Skocz do zawartości

KougatKnave3

Brony
  • Zawartość

    3487
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez KougatKnave3

  1. Nie podoba mi się to. - No cóż... za wiele do opowiadania nie ma. Lubię żeglować, nawet umiem kierować statkiem. Chodź, usiądziemy przy moim stoliku - powiedziałem do niej po czym prowadzę ją do mojego stolika. Wciąż mam ją na oku.
  2. - Zależy... jeśli tutaj pracujesz, to wiedz że nie przyjmuje takowych usług. Nie lubię jak klacze są tak haniebnie wykorzystywane, a jeśli normalna znajomość przy piwku... no raczej bez piwka, bo karczmarza gdzieś wcięło, to można trochę pogadać.
  3. Prawdy nie powiem, gdyż nie wiadomo co mnie obserwuję. Wiec będę musiał skłamać, jak to na assassyna przystało. Wciąż mi w niej nie pasuje, za długie przerwy przed odpowiedzią. - Podróżuje... zwiedzam... podziwiam widoczki.
  4. Podnoszę uszy na zadane mi pytanie. Odwracam się i widzę klacz z czarną sierścią, białe, a raczej śnieżne włosy oraz czerwone oczy. Patrzę na nią. Nie wygląda na zabójcę... lecz coś mi w niej śmierdzi. - Z Zebrici. Bardzo daleka. Z kim mam przyjemność?
  5. Siedzę przy blacie czekając aż Karczmarz przyniesie mi jedzenie i napój. Muszę być ciągle czujny, chyba tak jestem czujny, że nawet to po mnie widać. Czekam więc na Karczmarza aż mi przyniesie jadło.
  6. No to jeśli ubrudzony to sprzątam. Zwracam uwagę dzieciakom by nie ubrudziły się zbytnio, bo nie mam ochoty znów sprzątać. No cóż, robię sobie śniadanie i Twilight, jeśli zaraz się obudzi.
  7. Więc robię coś by nie weszły tutaj tak ubłocone... ewentualnie mogą skorzystać z basenu jeśli takowy posiadam (a wiem że taki jest, gdyż oznaki VIPostwa to właśnie basen)
  8. Nerwowe ruchy okiem. Ja te dzieciaki dosłownie zabije... biorę przyżądy i idę czyścić dom. Trzeba w pokojówkę zainwestować... nie, dwie pokojówki. Jedna sobie nie poradzi.
  9. Więc idę do sklepu kupić trochę zapasów. Heh... cza będzie dzieciaki nauczyć dobrych manier, gdyż takie plądrowanie donikąd nie zaprowadzi. Jutro jest ważny dzień... dla mnie bardzo ważny.
  10. - Dwóch pierwszych... i informacji - powiedziałem pokazując dość spory mieszek z pieniędzmi. Jedzeniem i piciem nie pogardzę, wczoraj mi się skończyły zapasy, więc głodny jestem jak cholera. Jak widać nawet tutaj są te "usługi". Według mnie, klacze nie powinny się tak zachowywać, i działać w takowej branży, gdyż to nie jest za dobra praca nieważne, że dobrze płatna. Czekam na reakcje Karczmarza, wciąż mając na oku wejście do karczmy, gdyż w każdej chwili mogą wejść ścigający mnie członkowie Bractwa.
  11. Więc wstaję i po posprzątaniu kuchni idę robić dzieciakom śniadanie, no chyba że już splądrowały lodówkę. Jeszcze będę musiał pójść później do Capo i Ghosta... rok temu odbyła się ważna sprawa. Wysyłam im SMS, że wieczorem spotykamy się u mnie (Capo mieszka w LS, a Ghost z Fluttershy w Ponyville) gdyż muszę coś z nimi omówić.
  12. Po półgodzinie, Nat wyszła cała mokra, w ręczniku. Spojrzała na ciebie, i wróciła spowrotem do pomieszczenia. Po kilku minutach wróciła już ubrana. Spojrzała na ciebie zawstydzona. - Wybacz... przyzwyczaiłam się, że sama mieszkam.
  13. Nie zasypiaj.... nie zasypiaj... musisz wytrwać do jej przybycia... w końcu to twoja żona. Będę tak siedzieć póki nie przyjdzie... Wytrwam... WYTRWAM! JESTEM NICZYM CZŁOWIEK ZE STA... ZZZzzz...
  14. No to idę im poczytać bajeczkę. Po ukołysaniu ich, siadam na fotelu i czekam na powrót Twiligh. Kiedy przekroczy prób... z złą miną... będę skończony. NAPRAWDĘ SKOŃCZONY!
  15. Więc modlę się do wszystkiego, by nie odkryła niczego co mnie wiąże z tym zamachem. Nie mam zamiaru uciekać z kraju, z powodu jakiegoś dowcipu... który lekko przesadziłem.
  16. Jak widać... nikt za bardzo się do mnie nie pofatygował. Tak więc wstaję i idę przed bar, i spoglądam na Karczmarza. Już półtora dnia temu mi się pożywienie skończyło, więc jestem głodny. Ale staram się tego tak bardzo nie okazywać, by nie zwrócić na siebie niepotrzebnej uwagi. Wciąż jednak mam wrażenie, że mnie ścigają dalej, nawet tutaj.
  17. O kurwa... jak się dowie od kogo te gazy, to już pójdzie z górki. Trzeba to jakoś namieszać... nie mam ochoty na karę, zwłaszcza od żony. COKOLWIEK ROBIĘ BY NIE DAĆ SIĘ WYKRYĆ.
  18. Zaczynam się martwić... sprawdzam gdzie jest, gdyż nie podoba mi się to. Pewnie jeszcze siedzi w szkole i szuka poszlak... które zatarłem.
  19. - Dobrze... jedzenie nadchodzi - powiedziałem po czym idę im zrobić coś do jedzenia. No cóż, póki Twi nie wróci będzie spokój, jak wróci to znając życie będzie temat o tej bombie.
  20. Uśmiecham się na ich widok, po chwili siadam na moim fotelu i czytam sobie coś oczekując na powrót Twilight. Muszę udawać że nic nie wiem o tej bombie.
  21. Idę sprawdzić co u Deli. Pomszczona została moja córka, ojciec byłby zemnie dumny. Od zawsze mi powtarzał, że zemsta musi być dobrze zaplanowana, ale możemy ją wykonać tylko wtedy kiedy twoi bliscy ucierpieli przez kogoś.
  22. Więc biorę dzieciaki do domu, i jak będzie bezpiecznie, to pytam się im jak się podobał numer... bo moim zdaniem trochę przegiąłem. Informuje je także jeśli nie wiedzą, że mają wolne od szkoły.
  23. Wracam szybko do dzieciaków i czekamy na Twilight udając roztrzęsionych. Teraz trzeba pomyśleć na kogo by tu zwalić, bo taktyka "Ale Takie To Już Było" nie zadziała w takiej sytuacji.
  24. Powiadam maluchom o problemie z Twi. Jeśli ona znajdzie szczątki to będzie po nas. Dzieciakom da kare, a mnie przygniecie do ziemi i po... NIE KURWA! CAPO SPIERDALAJ Z MOJEGO UMYSŁU! Mi zrobi coś gorszego. Tepam się do szkoły w masce gazowej i zabezpieczam kule, potem ją wynoszę jak najdalej stąd.
  25. O KURWA!!! Informuje dzieciaki że idzie mama... jeśli nie zdążyłem wyleczyć dzieciaków, to powoduje u siebie te same objawy, i jak Twi nas zobaczy to je usuwam tak samo jak dzieciakom i robię im i sobie bański. Wysyłam im wiadomość by nic matce nie mówiły.
×
×
  • Utwórz nowe...