Skocz do zawartości

KougatKnave3

Brony
  • Zawartość

    3487
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Wszystko napisane przez KougatKnave3

  1. (skończyło, skończyło, tak dla romantyczności teraz. Większa zwała była by gdyby się nie zabezpieczyła przed chwilą) Leże tak przez jeszcze kilkanaście minut, potem mówię do mojej kochanej. - I jak ci się podoba Randka, kochanie?
  2. Chyba randka udana, nie licząc tego idioty z aparatem ale to szczegół. Obejmuje ją kopytem i przybliżam swoje ciało tak byśmy się stykali.
  3. (może teraz?) Chyba wiem do czego to się sprowadza. Nie ma co... Capo na to czekał, a to będzie jego ostatni widok gdyż jutro własno kopytnie go zatłukę.
  4. Po nieśmiałych pocałunkach przechodzę do pewniejszych, bardziej najmętniejszych. Pocałunki z języczkiem pozostawiam na koniec.
  5. - Ja ciebie też, Twi - powiedziałem czule, po czym podnoszę jej głowę by nasze oczy się spotkały. - I nie opuszczę cię, aż po kres czasu - po tych słowach delikatnie ją całuje ale z nutką namiętności.. Przysięgam, zajebie Capo
  6. odwzajemniam to. On nie zginie od powozu. Powiem Rainbow dash, że Capo nazwał ją Tęczowym Pedałem, wtedy zginie w cierpieniach... albo... kurwa, pomysły mi się skończyły.
  7. - Oj tam... są lepsi w gotowaniu - powiedziałem będąc skromnym. Niech se już kura robi te zdjęcia. I tak jutro zginie pod powozem... którzy przez przypadek popchnę.
  8. Capo... - Sądzisz że ta restauracja by mi się udała? - spytałem patrząc się na nią.
  9. - Piękna noc - powiedziałem po czym wyciągnąłem poduszki i umieściłem je na trawie w stronę księżyca.
  10. - Kurwa... Szyfr nam nie pomoże. Poszlibyśmy na bombę ale wtedy kasa pójdzie się jebać. Jakiś pomysł Mich? - spytałem się Michaela. Jeśli jednak ten plan z bombą wypali to będę happy, dwie me ulubione rzeczy, kasa i wybuch. Ale policja nadciągająca to pikuś, najgorsze jest to że do kasy się nie mogę dostać. Moje słodkie pieniążki, tatuś po was idzie, buehehehe. KURWA, TREV SIĘ TAM BAWI, A JA MUSZĘ BYĆ TU Z TĄ DWULICOWĄ ŚWINIĄ, KTÓRA OKRADŁA SZEFA.
  11. Odwzajemniam, to miło że nie gniewa. Jednak coś odróżnia ją od Milly. Milly wtedy rzuciła by się na Capo, rozebrała i zrobiła by mu zdjęcia i puściła by go wolno bez ubrać, a zdjęcia rozesłała po obozie i najbliższej osadzie.
  12. - Przepraszam za to... - powiedziałem smutnym tonem. Idiota, idiota ze mnie.
  13. - Poprawka, on rozwalił te skrzypce - powiedziałem. Mając nadzieje że on już se pójdzie.
  14. Westchnąłem i wróciłem do stołu, wiem że Ghost pójdzie zaraz, a jak nie, to może być w ukryciu. Ja mu ufam. - To był Capo... z aparatem. Był też Ghost i chciał zagrać na skrzypcach, ale Capo je rozwalił - powiedziałem siadając.
  15. Westchnąłem. - Chcemy być sami, a możliwe że właśnie rozwaliłeś mi wieczór capo
  16. - uwolnij go... nie widzisz że ma dość, nawet nie wiem po co go przywiązałeś...
  17. Patrze się na niego jak na przygłupa. - Serio? Masz robotę czy nie...
  18. - Spodziewasz się że zrobimy TO na polanie? Kiedy ty patrzysz? To co robimy to nasza prywatna, sprawa. A poza tylko mnie męczysz?
  19. - Linka potwierdza twoją obronę Ghost - powiedziałem do pegaza i zwróciłem wzrok na Jednorożca. - Capo... co ci tak zależy na widoku jak się całujemy? Nie wystarczył ci ten motyl?
  20. - To zaraz wracam - powiedziałem, wstałem z krzesła i podszedłem sprawdzając kto to.
  21. - Co robimy z podglądaczem? - spytałem się żony, mam złe wspomnienia co do tego śmiechu, tylko z Capo mi się kojarzy.
  22. - Chyba się domyślam... według mnie to siostra AppleJack i jej koleżanki - powiedziałem. Te od tej romantycznej trutki. Spoglądam w tamtą stronę.
  23. - Nawet fajnie grali - powiedziałem do partnerki.
  24. Niespodziewana orkiestra? Chichoty? Nieźle... los mi sprzyja. DZIĘKI TAM NA GÓRZE.
  25. Spoglądam na zachód słońca. Patrze na nie chwile, jak zajdzie to, zapalam świeczki. Nie jestem specem, ale romantycznie jest. Po chwili nakładam sobie trochę makaronu.
×
×
  • Utwórz nowe...