-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
Więc podpalam lont... albo daje jakiś czasomierz tak bym mógł uciec. Najlepiej będzie jeśli będę miał dostatecznie dużo czasu na ucieczkę. Po uzbrojeniu ładunku... wycofuje się.
-
Bardzo prosto. Nie nadarmo jestem podmieńcem. Zmieniam się w jednego, i wciąż się staram tam zakraść. Jak mnie przyłapią to wezmą tylko za dziwaka.
-
Znajduje jakąś bezpieczną drogę do tej kolumny... upewniam się też czy mam zapalnik. Zaatakowali moją wioskę, to teraz będą martwi.
-
Więc jakoś staje daleko od widoczności... byle by mnie nie zobaczył. Następnie idę dalej... staram się znaleźć ich siedzibę, a potem czuły punkt całego pomieszczenia.
-
Więc jakoś muszę sobie poradzić... muszę być w cieniu. Kobolty używają światła, więc jak co będę musiał uważać na światło. Poza tym... lubię mrok.
-
Najprawdopodobniej w górach. Tam gdzie są częste ataki Koboltów. Idę tam i szukam jaskini z szkieletami... nie żyjącymi oczywiście.
-
Więc będę musiał znaleźć odpowiednie miejsce. Kobolty żyją pod ziemią. Więc znajdę słabe miejsce w ich grocie i będzie załatwione. Więc idę do domu i czekam do wieczora. Wtedy śpią... potem idę do ich domniemanej kryjówki.
-
- Odpłacę się Koboltom tak, że nie będą wiedziały co je trafiło... i nawet nie zobaczą - uśmiechnąłem się, zakładam katane i lecę do kopalni popytać się czy mają coś takiego na zbycie.
-
Idę do Nomi i pytam się czy mogę porzyczyć jeden miecz. I jeśli ma to poproszę ją też o trochę "Wybuchowych cosiów"
-
Już trochę bardziej rozweselony... ale mam plan. Sprawdzam czy mam jakiś czarny strój... coś co mnie zakamufluje w ciemności.
-
Więc biorę się za to. Przynajmniej po raz pierwszy popracuje sam w kuźni. Może to pomoże mi ogarnąć się z tym. Więc kuje gwoździe.
-
Więc siadam i spokojnie spędzam czas ze sobą sam by się uspokoić. Oczywiście, nie pozbędę się uczucia Stracenia Honoru, lecz mogę przestać użalać się... po uspokojeniu, idę do roboty.
-
Westchnąłem. Następnie idę na przechadzkę. Mam nadzieje, że nie wyskoczy jakiś kobolt bym znów nie zemdlał...
-
- Ledwo co wybiegłem, a już leżałem na ziemi nieprzytomny - powiedziałem do niego, udowadniając jaki ja jestem cienki w walce.
-
- Ale czuje się jak głupiec. BO wyglądało to, że zemdlałem na widok ich wojsk...
-
- Nawet nie zadałem ciosu, a już leżałem nieprzytomny, nie od ran... czuje się jak idiota... - powiedziałem załamany. Jestem do dupy... nigdy tego nie zmażę.
-
- Wybacz... próbowałem im jakoś powstrzymać, lecz jedynie się wygłupiłem - powiedziałem do niego załamany. Plama na moim honorze...
-
Chociaż tyle... westchnąłem. Idę do Lin-Shanga przed robotą i pytam się jak poważne były uszkodzenia. Chciałem pomóc odpierając ich... ale tylko się ośmieszyłem.
-
Całuje ją lekko. Następnie idę na taras zobaczyć, jak bardzo wioska jest uszkodzona po koboltach... nie zdziwię się, jeśli jej nie będzie.
-
Głaskam ją delikatnie. Po chwili wstaje i idę szukać Night, po śniadanie. Wciąż się czuje upokorzony, tak bardzo, że nie mam ochoty iść do roboty... ale nie byłbym wtedy sobą...
-
Westchnąłem tylko. Powoli zamykam oczy by się przespać... wiem, spałem już Tchórzowskim Snem, ale potrzebuje jeszcze snu.
-
- Sprawdzisz kto to kochanie? - spytałem się wciąż wpatrując się w sufit. Pewnie jakiś wieśniak by mnie wyśmiać... jestem do niczego.
-
Ja spędzę. Honoru już nie odzyskam, tak czy siak. Wciąż będę żyć, że świadomością, że nie nadaje się do jakiejkolwiek walki...
-
Przecież było mówione, że to nie Iluzja. TO moja wina, jak debil wpakowałem się w armię wroga. MÓGŁBYM ich pokonać, bo kobolty nie są trudni. Zamiast tego udowodniłem, że jestem do dupy. Lekko ją obejmuje... z zniszczonym Honorrem.
-
Nie przeszadzam... po prostu nienawidzę, że jestem do dupy w walce, nie ważne jakiej. Podniosę pewnie widelec, stanę się tak z dupy bardzo głodny i zemdleje. Dzięki bardzo...