-
Zawartość
3487 -
Rejestracja
-
Ostatnio
-
Wygrane dni
1
Wszystko napisane przez KougatKnave3
-
- Nie wiem co myślisz. Nie jestem wrogiem. Czy to, że cię uwolniłem, wciąż cię nie nauczyło, że można mi zaufać? - spytałem się... arogancka klacz... choć ma punkt za to, że broni bliskich.
-
Spoglądam na to... opuszczam broń... dzieci? - Czy to są... twoje...? - spytałem się i kompletnie mi szczęka opadła... no to kurwa pięknie. Teraz już wiem czemu taka agresywna... ale... jak ona się kurwa rozmnożyła... musi być jeszcze jeden dorosły.
-
Kurwa... brak drogi ucieczki... - Coś się stało? - powiedziałem przygotowując się na jej atak. Słucham następnie co mówi... jeśli zaatakuje to nie zostanie nic innego jak walka.
-
- Chciałbym ci zaoferować lepsze miejsce... z tego co słyszałem to na północnej części Everfree są dobre bagna i wszystko co potrzebne do życia twojemu gatunkowi... ponadto, nie ma tam ani jednego kucyka więc nikt ci nie będzie wchodził w drogę.
-
- Widze ją - powiedziałem i staram się ją zawołać. - HEY! TO JA! FEATHER WING! - wrzasnąłem do niej by jakoś tutaj podleciała... nie powinna nas zaatakować... w końcu obiecała.
-
Spoglądam na nie. I zaczynam analizować je czy należą do tej klaczy czy nie... jak tak, to mamy trop. Wciąż jestem przybity i strasznie cichy. Staram się sprawdzić gdzie może się udać.
-
- No... - zatkałem nos potem szukam czystego... zaraz. Wzbijamy się w powietrze i lecimy nad ziemią... ja uważnie patrzę w dół czy coś się na nas nie czai... wciąż przybity.
-
Westchnąłem mając Xylyn na głowie. Powoli wstaje. Zbieramy namioty i krótkim "w Drogę" idziemy. Bycie dobrym w tych czasach raczej nie jest mile widziane...
-
Więc kiedy się obudzą, mówię krótkie "Dzień Dobry" wciąż przybity, za zbesztanie za to, że kurwa chciałem dobrze. Nikogo pewnie nie będzie to obchodzić.
-
Więc robię to czego się nauczyłem. Siedzę w bezruchu i nasłuchując dookoła pilnuje obozowiska... czyli w stan czuwania wchodzę. Przez jakiś czas po obudzeniu klaczy też taki pozostaje.
-
Spoglądam na Xylyn. Czy poleciała do naszego namiotu, czy siedzi tu koło mnie (lub na mnie). Jeśli jest tutaj to spoglądam na nią z uśmiechem. Dobrze, że nie przeszkadza jej moja Podmieńcza forma.
-
Więc sprawdzam kto do którego wchodzi. Siadam po środku i mówię, że popilnuje. By funkcjonować praktycznie potrzebuje miłości więc nie muszę tak jakby spać.
-
Więc informuje o tym Night. Więc wychodzi na to, że Twi będzie prędzej z Fluttershy spać... spoko... Więc idziemy i jak będzie czas to robimy postój.
-
Sprawdzam ile jest namiotów. Jeśli tylko ja i Night pomysleliśmy o swoim namiocie to mnie kurwica strzeli. Dobra... sprawdzam i spędzam czas na poznawaniu Xylyn.
-
Więc idziemy... więc bieremy jeden namiot... ja i Night... a tu Suprise... Twi nie wzięła Namiotu... śmiałbym się... i rozpaczał... bo wtedy by mnie życie nie nawidziło by mnie.
-
Ja i Night możemy iść niemal natychmiast... kiedy może iść Twi? O Xylyn się nie pytam, bo wiem, że i tak pójdzie. Więc pakujemy prowiant, a ja na dodatek idę po pancerz i broń. Na wypadek Stworów z Everfree.
-
No... czteroosobowa wyprawa. Ja, Night, Xylyn i Twilight... wycieczka moich koszmarów. Czemu? Bo będę sam na sam z Twi i Night... Xylyn powstrzymuje mnie od popadnięcia w paranoje.
-
- Słuchaj... masz może ochotę na wycieczkę? - spytałem się. Następnie jej tłumaczę wszystko to co trzeba wiedzieć w tej podróży. Następnie oczekuje jej odpowiedzi.
-
Opowiadam jej całą historie. O tym jak znalazłem ją w lesie, uratowałem... i potem jak się do mnie doczepiła... ale ja i tak zrobię dla niej ten domek, by miała wygodnie. - To też... najprawdopodobniej... Jedyna widziana Nimbatka od setek lat. Ostatni kontakt z ich rasą był zanotowany na 240 lat temu.
-
- Miejmy nadzieje, że posłuchała - powiedziałem po czym idziemy do naszego domu. - Zobaczysz jak mieszkam - powiedziałem do Xylyn. Jak będzie chciała to potem mogę jej zrobić taki "domek" na ścianie.
-
- Więc trzeba wziąść trochę zapasów... w tym coś dla mnie. Wziąłbym Night, ale nie chce jej narażać na "Gniew" tamtej klaczy... - powiedziałem myśląc.
-
- Jeszcze rogaty hełm i będę wikingiem - powiedziałem chichocząc... - Dobra... trzeba zebrać zapasy i udać się tam. Ile nam to zajmie? - spytałem się Twilight.
-
TO może tam być w kilkanaście minut. - Dobrze... będziemy musieli się tam udać - powiedziałem i odwóciłem się do Xylyn. - Co twój kodeks mówi o chwilowym rozłączeniu?
-
- Ile takich obszarów jest w pobliżu Everfree? - spytałem się Twilight. Będziemy musieli je przeszukać... a potem nakłonić jakoś Materi (tak ją nazywam) do opuszczenia tych okolic.
-
Powoli i dokładnie mówię Twilight nazwę... następnie bierzemy mapę i z pomocą Silka staramy się wyśledzić "Typowe" miejsce na leże tego stwora.