Skocz do zawartości

KougatKnave3

Brony
  • Zawartość

    3487
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez KougatKnave3

  1. - Dzień dobry kochanie - powiedziałem do niej i podszedłem by ją ucałować. - Jak się spało? - spytałem ją.
  2. Biorę szczotkę od Rarity który mi dała i staram się uporządkować ta szopę na głowie i w ogonie. Po skończonej czynności idę na dół do kuchni sprawdzić czy mój nos mnie nie okłamuje.
  3. Wstaję i sprawdzam się w najbliższym lustrze jak wyglądam. Co do snu... zajebie mózg za takie obrazy, teraz nie mogę myśleć o niczym innym niż o o związku podmieńca i Twilight. Może znajdzie się coś na moje sny.
  4. What the...? Kurwa, ta wojna zadziałała na mnie kurwa jakoś dziwnie. Podmieniec? Poważne? Co jeszcze? Capo chory na łuszczyce? Celestia tańcząca Macarene, a Luna Gangnam Style? Mam nadzieje że teraz będę mógł zasnąć spokojnie. Zasypiam z nadzieją że takie sny nie powrócą.
  5. Kładę się koło niej i... lipa, zasnąć mam trudność. Zbyt jeszcze jest wiele do myślenia by zasnąć. Sens życia, pokój na świe... o czym ja myślę? Podsumujmy fakty odkąd tu jestem. Wylądowałem w jaskini nieopodal stąd, i omal z drużyną nie umarliśmy ze śmiechu widząc kucyki, nie wiem co nas napadło ale ok. Spotkaliśmy potem kuca, który jest teraz moim wrogiem, bo zawsze nasze spotkania kończą się kłótnią, albo uszczerbkiem na zdrowiu któregoś z nas. Pojechaliśmy do Canterlotu, i spotkaliśmy tamtejszych władców, Lune, którą jakoś bardziej lubię od Celesti. Jakimś kurwa prawem Luna przypomina mi ojca, nie chodzi mi o uczucie że zostanę tapetą na jej ścianie, ale o ten wzrok jaki wtedy na mnie patrzyła. Wtedy zobaczyłem ojca. Potem zamieszkałem w stodole której zajeżdżało krowami i świniami, bo głównie tam spały, i sam o to prosiłem. Po trzech dniach zdecydowałem się na ponyfikacje by być z moją dziewczyną, która teraz leży koło mnie. Podczas tej eskapady wpierdolili się ludzie i rozpoczęła się wojna. Pomogłem Twilight, i od razu dostałem opieprz, wyruszyłem do Ponyville, potem do Manehattanu a następnie do Kryształowego miasteczka, jak pieszczotliwie je nazywam. Tam się okazało że pracujemy z przywódcą wojsk ludzi, wtedy jeszcze niewiedzieliśmy. Potem bitwa o owe miasteczko, wracanie do Canterlotu, wycieczka po krajach by zbierać spa... kurwa. PRAWIE ZAPOMNIAŁEM O TEJ OBIETNICY DLA PSÓW I SMOKÓW! Jutro trzeba pogadać ze Księżniczką. Ja kurwa obiecałem im to, i ja nie łamie danego słowa. Ale jutro się tym zajmę. Teraz idę spać.
  6. Patrze na to wszystko z podziwem. Kiedyś mieszkałem z Capo i powiem że potrafi żyć w chlewie. Kiedy dostawaliśmy przepustkę, to zawsze się bałem tego momentu powrotu do tej czarnej dziury która może cie zabić, wessać, albo gorsze rzeczy. Mam jutro czas więc podszkolę się w nauce, i w tutejszej wiedzy i spróbuje szczęścia w szkolę. Więc może będę miał szczęście i mi się uda w tym kierunku. Podchodzę do łóżka rozglądając się uważnie wokół.
  7. Więc biorę posiłek i nalewam go do misek które zostały przygotowane przez Twilight. Kiedy wszystko będzie gotowe, kładę miski na stole i idę powiedzieć Twilight że naszykowane wszystko.
  8. Wstaję i biorę Franklina na barki, po czym idąc szukam najbliższego wyjścia uważając na tych przychlastów w pedalskich Garniakach. Biorąc Franklina na barki mówię - Choć murzynku, zabieramy się stąd - idąc przez korytarz wychodzę najbliższymi drzwiami by nie trafić na żadnego strażnika. Mam nadzieje że ta kobieta nie ma mi za złe że robie to. Mogłem zostać psem... PSEM! Nie jestem jakimś debilem by sprzedać się jebanej policji. Wole walczyć przeciwko nim, niż chodzić w pedalskim mundurku z innym pieskiem u boku. Mam kurwa godność i jaja, czego oni nie mają. Zabijam dla przyjemności... i dla zabawy. Poza Trevorem nikt tego nie rozumie... a jak dorwę tego faceta od scyzoryka i mojego wacława, to ja mu je odetnę z głową, a wacka wsadzę mu do gardła.
  9. Siadam niedaleko kuchenki by jak by co szybko zareagować na wypadek samozapłonu kuchenki. Mieszkałem w jednym baraku z Capo, więc samo zapłon mnie nie zdziwi.
  10. Zaglądam do książki i robię swoją część wedle wydzielonej mi jej przez moją Księżniczkę. Staram się nie spaprać roboty, ale jak się ma książkę kucharską to się nie da już zrobić rosołu z smołom... nie pytajcie. Staram się zrobić dobrze tą zupę, kroje składniki i wrzucam je do miski.
  11. Wchodzę do kuchni. - Możemy zupę, chętnie pomogę w jej robieniu - odpowiedziałem wyrwany z myśli.
  12. Westchnąłem. Mimo iż dostałem zapewnienie że ludzie będą bezpieczni, to coś mi mówi że i tak wszystko pójdzie w cholerę. Z drugiej jednak strony, co mogło by pójść nie tak? Papillon pewnie dopilnuje by Chrysalis dotrzymała obietnicy, a zrobi tym wielki uczynek... dobry oczywiście. Poza tym, wciąż mam pewne obawy co do mej przyszłości. Nie chce by ona patrzała jak odchodzę, może na razie ma przyjaciół, ale co dalej? Kiedyś odejdziemy i zostawimy ją samą zrozpaczoną. Poza tym chciałem się sponifikować, ale wtedy nie wiedziałem czemu, ale wiem że moje słowa które wtedy powiedziałem "Dla ciebie" mogły oznaczać że już wtedy do niej coś czułem. Nie chce patrzeć jak ona cierpi przez to że traci przyjaciół, nie chce patrzeć jak cierpi przez moje odejście. Sponyfikowałem się wtedy dlatego, bo myślałem że będąc człowiekiem, ona mnie odrzuci, a słowa które powiedziała kiedy ją niosłem do Ponyville poprawiły mi TYLKO TROCHĘ samo poczucie. Jest jeszcze sprawa która nie została przeze mnie podjęta. Istnieje szansa że Operacja Łazarz się udała, a wtedy jestem odpowiedzialny za śmierć... czterech milionów ludzi? Zniszczenie Londynu, Paryża, i Nowego Yorku, przy użyciu Rosyjskiego sprzętu miało wywołać konflikt pomiędzy tymi państwami. Miał to być plan idealny, który spowoduje upadek reżimu USA... gdyż zginęli by od własnej taktyki. Śmierć tylu ludzi... mężczyzn kobiet i dzieci... wydawała mi się... rozsądna... cena za cierpienie mego ludu... teraz... widzę że mijałem się z prawdą. Zawiodłem nie tylko siebie, ale zaufanie moich przyjaciół, wiem że jak im powiem o tym ŻE ŚWIADOMIE to zaplanowałem, to mi nie wybaczą... nie po takich ofiarach. Nowy York może nadawał się, ale Paryż i Londyn? To największe miasta Unii Europejskiej, które kontrolują Europę w imieniu USA. Czuje jak z moich oczu wyciekają łzy, tyle śmierci, może pójść na daremnie. Nie mogę im powiedzieć... nie chce stracić przyjaciół... nie chce stracić Twilight.
  13. - Kochanie... jeśli chodzi o moją naukę. Moglibyśmy zacząć jutro? Dzisiaj odpoczniemy od wszystkiego.
  14. - Pomóc ci w układaniu? - spytałem się szukając jakiejś roboty.
  15. Więc jeśli dobrze się orientuje to chyba teraz mieszkam w bibliotece, więc idę do owego budynku. Może dostanę też pracę.
  16. - Lauro, więc udasz się do ratusza? Może będzie tam coś dla ciebie odpowiedniego.
  17. Spoglądam na Twilight. - To my też będziemy się zbierać - zbliżyłem głowę do Twilight - A co z Laurą?
  18. - No cóż. Mamy sporo czasu na obmyślanie - odpowiedziałem z lekkim uśmiechem.
  19. - Ja do wojska na pewno nie wrócę. Za dużo wspomnień. Znajdę jakąś pracę, by móc się ustatkować. A wy co zamierzacie?
  20. - Zakończone. Wojna skończona. Szczerze mówiąc nie sądziłem że to można pokojowo załagodzić...
  21. Patrze na odlatujący rydwan z nadzieją że Chrysalis dotrzyma danej mi obietnicy. Mój lud znajdzie tu azyl inaczej... będę szukać dalej.
  22. Wychodzę z pojazdu i staje koło Twilight. - Dziękujemy za podwózkę - powiedziałem z wdzięcznością.
  23. - Interpol też mnie tak straszył - pora na reagowanie. Naciskam po kryjomu przycisk który dał mi przed wyjazdem Trevor, konstrukcja Lestera. Mam to nacisnąć gdyby coś poszło w pizdu. - Podejdź pan tu - powiedziałem by podszedł bliżej. Sprawdzam czy mają jakąś broń i czy jestem związany i i lu ich jest wszystkich.
  24. Niezły widok mówię szczerze. Wczoraj wrogowie, a dziś pomoc budowlana. uśmiecham się na ten widok.
×
×
  • Utwórz nowe...