Skocz do zawartości

KougatKnave3

Brony
  • Zawartość

    3487
  • Rejestracja

  • Ostatnio

  • Wygrane dni

    1

Posty napisane przez KougatKnave3

  1. Po tym wszystkim co się stało, ucieszyłem się iż wywołało to jakiś efekt. Następnie po usłyszeniu owego szurania, lecę w tamtą stronę możliwie najszybciej. Nie ma czasu do stracenia. Jeżeli jest tam coś co pozwoli nam ogarnąć ten kryzys to nie można temu czemuś dłużej czekać. No nic. Ruszam tam najszybciej. Trzymaj się Twi... Trzymaj się Flutti... trzymajcie się dziewczyny, pomoc leci do was.

  2. Siadam i myślę. W sumie biblioteka to nie jedyne miejsce. Zazwyczaj więc takie wejścia można znaleźć w... pokoju gdzie się śpi, w pracowni, albo w miejscu gdzie nikt by się nie spodziewał. Więc nawet jak będzie trzeba to marnuje całe swoje dorosłe życie na znalezienie tego zasranego przejścia. Mam zero poszlak na temat gdzie mógłbym szukać. A Twilight z tego co wiem. Chyba że... "karta miała numer Zero. Podpisana była Głupiec, a obrazek przedstawiał mnie, zwróconego w lewo i patrzącego w górę, stałeś w... bibliotece, czegoś szukając". Więc jeśli dobrze rozumiem... wracam tam gdzie znalazłem tą kartę, Spoglądam w lewo a potem na górę. Następnie podlatuje tam, nawet jakbym miał latać nad regałami. Może jednak tam coś będzie. Jak już tam coś musi być, to wskazówka przynajmniej. Nie zaszkodzi spróbować.

  3. No cóż... to iż Twilight ma pewne gusta do takich rzeczy... no lekko można było się domyślić patrząc na fakt iż zawsze wieczorem wchodziłem tutaj zaraportować coś (co i tak było wiadome iż zaraportuje, ale no hey, to moja praca), to zawsze chowała jakąś książkę którą obecnie czytała. Nie myślałem iż to taka książka będzie.

    Spoglądając na tą kartę a następnie samą półki z książkami, zaczynam szukać ukrytych miejsc. Jeśli dobrze rozumiem, w tych pomieszczeniach powinna się znajdować coś co nam pomorze w obecnej sytuacji. Albo przynajmniej naprowadzi na coś co nam pomoże. Mimo wszystko jednak zaczynam wpierw od lewej strony biblioteki i tak przechodzę na około niej. Czas jest teraz najważniejszy.

  4. Hm... te artefakty. Szukam wszędzie tutaj czegokolwiek co pomoże mi znaleźć. Mimo wszystko też oznaczam miejsca skąd biorę daną książkę by potem nie dostał GALAKTYCZNEGO opierdolu od Twilight za rozwalanie jej posegregowanych książek. W wcześniejszej księdze znajduje odpowiedni artefakt który by mi i im pomógł pokonać go. Następnie szukam o nim więcej informacji. Możliwe taki bym mógł z nim walczyć. Więc... jak to kiedyś powiedziała mi Twi... DO CZYTANIA!

  5. Rozsiadam się z książką i zaczynam myśleć. Czyli zawitał do mnie sam Piewca Fatum, hyh? No ciekawe związanie losu, nie ma co. Mimo wszystko zainteresowała mnie ta istota z peleryną, gdyż to strasznie podobnie pachniała tamtym kucem, lecz mimo wszystko to nie mogła by być ona. Narazie muszę przyjąć wniosek iż istota ta współpracuje z nim, albo ma inne powiązane. Wracam do rozdziału z artefaktami i sprawdzam czy jest tutaj jakiś który by nam pomógł na taką sytuacje. Mimo wszystko trzeba coś znaleźć. Bo domyślam się iż ten gość raczej po dobroci się nie podda. Jakikolwiek artefakt.

  6. Zaczynam tą książkę czytać. Jeśli jest cokolwiek co pozwoli nam dowiedzieć się jakim cudem ten kuc dostał magie a nie jest jednorożcem to prawdopodobnie będzie to tutaj. No... nie spodziewałem się tego po księżniczce. Ja tam prędzej wolę starą muzykę, ale bez przesady. Mimo wszystko przeszukuje książkę. Musi tam coś być co nam pozwoli dowiedzieć się co się do cholery dzieje. Chociaż mam też lekką nadzieje iż znajdzie się tam coś co by nam pomogło w tym starciu.

  7. Czytaj mam złamać zasadę Gwardzisty nr 112 i wejść do pomieszczenia Księżniczki... no... w sumie i tak nie będzie chyba narzekać więc ruszam tam. Następnie przeszukuje każą książkę jaką uda mi się znaleźć. Cokolwiek co mi przybliży światło na to co się wydarzy. Mimo wszystko jednak mam nadzieje iż te listy które miał wysłać Spike dotrą i przybędzie serio ktoś kto pomoże nam w obecnej sytuacji. Mimo wszystko teraz trzeba jedynie czekać na to co się wydarzy. Więc idę do pomieszczenia o którym mowa w karteczce i przeszukuje je uważnie. Zaczynając od książek.

  8. Spoglądam za nim wzrokiem a następnie siadam po środku i zaczynam stróżowanie... oraz myślenie. Jeśli ta istota mogła w takim krótkim czasie pozbawić je tak sił. Mimo wszystko jednak mam nadzieje iż nie pożałuje tego Dealu w przyszłości. Mimo wszystko po chwili stróżowania staje nad Shy i spoglądam na nią smutno. Wzdycham. Jeśli chce tutaj zostać jako gwardzista to muszę się szkolić... bardziej intensywnie oraz nauczyć się paru nowych sztuczek. Inaczej nie będę zdolny nawet siebie obronić, a co dopiero je. Mimo wszystko siadam koło niej i wciąż patrzę na nią. Kimkolwiek ten ogier jest, ma on już przejebane ode mnie. Coś mi mówi iż zwykłe zamknięcie go nie będzie takie proste. Mimo iż to będzie zależało od księżniczek... to ja będę głosował za zabiciem. Zbyt duże zagrożenie stawia by go zosawić przy życiu.

  9. Podbiegam do niej.

    - W porządku Twilight. Jesteście w tym pomieszczeniu co mi powiedziałeś. Jesteście bezpieczne - powiedziałem stojąc blisko niej zmartwiony. Nie lubię tego robić ale niestety teraz muszę.

    - I wybacz iż to muszę zacząć ale... znasz kogoś znającego się dobrze na magii? Zaatakował was Pegaz używający magii więc trzeba się dowiedzieć więcej przed podjęciem większych kroków. Jeśli znasz takowego, powiedz mi. Udam się do niego i postaram się dowiedzieć więcej na ten temat - rzekłem do niej wciąż zmartwiony. Nie lubię tego robić ale jeśli chce złapać tamtego gościa... to nie mam zbytniego wyboru.

  10. Więc wracam do nich. Następnie sprawdzam czy wszystko mają na tyle by mogły szybciej wypocząć, było im miękko itp. Mimo iż wciąż zamierzałem to zrobić to mimo wszystko po drodze wołam jeszcze Spika bo powinien gdzieś tutaj być. Przyda mi się jego pomoc. Jeśli ten stwór mówi prawdę... to mamy do czynienia z czymś czego nie powinno mieć miejsca. Pegaz używający Magii? Co to za absurd... ale mimo wszystko sam to widziałem na własne oczy i to jest najszczersza prawda, nie ważne jak bardzo absurdalnie ona brzmi. Mimo wszystko dopuki się Twi nie obudzi, zajmuje się nimi i dbam o nie. Razem czy bez Spika. Poproszę go też by mi powiedział gdyby któraś się obudziła jak mi będzie pomagał.

  11. Więc wziąłem głęboki wdech i wydech.

    - Więc zgadzam się na twoją ofertę... jak mam cię nazywać? - zapytałem. Wkońcu się muszę do niego jakoś zwracać chyba, nie? Mimo wszystko o ile te zadania nie będą biły się z moją ideologią, to raczej nie powinno być z tym problemu bym je wykonywał. Mimo wszystko w tym momencie najważniejsze jest ocalenie księżniczki, oraz elementów. Tylko to się dla mnie teraz liczy.

    - Więc co dalej. Wiesz co to był za kuc który im to zrobił?

  12. - Daj mi chwilkę - rzekłem i zacząłem myśleć.

    No... skoro Celestia i Luna znają go to musi być powód by nie mówiły tego nawet Twilight skoro Ona go nie zna. Może on być niebezpieczny... chociaż... skoro sugeruje iż mi pomoże... ale ta zapłata. Wciąż mam złe przeczucia co do tej pomocy z jego strony ale... no... jeśli te złe przeczucia moje okażą się prawdziwe... to pieprzyć to, zgadzam się. Spoglądam na niego po chwili i mówię.

    - Skoro wiesz iż wcześniej myślałem o Demonie to pewnie teraz też wyczytałeś moją odpowiedź. Więc raczej nie muszę ci jej mówić - rzekłem nie zmieniając wyrazu twarzy.

  13. Po tym wszystkim co słyszę idąc za nim, czułem coraz większe zmieszanie. Wiedziałem już powoli co to za rodzaj istoty, a późniejsze wydarzenia tylko i wyłącznie mnie utwierdziły w tym iż to ten typ demona co oferuje pomoc... ALE za zapłatą, pewnie chodzi mu o duszę. Następnie czułem wszystko... co nam może zagrażać. Potem objawił mi się w całości. Propozycja... no... chyba sądzi iż jestem taki głupi by na starcie ją zaakceptować nie drążąc tematu.

    - Nie wiem za kogo mnie uważasz, ale nie zgodzę się dopóki nie poznam treści tej zapłaty. Czego będziesz chciał - rzekłem nie zmieniając swojego kamiennego wyrazu twarzy. Nie oddam niczego na ślepo. Prawda, uratowałbym księżniczkę i resztę... ale potem by mnie zabiły gdyby się dowiedziały. Dlatego chce poznać dalsze szczegoły.

  14. - Nie wyobrażam sobie? Koleś, ja nawet nie wiem kim jesteś? - rzekłem już odkładając broń. - Skoro znasz to miejsce to oznacza iż musisz je znać, jak mniemam - rzekłem i podszedłem bliżej.

    - Co im jest? BO szczerze pierwszy raz widzę taką magię w postaci łańcuchów i obroży zrobionych jakby ze światła które sprawiły iż coś im "odebrano". Wiesz co się tutaj dzieje? - zapytałem z nutką nadzieji. Jeśli już coś wie to niech się przynajmniej ze mną podzieli. Muszę wiedzieć czy im życiu nic nie zagraża. Dopiero co odzyskałem Flutti oraz LTQ. Nie chce ich tracić, tym razem na zawsze. Spoglądam na niego wciąż oczekując odpowiedzi z jego strony.

  15. - EJ! EJ CO TY ROBISZ?! - rzekłem podlatując tam. W tej chwili dotykając ją i robiąc cokolwiek ona robi to złamał 31 protokołów. Staje koło niego. I Wybacz ten tekst Twi... ALE...

    - CO ty robisz. Rządam w tej chwili odpowiedzi. Jako Gwardzista Jaśnie Oświeconej Księżniczki Przyjaźni Twilight Sparkle, mam obowiązek wiedzieć co robisz... i czemu... - rzekłem nagle zmieszany co on tak wzasadzie robi...

    - Nie no, poważnie co ty na wieczność wyprawiasz? - rzekłem już całkowicie zbity z tropu. Ostatnie wydarzenia sprawiły iż mój mózg to już całkowicie woda w stanie płynnym. TO CUD iż się jeszcze nie wylewa przez moje uszy. Czekam na odpowiedź.

  16. W cały ten czas wrzeszczę na siebie czemu pozwoliłem do tej haniebnej sytuacji. Do jasnej cholery nie mogę pozwolić by w następnych dniach upadła mi tak czujność, ARGH! Nawet nie minął tydzień, a już Księżniczka miała takie zdarzenie. Cholera jasna, Moon kim ty jesteś? Gwardzistą czy niemowlakiem który dopiero co dorwał się do ostrza! Kimkolwiek jest ten kuc... nie daruje mu... nie daruje mu iż skrzywdził Księżniczkę Twilight... Dashie oraz Shy... oraz resztę elementów. Za to wszystko wedle artykułu 7 paragraf 2 wers 10, może dostać od 100 lat w lochu... albo karę śmierci. O ile za resztę dałbym mu 100 lat... to Shy mu nie daruje...

    Odskakuje i wyciągam ostrze nakopytne oraz tarczę i staje w pozycji bojowej. Wielka dwunożna istota z rogami o fioletowym kolorze skóry. Spoglądam na niego ostrożny.

    - Kim jesteś! Co tutaj robisz!? - rzekłem stając murem do pokoju gdzie spoczywają Elementy... kurwa, teraz powiedziałem jakby to był ich grobowiec. Nie... Gdzie ODPOCZYWAJĄ Elementy.

    - Odpowiedz w Tej Chwili! - warknąłem w bojowej postawie.

  17. Zacząłem myśleć. Następnie spojrzałem i dopiłem herbatę i rzekłem.

    - Skoro ty mnie prosisz to nawet nie śmiem odmówić. Napiszę już od razu do szefostwa o urlop. No chyba iż Twi też idzie to mogę to wykorzystać jako "Eskortę" by móc pójść i nie musieć bawić się w papierach oraz biurokracji wojskowej - powiedziałem odkładając już pustą filiżankę i wstając.

    - No, ja już muszę iść. Najwyższa pora wracać do obowiązków. Miło było cię znowu spotkać, Fluttti - powiedziałem otwierając swe kopyta na uścisk. No. Teraz czekam na jej uścisk. No... cieszę się iż spotkam jeszcze Samotną Królową Wszystkich Tsundere. Będzie znowu wielka beka jak zadawnych czasów.

    "Rainbow: Czemu Nikt mnie nie chce!?"

    "Ja: Może dla tego iż zachowujesz się agresywnie?"

    "Rainbow: Zamknij się, idioto. Wkońcu kogoś znajdę"

    "Ja: Ale prędzej ja się kogoś dorobie niż nasza Samotna Królowa Wszystkich Tsundere kogoś znajdzie"

    I tak wyglądały nasze przeciętne przyjacielskie rozmowy...

  18. - Wybacz. Zboczenie zawodowe - rzekłem - Tyle w Canterlocie łazi kucy z Tikami iż wszędzie chyba zacząłem je widzieć - powiedziałem i wziąłem łych herbaty. Następnie spoglądam na nią.

    - TO kiedy jest ten pokaz? Jeśli dzisiaj to o której? - zapytałem z przyjaznych uśmiechem. No może mi się zdawało, ale wciąż mi to nie daje spokoju. Zachowam to już dla siebie. Nie chce sobie bardziej grabić. Mimo wszystko czekam na jej odpowiedź z zastanowieniem. Jeśli mi się nie przywidziało... jeżeli serio był Tik na słowie "Onieśmielić"? Nie wiem, teraz zboczenie zawodowe przejmuje mój umysł i nie da mi żyć przez najbliższe godziny... A zapowiadał się taki miły dzień. DZIĘKI SHINING! ETYKĄ GWARDZISTY WSZEDŁEŚ MI NA UMYSŁ TAK BARDZO...

  19. - W sumie, ona się raczej nie zmieni. Musiałby się znaleźć kuc z cierpliwością godną Celestii by z nią wytrzymał w związku. Ale przynajmniej dobrze iż próbowała - rzekłem lecz wcześniej zauważyłem jej reacje na słowo "onieśmielić". Spojrzałem na nią uważniej. Trening w wojsku wyrodził u mnie zboczenie iż najmniejszy tik może coś powodować. Niemal za automatu zapytałem się, spoglądając się na nią martwiąc.

    - Coś nie tak? Wybacz iż pytam ale... - zacząłem i nie wiem jak dalej powiedzieć... heh, jak zwykle zacząłem coś i nie wiem jak dokończyć. Dzięki szkolenie, jesteś zajebiste.

    - Wybacz, po prostu chyba widziałem jakby Tik u ciebie... - rzekłem odrywając oczy od niej i popijając herbatę z lekkim poczuciem winy.

  20. - Poznałem jeszcze Rarity, oraz AppleJack. Szczerze powiem iż iż informacje o Rarity jakie słyszałem od gwardzistów co byli tutaj z Celestią są prawdziwe. Potrafi klacz onieśmielić. DO tego jej słownictwo, też jest wykwintne. Oraz po raz pierwszy usłyszałem od kogoś "Słodziaku". NAWET matka mnie tak nigdy nie nazwała - rzekłem jakby z tryiumfem ale nagle plecy dały mi siewe znaki. Pomasowałem tam i powiedziałem.

    - A Applejack ma sporo wspólnego z moim kapitanem. Oboje na dzień dobry dali mi kosz na grzbiet który powaliłby połowę mojego starego oddziału. Ale tak poza tym to ma też spoko rodzinkę... ale jej babcie chyba gdzieś widziałem... nie wiem. Zresztą nie ważne - rzekłem biorąc łyk herbaty.

    - Teraz... pewnie czekasz na to pytanie znając moje stare rozmowy z Dash... znalazła se kogoś czy dalej gada "czemu nikt jej niechce" a każdego po chwili odgania warcząc jak pies?

  21. - Jeśli twilight też idzie no nawet urlopu nie bedę musiał pisać. Oszczędzi mi to grzebania w papierach - powiedziałem do niej z przyjaznym uśmiechem. - Dobrze wiesz iz z toba i dash zawsze gdzieś wyskocze, jak wtedy po szkole co potem przez to miałem raban od siostry i matki. Wystarczy iż spytacie - rzekłem i wziąłem łyk tej herbaty.

    - Co do herbaty to zawsze liczy sie sposób przygotowania. Bo przy złym przygotowaniu nawet najlepsze liście moga smakować źle. Dlatego mówie iz ta herbata jest pyszna. Poza tym to też miła odmiana od wojskowej herbaty... wierz mi, nie chciałabyś jej próbować.

  22. - Nie wiem... pomyślę nad tym - zacząłem się zastanawiać co dalej. Serio może twilight mi z tym pomoże ale... w sumie Shy nie sugerowałaby jej gdyby jej nie ufała... spoglądam na Shy i mówie odbierając herbatę.

    - Jak już to pewnie wieczorem jej powiem. Jako gwardzista przydzielony do niej, sprawia iż teraz mieszkam u niej. No nic - rzekłem i zaczynam popijać herbatę. Jaj zwykle smaczna.

    - Twoja herbata jest taka jaką ją zapamiętałem. Najlepsza jaką piłem. Tak przy okazji co u Rainbow? Słyszałem iż została ona Wonderboltem - zapytałem się jej odkładając herbatę na stolik. Następnie dodaje.

    - Pare razy chodziłem na jej występy. Niezła jest - dodałem z uśmiechem.

  23. - Powiem tyle iż bardzo mi was tam brakowało. Jak się okazuje, kapitan który szkolił moją "klasę" oraz bił mnie codziennie książką od "Etykiety Gwardzisty" bym zaczął na wszystkie alikorny mówić "jaśnie oświecone" okazał się brat Twilight. I teraz próbuje się oduczyć by przestać tak nazywać j... Twilight. Mimo wszystko jednak dobrze pracowało mi się tam pracowało, jednak brakowało mi tam waszego towarzystwa. Choć jednak o ile praca była przyjemna oraz miałem okazje raz nawet pogadać z Jaśnie oświeconą Księżniczką Luną... co prawda to był tylko raport ale się liczy... ale była jedna rzecz przez którą nie znalazłem tam nikogo z kim mógłbym porozmawiać... i szczerze ufam ci najbardziej więc... - rzekłem i odsłaniam swój pusty bok, pokazując tym iż nie mam znaczka.

    - To trochę mi tam utrudniło życie - powiedziałem do niej.

  24. Spoglądam na Pinkie i powiedziałem machając - Dobrze, tak czy siak dzięki za wycieczkę. Do następnego - powiedziałem. No... mimo wszystko już znam trochę to miasto. Mimo wszystko mam nadzieje iż tutaj może uda mi się znaleźć spokój od tych wszystkich gwardzistów którzy jechali po moim braku znaczka. Dzięki Celestio. Nagle dostałem zaproszenie od Shy na wejście. Uśmiecham się do niej.

    - Wiesz iż tobie nigdy nie odmówię - powiedziałem do niej i wchodzimy razem do środka. Potem rozglądam się uważnie po jej domu i mówię.

    - Przytulnie tu mieszkasz. Zupełnie prawie jak kiedyś, kiedy cię odwiedzałem. Co do chusty, to jedyna pamiątka po tobie i Dash jaką miałem. Mimo iż ostro kłóciła się z wymogami dotyczącymi umundurowania, to jednak Udawało mi się ją "przemycać". No nic. Mimo wszystko cieszę się iż cię znowu widzę. Nawet nie wiesz jak tęskniłem za tobą i za naszą Rainbow "LTQ" Dash. Słyszałem iż jesteś bliską przyjaciółką Jaśnie oświeconej... znaczy, że jesteś przyjaciółką Twilight, tak?

  25. Te chwile były wszystkim dla ciała. Zapach ten sam. Wygląd ten sam... no... widać iż nieźle wyładniała. Odwzajemniam ten uścisk który dla Dashy pewnie trwałby za długo. Po tym jak mnie puściła to powiedziałem.

    - Długo się nie widzieliśmy, prawda. Ale jakby od dzisiaj zamieszkam w Ponyville... dzięki małej pomocy Jaśnie oświeconej Księżniczki Celestii - rzekłem i spojrzałem na Pinkie. - Ja i Fluttershy znamy się z czasów źrebięcych. Ona i jeszcze jedna moja przyjaciółka kiedyś mi pomogły za co jestem wielce wdzięczny. Właśnie - zacząłem i wróciłem wzrokiem Do Fluttershy. Następnie mówię.

    - Wiesz może co słychać u Dashy? Słyszałem iż obie zostałyście elementami - zapytałem się zaciekawiony. No... w koszarach nikt mi nie wierzył iż od dzieciaka znam dwa elementy. JEDEN to już szok, ale dwa to istna 10 w totku. Ty... może powinienem spróbować?

×
×
  • Utwórz nowe...