-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
(skończyło, skończyło, tak dla romantyczności teraz. Większa zwała była by gdyby się nie zabezpieczyła przed chwilą) Leże tak przez jeszcze kilkanaście minut, potem mówię do mojej kochanej. - I jak ci się podoba Randka, kochanie?
-
Chyba randka udana, nie licząc tego idioty z aparatem ale to szczegół. Obejmuje ją kopytem i przybliżam swoje ciało tak byśmy się stykali.
-
(może teraz?) Chyba wiem do czego to się sprowadza. Nie ma co... Capo na to czekał, a to będzie jego ostatni widok gdyż jutro własno kopytnie go zatłukę.
-
Po nieśmiałych pocałunkach przechodzę do pewniejszych, bardziej najmętniejszych. Pocałunki z języczkiem pozostawiam na koniec.
-
- Ja ciebie też, Twi - powiedziałem czule, po czym podnoszę jej głowę by nasze oczy się spotkały. - I nie opuszczę cię, aż po kres czasu - po tych słowach delikatnie ją całuje ale z nutką namiętności.. Przysięgam, zajebie Capo
-
odwzajemniam to. On nie zginie od powozu. Powiem Rainbow dash, że Capo nazwał ją Tęczowym Pedałem, wtedy zginie w cierpieniach... albo... kurwa, pomysły mi się skończyły.
-
- Oj tam... są lepsi w gotowaniu - powiedziałem będąc skromnym. Niech se już kura robi te zdjęcia. I tak jutro zginie pod powozem... którzy przez przypadek popchnę.
-
Capo... - Sądzisz że ta restauracja by mi się udała? - spytałem patrząc się na nią.
-
- Piękna noc - powiedziałem po czym wyciągnąłem poduszki i umieściłem je na trawie w stronę księżyca.
-
- Kurwa... Szyfr nam nie pomoże. Poszlibyśmy na bombę ale wtedy kasa pójdzie się jebać. Jakiś pomysł Mich? - spytałem się Michaela. Jeśli jednak ten plan z bombą wypali to będę happy, dwie me ulubione rzeczy, kasa i wybuch. Ale policja nadciągająca to pikuś, najgorsze jest to że do kasy się nie mogę dostać. Moje słodkie pieniążki, tatuś po was idzie, buehehehe. KURWA, TREV SIĘ TAM BAWI, A JA MUSZĘ BYĆ TU Z TĄ DWULICOWĄ ŚWINIĄ, KTÓRA OKRADŁA SZEFA.
- 61 odpowiedzi
-
- Ostry Grimdark
- Romance
- (i 3 więcej)
-
Odwzajemniam, to miło że nie gniewa. Jednak coś odróżnia ją od Milly. Milly wtedy rzuciła by się na Capo, rozebrała i zrobiła by mu zdjęcia i puściła by go wolno bez ubrać, a zdjęcia rozesłała po obozie i najbliższej osadzie.
-
- Przepraszam za to... - powiedziałem smutnym tonem. Idiota, idiota ze mnie.
-
- Poprawka, on rozwalił te skrzypce - powiedziałem. Mając nadzieje że on już se pójdzie.
-
Westchnąłem i wróciłem do stołu, wiem że Ghost pójdzie zaraz, a jak nie, to może być w ukryciu. Ja mu ufam. - To był Capo... z aparatem. Był też Ghost i chciał zagrać na skrzypcach, ale Capo je rozwalił - powiedziałem siadając.
-
Westchnąłem. - Chcemy być sami, a możliwe że właśnie rozwaliłeś mi wieczór capo
-
- uwolnij go... nie widzisz że ma dość, nawet nie wiem po co go przywiązałeś...
-
Patrze się na niego jak na przygłupa. - Serio? Masz robotę czy nie...
-
- Spodziewasz się że zrobimy TO na polanie? Kiedy ty patrzysz? To co robimy to nasza prywatna, sprawa. A poza tylko mnie męczysz?
-
- Linka potwierdza twoją obronę Ghost - powiedziałem do pegaza i zwróciłem wzrok na Jednorożca. - Capo... co ci tak zależy na widoku jak się całujemy? Nie wystarczył ci ten motyl?
-
- To zaraz wracam - powiedziałem, wstałem z krzesła i podszedłem sprawdzając kto to.
-
- Co robimy z podglądaczem? - spytałem się żony, mam złe wspomnienia co do tego śmiechu, tylko z Capo mi się kojarzy.
-
- Chyba się domyślam... według mnie to siostra AppleJack i jej koleżanki - powiedziałem. Te od tej romantycznej trutki. Spoglądam w tamtą stronę.
-
- Nawet fajnie grali - powiedziałem do partnerki.
-
Niespodziewana orkiestra? Chichoty? Nieźle... los mi sprzyja. DZIĘKI TAM NA GÓRZE.
-
Spoglądam na zachód słońca. Patrze na nie chwile, jak zajdzie to, zapalam świeczki. Nie jestem specem, ale romantycznie jest. Po chwili nakładam sobie trochę makaronu.