-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
Więc siadamy w sypialni, w której chwilowo jest też jadalnia. - Co wy na to, żeby zostawić tą mega dziurę w łaźni? Jakoś ustabilizować, wiem to. Ale można zostawić. Ładny stamtąd widok.
-
Więc sprawdzam ile przyniosłem Jenów... no chyba, że jestem bezjenny. Jeśli dużo, to idziemy dokupić parę desek i wtedy uszkodzone w podłodze wymieniam. A jak starczy na dachówki to je też wymieniam.
-
Na początek... może być. Więc po usłyszeniu o której kończę, pracuje do tej godziny. No... widać, że będzie cudna robota. Z Króliczką która może cie rozwalić za byle błąd. Żartuje... zobaczymy jaka jest.
-
- Kilka dni temu byłem Prywatnym Strażnikiem jednej z księżniczek w Equestri. Mam sporo siły, i uczę się szybko - powiedziałem do niej z uśmiechem. Więc jaki werdykt?
-
OKEY! Tego się nie spodziewałem. Podchodzę do niej nerwowo... bo pierwszy raz widzę kobietę-Kowala - Witam. jestem Feather Wing i ja w sprawie pracy - powiedziałem. No... zbije mnie, czy się zgodzi z rozbawieniem?
-
Więc z powodu braku zasad jak być strażnikiem... idę do kowala. Może nauczę się tej słynnej sztuki kowalstwa. Ach... ciekawe jak wygląda kowal. Pewnie kurwa góra mięśni.
-
Całuje Night na dobranoc i mówię na głos - Miłych snów - powiedziałem i zasypiam. Staram się jutro wstać jak najwcześniej... równo ze słońcem by móc poszukać jakiejś pracy w wiosce.
-
- XYLYN! RANO ZACZNIEMY! CHODŹ DO ŚRODKA ZANIM SIĘ PRZEZIĘBISZ! - wrzasnąłem do niej. Jeśli się zgodzi to wchodzimy do środka a następnie kładziemy się. No... jutro jak będę szukał roboty, to daje im kartkę i coś do pisania. One rozporządzą jak będzie wyglądał dom na szkicu.
-
Wiec wychodzę na zewnątrz wołając ją. Dobra... pewnie spierdoliła. Jednak jej kodeks nie mówił o mieszkaniu w zrójnowanym domostwie. A szkoda... naprawdę fajnie się z nią żyło...
-
- Gdzie Xylyn? - spytałem się Night. Sprawdzam czy jest tutaj "łóżko". No... widzę, że albo uciekła od nas "Pierdole, nie mieszkam w tym gracie", albo na coś wpadła.
-
Więc naprawiamy dach w nad sypialnią... potem kiedy skończymy oba pomieszczenia... - Wiecie... chyba pójdę szukać pracy. Sporo rzeczy jest tutaj do zrobienia - powiedziałem. Jest ryzyko, że zachorujemy na "Wiśnie". Czyli będziemy jak typowi tutejsi. Chodzić w ich strojach i zachowywać się poniekąd.
-
Więc tak robimy. Urządzamy ważne pomieszczenia, jak Toaleta i sypialnia. Z tego co wiem, w Krajach Wiśni nie ma czegoś jak Łóżko, tylko wiadomo. "Łózko" leży na ziemi. Coś ala materac, kołdra i poducha.
-
Gwizdam z uznaniem. - No... mamy sporo do roboty. Zobaczmy czy materiały od Lin-Shanga są już tutaj - powiedziałem i idziemy zobaczyć. Night i Xylyn mają sporo Expa w delkracjach itp... ja się zajmę resztą.
-
Więc budzę Xylyn i Night. Wcześnie dla nas, ale dla mieszkańców nie. Oni wstają razem z słońcem. Tak czy siak, wstajemy i dziękując Lin-Shangowi za gościnę, idziemy do nowego "Domu".
-
Więc podchodzę do Night i ją całuje. - Można poprosić o Sytą kolacje? - spytałem się jej z psimi oczami. Dla efektu... jeśli mogę... zmieniam się w psa i robię te psie oczy.
-
- Dziękuje, Lin. Naprawdę dziękuje - powiedziałem do niego z uśmiechem, a następnie idziemy do wydzielonej kwatery. Ah... już widzę, życie tutaj... najlepsze...
-
BO jak ma je chwycić? Ja mam taki luksus, że mam magie. - Ja, Night i Xylyn możemy go wziąść... po co by stał taki pusty i się rozwalał... a można go odremontować... chętnie go wezmę - powiedziałem do niego z uśmiechem. - Potem poszukam pracy, i powinniśmy szybko się rozbudować.
-
Więc zostawiam. A to, że głód to pewnie, pragnienie miłości. - Słuchaj. Czy ten dom o którym mówiłeś, wciąż jest wolny? Bo po pewnej rzeczy, wynieśliśmy się z Equestrii i obecnie nie mamy gdzie mieszkać...
-
Wiem... ale też zjem by nie wyjść na ciotę. Spoglądam na Lin-Shanga jeśli z nami jest - Przyjemnie sobie tu żyjesz - powiedziałem. No... KURWA JUŻ KOCHAM TEN KRAJ!
-
Dawno nie widziałem jej obydwu oczu. Więc kiedy będziemy już totalnie zrelaksowani, z bólem. Następnie idziemy zjeść. Więc co jest na stole?
-
Ahh... jak przyjemnie... i pomyśleć, że tak teraz będzie co dziennie, ale u nas w domu. - Czuje się jak król... - powiedziałem odruchowo. Lin-Shang... dobrze zrobiłem, że tu przybyliśmy.
-
Dziękuje mu. Więc idziemy do łaźni, a potem siadamy przy stole. Opowiadam mu historię po tym jak mnie wypuszczono z więzienia, i aż do czasu kiedy tu dotarłem.
-
Jeśli to jest Lin-Shang, to się z nim witam, i przypominam, że to ja. Jeśli jakiś sługa albo strażnik to proszę go o wezwanie Lin-Shang. Feather Wing go prosi.
-
Więc pukamy do środka. Przybieram postać ogiera, a skoro nie było wyzwisk, to znaczy, że nie oceniają o wyglądzie... pierwsza ze słów Lin-Shanga, prawdziwa.
-
Wystarczy, że się wykąpiemy. WarmBloodzi... jak ich strażnicy z więzienia nazywali... chodzą w ubraniach, a wiedzą, że kuce raczej w ubraniach tylko na okazje. Następnie po znalezieniu jakiegoś źródełka, w którym się wykąpiemy i nie będziemy atrakcją... idziemy do Lin-Shanga.