-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
Wyłączam pancerz... i lece tam. Nie ma co, ale nawet ja... Galax, zła strona Allana, mam troskę do Delicate. Ta mała istotka jest czymś, o czym warto zadbać. Mam nadzieje, że nie jest na tyle wyczerpana, że mnie nie rozpozna.
-
Spoglądam w tą kropeczkę... czyżby to... biorę lornetkę i sprawdzam czy moje obawy się potwierdziły... jeśli tak, to jednak nie wszystkie dzieciaki Allana to wymoczki. A Lily się nie boje, bo też ma swoje słabości. Znając życie... będzie to Delicate...
-
Mówię jej, że wpierw wyprowadzę Lunę na spacer... matko, jak to zabrzmiało... a dopiero wrócę później. Więc idę do Luny i mając nadzieje, że mi nie odetnie łba, mówię jej i prowadzę ją na taras.
-
Czekam na nią... mam nadzieje, że się zgodzi bo jak ją informowałem to nie dała mi jasnej odpowiedzi, czy się zgadza czy nie. Tak więc czekam na nią i pytam się czy mógłbym teraz spać u niej.
-
Ja jednak nie będę z nią spał... wciąż mam wrażenie, że nie chce mnie mieć koło siebie. Więc idę do Lucy... pewnie się ucieszy z tego powodu, zwłaszcza, że wcześniej ją informowałem o tym.
-
Wystarczy jeszcze z 5 miesięcy... i będę w stanie podbić świat. Teraz wystarczy planować i starać się, by nikt nie wykrył nas za wcześnie. Wszystko idzie zgodnie z planem... sprawdzam, czy już wybuchł konflikt pomiędzy Federacją a Equestrią...
-
Odwracam się... z uśmiechem.
- A dziękuje... Ona nie zrobi sobie krzywdy. Wyraźnie zaznaczyłem w tej powieści, żeby się nie zabijała, bo Allan nie będzie zadowolony w zaświatach. Nie zabije się... - powiedziałem podchodząc do komputera, sprawdzając liczebność Armii.
-
- Wybaczcie... na mnie już czas - powiedziałem podchodząc do RADE. Spoglądam na Celestie...
- Chyba go nie lubiłaś... ale jeśli zależy ci na tej klaczy, choć w 2%. Upamiętnij jakoś tego ogiera - powiedziałem i przeniosłem się tylko i wyłącznie JA, RADE i Med-Droid. Kiedy staniemy w Sali głównej to mówię...
- Pierwsza faza planu udana... Allan oficjalnie Nie Żyje.
-
Spoglądam na dzieciaka z zdziwieniem... KURWA ZJEBANY BACHOR ALLANA! BYŁO TAK BLISKO! Jednak wciąż jest nadzieja... Włączam po kryjomu w pancerzu by pokazywał, że jestem Bezpłodny.
- Ta... Ta? Przepraszam, ale to nie możliwe... jestem bezpłodny od urodzenia. Jak nie wierzycie, to możecie mnie sprawdzić - powiedziałem. Musi zadziałać... innaczej cały plan pójdzie w jedno wielkie pizdu.
-
- Rozumiem... więc co teraz z robisz z ogólną wiedzą na temat Allan. Sam nie wiem na jego temat w ogóle... poza tym plikiem i parę uszkodzonymi programami... z tego co przeczytałem, miał w tobie wzór władcy... - powiedziałem jej. Może mi się uda wystawić u niej poczucie winny.
-
- Nie mam bladego pojęcia. Jedyne co znalazłem to ten telefon w samym środku Gniazda Arachnidów. Pragnę zauważyć, że wspomniał tu o jakiejś nieuleczalnej Chorobie... co to za choroba w ogóle? - spytałem się. Jedyna okazja kiedy mogę porozmawiać z Celestią, bez skrzyżowania naszych mieczy.
-
Podchodzę do Twilight i zaczynam ją pocieszać. Nie zdziwiłem się, kiedy zaczęła płakać... w sumie nawet jest zalecane by płakała. Plan się udaje... "Uśmiercić" Allana w oczach innych. Podczas pocieszania spoglądam na Celestie...
- Szczerze, nie takiej się reakcji spodzieałem, ale widzie, że ten Allan miał racje. Czuje też, że to ci na kopyto, że on zszedł z tego świata.
-
- Więc... dobra, jak chcecie - powiedziałem i zaczynam czytać.
- "Już od dawna uciekam za czymś co zrobiłem... raczej zrobiła moja choroba. Badałem tą niestety nieuleczalną chorobę i wiem, że w przeszłości zachorowała na nią Luna, co spowodowało narodziny Nightmare moon. Teraz wiem, że od tego nie ma ucieczki i prędzej czy później, zmienię się w nową... i tym razem o wiele groźniejszą wersje tej suki. Na prawdę mi przykro, że do tego doszło... jednak jak ktoś mądry powiedział, Życie Jest Jak Gra, A Życie To Mistrz Gry A Ty To Zwykły Gracz, Musisz Zaakceptować Los Danny Przez Owego Mistrza. Jak dobrze pamiętam, to był Starswirl. Heh... Gdyby Celestia wpierw zbadała mnie, zamiast rozkazywać atakować mój dom i raniąc przy tym moją rodzinę... może nie leżałbym tutaj... jednak, już nic tego nie zmieni. Celestia udowodniła, że KAŻDA władza ma swoje grzechy, i Celestia nieświadomie popchnęła Federacje do tego by Faruk, ją Zaatakował. Czuje się winny... być może, gdybym tu nie trafił... nigdy by się to nie wydarzyło, lecz jednak zyskałem tutaj coś, czego w normalnym świecie nie mogłem... odzyskałem rodzinę. Wiem też, że to są moje ostatnie chwilę, gdyż słyszę Arachnidy... są bardzo blisko. To są moje ostateczne słowa... jeśli ktoś znajdzie te taśmę, proszę ją odesłać do Bazy Wojskowej Fort Zancudo na Andreas Island. Tam ją prześlą do Twilight. Jeśli ty teraz tego słuchasz, Moja Słodka Księżniczko... wybacz. Wybacz, że tak to się potoczyło. I proszę, nie tnij się... zajmij się naszymi dziećmi, Lily, Boltem, Deli i Fire'm. Jeśli mnie kochasz, zrób wszystko... WSZYSTKO... by nasze dzieci spędziły resztę dzieciństwa nie mając tylko pamięci, że stracili ojca, który okazał się na tyle słaby, że uciekł na pustynię. Przyjaciele ci pomogą, zwłaszcza Ghost... przechodził już coś podobnego, on ci pomoże. Jeśli jednak, te ostatnie słowa znalazła Celestia... to zanim ją zgnieciesz i wyrzucisz w kąt... to wiedz, że szczerze się zawiodłem... widziałaś, że zaczyna mi się dziać to samo co z Luną, lecz zrobiłaś co innego, mając lekarstwo na wyciągnięcie kopyta. Teraz się czuje, jak byś od początku... od dnia w którym, to zasrane trzęsienie ziemi w prowincji As-Sulajmanijja. Że od tamtego dnia, próbujesz się mnie pozbyć, jak bym był zagrożeniem... tak się przynajmniej czuje. Arachnidy są już blisko... to moje ostatnie słowa... i nie żałuje... prócz jednego. Że dałem się tak łatwo... że pozwoliłem żeby ON znów zawładną nad moim umysłem. Żegnajcie Drodzy Mili... Allan Al-Bashir, Książę Federacji Nowej Persji, zdradzony przez Księżniczkę, w której miał wzór... - opuściłem telefon. Mam nadzieje, że Twilight zrozumie słowa Allana. Jeśli się potnie, to Allan będzie na nią zawiedziony... a wiem, że tego tym bardziej by nie przetrzymała.
-
Po chwili znów przyszły kopie nagrań z pobliskiej stacji.
- "Eee... Kapitanie Vargas... Gethy przybyły tu negocjować"
- "Przecież mamy sojusz z Gethami... Ej! G.E.R. Podejdź tutaj..."
- "Ta jednostka zgłasza się na rozkaz, kapitanie."
- "Wiesz co to za statki? Nie wiem czy to wasze... czy może jakiś nowych żniwiarzy"
Dostałaś wiadomość, że dyplomaci dolecą za jakieś pięć minut do tamtej stacji. Wanny są już gotowe na wypadek gdyby statek dyplomatów, został rozwalony w pył.
-
- Nie wiele, ale zdaje mi się, że... tylko moje domysły... ale zdaje mi się, że nie żyje. Jedyne co znalazłem na temat "Allana" to ta owa rzecz - powiedziałem pokazując telefon.
- To chyba ważne, moje Drony znalazły tam masę plików... głównie Rządowych Federacji... nic nie ważnego. Jeden mnie plik zaciekawił, napisany trzy tygodnie temu. Nosi tytuł "Pożegnanie i zawiedzenie"... przeczytać?
-
(Plague)
Coś... uniemożliwiało zrobienie czegoś takowego. Monstrum nie powstrzymał się na tym ataku i podniósł swoją łapę by zadać miażdzący cios, który b posłał nawet najsilniejsze ogiery do grobu... masz mało czasu, i wiesz, że nie uda ci się go uśpić.
(Sajbak)
Idziesz przez las... zastanawiasz się który kierunek wybrać, gdy nagle słyszysz ryk Mantykory. TO nie był przeciętny ryk, a Ryk który oznaczał, że znalazł coś na ząb. Możesz to sprawdzić, albo pójść sobie dalej. Wybór należy do ciebie.
-
- Doszły mnie słuchy, że poszukujesz niejakiego Allana. Zdaje mi się, mam coś co cię może zadowolić... lecz nie wszystkich - powiedziałem. Teraz zobaczę jaka będzie jej reakcja.
-
Więc pomagam jej iść, jak będziemy w jednej kupie, to teleportuje nas do Canterlotu. Stajemy w sali tronowej, mając nadzieje, że Celestia tam jest. Sprawdzam, też czy nie ma z pół armii upchniętej w tym pomieszczeniu.
-
- Dobra... czas się udać do Celestii. Idziesz z nami, czy chcesz zostać? - spytałem się Twilight. Dobrze by szła, gdyż po tm muszę szybko wracać do bazy. Czekam na reakcje Klaczy.
-
- Spokojnie... Med-Bot pomoże ci z tymi oparzeniami i z lodem - powiedziałem. Podchodzę do RADE i przekazuje mu to co wiem na temat tego co się stało. Trzeba będzie złożyć Celesti małą wizytę.
-
- Nie martw się... wydobędziemy je - powiedziałem po czym czekam na droidy. Celestia nie wie co jej strażnicy wyprawiają? Widać, że powoli przestaje panować nad strażnikami... to tylko mi ułatwi sprawę.
-
- Spokojnie... zaraz z moimi dwoma kompanami udamy się do Canterlotu i porozmawiamy z Celestią. Jeśli będziesz chciała, to też będziesz mogła iść... myślałem, że jak jesteś uczennicą Celestii, to strażnicy ci czegoś takiego nie zrobią...
-
- Słyszałem... cud, że ta rzecz... - pokazałem Telefon -... jeszcze działa. Wiesz gdzie ich dokładnie zabrali? - Spytałem się. Wciąż oczekuje na powrót RADE i MED-Droida. Mam nadzieje, że nic im się nie stało... bo Allan mi zacznie pieprzyć.
-
- Skocz po odpowiedni sprzęt, do pozbycia się tego lodu i oparzeń. Przyprowadź jeszcze RADE tutaj - powiedziałem do Robota by się teleportował do Bazy. Kilka moich przybocznych robotów, mają funkcje teleportu. Także RADE ma coś takiego. Chwytam klacz by wstała, a potem kładę ją na sofę.
- Wszystko dobrze...? jak się nazywasz?
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
Biorę ją na kopyta i lecę natychmiast do Med-Bay. Mamy coś wspólnego z Allanem... obaj troszczymy się o Delicate. Nie ma co, ale tutaj mam potwierdzone, że Delicate ma coś z Dwóch Allanów... tylko nie wiem co ma po mnie... po Galaxie.