-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Posty napisane przez KougatKnave3
-
-
Po drodze podziwiałem zapach ciastek... po umyciu wracam szybciutko do holu i następnie udaje się do kuchni... kiedy już do niej wejdę to mówię... mając nadzieje że nie zauważy sińców, choć wiem że to głupie.
- Wróciłem kochanie - powiedziałem, podszedłem i pocałowałem.
-
- Dziękuje za miłe słówka, Hierarchijczyku - powiedział Wrek spoglądając na ciebie. - Ale nie musisz nas chwalić. Co do kryjówki to jeszcze nie wiemy. Ron przebada dysk który zdobyłem - pokazał owy dysk który miał przy pasie. - I może uda nam się wyśledzić jego lokalizacje...
- Ale fajnie było wrócić na Ilium - powiedziała Nat - Te neony... kasyna... przypomina mi to Vegas.
- Vegas? Co to - spytał się Fasster.
- Miasto Hazardu, większość budynków to kasyna, hotele, albo to i to w jednym - odpowiedział mu Ronald.
-
Ruszyłeś za powierniczkami widząc po drodze zmasakrowane ciała kucy, z służby i gwardii. Nigdy nie widziałeś takich ran zadawanych od pazurów, co oznacza że stwór musiał posiadać ogromne pazury, mniejsze niż u smoka, ale wciąż sporę. Kiedy wybiegłeś widziałeś nieudane próby pojmania stwora. Nagle jego ręce otoczyła błękitna chmura, a kiedy wskazał drogą na pegaza nadlatującego z muru by ko przygwoździć, to z ręki wystrzeliła się mała błękitna kula która po zderzeniu z pegazem nie pozostawiła nic... nawet kości...
-
Miałem wyciągnięty już karabin... spojrzałem na Franklina...
- Jak co mogę strzelić? Dobra nie ważne - powiedziałem, po czym schowałem karabin... następnie robię kwaśną minę.
- Nie ma kurwa objazdu? Już za dużo dziś ludzi padło od kuli - powiedziałem sprawdzając czy jest jakiś objazd... proszę by jakiś był... bo jak nie będzie to mnie też kurwica strzeli, tylko że ja będę kurwicą, a najbliższa osoba mną... krótko mówiąc, zabije kogoś.
-
Zajebiście... ciekawe jak wszyscy zareagują na to że jestem cały w piasku... kurwa wkurwia mnie już to moje szczęście... muszę się wyczyścić zanim Twi zauważy mnie cały w piasku i sińcach... może sińców się nie pozbędę ale piasku już tak... tylko się do łazienki dostać muszę...
-
Strzepuje piach i teleportuje się do domu i przed wejściem oceniam swój stan, jak wyglądam i jak spodziewam się że coś się stanie, a konkretniej jak zareaguje Twi na mój stan... matko jak mnie boli...
-
Widać że już wie gdzie się znajduje... i dobrze... nie chce dostać kolejny raz. No cóż czas wracać.
- Dobra, bracie. Ja już idę, jak co wpadnę jeszcze kiedyś - powiedziałem, a raczej krzyknąłem do niego by tamci się skapnęli że nie muszą udawać że coś zapomnieli.
-
- AŁA!! - Teraz to już kurwa upadłem... Będzie po mnie jak wrócę do domu z tymi sińcami... kurwa jak boli... jeszcze raz mnie coś takiego spotka to nie wytrzymam i zrobię rewoltę.
- Mam tam podlecieć? - spytałem się Faruka... sprawdzając jak duży jest siniec na grzbiecie.
-
Ale się trochę ugiąłem... kurwa może lżejsza ale kurwa boli...
- UWAŻAJ GDZIE ZRZUCASZ TE CEGŁY! Dostałem w głowę - powiedziałem masując bolące miejsce szukając przy okazji guza, którego jak znam życie... posiadam.
-
- CO konkretnie im dajecie że się spytam? - powiedziałem patrząc na brata i unikając ostrzału piachu z góry... trzeba przyznać że miło ze strony Lwów że tak pomagają... zwłaszcza co robiliśmy z ich pobratymcami na ziemi... ale cichutko...
-
Kurwa, poprzednia reakcja... Cofam się trochę by znów nie oberwać... wiem że i tak dostanę bo jak to już przed chwilą się okazało... piasek mnie nienawidzi.
- Aha... Jak relacje z lwami?
-
KURWA! Jak boli, cofam się natychmiast i staram się zetrzeć te pozostałości z moich oczu... zachciało mu się piaskiem rzucać... a to menda jedna... w pozytywnym znaczeniu.
- Nie boisz się że jakieś pobliskie państwo was wyśledzi i no nie wiem... zmotywuje świat do szturmu? Wiesz że wcześniej tu byli Amerykanie i FEAR, a na ich podstawie ocenili całą rasę...
-
Miał bym wtedy przejebane gorzej niż żydzi podczas II wojny światowej... więc sprawdzam czy będzie słyszał moje słowa...
- Słuchaj... przez ile jeszcze planujesz izolacje i anonimowość istnienia państwa?
-
- Lud chyba nie spodobała się moja sytuacja? Bo zawsze jak jestem to akurat muszą wyjść... - spytałem się patrząc się na brata... nie pierwszyzna że tak się dzieje. Żaden Lud nie jest idealny... mój lud akurat nie za bardzo lubi towarzystwa wierzchowców (Chyba nie zapomnieli koni, nie?)
-
- Pomóc ci? - Spytałem się. Państwo się tu buduje bez Prince of Persja... TAK KURWA LUBIE TEN TYTUŁ I BĘDĘ SIĘ TAK NAZYWAĆ WIĘC CICHO! Wracając... państwo się tu buduje a ja siedzę poza nim... też muszę coś zrobić.
-
- Tak czy siak... za parę dni mamy urodziny więc... wszystkiego najlepszego, bo znając życie będę wtedy zasypany robotą...
-
Antylopa... antylopa wszędzie jest... No cóż... teleportuje się do niego i od razu mówię mu z uśmiechem.
- Czołem bracie. Wszystkiego najlepszego z okazji Prawie-Urodzin...
-
Ją lubią bo ona się opiekowała Twi kiedy była źrebakiem... tak się lubią że początkowo mogłem wsiąść je za siostry. Rodzice Twi nie lubią... co ja gadam, nienawidzą mnie gdyż za mojej "kadencji", trzy razy wylądowała w szpitalu... drugi to ciąża tak dla ciekawskich... więc nie zdziwię się jak jak w ich domu będzie tarcza z rzutkami przyozdobiona moim zdjęciem... wracam do domu i monitoruje Faruka kiedy się obudzi...
-
Siedzę i gapie się na brata dla efektu... jest mi wesoło, ale to nie oznacza że uznałem że pasuje do tego świata... wciąż uważam że nie pasuję i rodzice Twilight mają rację. Nie dziwie się że mnie nie lubią... jak czyiś rodzice mogą polubić kogoś kto w pewnym sensie odebrał im córkę?
-
- Dobrze... ja idę. Wracaj do zdrowia szybko - powiedziałem na dowidzenia... Teraz cza zobaczyć jak sobie braciszek radzi... no zbliżają się jego urodziny... moje też ale ich nie obchodzę, Faruk wie dlaczego... ale i tak idę w odwiedziny, i przy okazji złożę życzenia. Pojutrze udodzinki, ale mnie to nie obchodzi... kasy rodzina nie miała na imprezę, biedne to były czasy.
-
- Nie wstydź się... są gorsze rzeczy... ciesz się że nie zrobili ci Lewatywy - powiedziałem. Lewatywa... straszna rzecz... dupa boli przez dwa dni i (przynajmniej w moim przypadku) kał przybiera barwę jasnej czekolady... coś było wtedy z lekarstwem nie tak...
-
No to więc podchodzę do tej szklanki i za pomocą magii podaje ją Ghostowi... ewentualnie pomagam mu w jej wypiciu (trzymam szklankę wtedy). Pożyjemy, zobaczymy, co się z stanem Ghosta poprawi... może zdarzy się pierdolony cud i wyzdrowieje?
-
Może patyk będzie mógł mi przetłumaczyć te mruknięcia i jęknięcia... mam dosyć zgadywania o co mu chodzi, a nawet nie zacząłem tego robić... więc mam nadzieje że ten patyk posłuży mi jako tłumacz...
-
Westchnąłem... Tak będzie ciężko gadać, ale jakoś się będzie trzeba porozumieć... chyba że... nie... nie ma palców, więc migowy odpada. Więc będzie zmuszony słuchać... sprawdzam patykiem jego stan... temperatura i ten teges... jeśli się nie postanowił zepsuć...
[Grimdark]Equestria_Battlefield3: Co się stało? (by peros81)
w Nightmare
Napisano
- Mmmm ładny zapach... widzę że pieczesz ciastka. Można wiedzieć z czym, czy to niespodzianka - spytałem się mojej żony. Wciąż staram się jakoś ukryć te siniaki które mój rodzony brat... kochający braciszek mi zrobił...