Skocz do zawartości

KougatKnave3

Brony
  • Zawartość

    3487
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez KougatKnave3

  1. Przystawiam kopyto (Ręce znaczy się) do twarzy... w sumie, alchemik by nam się przydał, bo jak umie robić napar narkotyzujący to oznacza, że zna się na swoich rolach. Jednoznacznie powinien do nas przystać. - Dobre oko, Lothel. Idziemy tam niezwłocznie, i przy odrobinie szczęścia uda nam się go przeciągnąć na naszą stronę. Prowadź - powiedziałem po czym, jeśli będzie taka uprzejma, idę za nią do owego miejsca.
  2. Czyli co mam zrobić? Sam mi pomagałeś przy tym, mogłeś mnie od tego odwieść, a teraz włączasz dobrą stronę. Tak czy siak co miałbym zrobić...?
  3. Odwzajemniam to. Teraz trzeba jakoś pomóc tym dzieciakom. Po części to nasza wina, więc Lucianie, chyba masz coś na takie okoliczności... nie?
  4. - Teraz wierzysz w moje słowa? - spytałem się jej. Ja nigdy bym nie zrobił czegoś co by zaszkodziło dziecku. Nawet jeśli chodzi o zemstę, nie przeginam. Tak czy siak, trzeba będzie coś z tym zrobić.
  5. Lecę jej pomóc. Jeśli to prawda to będę uniewinniony. Ale i tak chcę sprawdzić czy to prawda, ale sposobem Twi. Nie obraź się Lucjanie, ale muszę zobaczyć jej wyniki.
  6. - Chyba mam teorie. Lily często się biję z innymi kucami, więc mogła zlać jednego z "kolegów" i jego proszek na wymioty którym dostała Lily, dostał się do słoika z Gazem Odstraszającym. To najprawdopodobniejsza możliwość.
  7. - Ten gaz tego nie powoduje. To musiało być coś innego. Możliwe jest to, żeby ten gaz wywołał takie reakcje - też zacząłem myśleć. Kurwa... coś mi tu śmierdzi... i nie chodzi mi o gaz.
  8. No nic, więc trzeba będzie... zaraz moment. Przecież ten gaz nie ma właściwości trujących nawet w ilościach otaczających planetę. Teleportuje się do Twi i tłumacze jej zasadę działania gazu. On służy jako straszak i nawet w cholernie dużych ilościach NIE POWALIŁBY NIKOGO!
  9. Staję i odwracam się do osoby która się teraz wypowiedziała. Kurcze, skrzydła zaczynają mnie swędzieć, ale narazie wytrzymam jeszcze. Jak pokażę swoje skrzydła to wszystko się może rozwali.
  10. - Wiem... ostro przegiąłem. Nie oczekuje wybaczenia... gdyż robiłem to dla córki. Jestem gotowy na karę... - powiedziałem. Nie boję się... robiłem to w obronie córki, ale i tak wiem że mogłem użyć tego na kichanie. Ale nie sądziłem że te gazy poślą kogoś do szpitala. Ostatnio nic się nie stało.
  11. - Dobrze... no to idę ją przekonać. Zaraz wracam - powiedziałem i poszedłem na poszukiwania owej osoby. Trzeba będzie jakoś się z nią dogadać, gdyż raczej bez niej nie pójdą.
  12. - I tu się właśnie przyda wzrok orła. Takie pytanie... była z kimś, czy jest sama? To bardzo ważna informacja - spytałem się jej. Serio, jak jest z kimś to będzie trudniej.
  13. Tłumaczę jej wszystko... co się stało i to, że mnie wtedy poniosło. Deli się rozchorowała przez coś, co uczniowie dosypali jej do drugiego śniadania. Patrze na nią ze smutkiem. - ... Teraz wiem, że zrobiłem to zbyt pochopnie i nie odpowiednio.
  14. - Właściwie co robi ta co chcecie ją zwerbować? Może mi się uda ją przekonać do tego by poszła z nami... - powiedziałem patrząc na osoby w wannie. Ciekawi mnie czy się zgodzą.
  15. Podchodzę do niej i tulę ją. - Witaj kochanie... jak się spało? - spytałem po czym ją pocałowałem. Mam złe przeczucia, że ona chyba wie o tej bombie. Starałem się zatrzeć wszelkie ślady mojej obecności.
  16. - Aha... rozumiem. Najwidoczniej pomyliły mi się persony. Mówiono mi, że jeszcze kogoś chcecie dorzucić... kim ona jest? - spytałem się. No... myślałem, że cała zbieranina tutaj wie o jej podrasie, ale ok... będę już cicho.
  17. ( Ale na widok przypominasz pegaza ) - Jestem Ashraf. Więc... Wampir, BatPony i Gryf wyruszają na wyprawę. Ta oto Mi lady, zaproponowała mi bym dołączył do wyprawy... przyda się wam pewnie pomoc dobrego łucznika i Assassyna, nie prawda?
  18. Wchodzę do środka rozglądając się uważnie za obecnymi tutaj lokatorami. Tak jak mówiła, Gryf i pegaz. Ciekawie, nie powiem. Czekam na ich pierwszy ruch. Ostrożność przede wszystkim.
  19. Jak wróciłem to mówię jej o umiejętności Wzroku Orła. Pozwala zobaczyć daną rasę i pod rasę, ten wzrok pozwala mi też zobaczyć czy to mój cel, wróg, czy jest przyjacielski. Bardzo trudno się jej nauczyć, nawet dla zebr.
  20. - Nie udawaj. Aassassyna się nie da okłamać. Pokaż swoje "Dobre sumienie" że tak to nazwę. A moje podejrzenia mogę potwierdzić że już wtedy miałem przeczucia złe. Chcesz mnie do ekipy? Dla mnie liczy się prawda.
  21. - Dobrze... macie jeszcze kogoś na oku? Do ekipy mam na myśli, i chciałbym pogadać z prawdziwą tobą... - powiedziałem idąc za klaczą do pokoju gdzie rzekomo jest ta ekipa.
  22. - W sumie... co mi szkodzi. Kto jeszcze idzie na tą wyprawę? Nie mam ochoty by ktoś mi wbił nóż w plecy, albo raczej kły - powiedziałem patrząc na nią. Czekam aż ona wykona pierwszy ruch.
  23. - Wiesz.... muszę przyznać że ciekawą miałaś podróż. A dalej? Wciąż wiem że nie mówisz mi prawdy. Assassyna nie okłamiesz. I mówi ci to sam Assassyn.
  24. - W sumie... i tak już nie długo pożyje... - powiedziałem po czym opowiadam jej całą swoją historie. Mam przeczucie że robię coś złego... ale raczej życia mi już długo nie pozostało.
  25. Kiedy usiądziemy przy stolę to odrazu patrzę się w nią z nieufnością. Po jej słowach mówię... - A ja sądzę że jesteś czymś więcej niż ty podajesz.
×
×
  • Utwórz nowe...