sali... przynajmniej będę wolny od tego ciała...
-
Znając to ciało, spoglądam beznamiętnie na Lucy.
- Jak mniemam, Luna rodzi - spytałem się nie zaskoczony tym. WSZYSTKIE KURWA MOJE DZIECI MUSZĄ SIĘ RODZIĆ W NOCY?! CO TO? PRZEZNACZENIE CZY CO?!
-
Jak słodko... czekam aż się oboje obudzą, teraz trzeba czekać na to nieuniknione... to co wyjdzie z księżniczki. Mam wrażenie, że ten dzień również będzie moim ostatnim...
-
Nie odmówię jej. Więc idziemy do Lucy i po wyjaśnieniu jej... kładziemy się we trójkę i zasypiam. Luna potrzebuje teraz sporo do namysłu... bo ma pewnie dylemat czy mi poderżnąć gardło, czy nie... DZIĘKI WIELKIE GHOST!
-
Więc ja idę po tym jak Deli skończy, spać do Lucy. A ja nie jestem? Znając życie i tak za paręnaście miesięcy, do dwóch lat, będę gryźć glebę... albo odłączę się od Allana i będę miał własne ciało... to drugie było by najlepsze.
-
Uśmiecham się.
- Chodź... zaniosę cię do stołówki byś mogła sobie zjeść. Kiedy będziesz jadła, ja zaniosę Lunę do jej pokoju - powiedziałem po czym idę z Deli i po daniu jej jedzenia idę odprowadzić Lunę do jej pokoju.
-
- Sprawiam, by mama była szczęśliwa i bezpieczna, i to wymaga trochę u mnie długiej nie obecności. Co co chcieli skrzywdzić tatusia, skrzywdzili przy okazji mamusię. Więc jestem tutaj by nie mogli krzywdzić mamusi. Zgodziła się byś została tutaj jakiś czas... ze mną.
-
- Spokojnie już wszystko załatwione - powiedziałem głaszcząc ją po grzywie. Ciesze się, że tutaj jest. Mam nadzieje, że jej obecność nie zepsuje moich planów względem świata...
-
Dobrze... więc czekam na to, aż się obudzi. Następnie spoglądam na nią z uśmiechem... z tego co słyszałem od Lekarzy, będzie zdrowa, lecz przez jakiś czas będzie przy kroplówce. Da radę... twarda z niej klaczka...
-
Ruszyłem czym prędzej do Med-Bay by ją oddać lekarzom. Sam byłem chujowy w medycynie, umiałem pozbyć się prostych ran postrzałowych itp. Ciekawe czy Luna teraz tu przyjdzie... choć wiem, że ma ciężko.
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
- W sumie miło z jego strony... lecz pamiętajmy, że to gryf. A gryfom się nie ufa. Obserwujcie ich dalej... coś mi mówi, że coś wielkiego za niedługo będzie - powiedziałem i skończyłem rozmowy i idę spać...